W szum...
Napęczniała
od wody skóra oddaje ciepło. Paruje. Tak właśnie chciałem - przyjść z wiatru i
zimna do pokoju, zrzucić plecak i wziąć prysznic. Długi, gorący prysznic. A
potem stanąć w oknie i słuchać, jak morze rozbija się o brzeg szumiąc z daleka.
Już ciemno, ale mimo to, widzę zarys ciemniejszej kreski morza i jaśniejsze kreski
fal, które płyną ku brzegowi. Nie, nie puszczam muzyki. Nie chcę. Chcę tak stać
i słuchać jego szumu. Ach, to moje nienasycenie. Miałem przecież szum w mojej
wędrówce. Miałem go pijąc kawę.
Ale
tak jest dobrze, bo tak chciałem. Brakuje tylko papierosa, który kreśliłby
półokręgi w mroku. Ale nie będzie, jak wielu innych rzeczy, których sam sobie
zakazałem. Dziwne to, prawda; że stoję w mroku parując i słuchając głosu morza
i szepcząc do ciebie poprzez mrok. Może łatwiej mi przychodzi, bo jest ciemno?
Albo ciebie nie ma obok? A może używam słów bojących się światła dnia?
Światłoczułych, podatnych na prześwietlenie. Czułość, tęsknota, żal, Boże, jak
to brzmi w tym pustym pokoju hotelowym, gdzie zapaliłem świeczkę, by nie czuć
się sam. Przykładam dłoń do szyby – zimna. I zachodzi mgłą od dotyku. Mógłbym
szybko coś napisać, albo bodaj narysować szybko serce. Ale nie, nie tym razem,
bo potrzebna mi ta chwila przed odlotem i zostawienie tego wszystkiego gdzieś,
na którymś kilometrze daleko za sobą. Dawno to rozwiał wiatr, rozmyły fale. Nie
ma. Jest tylko tętniące ciepło skóry po prysznicu i zmęczenie. Rozmowa? O czym
moglibyśmy rozmawiać, kiedy mrok ogarnia pokój? Chcesz wyciągnąć wszystkie te
rzeczy, które dawno przestały mieć znaczenie? Słowa i czyny, które się
przeterminowały? A jednak na noc przed odjazdem rozmawiam z Tobą, szepcę do Ciebie.
Zupełnie jakbym był winny tych słów i tego szeptu. A może dlatego, że zawsze
tak robię? Jutro przecież będzie pośpiech i werble odjazdu. Walizka i plecak i
sto myśli. I pojawi się żal, bo przecież wrosłem, jak co roku, w to miejsce.
Zawsze wrastam i zawsze trudno mi wyjechać. Zawsze zabieram ze sobą żal, który
powoli mija, by stać się wspomnieniem. Dlatego stoję z nagą i parującą skórą
przy szybie i słucham szumu morza, jakbym go chciał zabrać ze sobą. W sobie.
Więc jeszcze niech ta noc. Więc jeszcze niech ten szept dla ciebie i siebie,
jak piosenka nad ulotnością czasu i pamięci. A może, by upewnić się, że jestem?
Że nie zgubiłem się gdzieś w swojej wędrówce? Nie, nie zgubiłem. Jestem. Jeszcze
jestem tu w ciemności i szumie morza. O krok przecież. Bez masek i
tylko z szeptem. Prawdziwy. Pozwól mi być prawdziwy teraz, w tej chwili. Jutro
będzie inaczej. Będą słowa, uśmiech, pożegnanie. Stukot pociągu i krajobraz
uciekający za oknem. Będą głosy ludzkie, będą informacje i zdania wypowiadane w
pośpiechu. A teraz? A teraz jestem. Jest szum morza i mój szept, który rozbija
się o szybę. I jest pokój hotelowy i są zdjęcia gdzieś na kartach pamięci –
nieruchome obrazki zastygłego czasu. Jeszcze się nic nie skończyło, jeszcze się
nic nie zaczęło. I wędrówka jest jeszcze we mnie…
❤
OdpowiedzUsuńSzczęśliwej podróży do domu.
Dziękuję Joasiu :*
UsuńWitku jak można w tak krótkim tekście zawrzeć tyle myśli i wzruszenia zarazem... Piękne bardzo, bardzo. Pożegnania są zawsze smutkiem malowane, ale najbardziej te z ludźmi, miejscami, które są dla nas wyjątkowe. Wtedy najbardziej żal, a oczy stają się mokre od myśli.
OdpowiedzUsuńMój pobyt nad morzem zawsze kończę na plaży, tak jakbym chciała na dłużej zapamiętać ten szum, zapach jodu i wilgoć piasku. „ żal, który powoli mija, by stać się wspomnieniem” - tak prawdziwe zdanie.
Zdjęcia cudownie magiczne wszystkie, pokazują niemal dziewiczość morza, ale pozwól mi znów wybrać to naj, naj...
To z pofalowanym dnem morza, które jest jakby odbiciem, negatywem nieba, a przecież nim nie jest. Przepiękny kadr...
Wierzę Witku , że trudno Ci opuścić to miejsce, ten spokój...by znów zanurzyć się w codzienność. Samo życie...
Pozdrów ode mnie morze i szczęśliwej podróży:)))
Początkowo chciałem zablokować komentarze. Wydawało mi się, ze nie chcę rozmawiać. Ale wiesz co? Cieszę się, że tego nie zrobiłem. napisałaś tak ładnie, że kiwam głową nad swoją głupotą - oj Naglik, Naglik... Masz rację, dużo tego. Ale i moment przygotowania się do odlotu z jednej strony jest takim zawieszeniem w czasie, oczekiwaniem, a z drugiej wszystko rusza, wszystko zaczyna się dziać. I właśnie uchwycenie tej chwili, gdzie jeszcze nie jest "było", a jeszcze nie jest "już" stało się moim celem. Zawieszenie i pewien bilans. I rozmowa - ech, najtrudniejsze w tym wszystkim. A zdjęcie... Kurczę, chyba nie potrafiłbym wybrać. Zresztą na ślepo trochę działałem, bo wszystko już na dysku przenośnym. A i praca na laptopie, to nie jest to, co lubię. Ale chciałem i zrobiłem. Ciesze się ogromnie, ze ten kadr Ci wpadł w oko. To właśnie przy nim moje płuca poczuły oddech zimy :D Ale co się ma, to się ma :D A jeśli chodzi o pożegnanie morza, to mogę Ci podać rękę, bo zawsze tak robię. Muszę.
UsuńPozdrawiam Cię bardzo, bardzo i bardzo, bardzo dziękuję. Z serca :))))
Pożegnania są różne, niektóre smutne, niechciane albo dramatyczne i rozdzierające duszę...
OdpowiedzUsuńTwoje jest spokojne i piękne. Tak piękne, jak Ty potrafisz to wyrazić słowami :)
Wspaniale umiesz zatrzymać chwilę, tutaj tę, kiedy "jeszcze się nic nie skończyło, jeszcze się nic nie zaczęło"...I jest w Tobie zarówno nadzieja, jak i brak złudzeń - w doskonałej równowadze.
A zdjęcia - poezja :))) Wzorem Eli wybiorę z nich ulubione. Dla mnie to ze śladami na piasku, bo jest w nim historia o człowieku.
Dobrej drogi Witku :))
Aniu, dziękuję Ci za komentarz, który zaskoczył mnie tym, że starałaś się dostrzec to, co istotne w moim wpisie. Zazwyczaj każdy dostrzega cząstkę siebie, a Ty starałaś się popatrzyć na to, co napisałem moimi oczami. Tak, to prawda o czym piszesz - nadzieja i brak złudzeń. Jednak aby to musiało się dokonać, trzeba było przejść daleką drogę. Dziękuję Ci, że tak ładnie powiedziałaś o moim pisaniu. Jest mi bardzo, bardzo przyjemnie :)) A zdjęcie przypomina trochę te wakacyjne, tylko tam są ślady stóp, tu butów.
UsuńPiszę to wszystko już siedząc za biurkiem i przyznam, ze nawet nie chce mi się zerkać, co się dzieje za oknem. Nie ma morza, brak przestrzeni. Dziwnie tak. Ale trzeba przywyknąć. jak zawsze. Dziękuję Ci bardzo, bardzo i pozdrawiam z całego serca :)))
...tak...papieros pięknie potrafił dopełnić obraz ale ten dawny, pamiętany jak tytoń palony w fajce marynarza. Tego już nie ma . Pięknego zapachu papierosa. Opowiadania z marynarza fajki. Wszystkiemu czegoś brakuje chociaż to co jest jest piękne...
OdpowiedzUsuńPodobno fajki są dla koneserów, bo są bardzo czasochłonne. Może dlatego niewielu fajki pali. Brak czasu. Dziękuję Ci bardzo za komentarz :)
UsuńPS. A papieros już nie smakuje. Została tylko szczątkowa pamięć sensoryczna i ulotna chęć powtórzenia gestu. Pozdrawiam :))
Morze zapada w umysł i serce. Witku piękne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Grażynko. Masz rację z morzem. Dlatego wracam kiedy mogę. I będę wracał. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))
Usuń