Bezkoniec...

             Wiem przecież, że kiedy przyjdę, to wezmę prysznic i z ręcznikiem przerzuconym przez ramię stanę przed lustrem. Skóra napęczniała wodą i ciepłem będzie parować, a ja popatrzę sobie w oczy. Zarost zachrzęści pod ręką i wygładzę zmarszczki na chwile. A przecież niedawno stał tam chłopak z niecierpliwością w oczach i pytaniem o ciemną miłość, którą sobie wymyślił w drodze przez sen. A teraz stoi mężczyzna, którego znam i nie znam. Który już nie pyta o sny a o to, by nie zrobić krzywdy innym. Który wie, że największe uniwersum zawsze jest w człowieku. Największa czerń i najjaśniejsze słońca i prawa fizyki nieznane naukowcom. Wszystkie czary zaklęte we wzór nieodczytany. Mam rację, choć tego nie przyznasz. Na razie klęczę na ziemi i mróz parzy mi dłonie i nogi. Przestaję czuć. Ale czy to jest powód, by przestać klęczeć i odwrócić się plecami? Czy to jest powód, by nie sycić oczu wschodem ze złota i mrozu? Patrzyć, żyć, oddychać? Wiesz, kiedy idę przez śpiące miasto patrzę w okna domów. Próbuję zgadnąć, jaka cisza je wypełnia. Czy cisza snu i oddechu, czy jest cykanie zegarka, czy już ktoś krząta się gotując wodę. Bo przecież wrzątek zawsze się przydaje. A może ktoś siedzi na łóżku trąc oczy z niewyspania, a przez głowę, ten jego wszechświat, przelatują mu meteory myśli - senne statki z żeglarzami zapatrzonymi w pustkę? A może przy stole wynajmuje chwilę dla siebie. Tę najcenniejszą w całym dniu, ukradzioną innym? Musiałbym się zatrzymać i wymyślić życie tych, którzy mieszkają w murach. Od początku, przez wszystkie blizny dzieciństwa, słowa, które się do siebie krzyczy i te, które się szepce, aż do teraz, do tej jednej chwili. Ale nie mogę, wiesz? Nie mogę. Muszę iść tam, gdzie zobaczę inny cud zaklęty światłem i własnymi myślami. I pytania, które powtarzam za każdym razem muszę zadać własnej pustce, bo takie są prawa bycia człowiekiem. Muszę przestać istnieć na tę chwilę, by przez wizjer zobaczyć świat takim, jakim bym chciał by był zawsze. I ułożyć do niego słowa, choć często nie wychodzi. Kaleki człowiek bawiący się w boga. Może gdybym zamiast na łące mokrej i zimnej siedział na łóżku i planował dzień punkt po punkcie? Od czegoś trzeba zacząć. Nie, to nie ja, to nie wyjdzie. Nie chcę tak. Nigdy tak nie chciałem. A czego chciałem? Wiesz może? Może mówiłem ci kiedyś między jednym milczeniem a drugim? Między jednym snem, a drugim? Mówiłem, nie kłam. Widać to w moich oczach. Widać to po moim ułożeniu rąk, w stawianiu kroków. Sprawdzę, kiedy stanę przed lustrem. Na pewno sprawdzę….  












Komentarze

  1. Piosenka należy do takich, których można słuchać bez końca...tak miało być . Czyż nie?
    „największe uniwersum zawsze jest w człowieku” - tak krótka sentencja , a jest w niej wszystko. Mądrości ludowe, nasi wielcy przodkowie, całe ekipy naukowców z różnych dziedzin nie są w stanie, choć czynią to od zarania dziejów ludzkości, poznać i zrozumieć tego co w nas: fizycznie, ale też duchowo, mentalnie. Z upływem lat myślę, że świadomość tego mimo bagażu doświadczeń jest coraz większa...przynajmniej moja.
    Nasze ciało to cały czas odkrywana planeta, czyż ostatnie kilka miesięcy nie jest tego dowodem. Mały niewidoczny wirus dał radę unicestwić tyle istnień, gdy człowiek myślał, że jest królem ziemi. Nasze myśli, te najskrytsze i nigdy nie wypowiedziane nie raz nas samych przecież zdziwiły. Tak, człowiek to zdecydowanie ciągła, niekończąca się eskapada pełna zaskakujących emocji, wysokich wzlotów i dolin bezkresnych. Jeśli tak trudno nam czasem zrozumieć siebie to jakim wyzwaniem jest poznanie drugiego człowieka. Podoba mi się porównanie ludzi do wszechświata, bo każdy z nas to osobna planeta z całymi orbitami i polami magnetycznymi wokół. Jedne się zbliżają, krążą wokół, inne w przeciwstawnych kierunkach, są wybuchy, zderzenia czy supernowe. Przez całe życie płyniemy w tych światach, przenikamy je i ciągle, niezmiennie marzymy.
    Witku, wiesz widzę jak klęczysz zmarznięty wśród traw i chłoniesz radość z poranka, by potem zamknąć je w tych magicznych obrazach i niezwykłych słowach. To Twój świat , jego nieodłączny i tak bardzo piękny element.
    Dziękuję Ci za tę podróż bardzo, bardzo i pozdrawiam serdecznie z daleka:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że porwała Cię Elu ta wizja człowieka, jako uniwersum. Tak piękinie opisałaś przenikanie się światów, supernowe itd. Cieszę się, ze to zrobiłaś, bo to, co było tylko wzmianką stało się dla Ciebie pożywką do zbudowania pięknego obrazu. Mnie bardziej przekonał (tak, sam siebie lubię przekonywać) statek pełny sennych żeglarzy zapatrzonych w pustkę. Bo i czy nie jesteśmy takimi żeglarzami? Odkrywcami, postmagellanami nowej ery? I to gdzie? W swoim własnym wnętrzu. Można o tym długo, masz racje. I im dłużej żyjemy, tym bardziej nas zaskakują pewne rzeczy, ale i odkrywamy tyle nowych rzeczy, że trudno powiedzieć, ze świat jest tym samym, czym był miesiąc wcześniej, tydzień, ba, nawet dzień wcześniej. Może i w tym nasza siłą, by dziwić się, ale zachowywać się jak homeostat.
    Pięknie napisałaś: " Jeśli tak trudno nam czasem zrozumieć siebie, to jakim wyzwaniem jest poznanie drugiego człowieka." Ogromnym. Czasami się tego boję. Nie, nie poznania innych. Boję się tego, ze ktoś będzie chciał mnie poznać. I osądzić według kryteriów, których mogę nie zrozumieć. Według praw, które nie są moim prawem wewnętrznym, parafrazując Kanta.
    A wiesz, to, ze klęczałem na ziemi, to nic. Ja leżałem na niej będąc tylko w bluzie. Dawno nie zrobiłem sobie takiego kawały i dawno tak nie byłem zły na siebie. Ale przyszedł właśnie ten moment, o którym rozmawialiśmy niedawno. I wszystko zniknęło. Zostało tylko światło, które musi żyć na matrycy. Jeśli tylko dam komuś uśmiech, radość oglądania, to jest to najpiękniejszy prezent i nagroda. Bonus, bo przecież znasz tego "kopa" przy robieniu zdjęć.
    Piosenkę katuję od wczoraj. Nawet teraz mam ją na uszach. Wyjątkowo zapadła we mnie. A szukałem zupełnie czegoś innego. Na zupełnie innych biegunach. Uniwersum i kosmos, po prostu...
    Elu, nie będziemy się przegadywać, kto komu lepiej i ładniej podziękuję i kto komu jest bardziej wdzięczny. Bo sama wiesz, ze jest we mnie ogromnie dużo szacunku dla tego, co napisałaś i tego, co rozwinęłaś. Dla Twojego zdania. Równocześnie jest wiele, bardzo wiele wdzięczności za to, że zechciałaś skomentować. Kiedyś Słowacki napisał "Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych" - ja tego nie mogę napisać i napawa mnie to za każdym razem radością i szczęściem. I za to, bardzo, bardzo Ci dziękuję.
    Elu, światła i dużo dobrych, spokojnych myśli :))) Również z daleka - ja :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tekst przeczytałam wczoraj.
    I jeszcze wczoraj mi się podobało, że tyle w nim fizyki. Bo i lustra, którym lepiej nie ufać, w końcu tego samego dnia potrafią powiedzieć "wow, przesadziłaś", po to tylko by niedługo zmienić zdanie o 180 stopni "tu źle, tam trzeba poprawić, a tutaj to i poprawianie nie pomoże". No jak im ufać?
    I spodobało mi się jak Pan napisał o tych nieznanych prawach fizyki. Bo fizyka, podobnie jak literatura opisuje rzeczywistość i jej możliwości, tylko narzędzi różnych używa.
    Spodobały mi się zdjęcia, dmuchawce wyglądają tak lekko, miękko zupełnie jak gęsi puch.

    A dzisiaj...miałam koszmarnie obciążający dzień i mierzyłam się z czymś na co nie byłam gotowa, w związku z czym kiedy przeczytałam pański tekst dziś jeszcze raz zwróciłam zupełnie na co innego uwagę.
    Gorzko go w sobie przerobiłam, szukając nawet w tym co dobre, tego co złe. Bo zgadzam się, jesteśmy wszyscy żeglarzami. Każdy na swoim statku, patrzymy przed siebie, ale też zbyt w siebie i niespecjalnie oglądamy się na boki, by zauważyć że komuś łódka przecieka i zaraz pójdzie na dno. Patrzymy w okna domów, ale chyba tylko po to żeby potem konspiracyjnie powiedzieć "a taka dobra rodzina była, zawsze dzień dobry mówiła...".
    Jesteśmy stworzeni do patrzenia na czubek własnego nosa, odkrywania samych siebie, zawodzenia innych i zbyt późnego reagowania.
    Przepraszam za moje słowa, bo wiem że Pan zupełnie nie o tym i nie tak, ale ja po dzisiejszym dniu wszystko, ale to absolutnie wszystko jak widać mogę przekuć tylko i wyłącznie w negatyw i skrajny nihilizm.
    Poniedziałek, co nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest ze słowem pisanym. Mamy swoje ulubione książki, nie zaprzeczysz. I czasami do nich wracamy mimo tego, że znamy tę historię i czytaliśmy ją sto razy. A jednak są chwile, że nie tego oczekujemy. Wydaje nam się to znane, banalne (obojętnie jakie). I sięgamy po coś innego, odpowiedniego dla chwili. Albo się wkurzamy na świat i tyle.
      Sam tekst pisałem w dobrej woli. Sięgnąłem do swoich doświadczeń, kiedy idę pustymi ulicami. I wiesz, napisałem to nie dlatego, by sięgać do czyichś życiorysów, a żeby samemu je wykreować tylko na podstawie tego, że są. Taka próba wyobraźni. "Potrafisz?" - tak, potrafię.
      To prawda, o czym piszesz. znam wielu, bardzo wielu, którzy tak reagują. I nawet takie teksty znam również. I zawsze dziwię się, jak różne poziomy empatii i egoizmu są w człowieku. Czasami również pytam, czy aby ta empatia, która tak uroczo zerka w moim kierunku nie jest pułapką, albo co gorsza czymś, za co zapłacić mi przyjdzie bardzo, bardzo dużo. A przyszło mi płacić nie raz i nie dwa. Ceny zawsze były zabójcze. Jeśli Cię to pocieszy, to wcale nie tak dawno miałem podobny dzień do Twojego. Może i z innych powodów, ale reakcje miałem równie imponującą. Ale nie żałuję.
      To, że wypełniają Cię gorzkie słowa, jest zrozumiałe. I nawet to, że odczytałaś ten tekst właśnie tak, a nie inaczej, to nic złego. A wiesz czemu? Bo mi się to podoba. Podoba mi się to, że spojrzałaś na mnie, jak na łajdaka, który widzi tylko czubek własnego nosa. Egoistę, krążącego po morzu tylko dlatego, by kijem zepchnąć z dziurawej łodzi tych, którzy toną. Kit, że z prawdą ma to niewiele wspólnego. Ale udało Ci się pogłębić znaczenie tego tekstu. Spojrzeć inaczej na człowieka. Przez inny pryzmat, przez inne okoliczności. A może jednak masz rację i te teksty są nie tylko literackimi zabawami, chęcią pisania dla zabawy, nauki czy czegoś dobrego. A właśnie siedzi w nich jądro egoizmu i zapatrzenia w siebie? Nie możesz tego określić, prawda? Ja też nie potrafię. Bo sam myślę o sobie, że jestem pieprzonym egotystą, po czym chcę o sobie myśleć zupełnie inaczej.
      Doskonale Cię rozumiem, choć nie rozumiem. I nie ma w tym paradoksu, bo choć wychodzimy od innych doświadczeń, to jednak czujemy podobnie. A to znaczy, że nie jest z nami źle.
      Poniedziałek, to prawda. Życie się dopomina o swoje w najgorszym wydaniu.
      Głupio zabrzmi, bo może i w to nie wierzysz, ale cały zachwyt tamtej chwili na zdjęciach przesyłam w myślach dla Ciebie. I nawet nic nie chcę za to.

      Usuń
    2. Dzisiaj już na spokojniej i bez wczorajszej goryczy- przepraszam za moje słowa.
      Wiem, że w tym tekście miał Pan tylko dobre i jasne intencje.
      Mi się tak po prostu ulało po raz setny po wydarzeniach z wczoraj. No za dużo. I tak się też Panu rykoszetem oberwało, na pocieszenie powiem, że nie tylko Panu;) Nie chciałam też nic złego Panu zarzucić, a na pewno nic osobistego.
      I cały takt i delikatność diabli wzięli;)

      Empatia i zrozumienie to niebezpieczna broń. Rzadko kto zdaje sobie z tego sprawę. Do tego często obosieczna, więc i cena za ten sympatyczny przywilej człowieczeństwa musi być wysoka.

      Dobrego dnia
      :)

      Usuń
    3. Spokojnie Marto, nie musisz przepraszać. Trochę się zaniepokoiłem, czy wszystko w porządku. Wiem, wiem, ale taki już jestem. Czasami dzieje się za dużo i musi się ulać. A że tu, czy gdzie indziej..ważne, że się ulało, bo zdrowie jest najważniejsze. Nie napisałaś nic złego. Zatem i zdania nie zmieniam, że takt i delikatność są. Bo są. A jeśli ktoś bardzo chciałby dowodu, to niech przeczyta to, co napisałaś teraz. Choć dla mnie dowodów wcale być nie musi :))
      Z tą obosieczną bronią masz rację. To szczera prawda, choć smutna.
      Miłego i dla Ciebie :)))

      Usuń
  4. Widziałam ostatnio przypadkowo parę młodych ludzi, którzy szli razem na spacer. Zaglądali sobie w oczy i myśleli pewnie, że to jest na zawsze :)
    Wiek uczy pogody i dystansu. Przeszłości zmienić nie można, ale można pobłażliwie patrzeć na własne błędy. O przyszłości wiemy niewiele, ani jaka będzie, ani jak długo będzie trwać.
    Jedyne na co mamy realny wpływ to teraźniejszość. Kiedy chodzimy na spacery i oglądamy świat przez obiektyw, to nie ma znaczenia wczoraj ani jutro, liczy się tylko teraz. I to ma być piękne. I o to dbajmy:))
    Planowanie jest bez sensu, bo wszystkie plany może przekreślić mały wirus, albo coś równie nierzeczywistego.
    Dziękuję za dmuchawce, jak wiesz zawsze dobrze mi się kojarzące. Z nimi wiąże się moja dobra przeszłość i moja dobra przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu :)) Uśmiecham się do tego następstwa czasu, bo on uczy dystansu i uczy pokory. A my mam takie coś, jak obiektyw, który zatrzymuje czas. Dzięki niemu istniejemy "tu i teraz", co uważam za najpiękniejsze w fotografii. Ale to trzeba czuć, a nie tylko naciskać spust, co jak wiesz, jest częstą przypadłością ludzi. Magia musi się podziać tylko, jeśli bardzo chcemy. Bo samo posiadanie magicznej różdżki nie gwarantuje tego, że będziemy czarować.
      Uśmiechnąłem się, kiedy przeczytałem pierwsze zdanie. I to, co potem. Bo nic nie dzieje się na "zawsze" i nasze plany ulotne są, czy chcemy, czy nie. Dlatego to chyba trzeba podziwiać w ludziach, ze mimo tej wiedzy "chcą". Może i część siłą rozpędu, trwaniem, inercją. Część jednak świadomie "chce". I to jest piękne.
      Dmuchawce są dla mnie ważne. Nie mają takich konotacji, jak u Ciebie, ale zawsze się nad nimi pochylę uśmiechając się do swoich wspomnień. Bo przecież "bez przeszłości nie byłoby "tu i teraz" ". Dziękuję Ci Aniu za ten dobry i mądry tekst. Wyczytałem w nim zachwyt robieniem zdjęć, przeszłością i pytaniem o przyszłość. Ale nie ze strachem, a z uśmiechem. I to dobre rozpoczęcie dnia. Bardzo dobre! Dziękuję Ci i pozdrawiam tak, jak tylko potrafię dobrze - ciepłymi myślami wysłanymi na drugi koniec Polski :))

      Usuń
  5. Czy "Bezkoniec" istnieje? Uszczypnąłeś mnie tym słowem, bo bezkoniec kojarzy mi się z wiecznością, a wieczność zawsze kojarzy mi się ze straszną pustką i cierpieniem. Tak samo lustro, kiedy by tam nie zajrzeć, coś tam zawsze jest, to jest iście diabelski wynalazek. Nigdy nie wierz do końca w to, co tam widzisz. Ja się zawsze zastanawiam, czy to jestem ja, czy może już nie, albo kto to tam w ogóle jest, dzisiaj też spojrzałam na siebie w ten sposób, ale już nie będę pisać, co zobaczyłam. Tak czy siak miałam okropny dzień. I Twój wpis przypomniał mi o tym, że w liceum to moja polonistka miała ze mną ciężko, bo ja właśnie uwielbiałam tworzyć własne słowa, jakby było jeszcze ich mało. I nazywałam po swojemu. Ale najwidoczniej dobrą była nauczycielką, bo z czasem oduczyłam się tego, a jej się łatwiej sprawdzało. Te dmuchawce są niezwykłe, chyba już to pisałam, ale takich jeszcze nie widziałam. Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezkoniec nie istnieje. Taki dziwoląg słowny, który wyciągnąłem z jednej z rozmów. Spodobał mi się, bo myślałem o zakończeniu działalności blogowej i fotograficznej na jakiś czas. To również nawiązanie do tego, że pewne rzeczy w życiu się nie kończą. Te pozytywne oczywiście, choć wiemy, ze i negatywne będą nam towarzyszyć. Wieczności nie miałem na myśli. A lustro, cóż, jest. paruje, kiedy wyjdzie się spod prysznica i tworzy zabawny obraz, który trzeba poprawić przecierając mgłę dłonią, albo ręcznikiem. Czasem trzeba spojrzeć w lustro, choćby po to, by spojrzeć sobie w oczy. Swoista kontrola jakości, ale nie ciała, a raczej tego, czy mogę sobie w oczy spojrzeć i nie odwrócić wzroku. Wiele, bardzo wiele rzeczy weryfikuje.
      Wierzę, ze pani od polskiego ułatwiłaś pracę. Ale ja bardzo cenię tworzenie nowych słów, bo bez tego język nie istnieje. To tak, jakbym gorącą lawę języka brał w dłonie i lepił z nich coś, co będzie zupełnie czymś nowym. Nie robię tego często, ale po prostu lubię słowa, zapożyczenia, archaizmy. Gdzieś to jest w podskórnej tkance języka i daje mi radość odgrzebanie tego, albo właśnie tworzenie. Przykro mi, że taki dzień. Choć takie dni też są potrzebne, bo przywracają nas niejako do pionu. Nie lubię tego i nie znam kogoś, kto lubi. Ale jeśli są, to są potrzebne.
      Ciesze się, ze dmuchawce Ci się spodobały. Był przymrozek i wyglądały bajecznie. Dlatego mimo zimna położyłem się na ziemi nie mogąc dopuścić, by nie uwiecznić choć kilku na zdjęciach. Niemniej, na długo zapamiętam te zdjęcia i swoje skostnienie :)))
      Dobrego dnia dla Ciebie i przesyłam ciepłe i dobre myśli. Również Cię pozdrawiam :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty