Oddechy...

                  Wdech i wydech. Wdech i wydech. Tego chciałem – oddychania. Tego najbardziej elementarnego odruchu człowieka. Prawie nieświadomego, bo przecież są chwile, kiedy czuje się własny oddech. Przed snem, kiedy chwila wyciszenia wtrąca w świat wsłuchiwania się w siebie. A to tylko oddech coraz równiejszy i głębszy, jak przed zanurzeniem w głębię snu. Dziwnie jest czuć swój oddech, być świadomym oddychania. Tak łatwo się o tym zapomina. Tak łatwo zapomina się o wszystkim, co nie boli. Więc może cię to dziwić, ale cieszę się z tej świadomości oddechu stojąc na plaży, kiedy słońce ogarnia swoim blaskiem. Jest spokój, jakiego daremnie szukać w snach, jest cisza, jakiej daremnie szukać w sobie. Jest tylko szum i wiatr. A ja idę i oddycham – wdech i wydech. Wdech i fala rozbija się o brzeg, wydech i fala cofa się w głąb morza. Wdech i fala wdziera się we mnie i wydech, fala rozbija się o wargi. To jest mój brzeg na którym stoję i po którym idę To jest mój brzeg, na którym siadam, by tylko patrzyć i myśleć. Nad którym nauczyłem się milczeć. Bo milczeć trzeba umieć. Wiesz? Najlepsze są ranki, kiedy piach jest zimny, a słońce zaczyna wędrówkę. Nabiera oddechu przed pracowitym wspinaniem się ze wschodu na zachód. A kiedy zapada w morze, to ludzie wiedzeni pradawnym obrzędem wypuszczają powietrze z płuc. Wiesz, ciągle jest obecne to misterium, które kulturowo zostanie w nas na zawsze. W takiej, czy innej formie. Tyle razy widziałem już wschodów i zachodów nad morzem, a jednak stoję posłuszny temu, co płynie we mnie. A może to sprawa miejsca, nie wiem. Każdy ma swoje miejsca, a to miejsce uratowało mi życie. Górnolotnie brzmi, prawda? Nic na to nie poradzę, po prostu, tak jest. Potrzeba mi było wędrówki, milczenia i ciszy i to dostałem. Wtedy. Teraz, choć o nic nie proszę, też to dostaję. Uczę się ignorować ludzki hałas, uczę się przeciskać przez tłum. Wybieram takie godziny, które wydają się dziwne, bo nikogo na plaży nie ma. I znów idę z zachodu na wschód, by odwrócić się w pewnym momencie plecami do świata i znów iść przed siebie. Na przemian słońce liże mi twarz, by dotykać pocałunkiem karku. Myśli to promienieją, to wkrada się w nie cień. I oddycham. Wdech, wydech. Wdech, wydech… 













Komentarze

  1. Witku przepiękne zdjęcia i przekaz ciszy jaki w takich miejscach można doświadczyć. Człowiek i morze i jak napisałeś oddech. Wsłuchanie się i współistnienie i oczyszczenie by znów iść przed siebie. Pozdrawiam i jak najwięcej tak pięknych kadrów i chwil :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, że tak właśnie odebrałaś ten tekst. I cieszę się oczywiście, że zdjęcia Ci się podobają. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę zdjęcia w "normalnej" formie, nie na laptopie. Choć z drugiej strony przyjemnie jest pobyć "gdzieś tam". Dziękuję Ci za pozdrowienia i sam pozdrawiam - z opóźnieniem, przepraszam, ale mam problemy z Internetem. (wspominałem o tym)

      Usuń
  2. Pierwsze słowa, a we odbiło się echem pytanie : A mój j oddech, moja praktyka? Co się z nią stało? Nie ma. Zanikła jak wiele rzeczy znika z naszego życia niepostrzeżenie. Jak teatr, kino, koncerty. Po kawałku powoli mały wirus kradnie nam dotychczasowe życie. Z jogą jest jeszcze inaczej. Mój trener- człowiek, który pół życia poświęcił assanom, nie dorobił się własnego M w Łodzi. Mieszkanie tu przez wiele lat wynajmował i wystarczyło te kilka miesięcy, by nastąpił koniec bez powrotu. Wcześniej nie do przewidzenia.
    Nie byłam chyba zbyt dobrym uczniem skoro pozostawiona bez jego miękkiego głosu wydającego polecenia nie praktykuję...Tak po prostu. Chciałbym żeby było inaczej , by moja mobilizacja zmusiła leniwe ciało do pracy. Tym razem prawdopodobnie zwycięży moje lenistwo.
    „To jest mój brzeg na którym stoję i po którym idę To jest mój brzeg, na którym siadam” Witku to są naprawdę Wielkie Słowa (uzasadniona pisownia z wielkiej litery). Jest w nich spokój, zgoda, akceptacja, a to bardzo trudne. Tych widoków słońca na styku z morzem zazdroszczę Ci bardzo, bo ile by ich nie widzieć zawsze kolejny będzie inny, niepowtarzalny, ten naj, naj...
    Dobrze,że jest miejsce, które przygarnia nas z troską, ale ja myślę, że prawdziwym miejscem gdzie dzieją się wszystkie te niezwykłości jest nasz umysł. Potrzeba tylko impulsu, niezależnie czy będzie nim blask wschodu czy zachodu słońca, czy szum morza rozbijającego się o brzeg, szelest liści pod stopami, a myśli same popłyną jak łagodne fale.
    „ Myśli to promienieją, to wkrada się w nie cień” Pozwól Witku teraz tym cieniom iść gdzieś obok, z boku by lepiej zobaczyć wszystkie blaski i kolory.
    Dobrego światła, cudnych widoków i tej przestrzeni niczym nie zmąconej wokół. Serdeczne pozdrowienia Witku z dusznego i gorącego miasta.

    Zdjęcia cudownie przenoszą w inny szumiący wymiar rzeczywistości. Dziękuję bardzo, bardzo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Elu, nie sądziłem, ze tak odczytasz ten tekst. Nie, nie powiem, że źle, bo byłbym kłamcą. Inaczej, po swojemu - czyli tak, jak trzeba. Czy mam napisać, ze smutne z trenerem? Smutne, bo życie bezustannie modyfikuje naszą "constans", zmusza do ciągłego ruchu. Musiałbym napisać: "odwieczna walka przeciwności, choć Ty doskonale o tym wiesz. To trener jogi, ale ilu takich ludzi jest wokół, których świat się zmienił? Niektórzy to dostrzegają, inni bagatelizują zmiany machając ręką. Ale prawda jest taka, że wszyscy w jakiś sposób zostaliśmy "dotknięci". A mój wpis? Nie, nie jest o wirusie, choć bardzo ładnie odczytałaś te fragmenty. Chciałem opowiedzieć o tej chwili, kiedy wreszcie oddycham. Smutne to trochę, bo mało tego oddechu. Mało miejsca na ten oddech w czasie, w życiu. Choć może to samo w sobie jest cenne, że są te chwile i można je rozpoznać. Wiiedzieć, że można, prawda? Można oddychać. Bardzo, bardzo dziękuję Ci Elu za Twój wpis, bo pogłębiłaś ten tekst, który z mojego, własnego i egoistycznego widzenia świata stał się czymś głębszym. Dziękuję Ci za pochwałę zdjęć, aż się uśmiechnąłem, bo nie cierpię pracować na laptopie, a tu jednak okazało się, ze warto było :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę Ci dużo oddechu i spokoju i światła takiego, jak lubisz. Jak już to będzie, wtedy będzie oddychanie. Wiem o tym :))

      Usuń
    2. Wiem moje skojarzenie może nietypowe, a jednak słowo oddech już na zawsze będzie kojarzyć mi się z treningami. Też byś tak miał gdybyś przez kilka lat dwa razy w tygodniu przez półtorej godziny słyszał co chwilę nad uchem oddychaj, oddychaj...
      Wbrew pozorom samo oddychanie niby odruch bezwarunkowy, a jednak tak często o nim zapominamy. Dzieje się tak mimowolnie chociażby w chwili skupienia. Wiem , że doskonale rozumiesz co mam na myśli , bo to choćby moment przed naciśnięciem migawki celując w wymarzony kadr.
      " Było tego dnia gorzej niż w pracowni fizyki kwantowej Heisenberga. U niego wpływ obserwatora na zachowanie cząstek atomowych nie był tak od razu zauważalny"
      "Pytania postawiły mnie w sytuacji zaskakującej. Jakbym ja, ważny VIP wszedł do samolotu pasażerskiego odlatującego za chwilę . A w samolocie nikogo nie ma. Bździ się marne światełko jakby przez zapomnienie, fotele zakurzone , tylne giną w ciemności. Okazuje się, że ekipa; piloci ciut roztargnieni, stewardesy poprawiające sukienki, sprzątający - kłębią się przy tylnym wejściu. Chcą wejść , przepraszają, gotowi zaraz wszystko naprawić, wypolerować, wypachnić i zrobić odświętne feng shui."
      Musiałam zacytować słowa Adam- trenera ( mam nadzieję, że ani Ty Witku ani on nie macie mi za złe).
      Witku to dla Ciebie jako ciekawostka :)) Obydwa fragmenty to opis...oddechu. I to są tylko wybrane fragmenty.
      Dziś w Łodzi była cudna letnia pogoda. Nad morzem chyba też. Nie mogę się napatrzeć
      na zdjęcia a najbardziej na to ze słońcem. Pozdrawiam cię Witku bardzo ciepło.
      Chłoń morską bryzę i ładuj baterie na później :))

      Usuń
    3. Wiesz czemu napisałem ten post? To taka dziwna historia: kiedy było źle ze mną i we mnie, powtarzałem sobie "Oddychaj, proszę, oddychaj". Miałem wrażenie tonięcia, ba, bycia na dnie wśród wodorostów. Było nawet coś przyjemnego w tym, że nie muszę nic, nawet oddychać. A jednak oddech uratował mnie. Pisze enigmatycznie, ale zapewne wiesz, o czym piszę. To doświadczenie było traumatyczne i bardzo dogłębne. I wierzę Ci, bardzo wierzę, że będąc na treningu te słowa tak właśnie zadziałały. Bo przekonałem się, ze oddech i ten fizyczny i ten wewnątrz, są ogromnie ważne. Zresztą to, co zacytowałaś - słowa Twojego trenera tego dowodzą. To prawda, choć prawda, na którą nigdy nie ma się czasu. Szkoda. Ale do pewnych rzeczy i pewnych doświadczeń trzeba dojrzeć i przeżyć. Dlatego nie z wydmy, ale już u siebie w pokoju pisze te słowa. Może szkoda, by byłoby tak ładnie, pisarsko, ale mało rzetelnie. A ja tak nie chcę. Zwłaszcza, że piszesz o jodze w taki sposób, że widać, jakie to dla Ciebie ważne. Wybacz więc proszę. I dziękuję Ci, ze zacytowałaś swojego trenera, to bardzo ładne analogie i faktycznie, tak jest. Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają, bo to jest właśnie dla mnie oddech, a właściwie jedna jego część - chęć. Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i ogromnie dziękuję za tę historię. Bo i poruszającą i arcyciekawą. Skoro już w domu jestem, to pogoda pewnie da mi popalić. Zresztą nad morzem też swoje zrobiła. Ale cóż, na to wpływu nie mam. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo, bardzo :))))

      Usuń
  3. Za mało czasu poświęcamy na oddychanie, zapominamy o tym zupełnie, aż w końcu zdarza się taki moment, że czujemy się, jakbyśmy jakąś nowość niezwykłą odkryli, a to przecież tylko oddychanie... Bardzo ładnie to napisałeś. Nad morzem powietrze jest inne. Inaczej się oddycha i inaczej się myśli, i tam się dobrze odpoczywa, żeby tylko tych tłumów nie było tyle. Poranek to zdecydowanie najlepsza pora. Udanego wypoczynku, pozdrawiam z szarej rzeczywistości :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Zdecydowanie za mało tego oddechu w naszym życiu. Gnamy. Choć samo w sobie gnanie nie jest złe, to jednak coś tracimy. Bilans zysków i strat, prawda? Nad morzem powietrze pachnie tak złożoną faktura zapachu, że nie śmiem jej definiować. Jest specyficznie zwłaszcza rano, kiedy plaża jest pusta. Inaczej jest zresztą zimą, kiedy z definicji plaże są puste. A żeby nie wyszło tak smutnawo, to powiem, ze mój ręcznik schnie już czwarty dzień i zastanawiam się, kiedy raczy w końcu okazać się na tyle suchy, by go spakować. Szara rzeczywistość i tak mnie trzyma mocno za nogi :P Ale dziękuję Ci serdecznie i równie mocno Cię pozdrawiam :)))
      PS. Zdecydowanie poranki, o tak, masz rację :)))

      Usuń
  4. Tak, nad morzem oddycha się najlepiej i jeszcze w lesie, ale spróbuj tej sztuczki wśród bloków, sklepów, ulicy, aut, ludzi. Trudniej, prawda? Nawet o świcie i o zachodzie. Krajobraz nas wspiera
    lub zmusza do większych wysiłków, żeby mimo wszystko znaleźć coś dobrego, jeden, jedyny szczegół.
    Czasem wydaje się to nie możliwe.
    Dobrze, że odpoczywasz w ładnym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Czasami to bardzo, bardzo trudne. Dlatego lubię swoje przedmieścia, bo blisko jest mi z nich do lasu czy nad jezioro. Choć czasem to trudne ze względów organizacyjnych. Przypomniałaś mi teraz Mickiewicza, który oglądał ruiny pałacu paszy i pięknie napisał o tym, jak to przyroda zaciera ślady człowieka. Obserwuję to codziennie i z jednej strony się cieszę, bo te tysiące stóp odbitych na piasku znikają. Z drugiej, moje również znikają, więc nie tak znów fajnie można się poczuć. Ale taka kolej naszego "bycia". Też się cieszę, ze to dobre miejsce i że się znaleźliśmy wzajemnie. Tu się dobrze myśli. Wiem że wiesz, o czym mówię :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))

      Usuń
  5. Przeczytałam pański tekst i pojawiło mi się w głowie calkiem sporo luźno związanych (lub raczej zupełnie niezwiązanych) z wpisem rzeczy, więc mój komentarz będzie chaotyczny i o niczym.
    Pierwsze co mi przyszło do głowy to klątwa Ondyny. Bardzo dalekie i niezbyt trafne skojarzenie...ale wkradło się, no trudno.
    Potem jednak pomyślałam o całym dobrodziejstwie związanym ze świadomym oddychaniem. Fizycznym i psychicznym. Wie Pan, że są nawet książeczki już dla kilkulatków opisujące różne emocje i techniki oddechowe pomagające w ich regulacji. To całe oddychanie, mimo że bezwolne to bardzo ważna sprawa, więc dobrze o tym pisać i mówić. A oddychanie nad morzem to już absolutnie dobro narodowe.
    Jako dziecko sporo chorowałam i remedium na to miały być pobyty nad morzem w okresie jesienno-zimowym, a właściwie oddychanie morskim powietrzem w tym okresie. Kilka takich pobytów zaliczyłam, ale więcej z nich mam zdjęć niż wspomnień. Ale jedno mam całkiem radosne- jest zima, szare niebo, minus milion stopni, wieje, na plaży nie ma piasku, jest sam śnieg, mnóstwo śniegu i jest pusto, nikogo nie ma. Oprócz mojego ojca i mnie, który ma wyjątkowo (jak na siebie) wiele i głośno do powiedzenia: "Oddychasz? To oddychaj głębiej! Żebyśmy mogli następnym razem nad morze przyjechać latem, a nie w środku zimy! Oddychaj! Bardziej oddychaj!!";)
    Wie Pan co ja też bardzo lubię te rześkie, chłodniejsze poranki latem. Zwłaszcza nad wodą. Fajna jest ta świadomość, że taki poranek przerodzi się w upalny, słoneczny dzień, chociaż kiedy się to już stanie to czuję rozczarowanie i zmęczenie. Szkoda, że takie świeże poranki, z zimnym piaskiem, łagodnym szumem wody i pustą plażą nie mogą trwać cały dzień. To byłoby naprawdę coś wspaniałego.

    Bardzo elegancką wieżyczkę Pan zbudował. Wygląda dość mroczne i niepokojąco znajomo...
    Wbrew własnym preferencjom kolorystycznym najbardziej podoba mi się zdjęcie nr 4. Mam nadzieję, że to był poranek. Mogłabym żyć nad wodą i codziennie mieć takie widoki;)

    Miłego dnia
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz proszę, że odpowiadam tak późno, ale z Internetem dokonuję ekwilibrystyki, bo i sieć niknie i transfery są tak tragicznie słabe, że można i pół godziny czekać na załadowanie strony. A że pracuję na laptopie (publikuję i odpowiadam), to i moja irytacja sięga siódmego nieba. Ale nic to. Przede wszystkim chcę Ci podziękować za wspomnienie, które pokazałaś. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie ono cenne i jak nieopatrznie je wywołałem. Tekst, który miał być po prostu czymś swojsko egoistycznym nagle zaczął funkcjonować samoistnie. Cieszę się, że napisałaś. I napisałaś to tak, że dłuższą chwilę siedziałem i w głowie miałem tylko obraz zimowej, pustej plaży. Znam ten widok i wiem, jak smakuje wiatr i mróz nad morzem. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za ten obraz i ciesze się, ze zdjęcie (mimo kolorystyki) spodobało Ci się. Pogoda nie rozpieszcza i zdjęciowo nieciekawie. Ale cóż, jestem tu i to cieszy. Jeszcze kilka dni, a potem będę czekał na zimową plażę - tym razem. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  6. Nawet nie wiesz, jak zatęskniłam za Bałtykiem... Do tych cudnych zdjęć, z których czuć zapach wody i smak wiatru bardzo mi pasują Twoje słowa z innego wpisu i kołysanka:
    "Stąd widać daleko, głęboko. Lubię taki widok, wiesz? Daleki i głęboki. Tak jak lubię głębokie zamyślenie o tej porze, które skrada się, by miękko opaść na oczy i otulić głowę." ❤️https://m.youtube.com/watch?v=rTJjtSP-ORc
    Przytulam,
    E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci :)) Wiesz, czasami czytam swoje własne słowa i myślę sobie podobnie jak Miłosz, że musiał być we mnie jakiś demon ani dobry, ani zły, który mi podsunął coś, co wróci do mnie i zdziwi, że to ja właśnie powiedziałem. A tak już zupełnie serio, to bardzo chciałbym tam być. Może być i zimno, nie przeszkadza mi to. Ale ten szum morza, który wchodzi w krew i ciało i nieograniczony oddech na pustej plaży są bezcenne.
      Piękną mi muzykę dałaś. Dziękuję Ci z całego serca :* Również przytulam :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty