Nici...





                Rwaliśmy kiście jarzębin i rzucaliśmy w siebie ich owocami, które twarde były jeszcze. Niedojrzałe. Tak, jak my. Wydawało nam się, że tak będzie zawsze, bo takie są prawa dzieciństwa i my właśnie z nich korzystaliśmy. Potem siadaliśmy na trawie i nawlekaliśmy owoce jarzębin na nitki. Wtedy dostrzegłem, że nie są czerwone, a żółte, pomarańczowe i zielone. Zupełnie inne, niż na kartach książek, które znałem do tej pory. Nie pamiętam, co robiliśmy z tymi sznurami imitującymi korale. Czy zawisły kiedyś na cienkich szyjach dziewczynek, które z nami biegały? Powinienem to pamiętać, a jednak zapomniałem. Nie pamiętam, czy dałem te korale Dominice, małej blondynce, która miała niebieskie oczy i włosy ściągnięte w koński ogon. Dawała mi kwiatki, które zbierała na łące i prosiła, bym je zasuszył. Pamiętasz, jak opowiadałem ci o lipach? To było właśnie tam. W miasteczku, gdzie rynek był wybrukowany otoczakami rosły jarzębiny. Pamiętam, że kiedyś pojechałem tam, później, dużo później, by odczarować to, co w życiu się dzieje. Znasz to? Może nie musisz tak robić, ale człowiek czasem postępuje wbrew sobie po to, by udowodnić sobie coś. Władzę nad sobą, albo to, że jest panem własnego życia, losu, czy przeznaczenia albo ścieżki. Szedłem z muzyką na uszach, a baterie w walkmanie były nowe. Kasetę nagrywałem nocami czekając przy radiu, aż poleci piosenka, którą znajdę przypadkiem. Powstawał z tego nieokreślony konglomerat mający swoją magię. Szedłem więc patrząc na stare kąty, ale dostrzegałem tylko nowe szyldy, twarze nieznane, nowe domy. Budziło się we mnie rozczarowanie pomieszane z żalem. Bo i jarzębin nie było, choć nie były najważniejsze w tej wędrówce. I wtedy zrozumiałem, że świat się zmienia i ten banał uderzył mnie prawdą. Ubywa świata, który znam ze wspomnień, więc i mnie samego ubywa. Po kawałku, słowo po słowie, sen po śnie. Choć gromadzę nowe słowa, nowe twarze i śnię nowe sny, to jednak tracę. Minuty, godziny, dni, miesiące – ciągle tracę i tracę i zamiast mądrości tkwi we mnie głupota. A może pustka, którą staram się wypełnić. Zdjęciami, opowieściami, czekaniem. Od wpisu do wpisu, od zdjęć, do zdjęć. Od słów, do słów szeptanych w marszu, albo w ciemności nocy, kiedy świeczka daremnie płonie. Tak, jakbym sobie mówił: „Daremnie jesteś”, bo nikogo nie ocalasz, ani nie przywracasz zdrowia. Nikomu nie dajesz mądrości, ani dobrych słów. Nikomu nie dajesz muzyki i pocieszenia. Jesteś, bo jesteś. Daremnie. Nie, nie bój się, nie będę nawlekał jarzębin na sznurek albo nitkę, choć dobrze byłoby Ci w jarzębinach.  Pełnia lata między białymi półkulami piersi, jak hołd bóstwu pogańskiemu, albo czerwone sznureczki modlitw wyszeptanych. A może jeszcze coś innego, o czym ci nie mogę powiedzieć. Czemu? Może zapomniałem? Może zapomniałem…    
















Komentarze

  1. Tak też kiedyś myślałam, że mogę wszystko, że dojrzałość, starość to nie dla mnie, to kraina zupełnie z innego świata. Wszyscy tak myślą. Nawet teraz nie zawsze dociera do mnie, że czas płynie i płynie nieubłagany. Tylko gdy spojrzę w lustro prosto w oczy widzę odbicia wszystkich lat minionych z wszystkimi iskrami i łzami zaprzeszłymi. Podczas mojego pobytu w Jedliczu całkiem nieplanowanie odwiedziłam miejsca z mojego dzieciństwa w Grotnikach. Dla drobnego wyjaśnienia Grotniki, Ustronie i Jedlicze to Trójwieś tworząca jedną całość. Wiesz Witku, to co zastałam idąc śladem wspomnień nie było miłe ani piękne. Na każdym kroku czas zrobił swoje, miejsca zupełnie jakby się rozpuszczały w powolnym procesie nieistnienia. Jak my, jak wszystko. Mam oczywiście wszystko udokumentowane na zdjęciach: przystanek autobusowy, którego nie ma, gdzie przyjeżdżałam z mamą do lasu na grzyby. Jest tam teraz nowy parking. Restauracja, gdzie piłam ciepłą herbatę z cytryną. Sklep dosłownie zabity dechami i kawiarnia przy ulicy całkiem zarośnięta. Najbardziej rozpuścił się budynek, w którym byłam na jednych z pierwszych kolonii w moim życiu. Gdzieś pomiędzy drzewami kupa gruzu porośnięta mchem.
    Przepraszam za tą nie na temat pisaninę, ale tak jakoś właśnie mi na myśl przyszło. Jarzębiny bardzo lubię, ale w tym roku chorują w mojej okolicy. Są suche już dawno, prawie wcale bez owoców.
    Witku sam nie wiesz jak wiele znaczą Twoje słowa, naprawdę mądre słowa. Dajesz też myśli w swych magicznych kadrach. Nie, nie jesteś z pewnością daremnie.
    Życzę Ci z całego serca byś poczuł, by Ci się spełniło to wszystko, co w myślach, w marzeniach.
    Dziękuję za piękno obrazów i macham z daleka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, nie przepraszaj. To bardzo cenne, co piszesz. Zwłaszcza dla Ciebie, bo możesz to zwerbalizować. Czasami nosimy w sobie myśli, które wydają nam się na poły głupie, na poły intymne, albo jeszcze jakieś inne, a których się trochę wstydzimy sami przed sobą. Więc jeśli się tak trafi, że poruszę jakiś temat, to ciesze się ogromnie (sama wiesz) z tego, ze ktoś opowiada. Opowiada o swoich doświadczeniach, uczuciach. Mogę zobaczyć świat z innej perspektywy.
      Napisałaś coś, co mnie absolutnie zaczarowało: "z wszystkimi iskrami i łzami zaprzeszłymi". Świetne, świetne, świetne!!!!
      Elu, nie będę się rozpisywał. Po prostu bardzo, bardzo Ci dziękuję. Trudny czas dla mnie. Bardzo trudny, dlatego tak bardzo Ci dziękuję za dobre słowa. Również macham do Ciebie z daleka :)))

      Usuń
  2. Nawlekałam jarzębiny. Jarzębina ma gorzko-cierpki smak i dobrze smakuje w glukozowo-fruktozowej otoczce. Robiłam też z niej nalewkę i była tak dobra, że nawet te cierpkie owoce wyjadali. Ale to było bardzo dawno. Tak dawno, że już prawie nie pamiętam, tak się wszystko zmieniło, że nawet jakbym chciała usilnie wrócić to niemożliwe, bo musiałabym zmienić nie tylko swoje życie, ale i wielu innych ludzi. Może już nawet nie brakuje tych ludzi i sytuacji, ale tego klimatu i uczuć. Chyba już pisałam o tych jarzębinkach u Ciebie i kasety. Mam ich jeszcze kilka na strychu, ale zupełnie nie wiem, po co. Tylko tak bym jeszcze posiedziała w nocy przy radiowej audycji, czekając na tę właśnie piosenkę, tylko po co, skoro wystarczy odpalić you tube. A kiedyś młode pokolenie powie o tych obecnych czasach, że kiedyś było jakoś fajniej... PS. ja zamiast kwiatków dostawałam czołgi z klocków ;D I w sumie niewiele się zmieniło. Pewnie późno chodzisz spać, więc miłego wieczoru Ci życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz niestety rację. Niestety, bo żal trochę, że nie można choć na chwilę wrócić. Zrobić jedną małą, maleńką rzecz, która wiele by zmieniła. Ale co z tego, jak wtedy wszystko inne by szlag trafił. Niech jest już, jak jest. Tak, jarzębina ma gorzko-cierpki smak. Dobrze, że o tym wspomniałaś, bo jest mi ostatnio gorzko. Cierpko też. Ale widać, że taki czas przyszedł.
      W zeszłym roku sięgnąłem na strychu do pudła, wyciągnąłem kasetę, gdzie (nomen-omen) miałem nagrania oczywiście z Trójki, z Listy Przebojów i z El Muzyki. Chciałem stworzyć płytę/pendrive ze starymi nagraniami. Dało się, oczywiście. I nawet toto zawlokłem do samochodu. Ale to nie było to. Po prostu brakło magii. Jakbym sam siebie chciał oszukać.
      Masz rację, pewnie tak kiedyś powiedzą. Ale najpierw muszą się wypierzyć i wykrzyczeć całemu światu swój bunt. Ale wiesz co? Jakoś im niemrawo idzie. Może jakby telefony odłożyli, to coś by z tego wyszło...
      Tak, muszę dotrwać do 23.30, więc coś sobie tam bzdurzę i segreguję zdjęcia. Kiedyś w końcu trzeba :))
      Również dla Ciebie spokojnego i miłego wieczoru :)) I bardzo dziękuję Ci za komentarz.

      Usuń
  3. Nikt nie jest daremnie. Świat wokół nas bywa różny, stwarza nas, zachwyca, bawi lub przeraża. Miejsca przeszłe walczą o pierwszeństwo z nowymi. Jednak wszystkie, te stare i nowe widzimy i pamiętamy przez pryzmat ludzi z nimi związanych i naszych własnych przeżyć.
    Nikt nie jest daremnie. A już najmniej Ty Witku, który masz w sobie tyle empatii, że obdzielić by można nią kilka osób. Dajesz ludziom i światu piękno i spokój w obrazach malowanych fotografią i słowami.
    Nikt nie jest daremnie. Przekonasz się, czego Ci z serca życzę.
    Wiem, że to wszystko wiesz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, zapewne masz rację. Zapewne, bo kiedy pisałem ten tekst zrobiło mi się gorzko. I ta gorycz zdominowała nad właściwą perspektywą. Zwłaszcza zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że widzimy świat przez pryzmat innych ludzi. To wielka prawda, którą trochę pomijamy. A czy ja daremnie? Nie wiem, mam wątpliwości. Ktoś ładnie napisał, że tylko zło ich nie ma. I tylko ono nie zadaje pytań, a wątpić, to myśleć, myśleć - to być. Może traktuję się zbyt radykalnie? Nie wiem, gorzki ten czas jakiś. Gorzki podskórnie, bo wydaje się wszystko w porządku, a wyczuwa się niepokój, który drzemie w tylnej części głowy.
      Aniu, niezwykłe to, co napisałaś i bardzo, bardzo Ci dziękuję, ze ułożyłaś swoje myśli w zgrabny stos. Patrzę i przyglądam mu się i się uśmiecham. Lubię, zdecydowanie lubię tę konstrukcję :)) Pozdrawia Cię bardzo serdecznie i macham do Ciebie z daleka :)))

      Usuń
  4. Jak zobaczyłam jarzębiny, to wydawało mi się, że jeszcze dużo, dużo za wcześnie na nie. Nieodłącznie kojarzą mi się z jesienią. Wiem, że teoretycznie jeszcze trwa lato, ale jarzębina i wrzesień dla mnie zawsze stanowiły początek jesieni. A sama tkwię jeszcze w wakacyjnym klimacie, więc na jesień jeszcze poczekam.
    "Wydawało nam się, że tak będzie zawsze, bo takie są prawa dzieciństwa i my właśnie z nich korzystaliśmy."
    Czy to tylko kwestia dzieciństwa? Wie Pan co jak byłam zblazowaną nastolatką to myślałam, że moje życie zawsze będzie takie jałowe. Studia to był złoty okres w moim życiu. Człowiek zyskuje pewną niezależność, ale jeszcze za nic nie odpowiada. Życiowo i zawodowo. Też myślałam, że już zawsze będę tak żyć. Im bliżej końca studiów tym częściej pojawiało się pytanie- czy wierzysz w życie po studiach? Nie wierzyłam. Tzn wiedziałam, że jest, że zacznie dotyczyć też mnie, ale ciągle myślałam, że w jakiś sposób będzie tak jak do tej pory.
    Ciężko jest sobie wyobrazić zmianę zanim ona nastąpi. Na szczęście nawet w skrajnych warunkach adaptujemy się do tego co przyszło.
    Ma Pan rację, że ubywa świata który znamy, ale na jego miejsce przychodzi nowe, które poznajemy. A przyroda lubi równowagę, prawda? Coś tracimy, coś zyskujemy.

    A końcówka to już czysty schopenhaueryzm! Nie lubię. A po co to komu, a komu to potrzebne?;)

    Dobrego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wydawały się te jarzębiny przedwczesne. Ale nic innego nie miałem, a wrzesień nadchodził nieubłaganie. Marzy mi się zresztą zdjęcie, które chyba dobrze by wyszło w górach, albo gdzieś na północy. Kiść jarzębin przykryta śniegiem. Tyle wystarczy. No, może jeszcze jakiś ptaszek, ale nie musi być :D Tak, zgapiłem z kalendarza, ale tak mi się to spodobało, że sam chciałbym zrobić. Trzeba uczyć się od dobrych fotografów i tyle.

      Dla mnie to było dzieciństwo. I to dzieciństwo bardzo popieprzone, albo jak kto woli rozwydrzone. Potem co prawda dalej odsuwałem od siebie odpowiedzialność, ale czułem, że coś nie tak jest z tym światem. I faktycznie, dopiero pod koniec studiów trafiła mnie wielka niewiadoma - jak to, ja też muszę? Ano musiałem. Śmiać mi się chce z samego siebie, z tych wszystkich przekonań, mar i ułud. Ale tak chyba musiało być i jakoś się nie widzę statecznym i poukładanym studentem. A nawet później, ale to już inna bajka :D

      "A po co to komu?" - a mnie to potrzebne do życia i nie oddam :P Jedni mają misia pluszowego, drudzy lubią jak ich ktoś mizia po plecach, a ja mam tych dziwaków końca dziewiętnastego wieku. No, nie całych - odrobinę :)) Zwłaszcza Bergson, ale ciii... :))))
      Miłego dla Ciebie i bardzo, bardzo Ci dziękuję!!!

      Usuń

    2. To jest akurat marzenie do realizacji. Jarzębina już jest, a na śnieg może Pan poczekać, albo wymieszać mąkę ziemniaczaną z wodą i pianką do golenia i gwarantuję, że nikt się nie zorientuje;)
      Gorzej z tym ptaszyskiem, ale i pewnie na to można coś poradzić.

      A nie jest jednak tak, że co kilka lat się z siebie śmiejemy? Mnie bawi wizja mnie jako dziecka, nastolatki, studentki, czy nawet moje pojmowanie swiata jak miałam niespełna 30-dziestkę. Zawsze gdzieś wydaję mi się, że właśnie w tym momencie osiągnęłam jakiś constans, ale  wiem też że za jakiś czas znowu pewne rzeczy życie zrewiduje i będę się śmiać ze swoich kolejnych przekonań, mar i ułud.
      Nie upieram się, że dotyczy to wszystkich. Może ja tak tylko mam, że leveluję skokowo, a nie raz a dobrze;)

      Piękne zestawienie Pan zrobił- pluszaki, mizianie i smutasy z przeszłości. Naprawdę mnie ujęło.
      Dla każdego coś dobrego. Bergson pewnie wybrałby mizianie po pleckach;)



      Usuń
    3. No tak, jak w reklamach - zamiast sera klej, zamiast kurczaka farbka i sztuczny dym. Pewnie, wszystko się da! Tylko...jakoś tak przed sobą głupio. Poczekam może jednak na ten śnieg i wtedy może. A jak nie, to są inne rzeczy do fotografowania :))) Ale przyznaję, pomysłowo :D
      Kiedyś widziałem w Internecie lampkę nocną w kształcie księżyca w pełni. Z odwzorowanymi kraterami itd. Ładna, bo ja lubię takie dziwadła. I przeglądając zdjęcia na Instagramie widzę, ze jeden z moich obserwowanych znajomych - amator fotografii, kupił tę lampkę, wrzucił na drzewo i czytam ochy i achy pod tekstem. Faktycznie, zdjęcie ładne, ale...chyba jak diamenty, prawda? Błyszczą i cieszą oko, ale już szkła nie kroją. Ba, same są szkłem. Chyba bym się źle czuł w tej roli. A może niesłusznie? W końcu świat lubi złudzenia i oszustwa, a im większe, tym lepiej. Kwestia do rozważenia i wypróbowania :))) Dzięki za podpowiedź!!
      Tak, masz rację. Śmiejemy się z siebie cyklicznie :)))
      Nie, nie jesteś jedyna z levelowaniem skokowym :D Choć znam takich, którzy mają właśnie tak - raz, a dobrze. Ale czy to na pewno fajne? Chyba więcej frajdy w takim skokowym rozwoju, gdzie jak się obrócisz, widzisz progres i możesz się uśmiechnąć z własnych myśli, błędów czy celów :))) Ja tak mam.

      Oczywiście, ze Bergson wybrałby mizianie po pleckach. Zawsze o tym wiedziałem, dlatego go tak lubię :)))
      Smutasy z przeszłości mnie ujęły :)))
      Miłego dla Ciebie :)))

      Usuń
    4. "No tak, jak w reklamach - zamiast sera klej, zamiast kurczaka farbka i sztuczny dym."
      Wie Pan co...pojęcia nie mam o czym Pan mówi:D

      Wiem o które lampki Panu chodzi. Rzeczywiście są bardzo urokliwe i wydaje się, że dają przyjemne, nienatarczywe światło.
      I wie Pan co nigdy mnie chyba nie przestanie zaskakiwać jak różnie ludzie patrzą na pewne sprawy! Ta sama kwestia, a opinie różne i to na zupełnie innych poziomach postrzegania. Pan na koniec mówi, że złudzenie i oszustwa. A ja pierwsze co pomyślałam, kiedy napisał Pan o zdjęciu znajomego pomyślałam, że fajny pomysł i że w związku z tym, że wywołał same ochy i achy to spełnił swoje zadanie, bo wpisuje się w szeroko pojętą sztukę współczesną (do której mam nadzieję Pan się zgodzi, zaliczymy fotografię), która ma przecież głównie za zadanie wywoływać emocje (choć oczywiście nie tylko pozytywne, a wręcz negatywne wydają się być bardziej w cenie). A tutaj były emocje, prawda? Entuzjazm się w końcu wylał.
      Żeby nie było przyjmuję i rozumiem, że dla Pana taki środek wyrazu w Pana wykonaniu jest nie do zaakceptowania:)
      Ale i tak ogólnie szok, szok, szok jak bardzo inaczej można różne rzeczy odbierać!!!

      Myślę, że z tego zestawu, nie tylko Bergson, ale większość ludzi wybrałaby mizianie, co swoją drogą w pewien sposób potwierdzałoby jego poglądy. Przypadek? Nie sądzę. Pański zaś wybór to byłby pewnie nieznaczny promil. No ale przy takim mocarnym zestawie trudno o jakieś racjonalne wyniki;)

      A Pan wie, że pod wpisem "Ziemia..." widnieje komunikat "Nowe komentarze są niedozwolone"? Jeśli tak miało być, to nie było pytania!

      Dobrego dnia:)

      Usuń
    5. Się wyzłościłem zupełnie niepotrzebnie na trikach przy fotografii. No dobra, mam trochę urazu, choć sam czasami "pomagam" zdjęciom. Zwłaszcza wtedy, kiedy mam ochotę na zdjęcia, których szans nie mam zrobić o określonej porze dnia. Choć daleko mi do chowania kwiatka w zamrażarce po to, by pokrył się szronem. Ale nie jest to takie wyjątkowe. Tu też trzeba mieć pomysł, jak to zrealizować i by efekt był naturalny. Może dlatego się wstrząsnąłem tą jarzębiną, że koncertowo bym spieprzył efekt :D Ja się znam, więc więcej bym się naklął, niż to warte :)) Śmieję się z siebie, ale sam pomysł chowam na "kiedyś"
      A czy jestem przeciwnikiem? Nie moge powiedzieć, ze jestem zupełnym przeciwnikiem, wychodze na drogę z transparentami i krzyczę - "Wolne zdjęcia, uwolnić zdjęcia", bo nie. Wszak fotografia, to też sztuka iluzji. Twórcy wyszli od realizmu i szybko zaczęli majstrować :)))
      A na kolegę jestem zły, bo mu iluzja nie wyszła, to raz. A dwa, że zamierzałem tę lampkę kupić, więc mnie uprzedził :P Ale może tak lepiej. Dał za nią 450 zł, a teraz widzę za 50-90 zł. Więc czas zadziałał na moją kieszeń :D
      A tak serio już zupełnie - lubię zdjęcia, które w sposób naturalny oddają to, co mają oddać. Wszelkie zbiegi okoliczności, wszelkie anomalie i dziwadła są świetne, ale symulować je po to, by zrobić zdjęcie trochę kłóci się z moim "chceniem" robienia zdjęć. Może dlatego, że kiedy patrzę na cudowną rosę na płatkach róży to wiem, jak to zdjęcie zostało zrobione - w cichej i spokojnej pracowni ze stosem lamp bezcieniowych i z pęsetką w dłoni i strzykawką. Jestem w takich wypadkach ostrożny choć doceniam spokój ręki i "widzenie" kadru. Może mam zbyt mało doświadczenia i zbyt mało sprzętu, by robić takie cuda. Kiedyś nawet zrobiłem szklankę wody, do której leje się strumień powodując rozbryzgi. Zrobiłem to w kuchennym zlewie doświetlając czterema lampami i spędzając pół dnia na zabawie. Trochę się zraziłem. Zwłaszcza później, bo pytano mnie, "gdzie" zrobiłem, a nie "jak".
      A co do fotografii i emocji, to oczywiście, ze masz rację :))) (oj, wylał się, wylał)

      Ile można miziać, co? Taki Bergson choć na chwilę musi sprowadzić na ziemię choćby po to, by złapać oddech :D
      Niezmiernie jestem Ci wdzięczny za to, co napisałaś. Bo również weryfikujesz moje poglądy. Często widzę inną stronę medalu i nie bywam tak kategoryczny. A bywam.
      A "Ziemia" już porawiona. Zmieniono układ w bloggerze i odpowiadając musiałem odruchowo zaznaczyć opcję. Już jest, jak było :))
      Miłego, słonecznego i jeśli można, leniwego do granic przyjemności :)))

      Usuń
    6. PS. Zapomniałem. Ciekawa rzecz :))
      https://www.youtube.com/watch?v=8bEDlw9Blqo

      Usuń
    7. Ważne, że wór zwany fotografią jest na tyle pojemny, że znajdzie się miejsce dla każdego i dla wielu, wielu wizji artystycznych. A jak jeszcze są odbiorcy i reakcja to już czego chcieć więcej?;) (wiem co Pan powie, że zawsze chcieć więcej i więcej od siebie i nigdy nie być dostatecznie zadowolonym z efektu;))
      Mogłabym zobaczyć zdjęcie z księżycem- lampką i szklanką wody?

      A widzi Pan, ja w takich drobnych oszustwach całkiem dobrze sobie radzę, oprócz sztucznego śniegu potrafię zrobić sos serowy niemający absolutnie nic wspólnego z serem i w ogóle nabiałem, ale ludzie się nabierają aż miło;)

      Dzięki za link, chyba wolałam jednak nie wiedzieć!;)

      Usuń
    8. Sos serowy bez sera? Chylę czoła :))))
      Jak Ty wiesz, co powiem, aż mnie korci, żeby nie powiedzieć :D Dobra, masz rację - tak bym powiedział.
      Trochę to potrwa, muszę stare dyski podłączyć, ale zdjęcie do odszukania. Z księżycem nie, bo to nie moje zdjęcie i nie do znalezienia.
      PS. Właśnie poważnie rozważam zamówienie tej lampki :)))
      Cóż, to tylko triki w reklamach. Ale korzyść jest, zachowuje człowiek dystans do tego, co widzi w reklamie. A to już coś :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty