Splątanie...

 
              Napisałbym wiersz, który noszę z sobą od kilku dni, ale się nie składa. Dzwonią słowa, splatają się jedno przed drugim. Nie pozwalam im, bo albo jest za wcześnie, albo za późno. A słowa niecierpliwią się, choć jeszcze nie czas. A kiedy będzie czas? Nie wiem, jak nadejdzie, to będę wiedział. Zawsze wiem. Choć właściwie mógłbym teraz, kiedy niebo jest jeszcze ciemne i tylko daleka łuna wskazuje, gdzie narodzi się słońce. Ale to później, później. Teraz patrzę na ciemną trawę, podobna do morza nocą. Gdzieś daleko we mgle majaczą drzewa, jak statki mijające się nocą, na których załoga posnęła i nie zapaliła latarni. Dziwisz się, że potrafię tak nocą, albo wcześnie rano przed świtem iść i nie bać się? Nie, tego się nie boję. Boję się słów, które mógłbym wyciągnąć z siebie i układać krok za krokiem, bo przecież idę przed siebie. Skarga dla kamieni, modlitwa niespełnienia, psalm oczekiwania, hymn tęsknoty i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Dlatego milczę i wdycham mgłę pachnącą lasem. Jest cicho, a ptaki trzepocą się gdzieś na drzewach czekając na blask słońca. Wiesz, to trochę męczące nieść w sobie bagaż, którego nijak się nie ściągnie. Dlatego ciężkie są moje kroki, kiedy brnę przez ciemną trawę. Patrzę, jak rodzi się dzień i gdybym stał na otwartym polu, to mój cień zatańczyłby teraz na trawie. A tu las i wysoka trawa i mgła. Dym, nic nie widać. Trawa dymi wilgocią i dymią moje spodnie przemoczone. Ale tak miało być. Siadam i piję wodę, bo ciągle zapominam o tym. Dobra jest taka woda, która jest chłodna i która obiecująco chlupotała w plecaku. Smakuję jej słodki smak i rozglądam się. Jaśnieje. Kiedy wygramoli się wreszcie słońce zza horyzontu i zza lasu, to będę wiedział, co robić. Dopiero jego światło wyłoni z nieobecności to, co będę chciał pokazać. Przypominają mi się uczone dysputy filozofów, którzy sprzeczali się o istnienie rzeczy. Czy one są, czy istnieją tylko, jako abstrakt w naszych myślach i czy za każdym razem stwarzamy wszystko na nowo. Ach ten nasz antropocentryzm. Uśmiecham się i dotykam długiego źdźbła trawy, a krople posłusznie podbiegają do mojej skóry, by rozlać się wilgocią. Wiesz, dziwnie się czuję, bo dostrzegam kilka rzeczy równocześnie. Dalekie słońce, którego kawałek mruga zza drzew i krople wody na pajęczynach. Nie widziałem ich wcześniej. Czy to znaczy, że nie istniały? Istniały. Tak jak cała reszta. Tak jak człowiek istnieje, ale czasami pojawia się ktoś, dzięki któremu istnieje bardziej. Śmieszne, prawda? A kiedy odchodzi, to człowiek czuje, jakby nie istniał. Ale przecież istnieje, choć rozsypany wewnątrz siebie i ogarnięty mrokiem. Dłużej, krócej, a czasem na zawsze. Może jednak powinienem napisać ten wiersz? Tu, teraz, dla trawy i drzew. Dla ptaków przebudzonych ze snu? Dla kamieni pod nogami i kropli rosy na pajęczynach? A może nic już nie trzeba, tylko milczeć i patrzyć, jak słońce zmienia barwy? Jak świat zaczyna istnieć. Jak ja zaczynam nieistnieć w swoim zapatrzeniu…

















 

Komentarze

  1. Jejku, Witku cóż za cuda w,, Nicości " mgły... Urocze zdjęcia, magicznej chwili dotykasz swym okiem a słowem dopełniasz tejże chwili. Bardzo bym chciała przeczytać ten wiersz choć, i tak poetycko piszesz swoje opowiadania. Uraczyłeś tymi zdjęciami, wręcz nakarmiłeś moje spragnione oczy. Dawno nie uświadczyłam dotyku mgły, tęskno mi do znikania w niej.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie i dziękuję za to piękno.
    Czekam również na wiersz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu, że komentujesz, bo bez głosu czytelników, czymże jest tekst - "bredzeniem aby", cytując klasyka. Cieszę się ogromnie, że zdjęcia przypadły Ci do gustu. To bardzo, bardzo miłe, co piszesz. Jednak wiersza (tego właśnie) nie opublikuję. Z różnych powodów, które są mniej, lub bardzo mniej ważne. Zresztą, czy tak naprawdę piszę poezję? Raczej nie, to opowieść napisana innym trochę językiem i w innej formie. Bałbym nazwać się poetą, bo mam zbyt wiele szacunku dla poezji, a poetyzowana, jakiego pełno w sieci, nie cierpię. Zatem pewnie coś kiedyś wrzucę, ale nie ten wiersz, który zasili inne w szufladzie. To dobre miejsce, więc nie ma się co przejmować :)) Tak, o mgłę teraz trudno, bo albo za gorąco, albo wiatr, albo nie ma czasu. A już wejście w mglę chyba trzeba zostawić na inny czas. Taki ten rok dziwny, choć czasami uda się nazwać go "starym imieniem". Dziękuję Ci raz jeszcze i serdecznie Cię pozdrawiam :))

      Usuń
    2. Nie każdy wiersz i nie wszystkie słowa powinny być czytane przez obce oczy... Rozumiem Witku, bardzo dobrze to rozumiem i znam.
      Z tego powodu właśnie często milczę.
      Ostatnio o poranku, była u mnie dość gęsta mgła upiększona światłem wschodzącego słońca. Jadąc rowerem do pracy zazdrościłam czasu którego nie miałam w tej chwili. Taki ból połączony z żalem i złością...
      Przypomniałam sobie to opowiadanie i te magiczne zdjęcia.
      Po przeczytaniu Twojej odpowiedzi, taka myśl mnie naszła... Piszesz często o milczeniu, o szepcie ale karmisz się słowami. Mam wrażenie że jesteś skazany na.. Słowa...
      Zapewne tak jest z racji twojego zawodu Witku i mimo tego częstego... Milczenia .. miłujesz słowa w swoich myślach i te które czytasz.
      Przepraszam za to, że może wygląda to z mojej strony na ocenianie. Tak nie jest.
      To tylko, taka moja chwila zastanowienia się nad tym co napisałeś.
      ... już chciałam usunąć to co napisałam. Zostawiam jednak.
      To teraz skoczę w piękne oblicze jarzębin, zapewne znowu zachwycę się :)

      Usuń
    3. Tak, masz rację. Czasami pewne myśli, czy pewne słowa są tak ważne i tak wewnętrzne, ze muszą albo poczekać jakiś czas, albo zniknąć w ciemności szuflady.

      Oj...znam te chwile, kiedy jadę do pracy, albo się gdzieś śpieszę. Mimo tego, że mam zawsze aparat przy sobie, to nie mogę się ot, tak zatrzymać i zrobić zdjęcie. Po prostu się nie da :( A poranki z mgłami dopiero się zaczną. Będzie i rosa i babie lato i mgły i słońce, które nie wyskakuje zza horyzontu, ale leniwie będzie się podnosiło. Wrzesień i październik są właśnie tymi miesiącami, które pięknie wychodzą na fotografiach. Zwłaszcza rano. Niestety, naszym czasem nie rządzimy my sami, jak metaforycznie napisałaś. Pozostaje nam złość i smutek, że nas tam nie ma :(

      To prawda, co piszesz Aniu o słowach. Tak, karmię się słowami. Albo inaczej - dużo mówię (piszę) . Tylko w jaki sposób mam pokazać swoje milczenie? W jaki sposób pokazać te wszystkie pytania, które rodzą się we mnie i powodują milczenie? W literaturze nazywa się to ładnie monologiem wewnętrznym, gdzie podmiot lub narrator wypowiada jakieś kwestie, ba, rozmawia sam z sobą, a mimo to milczy (na zewnątrz). I właśnie tu dzieją się takie rzeczy. Tak, jestem skazany na słowa, choć bywały i takie dni, a i tygodnie, ze nic nie mówiłem i byłem zaskoczony swoim głosem, kiedy zmuszony sytuacją w sklepie musiałem się odezwać. Można się nawet z tego śmiać, ze wszystko dzieje się pod powierzchnią skóry :))
      A mój zawód wymaga aktywności, masz rację. Często przychodzę do domu i po prostu cieszę się z tego, że nie muszę mówić, bo stać mnie na komfort ciszy. Choć w środku, we mnie, cały czas trwa praca. Ale to chyba normalne u nas, ludzi :))

      Absolutnie nie biorę tego, co napisałaś za ocenę. A nawet jeśli, masz do niej prawo, bo jesteś czytelnikiem, jesteś człowiekiem. Jesteś w końcu kimś, kto wchodzi niejako w interakcję z tekstem i jego myślami, mechanizmami. Możesz je ocenić, możesz cokolwiek. Są tacy, którzy śmieją się z tego, w jaki sposób piszę, albo że piszę w ogóle. Niektórzy oskarżają mnie o klanie języka polskiego (tak, było i tak). Mają do tego prawo oczywiście. To ich ocena. Dopóki nikomu się krzywda nie dzieje, dopóki kogoś się nie rani, to można różne rzeczy powiedzieć czy napisać. Wszystko zależy od słów i intencji, jak w życiu :)) A wiem, ze nic złego nie masz na myśli i zawsze występujesz starasz się wczuć w tekst, więc uśmiecham się :))) Jeśli masz ochotę, to pisz. Naprawdę jest to cenne (i spostrzeżenia i pytania i własne sądy).
      Dziękuję Ci Aniu za komentarz i bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę jak zawsze, dobrego światła i oczywiście czasu :))))

      Usuń
    4. Przez taki monolog wewnętrzny raczej każdy, czujący człowiek przechodzi. A już napewno wrażliwi ludzie.
      Przyłapałam się parę razy na moim wewnętrznym dialogu który wydobył się na zewnątrz, a ja niechcący go nagrałam przy filmowaniu. ;) Dobrze że można głos wyłączyć...
      Lubię przyjść do Ciebie i zatrzymać się, pomyśleć nad słowem. Przemilczeć czas który nam udostępniasz, właśnie tak mogę to określić.
      Trochę to egoistyczne z mojej strony, powinnam choć słowo dziękuję napisać. Postaram się poprawić Witku ale nie potrafię na siłę. Wiem że to rozumiesz :)
      Do jarzębin jeszcze powrócę a i może coś z siebie wydobędę :))
      A teraz, miłego wieczoru Witku z ciepłym światełkiem w oknie życzę :-)

      Usuń
    5. Uśmiechnąłem się, jak wspomniałaś o kamerze. Tak, czasami coś się wyrwie :))
      Aniu, to wcale nie egoizm i nie mam do Ciebie ani pretensji, ani nie wymagam czegokolwiek. jeśli czujesz, ze chcesz wspomnieć o czymś, to piszesz. jeśli nie, to nie. Szanuję milczenie każdego, bo wiem, ze czasami trudno jest coś napisać. Czasami wewnętrzne przemyślenia są tak zaskakujące czy ważne, ze nieistotnym staje się skreślenie kilku słów. Czasami tez milczenie pomaga, by uspokoić emocje, bo i wiem, ze tekst czasami takie potrafi wzbudzić (niekoniecznie mój, ale taka zasada w ogólności). Dlatego nie tłumacz Aniu, ani nie miej sobie za złe, ze nie piszesz. Doskonale to rozumiem i rozumiem również potrzebę tego, by zostawić swoje przemyślenia dla siebie. Pewnie, ze jest to jakiś sygnał dla mnie, kiedy komentarz się pojawia, że jestem czytany i podoba się, bądź nie. Ale nie jest to konieczne. A zwłaszcza może być to kłopotliwe dla kogoś, kto dogłębnie czyta tekst lub się z nim utożsamia. Rozumiem, nie ma sprawy, problemu i jest wszystko tak, jak ma być :)))
      Miłego również dla Ciebie i dziękuję Ci serdecznie :))))

      Usuń
  2. Zdjęcia cudownie złoto-bogate. Pełne lśnień i blasku, a jednocześnie spokoju. Niezwykłe.
    I piękny ten Twój wiersz istniejący w nieistnieniu. Albo odwrotnie.
    To prawda, że czasem istniejemy bardziej dzięki komuś, kto zaistnieje obok nas, i że znika jakaś część nas jeśli ktoś odchodzi. Jednak człowiek ma dużo, bardzo dużo części zamiennych, o których nawet sam nie wie, że są, dopóki nie musi ich użyć...
    Szczęścia i światła Ci życzę, które pokaże istnienie nieistniejącego:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, cieszę się, że tak podeszłaś do tej myśli. To prawda, o czym piszesz, że mamy w sobie wielkie, bardzo wielkie pokłady mocy. Trzeba tylko pozwolić się im uczynnić samoistnie. To szczególne miejsce gdzie byłem, bo bardzo trudno się tam dostać. A to sprawia, że nięczesto mogę tam pójść, zwłaszcza świtem. Ale kiedy tam docieram mokry, ubłocony i podrapany, to zawsze gdzieś we mnie rodzą się słowa o charakterystycznym brzmieniu poezji. Nie wiem dlaczego, ale takie to właśnie miejsce. Żal tylko, że "złota godzina trwa tak naprawdę 15-20 minut. I ten stan zawieszenia między pełnym dniem, a świtem jest tak krótki. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za Twoje słowa i zrozumienie :))) Pozdrawiam Cę bardzo serdecznie machając :)))

      Usuń
  3. Zaglądam tu kolejny raz i wciąż nie mogę się nadziwić tym zdjęciom. Te pajęczyny wyglądają niesamowicie. Ale każda pajęczyna ma swojego pająka:)) A one są straszne. Zdjęcia w każdym razie świetne. Doceniam zwłaszcza, że dziś próbowałam zrobić zdjęcie tygrzykowi na pajęczynie i to zadanie mnie przerosło:))

    Może jednak napiszesz ten wiersz? tak, powinieneś napisać;))
    Pozdrawiam serdecznie. Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :)) Tak naprawdę sezon pajęczyn dopiero się rozpoczyna. Pierwsze, spektakularne pojawiają się już w maju. A te piękne, duże we wrześniu. Bardzo lubię robić im zdjęcia i tak naprawdę, to ja tylko naciskam spust, a prawdziwą robotę robi natura. Masz rację, co pajęczyna, to pająk :D Ale rano są schowane w liściach, gdzieś na peryferiach pajęczyny, więc jest spokojnie. Potem, kiedy słońce nie jest za silne, wychodzą na inspekcję. Nie wiem czym robiłaś zdjęcie, ale jak telefonem, to mój szacunek dla wytrwałości i za pokonanie strachu :))) Powiem szczerze, że żeby zrobić takie pajęczyny, to trzeba się położyć na ziemi. A jak wygląda ziemia na bagnach, sama wiesz. Tak naprawdę nigdy nie wiem, co w trawie siedzi. Pomijam już samo pojęcie trawy, bo to trawy bagienne, więc zupełnie inne, niż te na trawnikach. Więc albo pajęczyna, albo suche ubranie :)) Wiadomo, co wybiorę. Wiersz napisałem. Ale nie opublikuję. Czasami trzeba nakarmić szufladę. Tak po prostu :))
      Dziękuję Ci bardzo Olu i również Cię bardzo, bardzo serdecznie pozdrawiam i macham z wieży, a może akurat dostrzeżesz? Przecież to rzut beretem :)))

      Usuń
    2. Oczywiście, że robiłam zdjęcie telefonem. Tzn. próbowałam zrobić, ale tak mi się ręce trzęsły.....tfuu tak wiatr ruszał pajęczyną, że nie mogłam złapać ostrości:)) ale widziałam, że dziś jest nowa sieć, więc pajęczyca uparta.
      Napisałeś? Nie daj się prosić;)
      Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru.

      Usuń
    3. Pajęczyna na wietrze. Hmm... Może wyjść ciekawe zdjęcie. Z pajęczynami jest kłopot. A ten kłopot, to po prostu trudność ze złapaniem ostrości, to raz. Dwa, to jest to tak małe, że każde drgnienie ręki sprawia, że zdjęcie staje się nieużyteczne. Ale wytrwałość jest matką zwycięzców :)))
      Olu, napisałem i mówię "nie". To wersja ostateczna i inna nie wchodzi w rachubę :)) Mimo całej sympatii, empatii i połechtanego ego, odmawiam :)))
      Również miłego dla Ciebie :))))

      Usuń
  4. Istnienie i nieistnienie i słońce w drzewie odbite i Ty zawsze gdzieś na początku lub na końcu dnia.
    Napisz kiedyś o środku, gdy słońce najwyżej. Co wtedy? Ile słów zbierasz w samo południe? Jakie to słowa?
    Zdjęcia piękne jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozczaruję Cię. Dla mnie światło południa jest nieciekawe, nie ma tej swoistej magii. Jest za ostre, a fotografia lubi miękkie światło, miękkie cienie. A ludzie też mrużą oczy od słońca, więc nieciekawie wygląda. Już kilka razy wstawiałem taki wpis południowy, ostatni raz z lipca: https://witoblog.blogspot.com/2020/07/opowiadam.html
      A słowa? Różnie. Są tacy, którzy doskonale wchodzą w interakcję z miastem, umieją łowić słowa w gwarze. Też umiem, ale nie lubię. Ale może coś się zrobi, skoro tak chcesz zobaczyć :)))
      Cieszę się, że podobają Ci się zdjęcia :))) Pewnie zobaczysz różnice między rannymi, a tymi kilka godzin później. Między słowami również :))) Ale to chyba zależy od wewnętrznego rytmu człowieka. Pewnie, zawsze i wszędzie da się pisać, ale czasami lepiej, czasami gorzej. Moimi porami są początek i koniec, a reszta? Życie :)
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i dziękuję :)))

      Usuń
  5. Jakie piękne wyczarowałeś te pajęczyny! Tego mi zdecydowanie było potrzeba. To całe poplątanie z poplątanym, a u Ciebie ład i spokój. Masz niezwykłe oko, że to wszystko widzisz i umiesz pokazać. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci :)) Bardzo, bardzo się cieszę, że zdjęcia Ci się spodobały. Niestety, nie umiem od szczegółu do ogółu :( Zazwyczaj wychodzi poplątanie. Raz widzę to, raz tamto, a ile człowiek przeoczy mimo, że pod nosem ma? Ja tam nic nie mówię, ale na Twoich bagnach pewnie teraz moc pajęczyn. Dziś się wybrałem na daleki rajd i zaczyna się na nie sezon. I mgły oczywiście, więc trzeba skorzystać, bo niewykorzystane chwile lubią się mścić :( Wiesz, tak to tylko wygląda, ze ład i spokój. Wierz mi, daleko do tego. Życie, prawda? Samo życie. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i jeszcze raz dziękuję Ci :))
      PS. Masz link na Hangouts :) Trochę to trwało, ale jest. Miłego :)))

      Usuń
  6. Bardzo podoba mi się porównanie dniejącej trawy i drzew z morzem i statkami. Niezwykle trafne, bo jednakowo błyszczą, falują i szumią. Nie dziwię się, że idziesz tak rano. Kiedyś bym się dziwiła. Już nie. Niedawno nie wyobrażałam sobie pobudki przed świtem, która teraz stała się jednocześnie moim udziałem i zauroczeniem. To niezwykły czas w oczekiwaniu na blask i choć słońce budzi się codziennie i to tak oczywiste, jednak jest w tym akcie element cudu. Cieszę się ilekroć mogę być jego świadkiem. Nigdy nie wiadomo ile razy, więc warto doceniać każdy z nich.
    To prawda Witku, że dopiero promyki słońca pokazują nam na bardzo krótką chwilę niezwykłe klejnoty dotychczas ukryte. Ja wtedy milczę, bo żadne ze znanych mi słów nie potrafi wyrazić tego co we mnie.
    Na zdjęcia Witku nie mogę się napatrzyć, piękne bardzo. Morze traw błyszczące, drzewo noszące na ramieniu słońce, to ze słoneczną iskierką, mała biedronka i nici pajęcze.
    Pajęczyny to dla mnie symbol zapomnienia, odchodzenia, takiego starego strychu . Twoje Witku pajęczyny są zupełnie inne . Mam wrażenie jakbym znalazła się w sklepie u Tiffaniego. Są perły i naszyjniki zrobione z kropel, w których zamknięty został cały blask. Najpiękniejsze bo najprawdziwsze choć tylko na chwilkę.
    Dziękuję za słowa, za myśli, za obraz i nutkę, wszystko piękną nostalgią zasnute.
    Dobrych myśli i światła pięknego. Macham do Ciebie, Witku, w ostatnią sobotę wakacji trzymając kciuki za dobry, bezpieczny start :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dobrze, ze tam poszedłem. Miałem zupełnie gdzie indziej jechać i pewnie przywlókłbym zupełnie inne zdjęcia.
      nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mój mały kamyczek wrzucony do Twojego ogródka spowodował to, że tak patrzysz na wschody. Ja sam zaczynałem przygodę z fotografią od listopadowego dnia, gdzie było mokro, ponuro i siąpił deszcz. Później, daleko później pojawiły się zachody, bo przecież do wschodów nikt by mnie nie zaciągnął. Jestem z natury sowa i takie siedzenie w nocy jest dla mnie naturalne. A tu jeszcze trzeba wstać i iść ileś kilometrów, albo nie daj Boże jechać rowerem (bo samochodem się nie da). Pewnie niejeden będzie się śmiał, ale nauczyłem się sprawdzać godzinę wschodów, szczegółowe prognozy pogody, punkty rosy i wyznaczać miejsce na horyzoncie, gdzie słońce wstanie. nawet kiedy nie jadę/idę na zdjęcia rano, to lubię stać w oknie i patrzyć, jak rozlewa się łuna na niebie. Zawsze wtedy żałuję, ale sama wiesz, jak jest. Trudno przekonać kogoś, kto nie fotografuje, że to chwila, moment, kiedy świat wygląda tak pięknie, jakby ściągał maskę, pod którą się ukrywa. Moment samotności robi zapewne swoje. Ja też milczę, ale we mnie zaczyna się ruch (w myślach) Robię zdjęcia i słowa zaczynają składać się w zdania. Zazwyczaj to pierwsze, które dobrze jest zapisać choćby głosowo na telefonie.
      Nie chciałem, by te pajęczyny właśnie były owiane takim stęchłym powietrzem, grozą czy Bóg raczy wiedzieć czym jeszcze. Chciałem, by były właśnie takie - przyłapane w momencie piękna :))
      Elu, naprawdę bardzo, bardzo Ci dziękuję i nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że skomentowałaś.
      Dziękuję Ci też za piękne życzenia, choć tradycyjnie powinno się wychodzącego do szkoły kopnąć w tyłek, by przywrócić mu równowagę :)))
      Również bardzo, bardzo Cię pozdrawiam i macham z dusznych Tychów, które ominęła fajna burza :))

      Usuń
    2. Witku, dobrze wiesz, że to nie jeden kamyczek, ale cała ich sterta :))) Najtrudniej było pierwszy raz pokonać właśnie tą leniwą sowę w sobie. Następne już stały się naturalne choć bliscy dziwią się nadal, a z samotnością nie zawsze się składa.
      Godzinę i pogodę sprawdzam, ale zainteresowało mnie wyznaczanie punktu wschodu. Przekonałam się jakie to ważne ostatnio, gdy odwiedziłam to samo miejsce w czerwcu i w sierpniu. Byłam rozczarowana, ale to była właśnie zmiana położenia słońca.
      Muszę też się tego nauczyć.
      Senny dziś dzień, ale to dobrze. Odpoczywają i myśli i ciało, czego Ci życzę Witku :)))


      Usuń
    3. Wpadliśmy, co? Podstawy fizyki cieczy, zjawisk związanych z wodą, optyki, obróbki fotografii, pogody, geografii, botaniki...ufff, ile jeszcze tego? A końca nie widać :D U mnie dziś słońce-spawarka. Ma być 29 stopni z możliwością zwyżki. W końcu to ostatni dzień dla mnie :( Wolałbym Elu trochę sennego deszczyku. A nawet burzę by uzasadnić moje lenistwo dziś :D Dziękuję Ci bardzo, bardzo i dobrego dnia z cudownym nicnierobieniem (jeśli się da) :))

      Usuń
  7. Morze traw. Jest w tym coś co rzeczywiście rozbudza wyobraźnię. Do głowy przychodzą mi dwa dość znane morza traw- Morze Dothraków i Wielkie Morze Traw na Hypieronie. Po tym ostatnim "płynęło" się nawet wiatrorozem, bo morze było niebezpieczne;)

    Myślę, że jeśli słowa są dobre to nie trzeba ich dusić w sobie. Jeśli nie czynią innym przykrości i nie są przyczyną smutku (a wręcz przeciwnie) to spokojnie mogą zostać ugłaśniane. Dlaczego wręcz miałyby być duszonego? Co innego słowa, które rodzą się czasem w nas w jednym tylko celu- by ranić. A może tylko ja tak mam, sama nie wiem. W każdym razie ta druga kategoria wymaga ode mnie wiecej siły woli, by czasem w złości czegoś nie wyrzucić. Bo choć to tylko słowa, to są takie słowa- randapy, które wszystko, do gołej ziemi wypalą. Tylko co potem?
    Ale "skarga dla kamieni, modlitwa niespełnienia, psalm oczekiwania, hymn tęsknoty..." to wszystko brzmi jak dobre słowa, niosące oczyszczanie, więc warto głośno! Choćby tylko we własnej głowie, albo do szuflady;)

    "Tak jak człowiek istnieje, ale czasami pojawia się ktoś, dzięki któremu istnieje bardziej. Śmieszne, prawda? A kiedy odchodzi, to człowiek czuje, jakby nie istniał."
    Rozumiem o co Panu chodzi, ale to niebezpieczne. Wiadomo, że lubimy się przeglądać w oczach innych. To naturalne, ale to też broń obosieczna i trzeba z tym ostrożnie. Pewne rzeczy powinny być silnie w nas samych, a nie zależne od innych. Myślę, że to jedna z nich. Ale naprawdę rozumiem, bo pewnie jeszcze parę lat temu myślałam podobnie.

    Piękne te pajęczyny. Wyglądają jak wielkie, masywne kryształowe żyrandole;)

    Miłego dnia
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wpłynąłem na suchego przestwór Oceanu" - Adam Mickiewicz... nie byłem oryginalny, ale trudno nie zobaczyć tego zwłaszcza, jak wieje wiatr i trawy falują. Ale podałaś piękne przykłady i uśmiecham się :))

      Tak, słów nie należy dusić, choć czasem są przez to kłopoty. Wiesz, taki tez i był zamysł pierwotny tego bloga, by powiedzieć coś, czego w normalny sposób nie mogę powiedzieć. Nie w zwykłej rozmowie. Wzdycham, bo zawsze byłem "prędki w języku" i niejednokrotnie napytałem sobie biedy. Kilkanaście razy zrobiłem komuś krzywdę. Mam tego świadomość, dlatego bardzo się pilnuję przed szybkim reagowaniem. Jednak ludziom nie przeszkadza to rzucać we mnie słowami, których znaczeń często nie rozumieją, albo wypowiadają je zbyt szybko. Ale to chyba kwestia dojrzałości. Zwłaszcza emocjonalnej i pewnie priorytetów.

      Oczywiście masz rację. Wspominam o tym, bo czasami się z tym spotykam i niestety sam to przeżyłem. Piszę to jednak z perspektywy czasu, a ten wiadomo - weryfikuje i poglądy i wiedzę. Czy byłbym w stanie postąpić inaczej dziś? Pewnie tak. Z drugiej strony odwołam się do zupełnie czegoś innego - podziwiam zakonników/zakonnice za ich całkowite zanurzenie się w wierze, gdzie traci się swoją osobowość, marzenia i wolę. Zostaje sama wiara. To bardzo trudne wyrzec się swojej wolności i swoich pragnień i co ważne dla mnie, swojego rysu indywidualizmu. Nie potrafiłbym tak. Ale to zupełnie inna bajka.

      Dziękuję!! Ciesze się ogromnie, ze tak ładnie napisałaś o pajęczynach. Żyrandole... Tak, to żyrandole, choć ja mam zawsze skojarzenie z naszyjnikami, co jest typowe oraz z zasłonami w wielkim, starym angielskim domu. Teraz się zacznie dopiero sezon na nie. Raz tylko mi się trafił przymrozek, który pajęczyny oszronił. Niezapomniany widok. Ale to było tylko raz. Może w tym roku się uda? Tak dziwny rok, więc w ramach dziwności coś ciekawego się przytrafi?
      Miłego wieczoru dla Ciebie i bardzo, bardzo Ci dziękuję :)) A to, co powiedziałaś cytując moje słowa, to bardzo ważne. Wczoraj już chciałem Ci odpowiedzieć, ale zatrzymałem się właśnie na tym fragmencie. "Mieszka w Tobie mądrość", cytując klasyka :))

      Usuń
    2. Też mam na swoim koncie słowa, których bardzo żałuję i się ich wstydzę. Wnioski jednak wyciągnęłam. Nie lubię załatwiać nic na "świeżo", jak emocje szaleją bo wtedy właśnie bywało, że mówiłam za dużo. Oczywiście roznosi mnie wtedy i jestem dodatkowo jeszcze wtedy bardziej nakręcona, bo nie pozwalam sobie na szybkie, krwawe upuszczenie złości. Efekt końcowy jest jednak lepszy i dla mnie i dla innych, więc chyba warto. Zgadzam się, że to kwestia dojrzałości, ale też nauki na błędach.
      Dwa dni temu dostałam w twarz słowami pełnymi pretensji i nieprawdy. Najbardziej wkurza mnie to, że niby o tym wiem, nie mam sobie nic do zarzucenia, a takie słowa jednak bolą i gryzą jeszcze przez jakiś czas. A bez sensu. Już to w sobie przerobiłam, bo mija mi na szczęście szybko, ale chciałbym żeby mijało jeszcze szybciej, a najlepiej żeby nie pojawiało się wcale;)

      Nie zgadzam się z Panem, może dlatego, że nie do końca rozumiem pańskie wnioski. Przecież zakonnicy czy zakonnice nie wyrzekają się swojej wolności, pragnień, marzeń, osobowości. Z niczego nie rezygnują. Oni takie życie wybierają, bo tak czują. Tak jak Pan czuje, że tak by nie potrafił. To nie jest dla nich wyrzeczenie, bo TEGO chcą. To ich spełnienie marzeń i cel. Byłoby to wyrzeczeniem dla mnie, dla Pana...ale dla nich? Skąd takie założenie?
      Równie dobrze zakonnici mogliby powiedzieć Panu, że nie potrafili by żyć wyrzekając się boga i służby jemu kosztem zachowania niezrozumiałego dla nich i wydumanego "rysu indywidualizmu ", a jednak Pan też w tym przypadku niczego się nie wyrzeka i nic nie traci, bo ich wartość nie jest żadną wartością dla Pana i odwrotnie. Nie rozumiem.
      Oczywiście pomijam tutaj hodowanie wbrew woli, zwłaszcza na wsiach, od dziecka na księdza lub zakonnice. Bo to zupełnie inny przypadek i wtedy nawet w pewnym stopniu byłabym w stanie się z Panem zgodzić, że czegoś się wyrzekają kosztem sprostowania oczekiwań danej społeczności.

      Trzymam kciuki za te zamarznięte pajęczyny, chętnie je zobaczę. Na zdjęciu to zawsze bezpieczniej, bo bez tych bestii przynajmniej;)

      Dziękuję też za miłe słowa!

      Dobrego dnia:)

      Usuń
    3. Hej, przygwoździli mnie dzisiaj zajęciami tak, ze chodzę przymulony i zmęczony już na starcie. Ech, znam to uczucie. Trzeba prezywyknąć, ale mniejsza z tym. Wiesz co mnie najbardziej wkurza? To, że Ty, ja, wielu spośród osób mi znajomych ma refleksję. Wyciąga wnioski i uczy się na nich. Wstydzi się słów i potrafi ugryźć się w język. A nawet jeśli czasem się nie uda, to potrafi przeprosić. Ale ilu jest takich, którzy nie widzą w tym nic złego, ze zrobili krzywdę? Że zrobili na złość, ze zranili? Ba, są z tego dumni, bo okazali się mocniejsi. Ale tak się kończy promowanie chamstwa i bylejakości. Myślę teraz o polityce, ale rozlewa nam się to szeroko. Temat rzeka - niestety. Więc jednak jest to w jakiś sposób pocieszające, że jest żal, ze jest refleksja, że jest słowo "przepraszam". Jeszcze jest...

      Temat z zakonnikami faktycznie wybrałem dość niefortunnie. Może dlatego, że znam trochę to środowisko. Wiem, że ci ludzie zanim wstąpili do zakonu mieli swoje życie, znali świat taki, jaki i my znamy. Zrezygnowali z niego w imię wiary. To stało się ich poświęceniem. I czasem to poświęcenie odbija się im czkawką, kiedy przychodzą trudne dni (a takie przychodzą) Pół biedy z mężczyznami, ale kobiece zakony mają najwyższy odsetek samobójstw). Ideały życia w wierze, wyrzekania się świata zostają często wystawione na próbę przez reguły zakonu, gdzie liczy się głównie posłuszeństwo wobec matki przełożonej. Trudny temat i kilka rzeczy z ciekawości czytałem. Trzeba naprawdę być bardzo silnym psychicznie, by poradzić sobie z ideą izolacji (dobrowolnej) i z ideą służenia (!!!) Dlatego piszę w kategoriach podziwu dla tych ludzi.

      Na zamrożone pajęczyny jeszcze czas. Ale dziękuję, ze trzymasz kciuki :)). Będzie szczęście, jak uda mi się wywlec na zdjęcia. A co do bestii, to raczej nie będę straszył :D A czasami jest czym, oj jest! Ale rano zazwyczaj są schowane przed wilgocią, więc ja też mam spokój i czyste sumienie :))))

      Miłego wieczoru dla Ciebie :))

      Usuń
    4. "Ale ilu jest takich, którzy nie widzą w tym nic złego, ze zrobili krzywdę? Że zrobili na złość, ze zranili? Ba, są z tego dumni, bo okazali się mocniejsi."
      To jest o tyle ciekawe, że często jest tak, że obie strony mają poczucie krzywdy i poczucie, że to druga strona jest winna. Perspektywa. Ale ostatecznie wiadomo, że moja racja jest zawsze bardziej mojsza niż twoja twojsza co automatycznie czyni ją bardziej słuszną;)
      Zdarzyło mi się w życiu kilka razy rozkładać na czynniki pierwsze jakieś kłótnie razem z drugą stroną. I wie Pan co się najczęściej okazywało? Że uczestniczyliśmy w innych konfliktach;) Każdy miał swoje racje i najczęściej słuszne zarzuty wobec drugiej strony, tylko naprawdę ciężko jest postawić się w czyiś butach i wyjrzeć poza swoje postrzeganie.

      Środowiska nie znam, ale mam jedną bliską znajomą, która wstąpiła do zakonu. Już jej tam nie ma, ale nie zachwiało to w żaden sposób jej wiary. Nie chciałabym jednak ze szczegółami pisać o tym tak na forum. W każdym razie to ona utrwaliła we mnie wizję braku wyrzeczeń w takich przypadkach. Czytałam tylko "zakonnice odchodzą po cichu", ale przyznaję że niewiele pamiętam z tego reportażu oprócz tego, że z jakiegoś powodu trochę mnie rozczarował.
      Ma Pan jakieś dane źródłowe odnośnie tych samobójstw?

      Mało rzeczy mnie tak przeraża jak stawonogi. To atawistyczny lęk i wiem o tym, ale te stworzenia są tak przerażające, że gdyby Pan nawet jakieś zdjęcie wstawił to moglby być mój ostatni raz tutaj:D
      Jako dziecko dostałam atlas ze zwierzętami. Piękny był. Przeglądałam go sobie i w końcu trafiłam na pająki. Obrazki, nawet nie prawdziwe zdjęcia. Atlas zostawiłam otwarty i uciekłam z płaczem do rodziców, żeby go zamknęli;)

      Usuń
    5. Z konfliktami masz rację. Zapewne chodzi o perspektywę. Ta nieszczęsna perspektywa :D
      Ale masz zupełną słuszność i ja po prostu często odpuszczam wierząc, ze więcej nerwów swoich oszczędzę, niż to wszystko warte. Zwłaszcza, jeśli powód jest durny, a często jest.

      Też czytałem tę książkę, ale fakt, rozczarowująca. Bardziej znam temat od osoby, która była i opuściła zakon. A właściwie osoby, bo jest to dziewczyna i mężczyzna. O ile mężczyzna doskonale sobie radzi, o tyle kobietę po prostu złamano. Wiary nie straciła, ale nieciekawie się podziało. To nie temat na forum, zgadzam się. Statystyki gdzieś widziałem. Oczywiście niezależne, bo takie rzeczy raczej się ukrywa. Z tego co pamiętam, odsetek kobiet był kilka razy większy, niż mężczyzn. Poszukam, może akurat znajdę, choć do życia mi to potrzebne nie było i pewnie wyrzuciłem.
      Rozumiem Cię :)) Co prawda ja nie mam takich odruchów, ale wiem, ze bardzo wiele osób ma, więc unikam takich zdjęć, choć czasami robię. Ale OK, nie będzie :)) Ostatnio jakiegoś fajnego chrząszcza dorwałem w aparacie, więc jeśli Ci nie przeszkadza, to ja go machnę we wpisie :)))
      Ale wiesz, ja mam blokadę, by wejść do wody w nocy. Czy to jezioro, czy to morze, po prostu nie wejdę i nawet nie ma o czym mówić :P Sam się z siebie śmieję, ale wejść nie wejdę :))

      Usuń
    6. Mam zupełnie inne doświadczenia, a w zasadzie relacje po opuszczeniu zakonu, bo moja znajoma funkcjonuje bardzo dobrze, na wszystkich poziomach społecznego i psychicznego funkcjonowania. Co człowiek to inna historia, ale stąd pewnie wzięła się nasza różnica zdań.
      Wie Pan o tyle mnie to zainteresowało, bo ogólnie mężczyźni częściej popełniają samobójstwa od kobiet, a w zasadzie robią to bardziej skutecznie, bo jeśli chodzi o samo podejmowanie prób samobójczych to przodują tutaj kobiety. Oczywiście mówię o naszym kręgu kulturowym.
      Jest to też o tyle niezwykłe, że wiara katolicka uznaje to za niebywały grzech, więc podjęcie takiej decyzji wymaga też znacznego złamania dogmatu w tego co wierzą. Bardzo chętnie bym takie dane zobaczyła, więc jeśli Pan znajdzie to proszę o mnie pamiętać.

      Inne stwory jakoś zniosę, więc może być;)

      Udanego piątkowego wieczoru!!

      :)

      Usuń
    7. Oczywiście, że co człowiek, to historia! Kolega siedzi na misjach w Afryce i boi się, by nie wrócić, bo nudno :)) Oczywiście to, co piszesz, to racja. Natomiast tajemnica Poliszynela jest to, że mężczyźni lepiej sobie radzą w grupie, natomiast u kobiet pojawia się chęć dominacji i różne z tym problemy. Oczywiście kontekst seksualności człowieka zapewne ma też wielkie znaczenie, choć wiadomo, kobiety tu lepiej sobie radzą, mężczyźni gorzej. Ale to wnioski ogólnikowe. Chyba nikt w Polsce nie pokusił się o takie badania, bo i jest to wiedza niechciana, a w każdym razie wstydliwa. Temat rzeka, o którym się nie mówi. Ale to już na priv.
      OK :))) Będzie chrząszcz z zielono-niebieskim pancerzem :)))

      Miłego dla Ciebie !!!

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty