Ziemia...


            Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Bo cokolwiek powiem, rozbije się o słowa, które są tylko dźwiękami. Co innego, kiedy podasz mi dłoń i pójdziemy w zieleń. W iskrzenie rosy, w poranny chłód, w ciszę. Spójrz, każde z tych słów wywołuje skojarzenia, a razem tak wiele znaczą. Mógłbym dodać do tego zapach ziemi, ale jak go oddać? Inaczej pachnie, kiedy idę przez las. Inaczej pachną drzewa liściaste, inaczej świerki i sosny czy modrzewie. Inaczej pachnie na mokrej łące, która paruje od chłodu, inaczej na bagnie. Chciałbym pociągnąć Cię w tę przestrzeń. Jest jeszcze jezioro, które pachnie rybą i mułem i wodą. Jest mgła, która przenosi światło, a jej kłęby uchodzą w niebo, które powoli jaśnieje. Cienie jeszcze są długie i błękitne. Nie dziwisz się, prawda? Powiedz, że nie dziwisz się temu, że przykładam dłonie do ziemi, by ją poczuć. Nie dziwisz się, że przykładam dłonie do drzewa, by zamknąć oczy i czuć fakturę kory. Albo kiedy zmęczony siadam na trawie opierając się plecami o jego pień. Naprawdę mam wtedy w oczach i złoto i srebro i całą swoją tęsknotę niewyrażoną. Mogę tylko milczeć. Wiem, że też możesz, wiem. Na to liczę, kiedy pociągnę cię w zieloność. Kiedy pociągnę cię w mokry świt i w oczekiwanie na słońce. Można się tym upić, wiesz? Kręci się w głowie od kolorów, zapachów i ciszy. A ja idę ostrożnie przez łąkę, jakbym uczestniczył w misterium. A może uczestniczę? Bo przecież świat jest tak zwyczajny, zwykły. A wystarczy trochę mgły, światła wschodu czy ciszy, a zaczyna się dziać coś, co zostaje głęboko w człowieku. Jak w porządnym teatrze, gdzie jest katharsis, a po wyjściu na ulicę człowiek nie jest ten sam. Nie dziwię się dawnym religiom, które czciły drzewa, kamienie i łąki. Ich modlitwy przeminęły, ale to co ważne zostało. I sam już nie wiem, czy oglądam ranne misterium, czy jestem obserwowany. Spójrz, przychodzę z innego świata, wyrwany ze swojego snu, niosąc swoje sprawy, o których nie mówi się głośno. Milczę i patrzę z zachwytem. I otwieram się bezwiednie i modlę się do nieba do mgły i do wody. Modlę się do słońca i ziemi. I modlę się do drzew. Wiesz, jest to prawdziwe. Dziwnie brzmi, prawda? Nie ograniczają mnie formuły, groźne miny i fałszujący organista z kwaśną miną udzielnego księcia na wiejskim weselu. Kładę się w cieniu pod drzewem i patrzę na jego koronę. Wiatr kołysze liśćmi, a ja mam ochotę pić błękit. A potem odchodzę odwracając się co chwilę. A potem jest lekkość i zmęczenie i żal i droga powrotna do świata. A ja niosę w sobie wszystko to, co widziałem, co czułem. Mam mokre spodnie i buty. Mam błoto na rękach, ale tak trzeba, by poczuć. Nie można świata zobaczyć w chłodnej kawiarni pijąc kawę. Nie można doświadczyć ziemi nie stąpając po niej. A na moście stoję i patrzę na sznury samochodów, które przelewają się w tę i z powrotem. Mkną po DK1 każdy w swoją stronę. Ja też w swoją stronę idę. W mokrych i ubłoconych butach. Wstyd iść do ludzi. Nie chowam aparatu, niech widzą, że zdjęcia robiłem – tak się wytłumaczę bez słów. Idę przez wieś, a psy szczekają na powitanie. Mijam ludzi, którzy się uśmiechają. Może wiedzą, może się domyślają? Jak myślisz? Nie wiesz? Kiedyś pociągnę cię w zieloność i w ranną mgłę. Kiedyś pociągnę cię w zapach lasu i w milczenie. Wtedy zobaczysz. Wtedy zobaczysz…   













Komentarze

  1. Dziś pierwszy dzień września, a za oknem pogoda całkiem oszalała. Wiatr duje niemiłosiernie, litry wody z nieba lecą i ziąb jak w listopadzie. W taki wieczór tak cudownie zanurzyć się ponownie w baśniowy poranek białą mgłą osnuty.
    Cały wpis Witku, słowa i zdjęcia tym razem to nierozerwalna i doskonała w najdrobniejszym szczególe opowieść, w którą się wchodzi po cichutku bez pukania i którą można poczuć wszystkimi zmysłami. Jak wspaniale i niezwykle sugestywnie potrafisz ubrać w słowa cudną chwilę schwytaną o świcie, całą magię świetlnego spektaklu.
    Ja zupełnie nie potrafię znaleźć słów. Jestem jak małe dziecko zaparzone z otwartą buzią na zakazaną słodycz. Patrzę, patrzę i robię zdjęcia. Zwykle zbyt szybko, bo chcę zdążyć , bo wiem , że za chwilę to wszystko zniknie.
    „Milczę i patrzę z zachwytem. I otwieram się bezwiednie i modlę się do nieba do mgły i do wody. Modlę się do słońca i ziemi. I modlę się do drzew. Wiesz, jest to prawdziwe.” Wiem.
    Wiem też, że cały blask wtopił się głęboko i że trudno się wraca. A ludzie patrzą na dziwnego człowieka z mokrymi spodniami i źdźbłami trawy zamiast sznurowadeł. U większości jednak wywołuje uśmiech choć nigdy nie wiem życzliwy czy z politowania.
    Dziękuję Ci Witku za przecudowny spacer po roziskrzonej łące, za staw co przegląda się w swoim odbiciu, za anielskie niebo i drzewa obejmujące słońce. Dziękuję :)))
    Pierwszy września – początek roku szkolnego. Dziwnego i innego. Życzę Ci Witku samych młodych myślących, żadnych przeszkód, ludzi odpornych na wirusa i naprawdę ogromnej cierpliwości :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze będzie pięknie Elu. I to mnie matwi, że będę stał przed klasą tłumacząc coś, a ten cały piękny świat tak sobie minie sam dla siebie :(
      Cieszę się bardzo z tego, co napisałaś, bo to taki wpis "wewnętrzny". Trochę gorzki, trochę słodki. Zawsze zastanawia mnie to, w jaki sposób czczono starych bogów. Zastanawiają mnie słowa modlitw i ludzie, którzy wierzyli w swoją wiarę. Tak inną od chrześcijaństwa, pierwotną, blisko sił natury. Oczywiście, nam współczesnym fajnie się tak bawić i sobie myśleć mając kaloryfery, łazienki i ubrania szyte maszynowo. Ale sama myśl o sile przyrody, o tym co z człowiekiem te chwile robią jest ciekawa. Ja sam poddaję się temu i ciesze się, ze też to czujesz :)) Ktoś mógłby powiedzieć, ze stanowimy wtedy element przyrody, ze roztapiamy się w niej. To prawda, ale nie cała. Trzeba być cicho, bardzo cicho wtedy i umieć zacząć czuć.
      ja dziś też spojrzałem na te zdjęcia i wiesz co? Zwyczajnie mi żal, ze nie wsiądę na rower i nie pojadę szarym świtem z myślą, ze chcę to wszystko znów poczuć. Życie jest jednak życiem i ma swoje prawa i obowiązki. Więc mówi się "trudno" i robi się to, co konieczne. Czasem nawet z uśmiechem :)) A w głowie gdzieś jest ten obraz spokoju jeziora i wstającego słońca. Mimo wszystko i pomimo. I wiesz co? To jest pocieszające, ze tak się dzieje :))
      Bardzo dziękuję Ci za komentarz, bo już sobie myślałem, że chyba ludzie znużyli się tym, co robię. Może pora na odpoczynek? A Ty jednak napisałaś i to z pełnym zrozumieniem tego całego procesu :))) Jest mi naprawdę bardzo, bardzo miło :)))
      Ludzie z reguły widząc aparat tak reagują. Wiedza, ze byłem na zdjęciach i pewnie gdzieś wlazłem. Może jest to trochę traktowania mnie, jako nieźle zakręconego, ale nieszkodliwego? Niektórzy rozumieją, bo czasami nawet muszę odpowiadać na pytania, co zrobiłem itd. Ale niezbyt często. Zabawni ludzie z tych fotografów, ale tyle w tym chęci pokazania czegoś ładnego i dobrego, co opowiedzenia historii. Sobie i innym. A to jest cenne i warte trawy zamiast sznurówek :))) Sama zresztą wiesz :))
      Dziękuję Ci za życzenia!!! Pierwsze dziś, bo generalnie to młodym ludziom życzy się szczęścia w szkole. A nauczyciel, to ten "zły", "kontrolujący". Cóż, taka rola, ale tym bardziej dziękuję Ci za dobre serce i dobre słowa :)) Aż się uśmiechnąłem od ucha do ucha :)) A cerpliwość...tak, przyda się. Bardzo, bardzo się przyda :)) Macham do Ciebie z daleka i pozdrawiam mimo sennej nocy deszczowej :))

      Usuń
  2. "I to mnie martwi, że będę stał przed klasą tłumacząc coś, a ten cały piękny świat tak sobie minie sam dla siebie :( "
    "Zwyczajnie mi żal, ze nie wsiądę na rower i nie pojadę szarym świtem z myślą, ze chcę to wszystko znów poczuć."
    Mnie mi też jest żal, że mogłabym być tam gdzie nie mogę być, nie jestem. Wiem jednak i to jest cudowne, że oprócz tego zwykłego codziennego świata jest ten inny i cieszę się , że czasem pozwala mi go zobaczyć i poczuć.
    Są soboty, niedziele i jakieś dni wolne. Na pewno i Ty Witku znajdziesz czas na spotkanie z MAGIĄ, czego Ci życzę i oby to było jak najczęściej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Elu, oczywiście. Wiesz, nie chciałem odpowiadać na Twój komentarz, bo wolałem by został zawieszony w powietrzu. Jako rada kogoś, kto ma doświadczenie i wie, na czym życie polega. Ale jednak odpowiadam, bo myślę sobie teraz, ze pewnie przeklinasz mnie w myślach za brak odpowiedzi. No więc miał być słowo i jest :)) To wszystko prawda, ze są niedziele, soboty i zawsze się gdzieś coś znajdzie. Tyle tylko, ze ja tak mam we wrześniu i w październiku, kiedy światło jest takie, ze można je pić. Męczę się z tym, bo wiem, ze mógłbym wiele zdjęć zrobić. I cisza, bez ludzi i ich gwaru wydaje się być taka pociągająca. Sama zresztą wiesz. Ale skoro trzeba do życia, to trzeba :)))
      Przepraszam Cię, ze nie odpowiedziałem, ale...nadrobiłem :))
      Pięknej soboty i dobrego, bardzo dobrego dnia dla Ciebie :))))
      I dziękuję Ci z całego serca :)))

      Usuń
  3. Dzięki za spacer, chociaż byłam tam trzecia:)))
    Masz rację. Świat jest różny w zależności od tego, o jakiej porze i w jakich okolicznościach go oglądamy. I nie można go zobaczyć w sposób właściwy na zdjęciu, we wspomnieniach, nawet w czyjejś opowieści. Trzeba tam być i poczuć to co czujesz robiąc zdjęcia. Wiem.
    Mimo to – dziękuję za spacer, bo mało kto potrafi tak przekazać atmosferę miejsca słowami i obrazem jak Ty Witku.
    Dziękuję za spacer :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nie liczy się to, że jest się pierwszym, drugim czy setnym. Jest się. Jest przestrzeń i światło. Jest zapach i są słowa. Albo jest milczenie ze słów.
      marna to imitacja tego, gdzie się jest i jak tam jest. Ale inaczej nie umiem. Chciałbym, by te wszystkie moje małe zachwyty stały się zachwytami tych, którzy czytają i oglądają. Trudna rzecz, ale od czego są wyzwania w życiu, prawda?
      A ja Ci Aniu dziękuję, ze sięgnęłaś i że mogłem zabrać Cię na spacer :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  4. Zdjęcia jak zwykle wyjątkowe, tak mi się trochę wydało podobnie, jak u mnie bywa, albo jakbym już to gdzieś widziała. Tylko te kolory zupełnie inne i nowe. Albo może jak bym tam była. Coś sięgasz do jakichś wspólnych archetypów, jakieś dziwne odczucia budzą się w człowieku. Nawet ta droga na końcu. Piękny ten spacer, to rzeczywiście takie drobne misterium, w którym możemy brać udział. Tak w przyrodzie, to trochę jak w teatrze, zresztą jak i wśród ulic i ludzi. Dużo rekwizytów i masek ;) Jak tam powrót do szkoły? Wstyd się przyznać, ale my wciąż w czerwonej strefie, nieco to utrudnia życie. Zdrowia więc przede wszystkim i cierpliwości :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przykro mi się zrobiło, jak zobaczyłem u Ciebie czerwoną strefę. Ale kto wie, jak u mnie będzie, bo uczniowie chorują bezobjawowo, a w każdym razie łagodnie. A to główne uderzenie pójdzie na belfrów. A ja ze swoją współistniejącą tak się czuję na ostrzu noża. Na razie uczę, dyżuruję. Przede wszystkim męczy to niebywale psychicznie, bo i materiał nadrabiamy i dyskutujemy w swoim gronie o sposobach prowadzenia zajęć zdalnych. To trochę tak, jakbyśmy czuli przez skórę, ze prędzej czy później....wiesz sama co.
      Tak, odwołuję się do archetypów i do pierwotnych sił. Może niesłusznie, może trochę na wyrost, bo przecież to inne miejsce i inny czas. Ale chyba ciągle w nas jest ta tajemnica przyrody, którą niby dobrze znamy, ale która ciągle zachwyca. Teatr cudowności z rekwizytami skromnymi, a efekt...
      Uśmiechnąłem się, kiedy przeczytałem, że znasz, że to znajome. Kilka razy wstawiałem już zdjęcia z tamtego miejsca, ale nieodmiennie mnie ono przyciąga. A i okolica pewnie trochę podobna do Twojej (tak, zdjęcia to dobrze pokazują).
      Mnie jest żal zwłaszcza, kiedy słońce rano pięknie wstaje, że do pracy jadę zamiast stać we mgle gdzieś na jakimś rozdrożu czy przy stawie. Ale życie jest życie. Może bym przywykł zbytnio do tego i byłoby to zwykłe? Nie, chyba nie. Za dużo w tym magii :)))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i trzymam kciuki, żeby zdrowie było i nic się nie przyplątało do Ciebie!
      PS. Żaden wstyd z tą strefą. Wyobraź sobie, że będąc nad morzem idę sobie za pewną parą. Pan z brzuszkiem po niejednej potyczce z piewem i boczusiem z grilla, pani też nie lepsza. Idą i konwersują.
      - Na Śląsku znów tyle zakażeń.
      - I co się przejmujesz? Brudasy, nie myją się, to mają. Dobrze im tak.
      Spuszczę zasłonę milczenia, ale wstydziłem się. Za głupotę ludzi również.
      Miłego dla Ciebie :))

      Usuń
  5. "Mógłbym dodać do tego zapach ziemi, ale jak go oddać?"
    I po co? W koncu koń, jaki jest, każdy widzi;)

    Po obejrzeniu pańskich zdjęć pomyślałam sobie, że wie Pan co byłoby fajne? Gdyby raz na jakiś czas był taki dzień, ale cały dzień zawieszony w okolicach wschodu słońca. Dokładnie jak na pierwszych kilku pańskich zdjęciach. Słońce by nie wschodziło tylko czaiło się nieśmiało za linią drzew, niebo byłoby mydlano pomarańczowe na wschodzie i jeszcze takie trochę naznaczone nocą na zachodzie, ale tego dnia nie nastawałby taki błękit absolutny na całym niebie. Byłoby przez cały dzień przyjemnie chłodno, z zapowiedzią że w bliżej nieokreślonej przyszłości zrobi się nieznośnie ciepło. Trawa bylaby mokra, mgła pełzałaby sobie niespiesznie. Cały dzień. Byloby cicho i pusto, bo to taki całodzienny wschód, więc większość ludzi jeszcze by spała. I tak przez cały dzień! Może nie 24 godziny non stop, ale od 4-5 do 21-22, potem mógłby nastawać zachód (zachód na wschodzie oczywiście, bo tego dnia słońce miałoby bana na wychodzenie za linię drzew, więc musiałoby zajść tam gdzie próbowało wzejść), a na następny dzień już zupełnie normalnie. I tak raz na jakiś czas, sama nie wiem jak często- raz w miesiącu, raz do roku? Jak byłoby optymalnie?

    Dobrego wieczoru!
    :)





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano jaki jest koń, to każdy wie :D Kiedy mieszkałem w Katowicach i nie miałem jeszcze w planach fotografii, to bywały tygodnie, że oprócz betonu, asfaltu i bloków niewiele widziałem. Dusiłem się, choć bardzo się starałem robić dobrą minę. I kiedyś wracając z pracy po prostu zatrzymałem samochód przy znanym sobie jeziorze (tzw "stara droga do Katowic") I wiesz co? Poczułem jak opada ze mnie ciężar. Poczułem zapach lasu i ziemi, butwiejących liści, stojącej wody. To było tak wewnętrzne i tak silne doznanie, że pamiętam je do dziś. Poczułem się jak wilk, którego kiedyś złapano i po jakimś czasie wypuszczono na wolność. Może stąd to moje dopowiedzenie, bo skojarzyło mi się :))
      Uśmiałem się serdecznie :))) A wiesz, że Twój pomysł został już zrealizowany w powieści pewnego pisarza? Co prawda marne toto do czytania, ale pomysł świeży i dobry! A tak zupełnie serio, to chyba nie starczyłoby mi dysków na zdjęcia :D A i chyba bym się szybko zmęczył, bo wiem, jak jestem przebodźcowany po takiej wyprawie. Zupełnie jakbym dwa razy szybciej działał, myślał itd. Właśnie w poniedziałek rano byłem na zdjęciach. I nie dość, ze w bagno wpadłem, to potem do jeziora. A zmęczony wróciłem, jak cholera. A tu jeszcze praca :))) To był dzień... Ale wiesz co? Chciałbym spróbować choć raz, chociażby po to, by mieć więcej czasu na zdjęcia i jak szalony nie biegać z aparatem, a skupić się na kilku kadrach, które mnie interesują :)) No i oczywiście byłbym ciekawy, jak długo bym wytrzymał. Dobry pomysł!!
      Dziękuję Ci dobry człowieku za mój uśmiech wieczorem, bo już myślałem, że cały dzień stracony.
      Miłego i dobrego dla Ciebie :))))

      Usuń
    2. Chyba trochę rozumiem o co Panu chodzi. Co prawda większość życia, poza wakacjami, spędziłam w takim betonowym świecie, ale też miałam taki moment zwrotny kiedy poczułam, że bardziej niż do betonu należę do natury i jak silne było to uczucie. To było kilka lat temu jak mieszkałam na wygwizdowie w Beskidzie Śląskim. Był listopad, lało, było chłodno, ale nie bardzo zimno, robiło się ciemno, a ja byłam w lesie z psem i wydawało mi się, że jest właśnie tak jak powinno, że jestem w dobrym miejscu, w dobrym czasie i czuję się doskonale i że tak trzeba żyć;)
      Tam się żyło zupełnie w innym tempie, niby doba wciąż miała tyle samo godzin, ale przysięgam że czas tam płynął inaczej.

      Nie wiedziałam! Co to za książka?

      Dobra, więc taki event mógłby mieć miejsce raz na x lat, żeby nie stracił na swojej niezwykłości i żeby nie zbankrutował Pan na dyskach;)
      Wszystko fajnie, fajnie, ale szkoda że nie do zrealizowania...

      Czyli poniedziałek to był dobry dzień!
      Tak trzymać;)

      Usuń
    3. Bardzo jest mi bliskie to, o czym piszesz - to zderzenie ze świadomością, że jest się w tym miejscu i w tym czasie i ta ma być :)) A że żyje się inaczej...tak, ten upiorny subiektywizm czasu i którego miara się posługujemy. A tam, daleko, daleko przyjmuje się jakąś inną wartość, a i entropia nie daje tak uparcie znać o sobie. Nie powiem, bardzo lubię to oddalenie w czasie. Doskonale Cię rozumiem i uśmiecham się :)))

      Jeśli chodzi o powieść, to jest to "Komornik" Gołkowskiego. Apokalipsa w konwencji postapo. Niby autor, którego lubię, bohater szyty na miarę, ale czegoś brakuje, albo czegoś za dużo. Może przekombinował trochę? Muszę kiedyś sięgnąć raz jeszcze :))

      Szkoda!! Zwłaszcza pociąga to, że nie ma ludzi i ma się pewność, ze nie trzeba się nigdzie spieszyć. Ani ze światłem, ani ze zdjęciami, ani gdziekolwiek, bo caały dzień będzie właśnie taki :))

      Niestety, jak to w życiu. Wszystko się...sypnęło. Żeby nie określić tego dosadniej. Jakoś tak nieciekawie się czuję. Chyba dotarła do mnie rzeczywistość. Pozdrowiła i z głupawym uśmiechem walnęła w zęby.
      Mimo wszystko dziękuję Ci raz jeszcze i bardzo, bardzo pozdrawiam :)))


      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty