Dreszcze...

 

            Wszedłem do pokoju. Mrok zapadł już jakiś czas temu. Zakradł się na cichych łapach i rozpanoszył. Stroszy futro i niby na mnie fuczy, ale naprawdę chciałby się wtulić we mnie. „Nie, nie teraz stary” myślę sobie i cicho, żeby Małej nie zbudzić ściągam plecak i bluzę. Śpi odwrócona do szyby, bo tak kazała swoje legowisko postawić. No więc jest. Podchodzę cicho, cichutko. Świecą się w mroku pośladki Małej, bo kołdrę skopała, a koszulina podwinęła się jej wysoko. Ale patrzę przez mrok, a w szybie odbijają się błękitne, a w tym mroku, ciemne ślepia. „O, toś ty taka?” No to poczekaj…

- Wyspałaś się Mała? Cisza. Udaje, że śpi. Dobrze, niech udaje dalej.

- Hej Mała, nie udawaj, wiem, że nie śpisz. Nie wiem, co sobie tam myślisz, ale twój tyłek świeci tak, że nie muszę zapalać światła. Reakcja jest natychmiastowa. Niby gwałtownie przebudzona Mała siada na leżysku-przytulisku zasłaniając tym samym tyłek.

- Och, jesteś już, a ja sobie zasnęłam. Oj, jak mi się dobrze spało. Ciebie nie ma, to od razu taki spokój. Ja taka malusia, biedusia ciągle z oczami podkrążonymi, już nie mogłam na siebie patrzeć…

- Acha, bardzo ci przeszkadzam w spaniu i w innych rzeczach. O, ja niedobry. Chyba powinienem posypać głowę popiołem, albo może jakiś groch i będę klęczał? Co sądzisz? Widzę, jak się krzywi, jak wspominam o klęczeniu na grochu, więc jestem pewien, ze zmieni temat.

- I jak było, mów! Ja tu czekam, denerwuję się, a ciebie nie ma i nie ma!

- Mówiłem, idź ze mną, to nie chciałaś. No to sobie siedź.

- Bo byłeś dla mnie niedobry! Ja tu taka malusia, biedusia i w dodatku katar mam. Kicham, wiesz? A ty sobie poszedłeś.

- Kichasz, bo włazisz pod szafę szukając wczorajszego dnia. A, przepraszam, znalazłaś starą linijkę, która nikomu do niczego nie jest potrzebna.

- Bo ja taka sama, samiutka!

- Mała, powiedz raczej, że nie masz co robić. Wszędzie cię pełno. A jak coś trzeba, to niby zajęta jesteś swoimi sprawami. Nie wnikam, co to za sprawy. Skoro są, to są ważne. A potem tyłkiem świecisz po pokoju. Patrzę, jak Mała czerwienieje. Mam ją!

- Jesteś okropny, wiesz!! Wcale, wcale cię nie lubię i idź sobie. I nie chcę twoich opowieści.

- Aa… więc o to chodziło. Nie spałaś i czekałaś, aż coś opowiem, prawda?

- Nie, nieprawda! Okropna nieprawda! I ty też okropny! Idź sobie!

- Zachęciłaś mnie, wiesz? Ale najpierw zrobię sobie herbatę, bo zmarzłem. Zimno już.  A tu w domu dobrze. Można porozmawiać, uśmiechnąć się do siebie… Małej zwęziły się oczy po czym pokazała mi język. Robiłem herbatę i jeszcze się śmiałem. A potem herbata stygła. Patrzyłem, jak fusy wędrują w niej to w górę, to w dół. Para unosiła się nad filiżanką. To jest ten moment, kiedy trzeba zacząć opowieść. Tak, właśnie teraz, kiedy rozchodzi się zapach herbaty, a człowiek siada w fotelu czy na kanapie wiedząc, że już nic nie musi. Nic nie musi.

- Wiesz Mała, jest takie miejsce…

- U ciebie zawsze jest jakieś miejsce, albo gdzieś idziesz, albo gdzieś siadasz. Głupio zaczynasz.

-Może głupio. Ale jak mam zacząć? Opowieść, to opowieść. Inaczej będzie pijaną piosenką menela na ławce w parku – bełkotliwą i wulgarną.

- No to mów już!

Widzę w Małej oczach błyski. Znam ją. Znam ją, jak siebie samego. Wystarczył jeden wyraz i zastrzygła uszami. Trzeba przyznać, że ma instynkt ta mała cholera.

- Jest takie miejsce Mała, do którego trzeba daleko iść. Nikt tam nie zagląda, nikt nie przychodzi. W poprzek ścieżki leży zwalone drzewo, a las powoli leczy rany po pożarze. Ale jest w nim coś. Jakaś nieuchwytna atmosfera. Kiedy jest źle, idę właśnie tam, by odetchnąć. Siąść na tym zwalonym pniu. Popatrzyć w lewo, w prawo. Nic wielkiego. Jak zawsze. I pewnie dla wszystkich jest to zwykłe miejsce. Ale nie jest. Ścieżka kończy się ścianą krzewów, a za nią są rozlewiska, na których mieszkają czaple i żurawie. Czasem krzyczą, a czasem słychać tylko trzepot ich skrzydeł. A kiedy krzyczą, to tęsknota szarpie człowiekiem tak, że chciałby położyć się na trawie. Patrzyć w górę na korony drzew. Na parasol, który rozpina się nad tym kawałkiem lasu. Gałęzie zwieszają się nad ścieżkę tworząc korytarz, którym uwielbiam chodzić. To buki, wiesz? Mają gładką korę podobną do skóry. Mają też korzenie, które wiją się dziwne tworząc cudowne kształty. Siadam pod jednym z nich i po prostu oddycham bukowym lasem. A kiedy zaświeci słońce, parasol buków tworzy ruchome witraże, jak w katedrze. Tym razem buki płonęły. Zieleń żółknie i czerwienieje, a słońce rozpala liście. I wiesz Mała, stałem tam i patrzyłem, a potem położyłem się na trawie i widziałem, jak miesza się błękit z ogniem liści. Świat był daleko. Głosy ludzkie i niecierpliwe wołanie dzieci wyciągniętych na niedzielny spacer niknęły w lesie. Tu była tylko cisza, jaka może być w lesie jesienią. Liście kołyszą się i spadają. A ja widzę gałęzie z pąkami, w których mieszka przyszła wiosna i lato. Ale liście tegoroczne jeszcze nie dają za wygraną, jeszcze płoną, jeszcze mieszka w nich światło. Jeszcze mieszka szum i mgła, która rano nakarmiła je wilgocią. Jeszcze mieszka w nich magia. Każdy ma swoje miejsca, które lubi. Po prostu patrzysz na miejsce i wiesz, że jest ono takie, jak być powinno. Więc to właśnie takie jest. Dlatego przychodzę tu, kiedy jest źle. Mogę w nim odszukać własny porządek i własny chaos. Bo czasami człowiek gubi się. W świecie. W sobie. Czasem pomaga rozmowa. Czasem głupi, drobny gest. Ot, dotknięcie ramienia, pogłaskanie włosów. A czasem to wszystko zawodzi. Możesz powiedzieć, że to magia buków. Możesz, jeśli w nią wierzysz. Dla mnie świat zapłonął. Napełnił się ogniem i jego szelestem. A teraz siedzę z tobą i herbata mi stygnie. I chyba mam dreszcze.

- I co dalej?

- Dalej? Dalej nic Mała. Jest takie miejsce. Każdy takie ma. Czasami trzeba do niego iść, choćby było daleko. Bardzo daleko…

- Wiesz, ja cię jednak chyba trochę lubię. Ale tylko trochę!

- To dobrze Mała, to dobrze…  



























 


Komentarze

  1. Uwielbiam ten wstęp…”Mrok zapadł już jakiś czas temu. Zakradł się na cichych łapach i rozpanoszył. Stroszy futro i niby na mnie fuczy, ale naprawdę chciałby się wtulić we mnie.” Czytam po kilkakroć za każdym razem Witku. Od razu widzę kogoś- coś ogromnych rozmiarów. Postać niewyraźną acz żądną zawładnąć mną i światem całkowicie. I wiesz tak sobie myślę, że ja też mu odpowiem cytując :”Nie, nie teraz stary”. Nie takie było twoje zamierzenie ,zdaję sobie sprawę, ale to jest teraz we mnie i musiałam, choć wiadomo blog ma swoje prawa i nie wszystko można.
    Bardzo uśmiałam się z dialogu z Małą. Ta niesforna istotka zawsze sprawia, że się uśmiecham od ucha do ucha.
    Tak, nadchodzi czas , gdy gorąca herbata smakuje najlepiej, gdy światło świec i cienie na ścianach tworzą swoistą atmosferę. Wtedy dźwięki i słowa mają inną wibrację i odruchowo ściszasz głos. Rozumiem Małą doskonale, że czeka na opowieść. Nie tylko ona…
    Trzeba mieć Witku takie miejsca. Bo to jest dobre usiąść i słuchać szumu drzew i patrzeć na tańczące liście. Jesień to taki czas kiedy niepostrzeżenie budzą się ptasie i te zwyczajne, ludzkie tęsknoty.
    Buki cudownie płoną na fotografiach i na pewno to nie są zwykłe liście, bo czy mogą być zwykłymi te w kolorze karmelu czy najsłodszego miodu. Są piękne. Niektóre dają poczucie ruchu, wirowania zupełnie jak w trójwymiarze.
    A mnie się tęskni za beztroską , za szuraniem liśćmi z radością, kiedy idę po jesiennym dywanie. Tak zwyczajnie po prostu. Przyjdzie jeszcze taki czas...
    Dobrego wieczoru, spokoju Witku, i zdrowia, zdrowia przede wszystkim :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jaką mi sprawiłaś przyjemność skupiając się na tym wstępie. . Uśmiecham się, bo pisałem to naprawdę po ciemku i miałem właśnie takie skojarzenie :)) A że lubię właśnie tak, cóż...wyszło i mnie się też podoba. Ale cii, nic nie mówiłem (tfu, tfu, bo zapeszę, a przesądny jestem bardzo, sama wiesz).
      Mała, jak to Mała - najpierw budowała łódkę z liści, a jak nie chciało wyjść, to przerzuciła się na ludziki z żołędzi (musiałem przynieść). Sprzątania miałem w cholerę. Efekty żadne. Ale liczą się czasami chęci, a nie efekt. Zwłaszcza, jak ma się z dusza do czynienia. Rogatą i pyskatą, ale jednak z duszą :)))
      Właśnie zagląda mi przez ramię i krzyczy o pozdrowienia dla Eli, co robię od razu, bo nie da spokoju.
      Zgadzam się z Tobą, ze nadchodzi taki czas. Choć wiesz, myślałem, ze w tym roku nie zrobię zdjęć liści. Jakoś nie składało się. Nawet dziś byłem, bo udało mi się wyżebrać od samego siebie trochę czasu. Niewiele, ale zawsze coś.
      Lubię, bardzo lubię te chwile, kiedy herbata, kiedy świeczka. Sentymentalny ze mnie człowiek może, ale daje mi to pewność istnienia własnego świata. Stoi, nigdzie sobie nie poszedł, nie rozwalił się, ani nikt go nie zdmuchnął. Zatem niech sobie świeczka filuje :)) (mam zużycie jednej świeczki na tydzień). A i z tą tęsknotą masz zwyczajnie rację. Chociaż dla mnie to nie jest dobry temat, ale przyznaję - jest :))
      Tak, buki mają ten kolor właśnie, którego zawsze szukam. Klony też, choć ich skóra liści jest cieniutka. Bardziej podatne są na światło. Szybciej je absorbują, ale i też szybciej z nich wycieka. Filozof ze mnie, jak z koziej...Ale wiesz, o co chodzi :))
      A z tym trójwymiarem, to zasługa obiektywu. Ciężkie draństwo, ale do takiego światła jedyne. Ręka mnie boli i trzeba dźwigać, ale sama przyjemność obrazka jest wielka - jak wyjdzie, bo ręcznie trzeba ostrzyć, a to zawsze jest niepewne.
      Jeszcze poszurasz Elu :))) ja dziś tylko trochę, ale tylko w celach naukowych :D Dobra, opowiem. Byłem w miejscu tym, co ostatnio. I nie spodobały mi się dźwięki, które COŚ dużego wydawało z bagien i okolic. Krążyło i chrzęściło. Myślę sobie, ze pewnie dzik, ale wolałbym się nie spotkać. Zatem poszurałem, pochrząkałem, zakaszlałem, zagwizdałem. Jednym słowem, zachowałem się jak dupek, ale to coś sobie polazło zdegustowane. Jeśli to nie był dzik, a zwykła bieda, to musiała sobie pomyśleć, że w mojej głowie jest już bieda, więc nie ma się co pchać :D
      Elu, naprawdę bardzo, bardzo Ci dziękuję :))) Zwłaszcza, ze temat nie na "dziś", kiedy pandemia, cuda w polityce... Ale wiesz, nawet myślałem o zdjęciach z protestu. Tylko że wolałbym, by to miejsce było właśnie takie. Z bukami, świeczką i tym całym moim kramem. Choć swoje oczywiście myślę :))))
      Elu, dobrego światła, zdrowia i dużo, dużo, dużo uśmiechu :)))

      Usuń
  2. Bardzo sugestywnie opisałeś świat z chwili mroku błękitu i złota jesieni. I domu, gdzie czeka ciepła herbata jako kotwica i Duszyczka. Nie napiszę lepszego komentarza i bardziej trafnego niż Ela. Zdjęcia - można patrzeć i patrzeć. Chciałby się też i zmotywować Ciebie do napisania książki. Stany emocjonalne i opisy przyrody to chyba najtrudniejsze tematy. A zarazem tematy, które często w książkach czyta się po łepkach, gdy nie wciągają. Twoje jak się czyta, ma się uczucie, że się tam jest i doświadcza i widzi świat Twoimi oczami. Rzadkością bywa taka umiejętność. Będę trzymała kciuki. Pozostawiam życzenia słonecznego dnia, zdrowia i jak najmniej mroku, choć ten w poezji jest pięknem, bo ukazuje nasze zmagania w drodze po światło. Dobrego dnia Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za to, jak ładnie podeszłaś do tego tekstu i tak dobrze o nim (a i samym mym pisaniu) piszesz. Książka..Kiedyś bardzo chciałem. Właściwie to od piątej klasy podstawówki. Wydawało mi się, że pisarz, to dobre miejsce dla mnie. Ale wiesz, kiedy widzę tyle osób piszących, to mam obawę, że zginie to, co chcę pokazać w zalewie tego, co inni mówią. Bycie dziś pisarzem, to trudna sprawa. Pomijam już, to, ze byle ktoś tam maznie na kartce czy w komputerze i od razy tytułuje się poeta czy prozaikiem. Gdybym dostał roczny urlop (a są takie możliwe), to pewnie siadłbym i napisał. Ale to długa droga i na tyle jestem realistą i trzeźwo myślącym człowiekiem, ze uśmiecham się do swoich marzeń. I tyle :))
      Ale to, co piszesz jest bardzo ładne i bardzo, bardzo Ci dziękuję, ze akurat dostrzegasz to w tym, co piszę.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie życząc dużo zdrowia, dobrego humoru no i światła!!

      Usuń
  3. Nie dajmy sobie w żaden sposób zohydzić piękna naszych wnętrz i uroków tej unikalnej planety.
    Z przyjemnością zanurzułam się w świat twojej wyobraźni i kolorów, wypływam odświeżona.
    Pozdrawiam, Inka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, witaj Inko :))
      Dziękuję Ci serdecznie za dobre i ciepłe słowa. Uśmiech gwarantowany. Tak, masz rację, nie pozwólmy sobie odebrać i tego świata wokół i tego świata w nas. Proste niby, ale trzeba bezustannie walczyć o świat i wyobraźnię. Dużo by pisać..
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  4. Wiesz? Rzeczywiście, każdy ma i powinien mieć takie swoje miejsce jak ten las bukowy, ale po przeczytaniu tego tekstu został we mnie obraz ciemnego pokoju.
    Jak chętnie pospałabym sobie na parapecie!! A potem wysłuchała opowieści o miejscu pięknym i dobrym przy świetle świeczki i gorącej herbacie…
    Jak zwykle czytam Cię przez pryzmat tego co we mnie aktualne.
    I chciałabym sobie być taka malusia i biedniusia i nie ratować świata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miał być inny tekst, ale Mała była złośliwa i powstał właśnie taki. A może to ja byłem złośliwy. Tak się wymieniamy złośliwościami, bo się znamy i wiemy, ze nie zrobimy sobie tym krzywdy :) Też chciałbym tak, może stąd wizja Małej, która sobie śpi na parapecie. Kiedyś często na nim siadałem. Genialnie się paliło papierosa, a dym wędrował zawijasami w górę, a potem ulatywał w czerń nocy. jeszcze będzie czas, kiedy wrócę do tego obrazu pokoju, ale na razie układa się we mnie inny obraz zupełnie. Muszę tylko zacząć myśleć innymi kategoriami. I "nie ratować świata" - tak, uśmiechnąłem się - zbyt często nam się to przydarza. Aniu, dziękuję Ci za ten komentarz. Przypomniał mi o czymś ważnym. Bardzo ważnym. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  5. A je nie mam takiego miejsca, nie wiem, dlaczego tak jest, cały czas mam wrażenie, że to tylko wszystko jakieś tymczasowe, że mam tylko coś zrobić i koniec, że po coś to wszystko jest, a jak się wypełni, to po prostu będzie koniec. Naprawdę chciałabym znaleźć takie miejsce, ale to chyba nie dla mnie. Jakieś to wszystko takie dziwne jest. A może to mowa o zupełnie innym miejscu? Może ja to dość nierozumnie odbieram?
    A i czasu coraz mniej. Świetny wstęp, powtórzę za innymi, ale najbardziej podoba mi się właśnie fragment o tym miejscu jak płoną buki, u mnie teraz płoną kolny, choć już właściwe po... deszcze przyszły i tylko sprzątania się narobiło. Z ciekawością co rano zaglądam prze okno i ten płonący klon już prawie całkiem stracił liście, a te co zostały, zrobiły się już brązowe i miękkie od deszczu. Tak sobie myślę, bo nie wiem, skąd się ten klon wziął, że albo natura, albo ktoś posadził go specjalnie dla mnie w tym miejscu. Pozdrawiam, muzyczka do wpisu idealnie pasuje :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja dziwak jestem :)) Przywiązuję się do ludzi i do miejsc. Być może dlatego spostrzegam świat tak, jak spostrzegam. Wolałbym na Twój sposób - przed siebie za nowym. Byłoby pewnie łatwiej, a na pewno ciekawiej. Tekst dobrze odbierasz. Nie sięgnąłem po arsenał symboliki i ciemnej, głębokiej myśli. Ot, opisałem bukowy las, jakiego kawałek zdołałem odszukać w miarę blisko siebie. Spodobało mi się to miejsce, bo nikogo tam nie ma i niedaleko są bagna. Lubię to miejsce, gdzie mogę siąść i słuchać ptaków i szumu liści. Wiesz, to nie jest las taki, jak u Ciebie - pachnący żywicą sosen, wysoki pod niebo i miejscami ciemny. To las mieszany. Często głównie liściasty. Ale jest. Tam właśnie przychodzę kiedy jest źle, bo wiem, ze potrzeba mi odcięcia się od świata.
      Tak, wraz ze zmianą czasu wszystko się jakoś skurczyło i nie mogę zdążyć po zajęciach na jakiekolwiek zdjęcia. Ba, nie mogę złapać choć odrobiny światła, choć ostatnio głównie lało. Klony...ech, miałem taki okres, kiedy je fotografowałem. Ale w tym roku nie zdążyłem na ich przemianę. Ich liście pachną cierpko, ale bardzo je lubię. Zwłaszcza wiosną, bo ich kolor jest cudowny. No i przypominają dłonie, albo gwiazdy, więc są jakieś takie swojskie :))
      Ładnie napisałaś o swoim klonie. Bardzo ładnie. Sugestywnie. Widzę, jak podchodzisz do okna i zza firanki patrzysz na klon. To dobry kadr.
      Dziękuję Ci za komentarz i za dobry obraz klonu. Dobry, ciepły obraz :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty