Papierowe okręty...

 

            Wszystko zszarzało. Koniec roku lubi tak poszarzać, tak samo jak początek. Nie, nie tak, jak wtedy, kiedy wszystko wydawało się zrobione z dymu. Wszystko stoi na swoim miejscu. I drzewa i stara ławka i kawałek muru, z którego wyciekają wspomnienia czterech ścian. Idę, wiesz? Idę, bo trzeba dupę ruszyć z ciepłego miejsca. Muszę poczuć ból nóg i ramion. Muszę poczuć zmęczenie. Muszę poczuć wiatr, który niewidzialną dłonią potarga mi włosy. Tak, w pewnym sensie masz rację, że robię sobie na złość. Bo kto mi broni by zostać w swojej wieży oddalonej od rzeczywistości, czytać mądre książki i utonąć w muzyce? Nikt. I na tym polega paradoks. Dobrze, powiem ci, bo na to zasługujesz, ale obiecaj, że obdarzysz tę wiedzę milczeniem i zamknięciem oczu. Na nic zresztą innego nie zasługuje. Poszedłem tam, gdzie chciałem, by mnie przewiał wiatr. Tam, gdzie będę mógł puścić na wodę łódkę z papieru. Symbol? Alegoria? Tak, zapewne. Ale nie pytaj o szczegóły. Czasem tak trzeba. Choć jako dorosły mężczyzna powinienem wstydzić się tych gestów, to przecież one ciągle we mnie są. Wiec chwyciłem kartkę, złożyłem ją według zasad sztuki opanowanej pod szkolną ławką i puściłem na wodę. Jeśli dopłynie do drugiego brzegu, to… A jeśli nie dopłynie tylko nabierze wody, to… To nic. Będę wiedział,  co z tym zrobić. Myślałem o tym, ale się bałem. Wiesz, jedni palą wszystkie takie rzeczy, inni wyrzucają albo rozdają. A ja złożyłem łódkę z papieru i puściłem ją we władanie fal i wiatru. Niech się zdecyduje. Moja mała i głupia wyrocznia. Ale lepsza taka, niż żadna, nie uważasz? W każdym razie lepsza, niż rzut monetą. Czy to musiało być dzisiaj? Nie, nie musiało. Mogło, więc było. Powinno być na dzień przed Wigilią, ale nie miałem siły zajęty czymś, co nie powinno zawracać mi głowy. Pamiętam tamten dzień. Piłem wówczas herbatę w tym samym miejscu tylko z innego kubka. Czułem się tak, jakbym stał za szklaną taflą, która oddziela mnie od świata i od… I nic już nie było takie, jak być powinno. Koncertowo się spieprzyło, ale pieprzy się właśnie zazwyczaj tak. Więc może dlatego ta łódka i ten bieg w miejsce, gdzie zadałem sobie pytanie, czym jest miłość? Czułem się wtedy silny, tętniły we mnie soki i pożądanie, a słowa układały się w wiersze, i brakowało tylko księżyca, trzymania za rękę i koncertu na skrzypcach świerszcza.  A potem przyszła chwila, kiedy czułem, że nie mogę ruszyć ręką ani nogą. Że jestem bezwładny golem posłuszny słowom, które ktoś wypisał na świstku papieru i wetknął mi w głowę obdarzając udawanym życiem. Ale teraz nie ma udawania. Jest czerwony, szczęśliwy kubek, jest łódka, która sunie po falach. Jest szarość. Ale cieszę się, że jest, wiesz? Że dostrzegam ją. Tak jak i resztki nocnego śniegu, nieopadłe liście, bagna zarośnięte badylami i rosochate gałęzie dębów. Tych ukochanych dębów. Świat się skończył i znów rozpocznie. Tak samo, jak ja. A może nie ja, może jakaś część mnie. Tylko jaka? Może Mała by wiedziała, ale jej nie ma. Czasami trzeba samemu pewne rzeczy załatwić. No i spójrz, zatonął. A więc jest to jakaś wróżba, która pewnikiem nie jest, ale może być wskazówką. Jeśli oczywiście bogowie istnieją, bo jeśli nie… to nie, jak mawiał grecki filozof do swoich uczniów, zjadając figę pod drzewem w upalny, słoneczny dzień. A wszystko było spłowiałe od upału i wydawało się przysypane szarym popiołem...





























 

Komentarze

  1. Piękny tekst o marzeniach i o wątpliwościach w podejmowaniu decyzji. Praktycznie każdy z nas mógłby się podpisać pod tym tekstem. Trudno jak diabli nieraz podjąć decyzję, nawet gdy ma się wiedzę o samym sobie, czy o drugiej osobie gdy tego tyczą wąchania. Trudno podjęć decyzję o drodze jaką wybrać, by okazała się właściwą. Piszę tu o swoich myślach, bo jakoś zajrzałam i ja w głąb siebie. Nieraz jedną nietrafioną decyzją, gdy oceniło się sytuację nie właściwie, można sobie spaprać całe życie, a nie ma już możliwości cofnięcia czasu. Strach też ma tu swój udział. Będę Witku trzymała kciuki, byś podejmował właściwe decyzje, które w przyszłości dadzą Ci oczekiwany efekt. Lubię takie teksty, są tak ludzkie, choć wplątane w mgłę romantyzmu, liryzmu i poezji. Zdjęcia dopełnieniem tego nastroju z tekstu. Zdjęcia ciszy i zawieszenia, jakby wszystko na ułamek sekundy zamarło nad tą puszczoną maleńką łódką z papieru. Piękne. Życzę Ci aby ta symboliczna łódka bezpiecznie dopłynęła do właściwej przystani i radości, słońca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, to fajnie, że Ci się podoba :)) Wiesz, może właśnie liczyłem na to, że łódka zatonie, nie dopłynie? Takie tam moje bzdurki, ale faktycznie, podejmowanie decyzji jest trudne i wahanie się człowieka potrafi zawiesić w życiu na dłuższy czas. Wczoraj nieźle nad jeziorami wiało i akurat ten wiatr był mi potrzebny. Chciałem się przewietrzyć. Ale pewnie każdy tak ma, że po jakimś czasie chce wyjść, odetchnąć zimnym powietrzem. Od razu jakieś takie inne myśli czy pomysły. Dobrego i miłego dnia dla Ciebie i dziękuję Ci bardzo za komentarz :)))

      Usuń
  2. Witaj Witku...
    Nie chciałam nic pisać ale spojrzałam na jedno ze zdjęć, i moja fantazja zaczęła działać. Zdjęcie opiszę w ten sposób : kubek z pędzlami a w nim, umieczczony aparat.
    Pstryk, i widzę jak włosia pędzli kolorują niebo... Uwielbiam takie kadry, dają poczucie przestrzeni którą możesz sięgnąć, jeśli tylko chcesz... Jak dłonie uniesione ku niebu.
    Wybacz że tylko tyle i na taki temat, choć myślę że tematycznie nie odbiegam od sensu Twych rozważań.
    Pozdrawiam serdecznie Witku i uśmiech posyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, całkiem sugestywny obraz :)) Wszak człowiek zaczynał nie od malowania pędzlami, a właśnie rękami na ścianach jaskiń. Pierwotna, ale nie naiwna sztuka. To dobry obraz i uśmiecham się, bo mi się podoba. Ja co prawda widzę w tym zdjęciu co innego, ale czy wszyscy muszą widzieć to samo? Co ze szlachetną sztuką interpretacji i wolnej myśli, prawda? Wszystkiego dobrego Aniu na Nowy Rok, bo choć zostało jeszcze trochę czasu, to pewnikiem już nic nie napiszę, dopiero w pierwszych dniach stycznia. Ach, nowy początek jak co roku :))) Oby był dobry ten rok dla Ciebie i Twoich bliskich :))) I dziękuję za obraz, który przesłałaś :))))

      Usuń
  3. Szare są ostatnio dni i mało w nich innych kolorów. Na święta dostaliśmy prezent od Mikołaja czy Gwiazdora trochę słońca i słodkiego porannego pudru na chwilę. Miły gest.
    Wiesz Witku jak zobaczyłam zdjęcie z tą łódeczką przypomniało mi dzieciństwo i zabawa Piekło- niebo. Nie wiem czy pamiętasz, czy znasz? Wiem , że można było grać na zadania, albo też była to prosta wróżba. Piekło- nie sprawdzi się albo niebo i spełnienie. Tak to jest w krańcowym czasie roku. To czas na podsumowania i czas na marzenia. Można palić kartki, można je puścić wraz z prądem, a wszystko po to by kolejny rok rozpocząć bez balastu ( brzydko brzmiące słowo ) z otwartą duszą i sercem, ze wszystkimi swoimi prośbami i marzeniami. Gdy zamkniemy oczy każdy z nas ma jakieś marzenia i w różny sposób szuka prawdziwości ich urzeczywistnienia. Nie będę jednak pisać o wróżbach, bo pewnie znasz je wszystkie.
    Dobrze Witku w końcu dać odpocząć myślom i pozwolić by zabrał je wiatr, zrobił porządek. Wiesz te pierwsze zdania tekstu mówią wszystko. Jest miejsce, jest czas i jest pogodzenie. To doskonały moment by wszystko zacząć mimo wszystko i wbrew wszystkiemu. A wszystko w gwiazdach zapisane…
    Zdjęcia Witku to dla mnie najsmaczniejsza uczta i chociaż jestem przejedzona po świętach mogę jeść i jeść garściami . Cudowne dęby (pamiętam je), korony drzew wyciągające swe ramiona ku niebu, brzozy w pudrowanym lesie, puszyste pałki tataraku, osiwiała nawłoć czy zmarszczona róża. Wszystko zachwyca. Moje ulubione jest dwudzieste trzecie i trawa z rozwianą blond czupryną. Mogę tak jeszcze długo, bo też zdjęć jest wyjątkowa ilość.
    Pozdrawiam Cię Witku bardzo serdecznie i życzę dobrego czasu na finiszu tego dziwnego dla nas wszystkich roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, nie pomyślałem o tym na początku. Dopiero jak byłem nad jeziorem i robiłem łódkę, to mi przyszło do głowy, że w sumie jest koniec roku i niech się zdecyduje. Figę z makiem "decyduje". Nic się samo nie decyduje. Żadne wróżby, inkantacje i inne dziwaki nie zdecydują za nas. Prawdą jest również to, że bardzo czasami chcemy przerwać coś, co nas męczy. Coś, co nas ogranicza, więzi. Ale niestety, noc Nowego Roku tylko na papierze ma moc sprawczą i w dziewiećdziesięciu procentach ciągniemy nasz los, czy nasze problemy ze sobą. Ale to też prawda, że każdy z nas ma swoje marzenia i oczekiwania i taka gra w piekło i niebo dokonuje się często w naszych głowach :)))
      Zdjęcia aElu z przypadku. Niestety, al było tak szaro, buro i dziwnie, że nie sposób było innych zrobić. Ale jednak w jakiś sposób ten wczorajszy dzień podobał mi się bardziej, niż ten dzisiejszy ze słońcem i błękitem. Dziś nie zrobiłem żadnego zdjęcia - zgroza, prawda? Ale też nie musiałem.Ciesze się ogromnie, ze Ci się te marniutkie zdjęcia podobają :))) Moje ukochane, bo obdarzone sentymentem są oczywiście dęby. Bardzo ważne dla mnie. Nie, nic złego. Przeciwnie, coś dobrego. Ale to opowieść na inny czas i inną formę :))
      Elu, bardzo, bardzo Ci dziękuję. Tak ładnie i logicznie wszystkie elementy posklejałaś mimo mojego pokawałkowania tekstu. Dziękuję :)))
      No i pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie, a Mała siedzi na szczycie lampy myśląc, ze jest wysoka i krzyczy, że też mam pozdrowić. No więc very special od Małej :))

      Usuń
  4. Jak ładnie. Taką miałam pierwszą myśl po przeczytaniu.
    Dziś więc nie odniosę się do treści, bo wiadomo co myślę. Powtórzę za to, co już pisałam kiedyś. Jesteś jedyną znaną mi osobą, która tak pisze, że zawsze mam trudności z odróżnieniem czy to proza jest, czy poezja. Widać, że lubisz słowa, ale one też Cię lubią i odwdzięczają Ci się układając się wdzięcznie w myśli klarowne i przejrzyste, ale równocześnie zamglone, wieloznaczne, tajemnicze i poetyckie. Uwielbiam tę lekkość :)
    Uśmiecham się i pozdrawiam ze środka mojego kłębowiska, gdzie nic nie jest proste i gdzie traci się poczucie, że cokolwiek od Ciebie zależy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziwny jest mój styl, jeśli można nazwać go stylem. Ni pies, ni wydra. Znam pisarza, który robi to w pięknym stylu. Zapomniany i właściwie w czasach PRL pomijany, jako pisarz na obrzeżach literackich. Zresztą żołnierz AK, więc nie ma się co dziwić jego niewystarczającą siłą przebicia. Mówię o tym, bo wiem, ile pracy wymaga wykształcenie jakiegokolwiek stylu pisania. W dużej mierze jest to intuicja, by tekst nie był "wypracowany", jak wypracowanie szkolne, a płynny i lekki. Prześwitujący. Takie są założenia. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, ze masz problem z oceną, czy proza, czy poezja, bo tak właśnie chciałem, by te dwa twory literackie w jakiś sposób się przenikały. Czy z tego coś będzie, nie wiem. Na to trzeba czasu, bo takie rzeczy powstają albo od razu, albo po kawałku przez dłuższy czas. A ja? Cóż ja mogę, kiedy siadam przed kartką - wchodzę w pewien świat i nagle okazuje się, że trzeba kończyć, bo przecież praca. A nawet nie myślę o porzuceniu pracy, bo ją lubię i nie sądzę, bym mógł utrzymać się pisaniem.
      Aniu, jest mi zwyczajnie przykro, kiedy czytam, że u Ciebie kocioł i nie wiadomo, w którą stronę ruszyć. A wiem, ze są sytuacje, że ani rozmowa, ani pomoc właściwie nic nie da, bo się nie da - ot, tak, pomóc. Smutne, to, ale życie z całą jego różnorodnością dopada wtedy, kiedy się uśmiechamy, albo sadzimy, że się coś ustabilizowało. Tak, prawo Murphy'ego. Przesyłam Ci dobre, ciepłe myśli. Słoneczne :)))

      Usuń
  5. Dobrze, że wychodzisz, że się nie zamykasz. Dzięki temu Ty czujesz wiatr, puszczasz łódkę, a ja
    Ciebie oglądam i czytam, choć wypadałoby sprostować, bo zdjęcia oglądam, nie Ciebie. Tyle, że
    tam w tych zdjęciach jesteś Ty ukryty, więc jakbym Ciebie widziała i cieszę się, że nie siedzisz
    zamknięty, lecz chodzisz, bo ileż można siedzieć i tylko siedzieć. W końcu od siedzenia kręgosłup boli
    i czasem głowa. Od chodzenia pomysłów przybywa. Ciągną za Tobą stadami, więc chodź proszę,
    nie przestawaj, nie ulegaj cudzym zakazom, nie ulegaj żadnemu strachowi, chodź i zbieraj chwile.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację Aniu, nie ma mnie na zdjęciach. To takie symptomatyczne, kiedy patrzy się na wspomnienia ludzi, kiedy kiedyś żyli. "Nie ma mnie na tym zdjęciu, choć byłem". Tak, nie ma, bo robiłem właśnie zdjęcia :))Dziś to się zmienia. Bardzo zmienia. Swoisty korowód portretów dzięki smartfonom. Można narzekać, ze to przejaw narcyzmu, ale można tez powiedzieć, ze to chęć dokumentacji. I niech właśnie tak pozostanie, choć ja na starą modłę jednak nie pokazuję się na zdjęciach wychodząc z założenia, ze tyle ciekawych rzeczy jest dookoła, że siebie pokazywać nie muszę. Choć przyznaję, że gdzieś na blogu jest moja postać.
      Dziękuję Ci za dobre słowa. Bardzo dobre. I wiesz, chyba coś w tym jest, bo może i kinestetykiem nie jestem, ale chodząc, zawsze coś się wymyśli albo zobaczy :)) Choćby to miały być wędrówki w sobie - podróż wewnętrzna, zawsze to coś :)))
      Pozdrawiam Cię pod koniec roku uśmiechem i nadzieją. Przyda się, mam nadzieję :)))

      Usuń
  6. Bagna, mokradła i rozterki, czyli moje klimaty. Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie indziej, jeśli nie tam, prawda? Dziękuję Ci i również bardzo, bardzo Cię pozdrawiam :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty