Czy dusza ma cycki?..

 

          Szliśmy tędy i owędy, czyli przed siebie. Taki jest właśnie porządek świata, by iść ciągle w przód.  Nawet, jeśli się wraca, to przecież ciągle idzie się w przód mimo tego, że po własnych śladach. Kilometry mijały, a ja wciąż nie miałem dość szumu morza i pękniętego szarością nieba. Mała zadawała swoje głupie pytania licząc na to, że w końcu na któreś poważnie odpowiem.

- Dlaczego zbierasz kamienie?

- Było tak, że nie zbierałem kamieni. Siedziałem tylko nad brzegiem morza , a myślami byłem gdzie indziej. Wiesz, nawet płakałem, choć myślałem, że zapomniałem, jak to się robi. Niedobry czas. I kamieni też nie przywiozłem. A może przywiozłem to, czego nie można zobaczyć? Uwolnienie? Nie, to było później. Później.  

- Wiem, opowiadałeś.

- Nie opowiadałem.

- Może nie opowiadałeś, a wyczytałam to w twoim śnie? Nie pamiętam.

- Ech Mała, idziemy dalej.

I poszliśmy, a prowadziła nas linia brzegu prosto do miasteczka, by wypić kawę i zjeść ciasto pistacjowe. I poszliśmy dalej, bo morze lubi przeniknąć do krwi wzywając do siebie. Ale zawsze przychodzi taki moment, kiedy w wędrówce ogarnia zmęczenie, więc i ja się zmęczyłem. Doszliśmy tu, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Przystań, na brzegu której wylegiwały się jak lewiatany kutry rybackie. Sama przystań, to były budki z rybami przylepione niemal jedna do drugiej. Wszystko zamknięte. Unosił się jednak zapach ryb i oleju, który wżarł się we wszystko. Taki jest los letnich jadłodajni, które straszą swą anachronicznością zimą. Może to przez wspomnienia? Brak ludzi? A może przez coś nieuchwytnego, jak atmosfera? Szliśmy, by zobaczyć, jak wygląda ten twór powstały przy porcie rybackim i zobaczyliśmy kogoś o duszy artysty, który postanowił swoje fascynacje przekuć w czyn, co niekoniecznie powinno się pokazywać światu. „Santa Maria” straszyła. Zwłaszcza teraz przy niebie szarym i nabrzmiałym niepogodą. Kolumb padłby, a Ameryka nie powinna podnieść się po ciężkiej chorobie, w którą by wpadła widząc to cudo. Ale jakby tego było mało…

- Nie patrz!!! Ja malusia jestem, biedusia i nie patrz!! Ojoj, ja na wszystko cię proszę, nie patrz, nie patrz!

- Co się stało Mała, czemu mam nie patrzeć?

- Nie patrz, ja cię proszę. Bo to jest nieobyczajnie wielkie, świństwo świntuchowate i nie wolno ci!

- Mała, nie mów tak, bo skoro nie wolo mi czegoś, to zrobię to na pewno. No więc, co tam zobaczyłaś?

- Nie!!! Ja cię bardzo proszę, bądź sobie jaki chcesz, ale nie patrz i idź sobie!!

- Eeee, Mała, przecież to tylko syrena. I o co tyle wrzasku? Spadłaś na głowę na kamienie jak szliśmy? Tyle krzyku robić o galion?

- Jaki gagalion? To nie jest żaden gagalion!! To są cycki, a ty miałeś nie patrzeć! O ja biedusia i malusia, na pokuszenie go wodzą, a ja nawet nie mogę go ostrzec, bo zawsze do cycków polezie. O ja biedna…

- I nieszczęśliwa, tak??

- Tak, nieszczęśliwa!! Malusia, biedusia i nieszczęśliwa.

- Mała, ale ja jestem dorosły, wiesz? I ja wiem, czym są piersi i jak wyglądają. Nawet te drewniane. Więc nie histeryzuj.  Też masz i nikt o to wielkiego halo nie robi.

- No wiesz?? Podglądałeś mnie? Patrzyłeś! O ja biedna, nieszczęśliwa, na co mi przyszło! A mogłam wybrać innego, to mi się zachciało…

- Zaraz, zaraz Mała, jak to „wybrałam”? To ty sobie mnie wybrałaś?

- A jak myślisz geniuszu? Wybrałam sobie ciebie i już. I żałuję, żałuję!! Z takim świntuchem, co mnie podgląda, buuu… I jeszcze specjalnie dziewczyną zostałam, żeby ci ładniej było, łagodniej.

- Cooo?? A ja myślałem, że mam w sobie wojownika, wilka-samotnika, a okazuje się, że baba. W środku baba. I żyj tu człowieku dalej, żyj. Myślisz, że łatwo?

- Bo ty mnie wcale nie lubisz, widzisz?! Przyznałeś się! I mnie wcale nie chcesz. Acha, opadła maska!! Tylko co ja zrobię, malusia, biedusia taka. Gdzie ja sobie pójdę…

- Na razie chodźmy już stąd, a potem się zobaczy. Wskakuj na ramię i nie chlip mi nad nosem.

Wracaliśmy. Żadne z nas nie mówiło, bo nie było o czym. Milczenie było ciężkie, jak karawan. Minęliśmy miasto i szliśmy brzegiem morza. Było późno i zmęczyłem się. Rzuciłem rękawiczki na kawałek piasku i siadłem. Zapatrzyłem się w fale. Nie chciało mi się wracać. Nie chciało mi się iść. Chciałem tylko oddychać i patrzyć na fale. Znowu ja musiałem zacząć rozmowę, znów ja musiałem tłumaczyć. Zawsze pierwszy ja. To jakieś fatum chyba…

- Widzisz Mała, jestem mężczyzną. Chłopem, facetem. Nie będę inny. Można zmusić się do tego, by być ascetą, ale to podjęcie walki. A ja walczyć nie chcę. Ani z własną naturą, ani z tobą. Zaskoczyłaś mnie. Ale czy to nie jest logiczne, że skoro jesteś, to zobaczę czasami coś? Tym bardziej, że jesteś moją częścią? Duszą? Upierdliwą i głupią, jak stado widelców, ale jednak. Nie chcę zostać bez duszy. I nie chcę się też kłócić.  Zresztą o co? O drewniane cycki, które źle zostały wyrzeźbione? Widziałaś ten rozmiar?

- Ale ty podglądałeś!!

- A ty na mnie nie patrzyłaś? Ile razy rano się ubierałem, a ty stałaś i się gapiłaś oczami, jak pięć złotych? Aa widzisz, teraz się czerwienisz. I nie, nie żałuję, że nie mam duszy wilka-samotnika. Co bym z takim robił? Patyk mu rzucę? Powiem – daj łapę?

- Ale ty tak patrzyłeś, tak bardzo patrzyłeś! A mnie było tak przykro, bo ja….

- Bo co ty? Bo nie jesteś z drewna?

- Nie, tylko o rozmiar chodzi…

- Oj Mała, ty głupie cielątko… Głuptas jest z ciebie, wiesz?

- A z ciebie głupek!

- Może Mała, może masz rację. Ale przecież to nie o wielkość idzie. A teraz chyba musimy iść, co? Zobacz, na niebie się cuda dzieją i pewnie zaraz znów zacznie padać. Słońce zachodzi, a my mamy jeszcze z dobrych osiem kilometrów. Ciemno będzie jak wrócimy. Marzę o prysznicu i czymś do jedzenia.

- Tak, ciemno będzie, ale ty się nie martw. Wiesz, ja jestem malusia, biedusia, ale ty się ze mną nie zgubisz. Ha!

- Tak Mała, właśnie się przestałem martwić...

I poszliśmy przed siebie, a nasze ślady z rana dawno morze porwało w siebie. Nasze ślady za chwilę też morze pożre. Zupełnie tak, jakbyśmy nie istnieli. Ani wcześniej, ani później. Tylko teraz…


























 

Komentarze

  1. Dzień dobry. Piękny taki spacer brzegiem morza, gdzie fale i wiatr czynią cuda z naszymi śladami w sumie pokazując migawkę zrozumienia czym jest nasz ślad w krainie czasu, bytu i istnienia. Jestem monotematyczna w komentowaniu Twoich zdjęć. Są jak zwykle pełne duszy, życia, żywiołu. Mówią malowane światłem do człowieka czasami lepiej niż potok słów. A piersi ? te od syrenki artysta wyjątkowo trafnie uchwycił. Ciężkie, nie tknięte skalpelem chirurga od poprawiania urody. Piękne, choć i ciężar przy takiej figurze nieźle będzie dawał się we znaki kręgosłupowi tej pięknej o boskim kształcie syrence. Lubię takie kiczowate nadmorskie akcenty. Czuć w nich życie. I jest w tym jakaś czułość. Piękno i naiwność dziecka. Dobrego spokojnego czasu i oddechu głębokiego, tlenu Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Grażynko. Miło mi, kiedy chwalisz zdjęcia. Tym bardziej, że błękit się "łapie" przy tej pogodzie. Nie mówiąc o słońcu, bo tego wcale nie widać. Szkoda, że nie ma zdjęć takich, jak rok temu, kiedy można się było zastanawiać, czy to lato, czy jednak zima. Trudno, bywa.
      Samo chodzenie nad morzem ma to do siebie, że po prostu "się jest". I to jest dobre. Takie swego rodzaju odcięcie się, zdystansowanie, inna perspektywa.
      Natomiast co do sztuki ludowej, to powiem tylko, że jest. I niech sobie jest, skoro musi. Nie zachwycam się jej naiwnością i prymitywizmem, choć chylę czoła przed ogromem pracy i zaangażowania. Choć byłbym ostrożny w patrzeniu na syrenę, jako przedmiotu artystycznego. Jak zauważysz pewnie, zachwiane proporcje, nieumiejętność przejścia od tułowia do ogona. Ale co ja tam grymaszę, przecież to mało ważne :)) Co do piersi, to chyba za dużo "artysta"naoglądał się dziwnych filmów. Ale może tak właśnie miało być? W końcu to galion, czyli magiczna istota, która ma odstraszać morskie potwory i nigdy nie spać czuwając na dziobie statku. Choć wolę to, niż coś takiego:
      https://cndm.fr/referenze_scheda.php?id=42
      Dziękuję Ci za życzenia Grażynko :))
      Pozdrawiam Cię serdecznie i coś mi się zdaje, że zimowo :))

      Usuń
  2. Biedna Mała nie dość, że ją podglądałeś to jeszcze prowadzisz po jakiś szemranych lokalach. Widząc taką syrenę z ogromnymi bambołami nabawi się kompleksów nieboraczka. Nie masz sumienia naprawdę. Swoją drogą Witku chyba rozmiar ma znaczenie…przynajmniej dla autora tego „dzieła”, co widać, słychać i czuć. Widać poszedł za trendami dzisiejszych czasów, gdzie nabrzmiałe usta, gładkie wystające policzki i słusznych rozmiarów biust są marzeniem wielu kobiet, być może chcących spełnić oczekiwania swych wybranków. Tylko czy nie stają się wszystkie jednakowe i czy ta sztuczność to jeszcze jest uroda. Nie myśl, że jestem całkiem przeciwna poprawianiu natury, ale jak we wszystkim trzeba znać umiar.
    Nic nie mam do syren, ani innych tego typu ozdób, bo nawet one w swoisty sposób tworzą klimat znad morza, choć osobiście wolę inny rodzaj dekoracji. Cóż każdy rejon ma swoje pustostany, które dostają kolejną szansę na istnienie. Śląsk przerabia stare kopalnie na kluby, w Łodzi mamy wysyp kompleksów pofabrycznych, a wybrzeże kusi posiłkiem w starym kutrze lub statku. Szkoda, że nie możesz skosztować tych delicji. Świeżo smażona ryba nigdzie indziej tak nie smakuje. Na wakacjach nawet mniej krytycznym okiem patrzę na morskie pamiątki rodem z Chin. Oglądam niczym kolorową wystawę i mijam nie kupując nic. Za to moje kieszenie ciężkie są od muszli, patyków i kamieni.
    Wiesz podoba mi się Twój dialog z najbliższym Ci stworzeniem, a Ona jest naprawdę przeurocza. Zawsze czytając te przekomarzania uśmiecham się, bo mam w wyobraźni tę małą niepokorną istotkę.
    Dobrze jest tak Witku iść mimo wiatru, albo właśnie z nim i chłonąć. Chłonąć wszystko: cudowne widoki, światło odbijające się w wodzie, szept fal i zapach piany morskiej. Zatrzymać je w sobie, zatrzymać w kadrze…Tak pięknie.
    Miłego Witku spacerowania, a Małą pozdrów i przytul ode mnie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz "podglądałeś". Łazi toto za człowiekiem, szatka uświniona wiecznie, to i czasami widać goły zadek i nie tylko. I żadne kompleksy, bo oddychać czy ma. Zazdrosna jest i tyle. Albo faktycznie chce bym został eremitą. Ale nie uda się to, korzonków jeść nie zamierzam, bo stanę się marudny i będę myślał wówczas tylko o sprawach wyższych. A zupełnie myśli się o sprawach wyższych będąc na dole, niż o sprawach niższych będąc na górze. Zatem wolę, by zostało, jak jest :)))
      Dobra, a teraz na poważnie. Wiem, jak to jest kłaść się pod nóż chirurgowi, bo dostąpiłem tej wątpliwej przyjemności trzy razy. Czwarty raz mógłby być, ale dałem sobie spokój i odmówiłem grzecznie i z uśmiechem. Natomiast zgodzę się z Tobą, ze takie ingerencje poza tym, że niosą niebezpieczeństwo zdrowia i życia, dają jakiś tam komfort psychiczny, choć efekty są często mało spektakularne, a idą w kierunku przesady i potworyzmu. Myślisz, ze to wina mężczyzn? Może, nie wiem. Nie oczekiwałbym, by ktoś dla mnie poprawiał twarz i piersi. Ba, odwodziłbym od tego. Kiedyś przeczytałem takie zdanie, którego nie zacytuję, ale oddam jego sens. "Dlaczego kobieta ładnie się ubiera idąc na spotkanie z mężczyzną? Dla niego? Otóż nie, dla innych kobiet."Sprawa trudna i właściwie jako chłop, nie powinienem się wypowiadać na ten temat. Za to mogę się wypowiedzieć o syrenie. Jest, jaka jest - wizja "artysty" Powiedzmy, ze brak umiejętności został nadrobiony wielkością piersi i w sumie masz rację, że latem może być to doskonały wabik, ta atmosfera morskich opowieści i bajań wilków zaprawionych z flaszką rumu. Teraz, kiedy jest poza sezonem, widać na dłoni wszystkie te pęknięcia, niedoróbki, klecenie z byle czego i byle jak tego całego świata. Nic w tym złego. Chciałem tylko pokazać to, co zobaczyłem. Sam chodzę po kramach biorąc w rękę muszle z mórz południowych z napisem Sopot albo Kołobrzeg czy Gdańsk. Prawo sprzedającego i pewnie kupującego, który chce mieć pamiątkę. A że z Chin...cóż, takie czasy. Nawet wirusa od nich mamy, więc jak wszystko, to wszystko :)))
      Wiesz, kiedy Ci odpowiadam, to za plecami wisi moja kurtka, w niej mam portfel, chusteczki, zapasową maseczkę i kilka kamieni i muszli. Zdjęcia wkleić nie mogę, więc możesz mi na słowo uwierzyć. Mam też buteleczkę, do której składam każdą drobinkę bursztynu, którą znajdę. Nie są wielkie, ale chyba człowieka nic tak nie cieszy, jak coś, co znajdzie.
      Cieszę się bardzo, że Mała wywołuje w Tobie uśmiech. Tak, jest czasami pocieszna i wie, co powiedzieć. I lubi się kłócić, co ma swoje plusy. Minusy też, bo powód kłótni jest zazwyczaj błahy. Choć zmusza mnie do przemyślenia wielu rzeczy. Właśnie siedzi oparta o kubek z herbatą, który grzeje ją w plecy. Dialog wygląda tak:
      -I co tam tak skrobiesz?
      - Nic, Eli odpisuję.
      - A co odpisujesz?
      - Że jesteś świętoszka i masz czym oddychać.
      - Nie jestem świętoszka!!
      - Jesteś, jesteś. Jesteś moherowy beret.
      - Dupa.
      - Dupa jesteś? No, no....
      Sam jesteś dupa. Pozdrów Elę serdecznie, ona mnie rozumie, a nie tacy, co tylko za cyckami się oglądają?
      - O, znasz takie towarzystwo, no, no...z kim ja się zadaję... Dobra, pozdrowię.
      No więc widzisz Elu, jaka to rozmowa. I tak cały czas. Niemniej, pozdrowienia szczere, bo zrobiła minę zadowolonego kota, a to już coś :))
      Ja również Cię bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuję, bardzo dziękuję za Twój komentarz :)))

      Usuń
  3. Fantastycznie tak wędrować z duszą własną na ramieniu, czy gdzie tam ona się zawierusza :) Wędrować przez świat pełen cudów i potworności, znany i niezrozumiały.
    Taka wędrówka zawsze pozostawia w człowieku spokój, pomaga ułożyć myśli i uczucia, odpręża. Fotografie pomagają zatrzymać te niepowtarzalne chwile i będą cieszyć oczy widzów i przypominać o czasie odpoczynku i o nastroju tych chwil beztroskich.
    Szczególnie Twoje fotografie, bo umiesz jak nikt inny przekazać obrazem poezję tych momentów.
    I Twoje słowa, bo wyczarowujesz nimi obrazy pełnych uroku chwil:))
    PS. Powiedz Małej, że nie ma kobiety, która byłaby zadowolona ze swoich cycków. A wiem co mówię, bo przez kilka lat byłam brafitterką:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, zazwyczaj na ramieniu. Z dusza na ramieniu, coś w tym jest... Zazwyczaj dla niej wygodne, a i dla mnie właściwie też, bo szukać nie muszę długo :)) A potrafi się zapodziać, ale to już inna historia :))
      To wszystko jest prawdą, co mówisz o podróży i o fotografowaniu. Zresztą dlatego chyba zacząłem fotografować, by pokazać coś, co mnie się podoba. I wtedy też odkryłem kryteria oceny fotografii, które mnie zdziwiły i dziwią do tej pory. Ale sama wiesz, że oceny bywają często skrajne, natomiast bardzo pochwaliłaś to co zrobiłem. Kiedy teraz patrzę na te zdjęcia (obrazki), to pewnie inaczej bym je zrobił, ale napisałaś coś, co wydaje mi się chyba najpiękniejszą pochwałą tego, co robię, że jest w tym poezja. Znam siłę poezji i Ty ją znasz, więc to, co napisałaś jest czymś dla mnie bardzo ważnym i cudownym (choć unikam wielkich słów). W sam raz na prezent, nawiązując do dzisiejszego dnia :))
      A słowa... Cóż mogę powiedzieć? Dziękuję, po stokroć dziękuję. Za to, ze tak to kreśliłaś i że tak to widzisz - i pisanie i fotografowanie. Pięknie!!
      Wolę Małą pozostawić w półświadomości, że istnieje coś takiego, jak biustonosz. Nie wyobrażam sobie siebie szyjącego. Guzik, owszem. Nawet łatkę wstawić umiem. Ale biustonosz? Choć chyba coś podejrzewa, bo mówiła jakiś czas temu o ogarnięciu się, bo tylko szatka i szatka. Chyba mam kolejny zgryz :)))
      Nic jej nie powiem o biustach, ale sam mam chyba dziwną minę, w której oczy jak pięć złotych i otwarte usta, to znaki szczególne....
      Aniu, jeszcze raz bardzo, bardzo Ci dziękuję!!!

      Usuń
  4. Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie w tytule: tak, dusza zdecydowanie ma cycki i nawet sobie nie wyobrażam, że mogłoby być inaczej, a co rozmiaru, to całkiem przyzwoity. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, już mi nikt nie zarzuci, że Małej nie ma :)) Dziękuję Ci serdecznie, uśmiałem się :)) Również serdecznie Cię pozdrawiam :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty