Gdzieś tam...

 

            Stąd widać daleko, głęboko. Lubię taki widok, wiesz? Daleki i głęboki. Tak jak lubię głębokie zamyślenie o tej porze, które skrada się, by miękko opaść na oczy i otulić głowę. Czasem zastanawiam się, czy to głupie, czy może tylko dziecinne, choć trudno oskarżyć mnie o to drugie. Może poprzestańmy na tym, że to głupie tak patrzyć w niebo, bo i cóż z tego patrzenia jest? Nic. Postoję sobie na dachu mojej wieży, popatrzę na krajobraz, posmakuję trochę wiatru, nasycę się zapachem, który wieje z zachodu. Popatrzę też w niebo. Nie, nie, wróżenia z tego nie będzie. Po prostu popatrzę i utonę. Na chwilę chociaż. Nigdy ci tego nie mówiłem, dlaczego niebo. Pewnie wystarczyłoby to, że jestem dziwakiem i sprawa skończyłaby się uśmiechem. Czasem robię z siebie głupka, by ktoś się uśmiechnął, choć nie ma pojęcia, że to zawsze część prawdy o mnie samym. Prawda niedopowiedziana do końca staje się kłamstwem, tak, masz rację. A prawda przemilczana? Czy nie jest jeszcze większym kłamstwem? Ale zostawmy to, bo opowiem ci, dlaczego niebo. Ktoś powiedział, że można mnie słuchać, więc nie jest ze mną całkiem źle. Lubię błękit nieba, bo lubię ten kolor. Sam sobie go wybrałem i była to świadoma decyzja. Śmieszne, prawda? Kiedy byłem dzieckiem, lubiłem żółć. Taką prawdziwą, kredkową, ciepłą i słoneczną. Nie, nie tę cytrynową, gorzką w smaku i bliską zielonego. Taką ciepłą, jak złoty kamień dzieciństwa. I taką cenną. A potem wybrałem niebo z jego barwą błękitną, bo skojarzyło mi się z daleką podróżą, z morzem, które wabi błękitem i spokojem. Wabi ciepłą wodą. Oznacza też wolność. Dlatego, już teraz wiesz dlaczego lubię swoje spodnie, bo zazwyczaj mają błękitną barwę. I koszule też takie są. A później, dużo później, patrzyłem w niebo, by rzucać modlitwy na wiatr, a czasem sypać zaklęcia o wschodzie, kiedy światło dopiero się rodzi. I patrzyć na obłoki, jak zmieniają się ich kształty i przepływają posłuszne sile wiatru, które gna je w sobie znanym kierunku. Przyznasz, że nie jest to głębokie, ale myśli się głęboko. Wysoko. O życiu, śmierci, upływającym czasie, o zmianie, której wszyscy podlegamy, a także o tym, jak bardzo jesteśmy poddani przyrodzie. Nie, nie biologizmowi, a przyrodzie. Potem zacząłem rozróżniać niebo wiosenne od tego letniego, jesiennego i zimowego. I każdy z odcieni błękitu stawał się inny i co innego mówił. Może dlatego, że na mojej wieży nic innego robić nie można, tylko patrzyć tak długo, aż błękit wsączy się w oczy i zamieszka w człowieku?  Cichnę zawsze, kiedy długo patrzę w błękit. Cichnę. Czasem łagodnieję, bo bezkres wymaga respektu. Wymaga ukorzenia się wobec ogromu. I mógłbym teraz powiedzieć o wierze, ale przecież każdy ma swoją. Sam pojmuje wiarę tak, jak chce. A może czasem i niewiarę, która staje się jego religią. Zatem chyba to niepotrzebne, prawda? Już wiesz, czemu lubię błękit. Czemu błękitnieję. Czemu jestem zapatrzeniem.  Czemu jestem milczeniem… 





 

Komentarze

  1. Witku tak sobie myślę, że chyba masz tam wysoko jakieś układy i niebo jest dla Ciebie bardzo łaskawe. Nie śmiej się, ale takiego błękitu i takiego puchu z chmur dawno nie widziałam, więc zakładam, że załatwiłeś taką pogodę u Pogodynki, albo raczej u Władcy Chmur…Kimkolwiek on jest. Wiesz to patrzenie w błękit nie jest ani głupie ani dziecinne. Jeśli dla niego porzuciłeś ciepły i przytulny żółty to widocznie tak właśnie musiało być. Śmieszna sprawa z tymi kolorami. Nie pamiętam mojego koloru dzieciństwa. Pewnie był to fiolet albo różowy, jakie lubi większość małych dziewczynek, ale jak dorosłam, mimo iż kocham kolorowy świat, to ulubione kolory to czarny i biały. Zazwyczaj w sklepie z odzieżą biorę do przymierzenia różne, wielobarwne stroje, by w torbie znów znalazł się ciuszek biały, czarny, albo będący mieszaniną obu barw. To dopiero dziwactwo.
    A niebo to były moje pierwsze zachwyty i pierwsze zdjęcia z tych zachwytów powstałe. Gdzieś je mam zrobione jeszcze starą komórką, niewyraźne, może nawet lekko wyblakłe (jeśli w komputerze coś w ogóle może wyblaknąć :) Sam widok koi i uspokaja. Ja mogę godzinami tylko ciągle czasu brak. Ciągły dylemat.
    Dobrych dni i pięknych zapatrzeń Witku. Macham do Ciebie z daleka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu, na początku Elu, odmachuję do Ciebie i uśmiecham się przy tym :))
      Układów nie mam, a szkoda. Chyba u Tego u góry nie mam najlepszych notowań, no ale z tymi chmurami, to faktycznie się postarał. W każdym razie rano. Bo potem się zasnuło niebo zupełnie i było jak zawsze - szaro i buro. Ale idzie zmiana pogody, bo już dzisiaj jadąc samochodem kilkadziesiąt kilometrów w stronę Krakowa mrugało do mnie błękitem, więc pewnie jutro zobaczymy coś ciekawego. Och, bardzo bym chciał. A mam z tym ostatnio wielkiego pecha. Zazwyczaj jak są w maju matury, to ja siedzę jak potępieniec po różnych komisjach egzaminacyjnych i tylko zęby zaciskam w bezsile, kiedy za oknem wylegują się chmury wiedząc doskonale, że nie wyjdę z aparatem. W tym roku ustnych egzaminów nie ma, więc oby chmury obrodziły :))) Ale na razie poczekamy na zielone :D
      Z tą zmianą koloru, to faktycznie podziało się w sposób świadomy. Dalej lubię ten kolor żółty, ale błękit stał się tym, którym lubię się określać. Fakt, zimny, ale też i chyba na cieple mi nie zależało, a raczej na pewnym wrażeniu. Z kolorami faktycznie, jest kłopot :)) Ja tak mam, kiedy idę do sklepu - albo niebieskie bądź błękitne, albo szare, albo białe. Co prawda czynię próby urozmaicenia garderoby, jak chociażby żółta bluza, ale to szlachetne wyjątki :)) Więc doskonale rozumiem Twoje podejście :))) Nawet kiedyś w chwili desperacji pozwoliłem ekspedientce na podani mi spodni w kolorze czerwonym, ale gdyby nie to, że była ładna, nawet bym nie spojrzał, nie mówiąc o mierzeniu. Ale i tak nie kupiłem, więc na jedno wyszło. Może za mało się starała? W każdym razie można się nieźle uśmiać z naszych wyborów kolorów (jak już rymuję, to powinienem kończyć).
      U Ciebie było niebo, a ja swoje pierwsze zdjęcia robiłem na zachodzącym słońcu. Kiepski był to zachód. Niedorobiony pomidor i to jeszcze krzywe, jak po chorobie jakiejś. Ale byłem z niego dumny i blady :)))
      Coś w tym jest, że gapienie się w chmury uspokaja. Skoro o tym mówisz, że masz podobnie, to może nie jestem dziwakiem do kwadratu :)) Tak, oby tylko czasu nie było brak i hamak był wygodny. No dobra, hamak, to już wyuzdanie - wystarczy zielona, pachnąca trawa. Ależ mi się wymarzyło teraz - ech... Ale jeszcze trochę, codziennie odrobinę więcej. I całe szczęście!!
      Elu, ogromnie Ci dziękuję za Twoje słowa i za uśmiech :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie !!

      Usuń
    2. Jeśli patrzenie w niebo jest oznaką głupoty to wszyscy jesteśmy głupcami. Niebo potrafi zachwycać. Mnie zachwyca zwłaszcza teraz, po długiej, szarej zimie. Cieszę się jak dziecko z każdego pogodnego dnia. Choć sama jestem szara potrzebuję już koloru i czekam z niecierpliwością aż się zazieleni. I na forsycje żółte czekam, na moje miliony czerwonych tulipanów też. I krokusy fioletowe będą lada moment.
      Ciekawe co piszesz o wybraniu sobie koloru. Ja błękitu nie wybrałam, to on wybrał mnie:)) To zdecydowanie najlepszy kolor.
      Napisałeś o prawdzie przemilczanej i od dwóch dni wewnętrznie mnie to męczy. Jestem strasznym kłamcą. Mistrzynią w niemowieniu... Ale co zrobić, jeśli ktoś nie chce znać tej prawdy. To po co mówić?
      Chyba podjadę na giełdę po jakieś kwitnące kwiaty. wiosna się ociąga, muszę jej pomóc;)) Miłego i błękitnego dnia 🤍

      Usuń
    3. Pięknie o kwiatach napisałaś i oczekiwaniu na to, aż się zakwieci :)) Tak, kwiecień wreszcie za pasem. Wreszcie. Dziś pierwszy raz od dawna był ciepły dzień, a ja sobie stałem na szkolnym parkingu i myślałem - Boże, jak strasznie nie mam siły. Siadłem na ławce i gapiłem się...oczywiście na chmury :))) Nie głupie to? Zamiast jechać do domu i odpocząć? Ale chyba było mi tego widoku chmur brak. Zwyczajnie brak. A to o milczeniu...Wiesz, nie przejmuj się. Czasami milczy się dla samego milczenia, bo się po prostu lubi milczeć. I nawet jeśli drzemie za tym prawda, to nie jest milczenie kłamstwem. Jest milczeniem i niczym więcej. Czasem czekaniem, czasem bezsiłą, a czasem zwyczajną ucieczką od słów, które ranią. Sama wiesz, jak to jest w życiu - różne przypadki budują i niszczą ludzi. Zatem nie wszystkie słowa, które przeczytasz będą pasowały do Ciebie, do tego, co w Tobie. To niemożliwe. Ale cieszę się, że na nie zwróciłaś uwagę.
      dobry pomysł z giełdą. Byłem na początku marca i wiesz, było pełno ludzi, zimno i nieprzyjemnie. Ale kwiaty tak pięknie wyglądały, że znów zacząłem żałować, że robię to, co robię, a nie zajmuję się ogrodnictwem. Choć może by to inaczej wyglądało. Prawda? Ale kwiaty by pomóc wiośnie, to doskonały pomysł :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i macham z wysokości :))))

      Usuń
  2. Z tymi kolorami to jest czasem bardzo duży kłopot. Przyznam, że kiedyś pisałam taką krótką pracę na temat czerwonego i zdziwiło mnie, ile on ma odcieni, nawet mi to do głowy nie przyszło. Ale nie to jest najgorsze, największy problem miałam kiedyś z opisaniem danego koloru, gdy sprzedawałam ubrania. Sama sprzedaż bezpośrednia to pikuś, ale jak trzeba było sprzedawać na popularnym portalu, to już miałam problem, czy ten żółty to żółty, czy może cytrynowy, bo okazuje się, że dla klientów to są bardzo ważne niuanse. Raz kiedyś sprzedałam bluzkę wydawało mi się, że w kolorze białym, ale dopiero nie do końca zadowolony klient uświadomił mnie, że to nie biały tylko śmietankowy. Poza tym klienci byli bardzo wrażliwi na biel i przyznam, że od tego czasu biały ma dla mnie szczególne znaczenie. Więc te Twoje spodnie i koszule mogą być w kolorze niebieskim, ale jakim dokładnie? Tu też jest całe pole do popisu w tym bijący ostatnio rekordy popularności baby blue. Wcale się nie dziwię, że lubisz ten kolor, mnie też się z podróżą i wolnością kojarzy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiałem się :)) Ale uśmiałem wcale nie złośliwie, a tak zwyczajnie, po męsku. No bo wiadomo, że mężczyźni mają kłopot z definiowaniem kolorów, barw, odcieni. Nie ma siły na to. Jeśli usłyszę w sklepie, że ten kolor, który ja określam, jako brudny żółty komuś się kojarzy z dojrzałym ogórkiem podczas zachodu słońca na pustyni, to myślę cytatem z "Całej jaskrawości" Stachury: Czy w tym domu nie zamieszkał obłęd? Ale do rzeczy - masz oczywiście rację i piszę nieprecyzyjnie. Patrząc zresztą na moje odcienie spodni, to wychodziłby spłowiały granat, lekki i rozjaśniony błękit i przybrudzony błękit itd. Zatem żeby było sprawiedliwie - mężczyźni noszą klasyczne koszule w kolorze błękitnym. Tak przynajmniej ja przywykłem patrząc na mojego ojca, który miał takich koszul pół szafy. Zatem i ja dążąc do klasycznej formy (Boże...) mam koszule w takim samym kolorze. Dobrze, że inny numer kołnierzyka, bo byłby kłopot. No i inna firma, ale to szczegół. I to jest mój ulubiony kolor błękitnego, choć za błękitny uważam również dwa lub trzy odcienie ciemniejsze. Natomiast nie lubię koloru granatowego, który zaczyna wpadać w fiolet. Pachnie mi latami siedemdziesiątymi, co nieodmiennie wywołuje we mnie popłoch. Ciekawe zresztą określenie - baby blue. Nie wiedziałem i aż musiałem sobie wyszukać. Ale ja tu gadam i gadam, a Ty mnie wiesz, co mam na myśli. Zatem wysyłam dwa linki. Pierwsza, to klasyczna koszula każdego chłopa (i nie chce być inaczej):
      https://www.vinted.pl/mezczyzni/koszule-gladkie/36071739-koszula-bytom-pin-collar-na-szpilke-blekitna-nowa-41-188194
      Druga jest dopuszczalna, choć ma kropki i tu się wewnętrznie spinam, ale niech tam (trzecia od góry):
      https://szycinamiare.pl/5-pierwszych-koszul-kazdego-mezczyzny/
      A jak już jesteśmy przy koszulach, to tylko klasyczny kołnierzyk, żadnych motylków, ani włoskich kołnierzyków. :D Możesz się śmiać :)))
      A w ogóle, błękit, to błękit - tak sobie wybrałem, więc odcień obojętny - jest błękit, więc jest podróż i wolność. I tego się trzymajmy :))
      Serdecznie Cię pozdrawiam - słonecznie, póki co, choć grożą nam złe panie z tv deszczami i burzami...
      PS. Nie wiem, czy znasz tę metodę, ale aby być precyzyjnym przy kolorach, definiuje się je za pomocą numerów. Zwykły Paint w Windows i już wiadomo, co za kolor. Tak, wiem, dla opornych :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty