Ostatni dzień, nieostatni sen...

 

 Above & Beyond feat. Zoë Johnston - You Got To Go

- Musisz jechać? Pochyliła się nade mną i spojrzała mi w oczy. Nie chciało mi się mówić. Nie chciało mi się myśleć, szukać słów, wykrętów i metafor. Nie chciało mi się uśmiechać. Chciało mi się tylko leżeć, jak po długim biegu. Więc leżałem przymknąwszy oczy. W sam raz, by wszystko stało się nierzeczywiste, a morze szumiało. Pytanie wytrąciło mnie z tego stanu zawieszenia. Blask został tylko wspomnieniem wschodu. Magia minęła. Trochę. Tylko trochę.

- Muszę. Powiedz, co to da, że będę jeszcze jeden dzień? Jeszcze dwa? Znów przyjdzie czas, kiedy zapytasz, czy muszę jechać.

- A jakbyś został? Zostań, proszę. Urządzisz się jakoś. Przecież ci tu dobrze.

- I co dalej? Myślisz, że będę chodził po plaży, a rudy pies będzie za mną ganiał i nosił patyk w pysku? A potem wejdę do pięknego, jasnego pokoju i będę pisał wiersze? A życie? A praca?

- Smutno mi.

- Niepotrzebnie. Co ma być, to będzie. Mała podparła głowę i patrzyła na mnie. Długie włosy muskały mi pierś i ramię. Łaskotało.

- Nie chcę żebyś jechał, zostań. Tu Mała położyła mi głowę na piersi. Nie widziałem, czy zamknęła oczy, czy nie. Nie wiem nawet, kiedy tak urosła. Może zawsze taka była? Nie, nie była. Ostatni raz, kiedy chorowałem, a potem była zwykłą, małą Małą. Kłótliwą cholerą z dziecięcym, narcystycznym ego. A jest dziś inaczej. Wszystko jest inaczej.

- Słyszę, jak ci serce bije. Jakie to dziwne słuchać głosu czyjegoś serca. Wyciągnąłem rękę i wplotłem ją w jej włosy.

- Tak, to niezwykłe. Zapomniałem już, jak to jest.

- Tęsknisz?

- Czasami. Czasami wydaje mi się, że nie, a potem, że tak. Tak jak tęskni się za intymnością, by za chwilę się tego wstydzić.

- A ona? Wyczułem napięcie w słowach Małej. Zacisnęła też rękę na moim przedramieniu. Poczułem wbijające się ostre pazurki.  

- Ona ma swoje życie. Mnie w nim nie ma.

- Nie jesteś ciekawy co się dzieje? Nie wyszukujesz zdjęć, informacji, nie pytasz?

- Nie, nie jestem. Nie szukam, nie pytam. I nie chcę. To i tak nic nie zmieni, a będzie bolało. Niech więc jest właśnie tak.

- Jak? Jak jest? Mała poruszyła się. Poczułem jej piersi przylegające do mojej skóry. Słońce wędrowało uparcie, a poranne chmury rozwiały się. Nad nami był błękit. Ten wielki błękit, który tak podobny jest do błękitu oczu Małej.

- Jest dobrze. I nic więcej nie muszę mówić Mała. Jest dobrze. Zamknąłem oczy i wtedy poczułem ruch w powietrzu. Jej usta były ciepłe i nieśmiałe. Potem nabrały odwagi i nasze języki się spotkały. Nie myślałem. Był tylko szum morza i ciężar innego ciała. Były tylko dłonie, które wędrowały po włosach i jej ciele. Zapadłem w tętnienie krwi i w ciepłą ciemność zamkniętych oczu. Nie było mnie…

- Heeej!! Wstawaj!! No wstawaj!!

- Jezu, Mała, co się dzieje, gdzie jesteś? Szukałem dłońmi tego ciała, które przed chwilą…dotknąłem dłonią ust. Boże, co tu się działo? Rozejrzałem się. Świat krzyczał błękitem i wirował jeszcze. Mała stała na piasku. Mała, taka jak zawsze. Znalazła pod wydmami szyszkę i pracowicie ją toczyła.

- Wstawaj śpiochu!! Ja sama, samiusieńka taka, a ten śpi wielki ospalec. Chrapałeś stary koniu!!

- Ja nie chrapię.

- Chrapiesz i tak dziwnie wargę przygryzłeś, aż myślałam, że sobie ją odgryziesz. Ale byś głupio wyglądał. A szyszkę weźmiemy, nie? Patrzaj jaka fajna!! Jutro jedziemy, to przytoczyłam, żebyś potem nie gadał, że czasu nie było jej zabrać. Ha!, ja malusia i biedniusia i o wszystkim muszę sama, samiuteńka!

- No to co Mała, jedziemy, nie?

- No, jak trzeba, to trzeba. Ale szyszkę weź!! Morze szumiało. Krew szumiała. Szumiało mi w głowie. Nic nie rozumiałem. Odbijały się tylko w głowie słowa Małej. Na ustach czułem jeszcze smak obcych ust, a pod palcami skórę. Bezwiednie tarłem między opuszkami ziarnka piasku, by świat nabrał kształtów rzeczywistości. Jakoś nie chciał. Głupi sen. Patrzyłem przed siebie na morze z myślą, że muszę zapamiętać jego szum i zapach. Tylko na przedramieniu czułem ciągle pieczenie i zobaczyłem wgłębienia w skórze, jakie mogą zostawić zaciśnięte palce z wgłębieniami  paznokci. Nic nie rozumiałem, albo tak sobie wmawiałem, że nic nie rozumiem. Czasami tak jest łatwiej. A sierpień przepływał nad nami leniwym światłem...
















 

Komentarze

  1. Bardzo mnie ucieszyła obecność Małej. Uwielbiam tą mała istotkę. Wydaje mi się Witku, że ona nigdy nie stanie się całkiem dorosła i dobrze, bardzo dobrze, bo ktoś musi czasem ten uśmiech wywołać na posmutniałej twarzy. Sen, marzenie, lato, powrót…Ileż razy myślałam , żeby zostać. Jest kilka miejsc, które wydają się rajem na ziemi…dla mnie. Wiem też, że mieszkańcy wybrzeża czy Madery mają zwyczajne kłopoty i pragnienia jak my. Opowiadałeś Witku o starszej kobiecie, która mieszkając nad morzem nigdy nie widziała zachodu słońca. Ja będąc na cudownej wyspie Maderze słyszałam tragiczne opowieści o tubylcach, którzy choć kochają swój nieziemski dom to czują się w nim jak uwięzieni w złotej klatce z której nie ma ucieczki donikąd, bo ich płace są tak niskie, że nigdy nie zdobędą wystarczająco pieniędzy na podróż. Paradoksalne czyż nie. Wiem, nie zawsze tak jest. Są udane przeprowadzki do najodleglejszych zakątków świata. Miejsce to jednak nie wszystko, choć dla nas „zwichniętych” fotograficznie ma ogromne znaczenie. Ale…czy tak bardzo, by zachwycało morze lub wschód na górskiej łące, gdyby stało się codziennością. Może wtedy podziwem obdarzylibyśmy coś, co teraz wydaje nam się całkiem zwyczajne. Zawsze jednak bez względu na czas, na wiek warto śnić i mieć marzenia, bo czasem ,gdy zapatrzymy się nocą na spadającą w ostatniej swej kosmicznej drodze gwiazdę mogą się spełnić. Tego Ci życzę Witku z całego serca.
    Dziś rano na łące już całkiem jesienią zapachniało. Nawłoć zażółciła, mgła zasnuła firanką, a pająki pracowicie wszędzie rozrzuciły swe koronki.
    Pozdrawiam Cię bardzo Witku i macham z daleka :)))
    PS. Zdjęcia są cudowne. Tyle w nich blasku , słońca i błękitu, a ostanie z szyszką jakoś mnie rozczula. Piosenka od rana leci zapętlona. Bardzo mi się podoba :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Małą jest kłopot, bo zbyt dużo wie i rozumie. To "stara dusza", zatem można się wiele po niej spodziewać. Czasem mówi normalnie, czasem właśnie tak dziwnie. Może zaskakiwać i ja właśnie tak często jestem zaskakiwany. Sama powiedz - sen, nie sen?? A szyszkę trzeba dotoczyć... Wiesz, ja mam ucho do zmiany tonu mówienia. Coś mi tu pachnie, ale poczekamy, zobaczymy :))
      Masz całkowitą rację. Zresztą pokazywałem kilka razy zdjęcia znad morza zimą. Rozmawiałem też z ludźmi, którzy mieszkali w tych małych miejscowościach. Każdy z nich chce uciec. Zwłaszcza dziewczyny. Nie widzą perspektyw, rozwoju itd. Bo co z tego, że dochody ma się przez cztery miesiące, jak potem przez osiem nic. I dlatego poniekąd rozumiem koszty pobytu nad morzem, choć wcale tak dramatycznych cen nie było. Dużo straszniejsze jest Zakopane, gdzie sezon jest cały rok, a o cenach nie wspomnę. Nie wspomnę również o czystości. Ale to prawda co piszesz o Maderze. W podobnej sytuacji jest wiele, wiele ludzi. Trochę interesuję się kierunkiem zachodnio-północnym i wiem, że to właśnie tak wygląda. A wycieczka sześciodniowa do Irlandii kosztuje więcej, niż tygodniowa w Chinach - ech...
      Masz rację, jesteśmy zwichnięci fotograficznie. Podoba mi się to określenie. Tacy "skrzywdzeni światłem", bo wszystko chcielibyśmy od razu widzieć w kadrze. I wiesz, kiedy oglądam zdjęcia innych, nawet te smartfonowe, to żal, że nie ma mnie akurat tam, w tym miejscu. Ale to chyba cecha wszystkich ludzi - wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma...
      Spadające gwiazdy mówisz. Tak, kiedyś polowałem. I udało mi się nawet ustrzelić. Co prawda nic się nie spełniło z tego, co pomyślałem, ale warto było siedzieć na ziemi i tylko patrzyć w niebo. Ale może nie tak prosiłem jakoś, może trzeba głośno wypowiedzieć życzenie?
      Tak, zapachniało mocno. Niestety. Piszę "niestety", bo jeszcze przyjdą piękne dni ze słońcem i wędrującymi chmurami. A ja też powędruję i będę się złościł. Co roku ta sama śpiewka :)))
      Ciesze się, że wpis się udał i wszystko jest takie, jakie powinno być. Pisane jeszcze na plaży. teraz już nie ma odwrotu, jestem w domu, więc trzeba przywyknąć :)))
      Również macham do Ciebie i bardzo serdecznie Cię pozdrawiam - jeszcze sierpniowo :)))

      Usuń
  2. Rozstania z morzem zawsze trudne. Ja też myślę, żeby się tam przenieść na stałe.
    Miasta mam już dość. Nic mi się w mieście nie podoba zwłaszcza zaraz po powrocie
    znad morza. Współczuję Ci końca wakacji. Oby do następnych przetrwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powroty są trudne. Czasami bardzo. A jednocześnie wiem, że morze i nadmorskie miejscowości są bardzo specyficzne. Mówię to dlatego, że zimą lubię jechać nad morze, więc wiem, że życie w takim miejscu byłoby inne od tego, jakie można sobie wyobrazić. Moje miasto po powrocie jest całkowicie rozkopane. Dziś, by dostać się do domu z pracy, musiałem wykonać pętelkę wokół miasta, dwa razy zmieniać kierunek, by w końcu u kresu nerwów wjechać w drogę, o której wiem, że zaprowadzi mnie do domu. Ale gdyby nie to, to pewnie krążyłbym jeszcze jakieś ładne kilka kilometrów. Już widzę ten ścisk, korki i przekleństwa po pierwszym września. Tak, wakacje się kończą. A właściwie już jakiś czas temu się skończyły, bo w pracy jestem regularnie. Rok, to długo, ale po drodze będzie jakieś kilka dni. Nad morze pewnie nie pojadę, bo musiałbym mieć tydzień, ale zawsze coś. No i będzie chwila na zdjęcia, a to już dużo. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  3. Witku zdjęcia cudne i cóż więcej napisać. Sen też piękny. Mała nieodmiennie, będąc duszą zachwyca swoimi spostrzeżeniami i swoimi drogami w meandrach uczuć. Ostatnio ten wyraz jakoś mi się uczepił i gdzie ino nadarzy się okazja, to sam się doprasza, by go koniecznie wpisać w tekst zaznaczając, że właśnie meandry stanowią o głębi naszych uczuć i przeżyć. Wszak to zakręty, a co za nimi, choć nieraz zaplanujemy, to zazwyczaj wychodzi całkiem co innego. Tak to ci już jest z tymi niewiadomymi. Życie osobiście mnie nauczyło, zresztą dość brutalnie przy tym, że strach to paskuda jakich mało. No i kolejna lekcja moja w moim życiu - stagnacja to kolejna paskuda. Czy warto iść za marzeniami - warto. Co najwyżej dostanie się po paluchach od losu, gdy zbyt blisko gwiazd podejdzie. Bo jak to z gwiazdami - bardzo ci one rozgrzane, aż do czerwoności. Wypatrzyłam ciekawy kiedyś nocą program. Oczywiście USA xd. Ludzie pakują jedną walizkę i jadą na drugi koniec świata, by rozpocząć kolejny rozdział w swoim życiu. Dał mi ten przekaz trochę do myślenia. Z drugiej strony sama tego doświadczyłam. Czy było warto. Tak, było warto. Ciekawe gdzie poniesie Ciebie żądza przygód, albo Duszyczkę :) jest boska. Serdeczności na kolejny piękny tydzień, choć zapowiadają deszczowy. Ponoć to niepogoda dla tych co malują światłem. Ja lubię tą niepogodę, bo nieźle czasami można z nią pomalować. Jeszcze raz. Samych dobroci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze meandry... Różnie się je określa. A wszystko sięga mitu o Tezeuszu i błądzeniu w labiryncie. Taka piękna alegoria poszukiwania samego siebie i wyzwolenia. Choć my wiemy, że tego wyzwolenia nie będzie i błądzi się do końca. Coś w tym jest, co piszesz. Jednak każdy powinien przed podjęciem decyzji siąść i jednak zastanowić się, czy warto. I nie chodzi o strach czy stagnację. Pewne rzeczy są po prostu niemożliwe do realizacji. Ale zgadzam się z Tobą, ze warto iść za marzeniami. Może nie bezrefleksyjnie i na rympał, ale z jakimś planem, z pomysłem. Szczerze, to mam trochę mieszane uczucia wobec Amerykanów. Brzmi romantycznie i przypominają mi się stare książki o trampach (nie mylić z byłym prezydentem) podróżujących na gapę pociągami towarowymi. Brzmi świetnie, ale z drugiej strony pokazuje to brak korzeni, brak zaczepienia w jakimkolwiek miejscu. A dla mnie to ważne, by było miejsce. Wystarczająco wiele razy przeprowadzałem się w życiu by wiedzieć, że to trudne zostawiać wszystko i jechać. Ale jak trzeba, to trzeba. Prawda?
      Cieszę się nieodmiennie, że wpis Ci się podoba. I że zdjęcia Ci się podobają :)) A Mała? Mała, jak Mała - niecierpliwa. Lubi, by "się działo". Ja też lubię, ale tylko czasami. Może dlatego taka z nas niedobrana para :)
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i jeszcze raz dziękuję :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty