Płaszcz ze snów...

 

               Zaniosłem się kaszlem, a korzenie płuc zabolały jakby ktoś chciał je wyrwać. Drażniło mnie w gardle coś, co rozsiadło się na strunach i wygrywało swoje fałszywe melodie. Nie usłyszałem jej, kiedy siadła obok. Zobaczyłem tylko przez łzawiące oczy postać. Domyśliłem się, że to ona. Któraż kobieta przysiadłaby się do siedzącego na ławce mężczyzny? Pytam retorycznie.

- Słychać cię z daleka, tak kaszlesz.

- Wiem, ale nic nie poradzę. Przejdzie po śmierci.

- Cenię twój dowcip, ale ten ci nie wyszedł.

- Martwisz się?

- Nie kpij. O ciebie? Tak sobie przyszłam. Była okazja żeby trochę pobyć, to jestem.

- No i co? Jak ci się podoba jesień?

- Ładna. Taka ma być.

- Umieranie, jak mógłbym zapomnieć…

- Przestań. Nieładnie ci ze złośliwością.

- Zaraz powiesz o kole przemian, o wiecznym umieraniu i odradzaniu.

- Bo to prawda i nie muszę tego mówić, sam do tego doszedłeś.

- Ano sam. Nie uważałem, kiedy ktoś mądry o tym mówił i sam musiałem to odkryć.

- I co?

- Nic, przełknąłem, że nie byłem pierwszy. Dobrze ci w tym płaszczu.

- Tak myślisz?

- Tak myślę. „Jesteś piękna o Pani!”. Tylko odcień oczu masz jak zawsze. Ale nie zmieniaj. Ten błękit jest właśnie taki, jaki ma być.

- Tak myślałam, że nie będziesz chciał zmiany.

Zamilkliśmy. Minął nas menel, który do tej pory siedział na ławce niedaleko nas. Rozparty grzał gnaty w słońcu i wywęszył łatwy zarobek. Ruszył więc niechętnie w naszą stronę. Ona tylko popatrzyła na niego. I tyle było trzeba, by menel wyprostował się i poszurał przez liście w swoją stronę.

- Co mu zrobiłaś?

- Nic. Jego dusza zobaczyła kim jestem. Mógłbyś się już domyślić.

- Mógłbym. Ale przeceniasz moją inteligencję.

- Albo cenię twój takt.

- Dziękuję, miło, że tak ładnie o mnie mówisz. Dobrze, że Małej nie ma, bo inaczej pewnie byłoby podobnie.

- Nie, nie byłoby. Znam twoją Małą. Ona też mnie zna. To jej kolejne imię wiesz? Nie wspomnę które. Ale wierz mi, miała ich bardzo, bardzo wiele. Zaskoczy cię.

- Coś w tym jest. Te sny…

- Jesteś pewien, że to sny?

- Niczego nie jestem pewien. Mam się bać?

Popatrzyła mi w oczy. Galaktyki wirowały w nich w błękicie i przelewały się światy.

- Za to cię lubię, wiesz? Mnie się nie boisz, a pytasz o Małą. Nie, nie bój się.

- Powiesz mi coś więcej?

- Nie. To nasze sprawy, moje i jej. Niepotrzebne ci to do niczego. Ale możesz coś zrobić dla mnie.

- Dla ciebie? A cóż dla ciebie, ktoś taki jak ja, mógłby zrobić?

- Chwyć mnie za rękę. Chciałam poczuć Twoją dłoń.

- Acha, do czegoś ci to potrzebne, czy tylko tak, bo mam ładne dłonie? Uśmiechnęła się. Słońce prześwitywało przez liście napełniając powietrze witrażowym światłem. Żółtym, brązowym i czerwonym. Klony ze swoimi liśćmi jak gwiazdy wyglądały wreszcie, jak ze snu.

- Do niczego mi niepotrzebne, masz po prostu ładne dłonie. Ktoś ci to ostatnio powiedział, prawda?

- Tak, chociaż nie uwierzyłem. Ot, komplement rzucony po to, bym zrobił kilka rzeczy.

- I zrobiłeś?

- I tak bym zrobił, bo to moja praca.

- Ale zapamiętałeś. Nie słyszałeś tego nigdy, prawda?

- Nie słyszałem. Po prostu nauczyłem się, by nie wierzyć, bo zawsze za takimi słowami stoi interes. Chęć poprawy stosunków, układ rozmowy. Pytasz mnie o takie rzeczy odbierając przyjemność z siedzenia z tobą na ławce wśród jesieni. W tym pięknym świetle. Powinienem teraz w łóżku leżeć, wiesz?

- I tak by było, ale przecież przyszedłeś zdjęcia zrobić.

- Tak, zdjęcia. No i żeby chwycić cię za rękę. Zaśmiała się cicho, jak to ona. A potem zacząłem kaszleć długo i namiętnie, wytrawnie z gwałtownym wstępem, ale miękkim finiszem na dnie. Kiedy skończyłem, jej już nie było. Kilka zdjęć się przyda, niech będzie znak, że jednak to wszystko snem nie było. A może jednak było? Co jest snem, co snem nie jest jesienią? Kiedy człowiek otrząsa się gwałtownie z ciemności, a po pracy otula go płaszczem tak szybko. Zbyt szybko. Wystarczy na chwilę zamknąć oczy, by zacząć śnić. Każdy swój własny, jesienny sen…






























 

Komentarze

  1. Cudne zdjęcia. Można patrzeć i patrzeć. Tekst zostawię sobie w spokoju. Raczej z wiadomych powodów. Nawet jak ta piękna pani tylko przysiadła, by dotknąć ręki spragniona ciepłego dotyku, męskiej pięknej dłoni. Dotyk śmierci. Witku zdrowiej
    ( paskudny ten opisany kaszel) - bo jeszcze kilka dni pięknej jesieni przed nami i światła z tym ciepłym złotym blaskiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Grażynko :)) To jesień w całej odsłonie. jest i przymrozek, są i klony w różnych odcieniach, jest i lód poranka. Szkoda, że tak krótko trwa ta pora. jak mówią ci w Ameryce - indian summer - indiańskie lato. A rozmowa, chyba musiała być, skoro była ławka czekająca w parku na przechodniów. Dotyk śmierci - masz rację. Ale któż go nie jest świadomy? Chyba tylko dzieci. Choć i to nie zawsze. Kaszel paskudny, ale idzie ku lepszemu, co nie zmienia faktu, że zdjęcia trzeba robić na raty i to nigdzie dalej. Również dla Ciebie dużo ciepła, spokoju i światła takiego, jak lubisz :))

      Usuń
  2. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się tytuł… „Płaszcz ze snów”, płaszcz z marzeń, z kropli deszczu, blasku złota, ze śmiechu i uśmiechu, ze słońca i dobrych słów. Nie wiem czy znajdzie się krawiec by uszył taki właśnie, ale przecież kto dziś zamawia ubranie u krawca. Są butiki, markety i w końcu internet.Wiem Witku, że chodzi o inny płaszcz, ale tak jakoś mi się skojarzyło.
    Jesień jak na razie nas rozpieszcza, jest piękna. To co najpiękniejsze zamknąłeś w swoich fotografiach. Idąc przez mglisty ranek mgłą zasnutą ulicą, kiedy kable udają sieci pajęczyn, przechodzimy do pierwszego przymrozku iskrzącą się krainą, podziwiając nietrwałe skarby i błyskotki. Robi się cieplej i słońce dosięga opadnięte liście malując je złotem, czerwienią i pomarańczą. Czuć zapach wilgoci. I tylko raz po raz liść na chwilę staje się niewolnikiem… by z czasem zniknąć na zawsze.
    Piękną i mądrą Ją pokazałeś Witku, bo tak chyba lepiej, łatwiej i wiesz, co dziwne nie boję się, nigdy się nie bałam. Strach dotyczył zawsze nie mnie, lecz tego, kogo stracić mogę, bo wcale nie łatwiej jest zostać…
    Przepraszam, że tak smęcę, ale mimo tego słońca i zachwycających barw dookoła czuć w powietrzu ten czas wilgoci, zapach świec i rozpuszczalnych liści. Właśnie szykuję wiązanki i myślę o tych, których już nie ma.
    Macham do Ciebie mając nadzieję, że choroba powoli daje Ci wygrać i kaszel już tak mocno nie męczy. Dobrych i spokojnych dni Witku i zdrowia, zdrowia, zdrowia :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, uderzyło mnie to, co napisałaś o płaszczu - że teraz są gotowe w butikach, sklepach. Kto dziś kupuje u krawca. Nieliczni, to prawda. Nieliczni, których stać na to. Dawniej szyło się, bo w sklepach nie było, a dziś, to ekskluzywne zakupy. I tak jest na świecie - w sklepach masówki, a tylko nieliczni chodzą w rzeczach szytych na miarę. W tym kontekście ładnie brzmi to, że kazdy z nas posiada marzenia szyte na miarę. Nie dość, ze własne, to jeszcze dopasowane do nas. Nie cudze, nie kupione, a właśnie własne. Tu też Elu poruszasz pewną strunę dość trudną - indywidualności. Przyznam, że nie myślałem o tym, kiedy wpisywałem tytuł. Myślałem o kobiecie idącej przez park, której poy płaszcza pięknie falują, a słońce prześwietla włosy. Masz rację, teraz jesień est piękna. Ale jeszcze dwa, trzy tygodnie i będzie tak, jak bywa jesienią. Deszczyk, chmury i humory. Ja wiem, ma to swój urok i jest konieczne, ale szkoda mi tego wszystkiego. I nie tylko mnie widząc w środku dnia ludzi w parkach. I bynajmniej, nie są to starsi ludzie.
      Tak chciałem pokazać, masz rację. I masz rację w tym, że nie kieruje nami strach o siebie, bo ten łatwo pokonać, ale strach o najbliższych. To z nim trzeba sobie poradzić. A także z innymi uczuciami, jak złością, żalem, niesprawiedliwością, niedokonaniem itd. Jest tego dużo. Czasami zbyt dużo w jednym człowieku.
      Dziękuję Ci Elu za piękny komentarz i za tę interpretację tytułu - coś kapitalnego! macham i ja do Ciebie z daleka życząc Ci dobrych, słonecznych dni z dobrym, leniwym światłem, zdrowiem i uśmiechem :)))

      Usuń
  3. Piękna jest teraz pora, naprawdę wyjątkową jej urodę uchwyciłeś na fotografiach. Chyba właśnie to piękno sprawiło, że nawet ta Pani wydała się łagodniejsza. Dziwnie lekka była ta rozmowa w parku. Pewnie dlatego, że w parku wśród kolorów i szumu liści, pewnie dlatego, że uśmiech, znajome oczy, pewnie dlatego, że przelotna tylko.
    Ta Pani ciągle się kręci wśród nas, piękna i groźna.
    Obyśmy wszyscy zawsze mogli z nią tak lekko i spokojnie rozmawiać. Oby...
    Tego życzę nam wszystkim – niech się spełni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Aniu, a dziękuję szczególnie, bo cenię Twój smak fotograficzny. Dla mnie to wielki, wielki komplement!
      A rozmowa...sama zauważyłaś, ze była rozmową z tych łagodniejszych. Nie wiem, co sprawiło, że słowa nie były kanciaste, a okrągłe i ulotnie spokojne. A może to wszystko mi się po prostu śniło, wszak w chorobie odróżnić sen od jawy jest czasem trudno. Fakt pozostaje jednak faktem, a słowo słowem - choćby i we śnie, czegoś się dowiedziałem o Małej. Czegoś się dowiedziałem o Niej nowego. Może ta wiedza mi niepotrzebna, ale zawsze ceniłem życie ze świadomością, niż bez niej. Może i bez świadomości pewnych spraw jest szczęśliwsze. Tak, na pewno szczęśliwsze. w każdym razie nie był to czas stracony, a Ona wciąż krąży wokół. I masz rację - obyśmy mogli (jeśli musimy) tak właśnie z Nią rozmawiać :)) Myślę tez sobie, że ta rozmowa miała w sobie drugie dno, bo czasami nie mówi się wprost pewnych rzeczy. Zwłaszcza z kimś Jej pokroju. Zatem pozostaje jeszcze pewien niedosyt, co przyświecało tej rozmowie. Mam podejrzenia. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie Aniu, macham z daleka i dodam, że cudownie kapie deszcz o dach mojej latarni. Cudowny dźwięk :)) Dziękuję Ci raz jeszcze za tak piękny komplement!

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty