Przy uchu...

 

Siedzieliśmy na ławce w starym parku. Czy zresztą to można nazwać parkiem? Może. Może, bo nie znam się na parkach. Na niczym się już nie znam. Czasami chciałbym być głupkiem, po którym nikt nie spodziewa się czegoś dobrego. Może byłoby lżej? Może miałbym czas, by być głupkiem także dla siebie, to znaczy zajmować się głupstwami. I taka chwila, jak dziś trwałaby w nieskończoność, bo przecież głupcy czasu nie liczą. A może liczą? Być może tylko wschód i zachód słońca wyznaczają im dni, które mijają w stukocie szklanych paciorków. A ja? A ja siedzę na starej ławce w parku obserwując odbicia w wodzie jezior, które chyba już teraz trudno nazwać jeziorami. Jedyne, co mnie tu przygnało, to wynajęta chwila w biegu.

- Widziałeś tamtą dziewczynę?

- Nie Mała, nie widziałem. A miałem?

- Nie, nie miałeś. Miałeś siedzieć na ławce i gapić się po swojemu w coś, czego nikt nie widzi. No proszę cię…

- Mała, daj spokój, co?

- Codziennie to powtarzasz.

- I codziennie chciałbym, żebyś dała spokój i mnie nie prowokowała, to takie trudne?

- Popatrz trochę na świat, co? Na psy, na koty, ptaki, kwiatki, słońce… Jest tak ładnie, a ty siedzisz i ciągle myślisz Bóg wie o czym.

- Patrzę, słucham, koduję. Mało?

-Mało!! Ja malusia jestem i biedusia, ale ja ci mówię, że mało! Powinieneś odpocząć, pobawić się. Wejść na to zwalone drzewo, albo opowiedzieć mi coś, żebym się śmiała tak, że dostałabym czkawki.

- Oj Mała, nudzisz. Jestem zmęczony. Tak diabelnie zmęczony, że nawet tego nie zrozumiesz. A tobie się zawsze zachciewa wtedy opowieści, zabawy i Bóg wie czego.

- Zachciewajki, zachciewajki!! Tak, lubię zachciewajki, bo trzeba robić to, na co ma się ochotę, a nie siedzieć jak kruk i ani słowa. I ja biedusia jestem przy takim. Siądzie i siedzi. I nic. A ja samiutka, samiuteńka na tym padole łez…

- Mała, nic nie rozumiesz. Odpoczywam. Po prostu mam chwilę i chcę odpocząć. Ile razy mam mówić?

- „…Mistrz przechodził ze swą umiłowaną w blasku pierwszych promieni poranka przez omszały kamienny mostek. Przeszli przezeń. Strumień został za plecami wiernych kochanków, szli piaszczystą drogą. Posłuchaj, jak cicho – mówiła do Mistrza Małgorzata, a piasek szeleścił pod jej bosymi stopami. – Słuchaj i napawaj się ciszą. Popatrz, oto jest już przed tobą twój wieczysty dom, który otrzymałeś w nagrodę. Widzę już okno weneckie i dzikie wino, które wspina się aż pod sam dach. Oto twój dom, oto twój wieczysty dom…”

- Mała, skąd znasz ten tekst?

- A co? Nie trafiłam?

- Mała, skąd go znasz?

- Leżało pod łóżkiem, to i poczytałam. A że ten fragment był wymiętolony, to i musiał być dla kogoś ważny. No to jak, opowiesz?

- Nie ma co opowiadać Mała. Ścieżki przykrył kurz, ścieżki zawiał śnieg. Dlaczego mnie męczysz, co? Ja chciałem tylko posiedzieć w słońcu i nie myśleć. Za dużo chciałem, prawda?

- Będzie opowieść, to dam ci spokój.

- Nie będzie opowieści Mała, nie dziś. Jestem zmęczony, mówiłem ci.

- Ani odrobiny nie powiesz?

- Słodki i gorzki.

- Co?

- Słodki i gorzki był początek. Taki sam, jak koniec. A potem pragnienie się rozwiało, bo tak miało być.

- Kto tak powiedział?

- Nikt Mała. Tak wyszło. Z niedopowiedzeń i dużego pragnienia zazwyczaj nic nie wychodzi.

- I to wszystko?

- Była wtedy wiosna. Otrząsnąłem się, jak otrząsa się pies po wiosennym deszczu.

- A wiec kochałeś, było ci przykro, płakałeś i w ogóle wszystko?

- Nie. Nie tak. Pragnąłem bliskości. Poznania. A może chciałem, by patrzył na mnie ktoś z podziwem? Z ciekawością? Więc i ostatnie słowa były mówione z uśmiechem.

- Cicho, cichutko, na bardzo delikatnych nutkach?

- Cicho. Tak, były mówione cicho. Przy uchu. Nie trzeba krzyczeć. Ona to rozumiała. Chyba.

- To nie wiesz?

- Nie, nie wiem.

- Dziwne, jak to u ciebie. Te twoje cisze, szepty, niedopowiedzenia. Wszystko jakieś takie niemrawe, eteryczne, mgielne…

- Masz rację. Do mnie trzeba szeptem, inaczej nawet pożegnanie staje się pojedynkiem. Zamilkliśmy. Nie było już o czym rozmawiać, a ja zapatrzyłem się w odbicie na wodzie, a może w coś, co minęło szeptem obok i tylko jasne smugi tliły się jeszcze w ludzkiej pamięci…
























 
























Komentarze

  1. Te dwa drzewa na pierwszym zdjęciu są niesamowite, wyglądają, jakby tańczyły jakiegoś walca, nawet odbicie w lustrzanej tafli nie kłamie. Zakwitły i u mnie takie żonkile, ale jakieś karłowate są, a gdzie to już kwitną forsycje? W miastach na pewno jest cieplej, mają lepsze warunki, a u mnie jeszcze nic, mieszkam w jednym z najsuchszych rejonów Polski, jeszcze trochę i przyjdzie nam się wynieść. Jeszcze 20 lat temu były tu polne rozlewiska, a teraz nie ma nic, tylko starorzecza przy samej Warcie zostały. A ten pies to Żonkil powinien się nazywać ;) "Mistrz i Małgorzata" to jedna z moich ulubionych książek, choć przeczytałam ją tylko raz, ale właśnie mi Mała uświadomiła, że muszę zrobić to ponownie. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to zdjęcia z tygodnia, czyli tam, gdzie udało mi się coś sfotografować. Niestety, czas nie pozwala mi na pójście na swobodny spacer, więc robię to, co mogę. Nie zawsze to, co chcę. Forsycje są w przyuczelnianym ogródku w Katowicach. Zauważyłem i postanowiłem zrobić zdjęcie pod niespokojnym okiem pani woźnej, bo "Panie, złodzieje same i chachory" Ano, lokalny koloryt musi być. Zdjęcie fajne, ale aż przykro patrzeć, jak wszystko schnie. U mnie też susza. Kurzy się okrutnie, ale widziałem prognozę pogody - ma dziś/jutro padać. Choć wiemy dobrze, ze musiałoby z dwa tygodnie padać, by ziemia się nasyciła. Pustynniejemy, a właściwie stepowiejemy. I nie jest to dobra informacja. Skoro u Ciebie tak trudno z podmokłymi terenami, to naprawdę jest źle. Tak, masz rację, w miastach cieplej, więc ostatnio muszę w miastach robić zdjęcia. Na przedmieściach i w lesie jeszcze cisza. Może nie do końca głucha, ale gdyby było mokro, to od razu by wszystko śmignęło. A tak...sama wiesz. Pies nie wiem, jak się wabi, ale pasował mi bardzo :)) Siedział sobie w słonku na balkonie i patrzył na mnie, więc dostał fotkę :))
      Tak, to Mistrz i Małgorzata, moja ukochana książka, choć z racji zawodu tych "ukochanych", jest cała sterta. Ale powiedzmy, ze ta była taka naprawdę pierwsza. Wiosenna, co ma znaczenie. W utworze właśnie Mistrz spotyka Małgorzatę, która niesie żółte kwiaty. I kiedy fotografowałem te żonkile, tak mnie jakoś naszło :))
      Pozdrawiam Cię wiosennie i oby deszczowo, by znów wszystko strzeliło zielenią i zapachniało deszczem i wiosną, a nie kurzem :))

      Usuń
  2. Całe szczęście, że nie jesteś Witku głupkiem, bo kto by pisał takie świetne teksty? Wiem doskonale co miałeś na myśli, bo też mam wrażenie, że łatwiej tym co niewiele potrafią.
    Mała dziś przeszła samą siebie. Podlizała się literacko, ale też nie skupiła się tylko na sobie, jak to ona. Może wydoroślała, a może zadziały pierwsze promienie wiosennego słońca? Ostatnie dni przecież były takie, o których dawno marzyliśmy wszyscy. Ciepłe i żółto- błękitne, bo na zieleń jeszcze chwilkę musimy zaczekać. Dobrze, że są jeszcze parki w miastach, choć zdecydowanie wolę dzikość i odludzie. Pięknie przeglądają drzewa w błękitnej wodzie, zastanawiając się już jaki odcień wybrać nowej sukienki czy to szmaragd, malachit, miętowy, seledynowy, limonkowy czy zwyczajna zieleń soczysta – jedyna taka na wiosnę. Dobrze, że znalazłeś choć chwilę w tym całym pędzie. Tak trzeba, Witku. Choć może czas wyrwany, ale widać na zdjęciach moment oddechu i spokoju. Pięknego i kolorowego, jak ta wiosenna rabata żonkili i krokusów. Życzę Ci Witku nieco więcej takich minut, godzin, a może dni. Czemu nie? Wiosennych i pełnych wytchnienia. Tak po prostu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaale mi pochlebiłaś teraz. Czuję, jak mnie policzki palą. No dobra, pośmialiśmy się, a to faktycznie prawda. Często chciałbym po prostu być głupkiem i widzieć świat prosto, albo bardzo spolaryzowanym. Niestety, wiemy dobrze, że ani prosty nie jest, ani spolaryzowany.
      Mała ostatnio przechodzi samą siebie. Bo niby dlaczego mąka ma służyć tylko do pieczenia? Ona równie dobrze może posłużyć do usypywania wzorków na podłodze, które są estetyczne i przecież i tak ja to potem zgarnę? A że wygląda potem, jak duch i zostawia wszędzie ślady? Kto by się czepiał o szczegóły? Tylko ja mogę być takim niewdzięcznikiem, który zamiast się cieszyć ze wzorków siadam na krześle i łapię się za głowę. To może tyle, a propos dorosłości Małej :))) Trochę się śmieję, a trochę nie, bo z Małą jest czasami bardzo pod górkę. I nie chodzi o jej egocentryzm, czasami narcyzm, a czasami i o to sprzątanie. Czasami zadaje pytania zbyt celnie, bym mógł wierzyć w jej zdziecinnienie, czy nie do końca czyste intencje.
      Tak, masz rację, dobrze, ze są parki. Dobrze, że są w parkach ławki i jakieś ciche, spokojne miejsce. Jeszcze brakuje zieleni, ale jak tylko trochę solidnie popada, to od razu będzie lepiej. To był czas wyrwany i nieplanowany. Do dziś odczuwam jego skutki, ale tego popołudnia bym nie oddał nikomu. Dlaczego? Bo poczułem to, czego dawno nie czułem - spokój i brak przymusu. Ja wiem, ze dorosłość, czy dojrzałość, to sztuka kompromisu i ciągła odpowiedzialność, ale wtedy właśnie poczułem się tak nieoczekiwanie wolnym i głupim, jakbym rozum zostawił w domu i działał tylko na instynktach. Brakuje mi tego właśnie. I zieleni, ale...wszystko w swoim czasie.
      Elu, dziękuję Ci bardzo i z całego serca za ten komentarz i piękne życzenia:)))
      Ja co prawda mam skromniejsze, ale też kolorowe - światła, uśmiechu i dużo, dużo kroków z aparatem w dłoni :)))

      Usuń
  3. Ostatnio pojawiają się tu znane mi miejsca. Tu byłam, tam szłam, a jednak zrobiłabym pewnie zupełnie inne zdjęcia. Dobrze zobaczyć inny punkt widzenia :) Zdjęcie z ławką i drzewami jest niesamowite, perspektywa jest boska. Cienie drzew są idealnie równoległe i prostopadłe do ławki. Natura bywa asymetryczna i nieregularna, a tutaj upolowałeś coś zupełnie przeciwnego. Chociaż jakby tak wejść głębiej w temat to symetryczne potrafią być kwiaty ze swoim układem płatków czy unerwienie liści. Ale to się zwykłemu człowiekowi chyba nie rzuca w oko od razu. Tu trzeba podejść blisko, jeszcze bliżej. Przyjrzeć się, dostrzec szczegóły. Mięsista i aksamitna wręcz powierzchnia płatka kwiatu, żyłkowana tekstura liścia, czasem chropowate gałęzie kontrastujące z delikatnym i kruchym pąkiem, wystawiającym łepek do słońca. "Słuchaj i napawaj się ciszą" - te słowa idealnie wpasowują się w refleksyjny nastrój wiosennego parku.
    A potem ujęła mnie kolorystyka Twojej wiosny, taka świeża i soczysta. Powiedziałabym nawet, że po stonowanych barwach parku nastąpiła eksplozja kolorów, jakby wiosna się zerwała ze smyczy krzycząc "peace & love" :)
    Co prawda po tych hippisowskich szaleństwach mamy jakiś zjazd pogodowy, ale deszcz też jest potrzebny. Jeszcze będzie pięknie. Już za niedługo, już bliżej niż dalej. Macham do Ciebie z uśmiechem z drugiego końca betonowego namiotu ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym wstawić coś, co jest nieznane. Albo takie, które kusi nowością. Niestety, wiesz jak jest. Ogranicza mnie czas i...chyba tylko czas. W takich chwilach pozornie głupie pytanie:"A może wszystko rzucić i wyjechać w Bieszczady?" zadaję sobie bardzo często. Gdzie te czasy, kiedy popołudnia wołały do mnie łazikowaniem, a ograniczeniem była wyobraźnia i sprzet. Ano, jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie, choć po dzisiejszych lekcjach sama wiesz z kim, pojęcie normalność niebezpiecznie przesuwa się w kierunku cieniutkiej, czerwonej linii.
      Lubię zdjęcia z ławkami. Zawsze staram się zrobić zdjęcia ławek, gdziekolwiek jestem. Nie dlatego, że je uwielbiam, nie dlatego, że na nich siadam, ale gdzieś we mnie istnieje skojarzenie ze spokojem i "starymi, dobrymi czasami". w tym przypadku, faktycznie chodziło głównie o geometrię. Poza tym - ech - zdjęcia zostały zrobione na prośbę do jakiegoś konkursu i ta pozornie wynajęta chwila, w istocie była pracą zleconą po zajęciach. Choć kilka innych zdjęć udało mi się zrobić.
      Właśnie takie zdjęcia lubię, o których piszesz Elu - pokazanie struktury płatka, wewnętrznych żyłek, unerwienia, krwioobiegu, przez który filtruje się światło zmieszane z chlorofilem. Nawet zastanawiałem się nad mocno specjalistycznym sprzętem, ale sama wiesz, jaką mamy mizerię, więc muszę odłożyć to na "kiedyś".
      Pogoda nas nie rozpieści przez jakiś czas. I wiesz, nawet się nie złoszczę, bo nie będzie mi żal, ze siedzę popołudniami, czy wczesnym rankiem smętnie tęskniąc do zdjęć, a zrobię to, co muszę. Właśnie patrzę w okno i widzę, jak śnieg pada. Tego akurat nie chciałem. Deszcz i owszem, bo wszystko po deszczu, takim dobrym, ciepłym i wiosennym wystrzeliłoby w górę. Ale może dla roślin to lepiej, by wilgoć była dawkowana stopniowo zamiast ulewą i rozwydrzeniem kropel?
      Czekam na magnolie - jak co roku i chińskie śliwy. Bez nich rok będzie całkiem do kitu. Różowy w kolorze majtek musi być!!
      Uśmiecham się do Ciebie i macham wieczornie :)))

      Usuń
  4. Ciekawe są te Twoje rozmowy z Małą. Ona by chciała, żebyś przestał się smucić,
    przestał się męczyć i tym samym być zmęczonym. Chciałaby, żebyś zobaczył coś,
    co rozwieje Twoje zmęczenie. Jednak to nie takie proste owo coś zobaczyć. Trzeba
    wysilić oko, ucho, wyobraźnię, odpędzić męczące myśli.
    Może zresztą jest całkiem inaczej. Słowa powyżej to tylko wariacje mojej wyobraźni,
    nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraźnia w naszym przypadku, to ważna rzecz :)) Więc nie mogę mieć o to pretensji, ze interpretujesz tak, a nie inaczej. To dobrze, ze tak właśnie robisz. Sama pewnie się domyślasz, ze "Mała" jest konstruktem pomocniczym, by coś pokazać. Ja nazywam ją dusza i wiem, skąd ten konstrukt się wziął i kiedy. Ale inni mogą patrzyć na nią jak na anioła, krasnoludka, tudzież inny wytwór, który im wyobraźnia podsunie. Ważne, jest to, co dzieje się w rozmowach z "Małą". Ty właśnie tak spostrzegasz tę rozmowę. I cieszę się, ze właśnie tak, bo odkrywasz nowe horyzonty tego, o czym ja sam myślałem wtedy.
      Dziękuję Ci Aniu za komentarz i pozdrawiam ciepło! Miało być wiosennie i lekko, a tu zima wróciła, więc każde ciepło i jasność się przyda :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty