Senne kwiaty...

 

  Nomyn - Tenderness

                One są inne, wiesz? One naprawdę są inne. Długo budzą się ze snu. Niby są, a ich nie ma. Biją w niebo męskością kwiatów, by złagodnieć. Opadają twarde łupiny. Możesz podejść i podnieść taką z ziemi. Będzie miała kształt łódki i szorstkie włosy oczekiwania. I będzie pęcznienie coraz większe i większe, jakby sen w nich wzbierał strzelając w niebo. A potem są nieprzytomne, jakby sny nie chciały ich opuścić. Jeszcze nie pachną. Nabierają ciała, prostują się. Przeciągają moment gotowości w nieskończoność. Ale ja wiem, czekają na słońce i deszcz. Czekają na noc, kiedy śpimy. A potem napełniają się złotą barwą wschodu, piją światło i rozchylają płatki. Nieoczekiwanie, kobieco. Mówiłem Ci już, że boję się ich dotykać? Są kruche i delikatne, ale przypominają też ciało. Wnętrze wyściełane nerwami. Wyczulone na obcy dotyk. Jak wnętrza dłoni, które składamy przy modlitwie, by zamknąć swoje pragnienia między dłońmi. Wtedy dopiero zaczynają pachnieć. Tak pachnie sen kobiety, wiesz o tym? One są inne, wiesz? Zamknięte w swoim przeczuciu kwiatu, potem wznoszą się w niebo ostrymi stożkami męskości, by stać się ukwiałem kobiecości. Czekam zawsze na moment, jak pokażą swoje wnętrze. Białe, prześwietlone światłem, różowe i złote. Delikatne. Siadam pod drzewem i patrzę w górę, jak wiatr nimi kołysze, a niebo jest znów błękitne. A potem przychodzi rdzewienie, żółte ślady poszerzają się, płatki tracą swoją sprężystość i kolor. Umierają. Tak mi się zdaje, bo przecież dopiero teraz magnolia strzeli zielenią i cieniem w jasne, słoneczne dni. A ja siądę pod nią wiedząc, że sam ją sadziłem. Wiesz, to trochę tak, jakby dać jej życie. Po co ci to wszystko mówię? O tym kwitnieniu, opadaniu, zielenieniu się? Nie śmiej się, ale ona jest lustrem nas samych. Spójrz, czy nie jesteśmy zalążkiem w skórzanej, owłosionej otoczce, która czeka, by opaść? Pozwolić, by strzelić w niebo pąkiem, a potem rozwinąć się wabiąc? Dziecko, mężczyzna, kobieta. Miłość, pożądanie i śmierć. Wszystko w jednym. Wszystko dokonane w ciągu kilku dni. Cały cykl nas samych. A potem zostaje jeszcze drzewo, które rozwija się, rośnie, zielenieje, szumi na wietrze. Domyślasz się, co to jest? Uśmiecham się. I ty się uśmiechnij. Możesz jeszcze powiedzieć, że przecież są śliwy, że są grusze ospałe, że są jabłonie różowawe. One przecież tak samo kwitną. Może. Może masz rację. A może nie masz? Czy kwiat magnolii jest tylko kwiatem z grubymi, słoniowymi płatkami? Nieco woskowymi w dotyku, którym nadałem cechy antropogeniczne? Może za bardzo szukam analogii, może za bardzo szukam dotyku? Kto wie. Kto wie, jak spojrzysz na nie. I kiedy spojrzysz. Ale one są inne, wiesz? Są inne naprawdę… 




































Komentarze

  1. Czekałam na tą magnolię u Ciebie :) Szłam na spacer, podziwiałam widoki i wśród kwitnących drzew i promieni słońca zobaczyłam właśnie ją. Zastanawiło mnie dlaczego jej nie ma w majtkowym wpisie? Przecież jest majtkowa, a na pewno zwróciłeś uwagę na magnolię, jest niemożliwością żebyś ją pominął. A tu niespodzianka: specjalne miejsce. Magnolia w pełni na to zasługuje. Tak, zgadzam się z Tobą, jest inna. Subtelna i delikatna, ale zarazem ma swoją siłę, zupełnie tak jak Twoje słowa. Właściwie namalowałeś tymi akwarelowymi słowami kruchość i siłę magnolii, życia... czytam nie wiem który już raz i wpadłam w taką miękkość i magię. Trochę jak w poduszki :) Dobrze mi tutaj. Przytulnie, błogo i bezpiecznie. Zaczarowałeś ten tekst :)
    Takie miejsca jak to są bardzo potrzebne, choćby po to żeby uciec od rzeczywistości. Raz wpaść w poduszki, zajrzeć do ogrodu, powąchać kwiaty i podeptać trawę, innym razem nadepnąć na starą, skrzypiącą podłogę, wejść w jakieś drzwi i odkryć inny świat. Udaje Ci się stworzyć niepowtarzalny klimat. Dobrze się tu wraca. A ja na razie jeszcze nie wracam, bo nie wychodzę. Podelektuję się słowem, posiedzę w tych poduszkach i magnoliach, skąd macham Ci z kubkiem zielonej herbaty i uśmiecham się, życząc spokojnego dnia i słońca - może jeszcze dzisiaj puści oczko zza chmury :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale wiem o czym pisałem. Pamiętam. Ale kiedy przeczytałem Twój komentarz musiałem jeszcze raz odczytać ten tekst. Dla przypomnienia? Nie, raczej by zobaczyć te miejsca w tekście, które Ci się spodobały. które sprawiły, że czytanie stało się "miękkie". Ucieszyłaś mnie tym komentarzem ogromnie.
      A sama magnolia? Cóż, musiałem ją oddzielić od różowych kwiatów, bo...jest inna. Inne skojarzenia mam z nią i inne doświadczenia. Subtelność i delikatność - tak, to właściwe słowa. Jest też siła, którą moje męskie oko nie chce odczytać inaczej, niż siła pragnienia, pożądania. I lubię akwarele. Są takie nieoczywiste i pozostawiają pole do wyobrażenia sobie świata tak, jak chcemy.
      Czy mam pisać, że się ogromnie cieszę, że wpis i miejsce Ci się podobają? Przecież wiesz, że uśmiecham się czytając. Ale jednocześnie się wstydzę. Że jak to? To ja? To moje słowa? Moje miejsce? Mój świat? Bo tak chciałbym niejednokrotnie świat widzieć. Nie zawsze się udaje. Pewnie są tacy, którym to nie odpowiada. Ale pewnych rzeczy nie da się zmienić widząc starą deskę, miękkie światło, kurz krążący w powietrzu, czy kroplę rosy. Wchodź kiedy chcesz, kiedy masz ochotę :)))
      Trochę było tego słońca dziś i zrobiło się nawet przyjemnie, wiosennie. A skoro pijesz zieloną herbatę, to musiało być naprawdę fajnie :)))
      Macham do Ciebie przez wieczór zupełnie niedaleko :)))

      Usuń
  2. To, że uwielbiam magnolie, ich zapach już wiesz, bo pisałam kiedyś. To, że zdjęcia wzbudzają zachwyt tak też bywało wielokrotnie. To, że miło się słucha nie dziwi. Więc co takiego? Witku chyba nigdy nie czytałam tak pięknego, magicznego opisu przyznaję za Tobą cudu natury, bo jak inaczej nazwać te kilkudniowe uniesienie. Zachwycam się każdym zdaniem, słowem. Tak po prostu. I uśmiecham się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Elu nie mogę uwierzyć, że ten tekst stał się "magiczny". Muszę się zastanowić, co takiego zrobiłem. Jest to dla mnie zupełnie nieoczekiwane i z jednej strony się uśmiecham, bo jak inaczej, ale z drugiej strony wstydzę się okrutnie. Znasz mnie i wiesz, że łatwo mnie zawstydzić, więc i tym razem się wstydzę. I wiesz co? Tak sobie myślę teraz, ze ja może ten tekst i napisałem, ale Ty go odczytałaś, więc właściwie on żyje po twojemu w Tobie. I to Ty tak naprawdę dałaś mu zaistnieć i Ty obdarzyłaś magią.
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!
      Uśmiechaj się. Dobrze :)))

      Usuń
    2. Tak, Witku odczytałam ten obraz namalowany słowami, a właściwie wiele obrazów. Klatka po klatce, zupełnie jak w filmie, obejrzałam narodziny piękna, delikatności i mocy zarazem.
      A moje łódzkie magnolie jeszcze „ są nieprzytomne” „Nabierają ciała, prostują się. Przeciągają moment gotowości w nieskończoność.” Sam zobacz jak to brzmi.
      Czysta magia:)))
      Pozdrawiam Cię Witku ciepło i bardzo wiosennie :)))

      Usuń
    3. Jutro u Ciebie ciepło, za to u mnie mizeria. Więc już niedługo będziesz miała magnolie, a ja figę z makiem :D
      Również Cię pozdrawiam i macham z daleka :))))

      Usuń
  3. Nie zrywajmy ich proszę. Niech sobie rosną, niech sobie będą,
    tam, gdzie są, bo gdy je zerwiesz i wsadzisz do wazonu, tylko
    przez chwilę trwać będą. Te w wazonie to już trupy, wiesz
    o tym? Dlatego zostaw je w spokoju. Pozwól im być to
    może tobie też ktoś być pozwoli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam ich zrywać Aniu. Wystarczy mi to, że rosną za oknem :)) Kiedyś przyjąłem taką zasadę nawet, że jeśli nie umiem zrobić zdjęcia, czegoś, co rośnie, to nie wyrywam, nie łamię, nie ustawiam. Trudno.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty