Tak teraz będzie...

 

           Tak teraz będzie. Nic na to nie poradzę, ale sama wiesz, tak teraz będzie. Będziemy szukać, o ile zawsze nie szukamy. Ale teraz jakby bardziej. Dobrej muzyki idąc przez tłum, zagubionego kawałka w kawiarni, który zagłuszany jest przez szczebiotanie starszych pań raczących się serniczkiem, tą zakazaną słodyczą, przy której wykuwa się cały świat z półuśmiechów, półsłówek i szpileczek umiejętnie wsadzanych w czułe miejsca. Będziemy szukać swojego miejsca z czymś, na co będziemy mogli patrzyć. Słoje drewna w starym stoliku, dzieci, faktura koca, samotna filiżanka z kompletu, który dawno się wytłukł i odkrywamy jej piękno. Będziemy szukać słońca, które coraz słabiej będzie świecić, chore na listopad i grudzień. I będziemy w tym wczesnym zmierzchu szukać czasu, by znaleźć furtkę do swoich ogrodów przykrytych pośpiechem i zmęczeniem. I będziemy szukać siebie. Nas w sobie i kogoś, kto będzie obok ze swoim ciepłem i choćby milczeniem. A jeśli tego nie odnajdziemy? A jeśli tego nie będzie? A jeśli to wszystko ludzie rozkradną, rozdrapią, pochowają, jak to ludzie? To pewnie znajdzie nas zabłąkany promień, albo spojrzymy na starą rzecz z rozczuleniem, że ciągle jest z nami i widziała tyle. Że bredzę? Może. Może przedmioty nie widzą, bo są przedmiotami. Może nie słyszą, bo to nie ich rola, ale dobrze jest pomyśleć, że jednak. Że jednak ta filiżanka, gałka, czy słoje w meblach widzą i słyszą. Że pamiętają nasz dotyk i łaszą się do nas na swój sposób. Nabierają ciepła ręki i żyją naszym ciepłem. A może pamiętają dotyk tych, którzy odeszli? Zamknęli za sobą drzwi i sobie poszli, jak to w życiu bywa. Ich słowa drżały jeszcze w powietrzu wsiąkając w ściany. Ich zapach opadał powoli na dywan by zniknąć, rozpuścić się w nietrwaniu. Tak teraz będzie, tak być musi, bo pora liści ma swoje prawa. Pora nagich drzew również. Dlatego wsiadam na rower, by upewnić się, że jeszcze gdzieś tam jestem, zagrzebany w nie swoich myślach, w nie swojej muzyce, w nie swoim widzeniu świata. Ale jestem. Zapinam więc plecak i idę przez park, by poczuć ziemię pod nogami, wilgoć w powietrzu, butwienie i rozkład. Zrzucić z siebie ten świat, którego jest za dużo. Za dużo ludzi, za dużo hałasu, za dużo bełkotu. Za dużo polityki, która wciska się w każdą szparę, w każdy por skóry. Mam znów ochotę puścić Gintrowskiego „A my nie chcemy uciekać stąd”. Wkładam słuchawki i puszczam, póki jeszcze mogę. Tak teraz będzie. Tak teraz będzie…

  

































Komentarze

  1. Tak, tak teraz jest. Musimy się chwytać małych skrawków rzeczywistości, kawałeczków „tu i teraz”. One są jeszcze ciągle wokół nas i będą. Niemożliwe żeby wszystko utonęło.
    Wiem jak jest, ale ucieczką są właśnie te maleńkie cząstki „normalności”, blaski ciepła, uczciwości, życzliwości i spokoju, obecność drugiego człowieka, miłość, przyjaźń…
    Może to głupie i naiwne, ale jest jeszcze trochę dobra na świecie. A trudno mi się to mówi, bo mam teraz czas niełatwy, cięższy niż zazwyczaj.
    Nie można się poddać, trzeba oddychać, oddychać, oddychać…
    Jeśli jest wielka mgła, to trzeba znaleźć jakiś wyraźny punkt odniesienia wystający z niej i wtedy fotografia będzie miała urok i sens. Jak w życiu.
    Posyłam Ci mnóstwo maleńkich kawałków prawdziwej rzeczywistości. Zatrzymają Cię na powierzchni. Widzę, że się uśmiechasz i o to chodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, miałem dziś Aniu nie odpowiadać. Wróciłem niedawno z pracy i tak sobie myślę, nie przełożę tego na słowa, bo po co przyjazną duszę w moim życiu smucić. Ale naprawdę uśmiechnąłem się na koniec, więc reszta się nie liczy :)). Sama wiesz, że bywamy w życiu naiwni. A ja w szczególności w niektórych sprawach. I tak sobie mówię: czy to ja zgłupiałem do reszty, że wierzę w dobroć, słowo, które się daje? Ale przecież to ważne. Tego mnie uczono od zawsze. to jest ten znacznik we mgle. Latarnia, czy Bóg wie co. I zgadzam się z Tobą, że musimy to zbierać, ciułać po kawalątku, po iskierce. Przetrwać ileś tam miesięcy bełkotu i własnego złego humoru.
      Dziękuję Ci z całego serca za Twoje słowa. Ty wiesz, jak do mnie mówić. Uśmiecham się teraz i niech ten uśmiech, choć czarna, skłębiona dymem noc, do Ciebie doleci razem z dobrymi myślami :)) Dziękuję!!

      Usuń
  2. Witku, pięknie napisałeś o tym szukaniu. O wszystkich drobiazgach i przedmiotach które pamiętają dotyk. Masz rację, będziemy szukać ciepła w zakamarkach dni. Wyczuwam w Twoich słowach dobrą energię i nadzieję. I mam bardzo podobne przemyślenia odnośnie nadchodzącego czasu... Niech to będzie dla Ciebie pomimo wszystko dobry czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Elu :)))
      Bardzo lubię październik, choć powinienem nie lubić, bo liście z drzew spadają, bo chłodem wieje, bo plucha... Ale ja jakoś lubię ten czas. Może właśnie dla tych kilku chwil, kiedy zezłoci się światło i nie można oderwać oczu od liści? A jak jest, wszyscy wiemy. Szczęśliwa Ty na wyjeździe. Oddychaj i ciesz się światłem :)))

      Usuń
  3. Ania tak pięknie napisała, że trudno mi znaleźć właściwe słowa. Spróbujmy więc zobaczyć zawsze wyraźny punkt nawet w największej mgle. Bardzo trudne.
    Masz rację Witku i wspaniale ubrałeś ją w słowa, jak to tylko Ty potrafisz. „Będziemy szukać swojego miejsca z czymś, na co będziemy mogli patrzyć.” „ by znaleźć furtkę do swoich ogrodów przykrytych pośpiechem i zmęczeniem.„ Takich perełek mogłabym zacytować więcej. Wiem, że nadchodzi czas światła świecy migoczącej i zapachem swym napełniającej dom, herbaty z cytryną lub malinowej z płatkami migdałów, szukania słów, które nas zabiorą, gdzieś w inne czasy, miejsca, porę roku. Szukania w sobie przeszłych melodii i zupełnie nikomu nieznanych kompozycji. Musi być chwila melancholii i oby była nadzieja, że świat jeszcze nie zwariował całkiem. Humory kiedyś miną i spokój spotka się z uśmiechem, bo tak być musi… I chociaż słońce już jakiś czas temu się schowało i udaje, że go nie ma, to wiemy przecież, że jest i nawet wczorajsze zaćmienie nie ukryło go całkiem. Tylko liście już przestają szurać stając się powoli jednolitą mazią, by w końcu minąć, zniknąć jak, znikamy my.
    Zdjęcia jesienne bajeczne Witku. Chyba też niektóre z ruskiego ;-)Najbardziej urzekła mnie słoneczna lipa i brzozy z brokatowym tłem.
    Ciekawostka - nie znałam utworu ze słuchawek. Przyznam, że miałam ciarki słuchając. Dziękuję :)
    Pozdrawiam Witku i macham mocno. Spokoju, ciepła i światła :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki tekst Elu, bo jak jest, sama wiesz. Zebrałem się i sięgnąłem do zdjęć, które zbierałem pracowicie przez tydzień. Z rozrzewnieniem wspominam czas przeszły, kiedy szedłem na zdjęcia i wiedziałem, że mam wpis. Teraz muszę sztukować. I wiesz, nawet nie chodzi o pogodę, bo i deszcz czasami ładnie wychodzi na zdjęciach, ale o czas. Może też o ogólne nastroje...
      Jeśli teraz nie zbierać, to kiedy? To ostatni czas na takie zdjęcia. Codziennie rano patrzę przez okno mojej sali na kawałek zielonego (trawnika?), za którym rosną drzewa. Taki skwerek, na który przychodzą właściciele psów ze swoimi pociechami. Jedne idą ospale, inne wyrywają do przodu. A ja zazdroszczę tego, że ktoś może z psem wyjść. Drzewa powoli nabierają złota od słońca, które wstaje. Najpierw ich szczyty pomarańczowieją, a potem słońce powoli skrada się przez koronę. Piękne to, choć zwykłe. Prozaiczne, bo trudno o coś banalniejszego od wschodu słońca. Czemu ja o tym? Bo patrzę przez okno i tylko sobie wzdycham. I robię zdjęcia po kawałku, kiedy trafi mi się "okienko", które ktoś przeoczy.
      Tak, kilka mam z ruskiego obiektywu. Zabrałem w nadziei, że coś zrobię i udało się tego dnia.
      Ten utwór Elu, to kapitalnie napisany tekst, który z jednej strony mówi o autentycznym pożarze, a z drugiej (jak to z mową ezopową) o Polsce. Wydaje się znamienny dziś (znowu).
      Elu, ciszy dla Ciebie, spokoju i złotego światła. I takich obrazów, jak kochasz najbardziej. Wysyłam dobre, ciepłe myśli :)))

      Usuń
  4. Jesień potrafi być zachwycająca. Na Twoich zdjęciach jest właśnie taka. Poszłabym poszurać, żeby zostawić na chwilę wszystkie niepokoje. Dobrego dnia❤🧡💛

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie :))) Co prawda marzą mi się inne zdjęcia, ale lepszy rydz, niż nic. Pewnie, szuranie w liściach jest świetne! :)))
      Pozdrawiam Cię i życzę spokoju i ciepła!

      Usuń
  5. I tak sobie Latarnik narzeka, robiąc zdjęcia. Może nie narzeka. Tylko sobie wzdycha. Jesień to chyba jego ulubiona pora. Wtedy można wzdychać od rana do wieczora. Wiosną jakoś nie wypada. Wiosną trzeba wsiąść na rower i pedałować. Teraz można udawać, że ma się tylko nogi. Nie ma światła, ale to nic. Tak naprawdę w ciemnościach lepiej widać latarnię i Latarnika.
    Wybacz, znów mnie fantazja poniosła w stronę mojego bohatera, z którym tak mi się Twoje pisanie kojarzy. Wiem, że chodziło o coś innego, nie o wzdychanie Latarnika. Tylko o święto zmarłych i nadchodzące mroki, które za chwilę rozjaśni "magia" świąt. W cudzysłowie, bo dla mnie to nie magia. Jedynie obserwacja latających tu i tam ludzi jakby za chwilę cud się miał wydarzyć. Zresztą nieważne o co chodzi. Ważne, że litery i zdjęcia się ładnie układają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, nie pomyślałem o święcie zmarłych. Jakoś bardziej ciążę chyba w tym roku do łapania tego co jest, przez brak czasu. Przyznam, że prowadzenie bloga w takich warunkach staje się bardzo trudne. Może właśnie to dostrzegłaś w tym pozornie ułożonym poprawnie tekście. Kto wie, wszak i Latarnik, podobnie jak Pisarz, mają swoje słabostki. Jeden wzdycha, bo jesień, drugi wybiega myślą w przód, by ominąć rafy kalendarza. Ale w tym ich piękno, bo obydwoje żyją swoimi emocjami, na jakie ich stać. I nikt im tego nie zabroni - to ważne, jak mi się zdaje.
      Ale wiesz Aniu, odczytałem Twój komentarz z innego poziomu i może faktycznie na jakiś czas powinienem przestać pisać i robić zdjęcia. Może stworzy się jakaś przestrzeń, którą zagospodaruję po swojemu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie machając, co prawda nie w mroku, ale równie jasno i z uśmiechem - tylko czasem wzdychając :)))

      Usuń
  6. A to właśnie ponury listopad ma dla mnie najwięcej światła, może dlatego, że jest go wtedy tak mało, więc nawet najmniejszą iskierkę widzę zwielokrotnioną i listopad to dla mnie cisza i spokój, jakoś tak wszystko się wstrzymuje, opada i wtedy mam dopiero czas na oddech. A oddychać trzeba dużo i pełną piersią wdychać ten wilgotny zapach, który mnie i tak się dobrze kojarzy, bo trzeba się przygotować do grudnia, który znów stanie się hałaśliwy, różnorodny i roziskrzony kolorowymi światełkami. Ale październik u Ciebie cudowny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coś w tym, o czym piszesz. Nad każdą iskierką światła trzeba się pochylić - doskonale rozumiem :)) Najgorsze jest jednak to, że cała nasza aktywność przypada na godziny pracy. I jak łowić te iskierki? Dni przeciągają się w tygodnie i trzeba sobie radzić jak kto umie - kocyk, dobra muzyka, herbata. Grudzień jest już lepszy, bo światełka (słusznie zauważyłaś!) i bliski koniec roku, więc to, co złe odchodzi.
      Oddech jest ważny, jeśli nie najważniejszy. Od jakiegoś czasu o tym wiedziałem, ale w tym roku jestem szczególnie na "bezdechu", więc cenię to, że jeszcze ciepło i ciułam te minuty na ucieczkę skądkolwiek i gdziekolwiek.
      Dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie. Naprawdę zrobiło mi się milej.
      Co znaczy perspektywa spojrzenia i dobre słowo - iskierka :))
      Dobrego czasu dla Ciebie i jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :)))

      Usuń
  7. Dziś zastanawiam się czy to możliwe, że w czerwcu byłam na plaży o godzinie 21 i było zupełnie jasno? To chyba niemożliwe. A stając tam wtedy myślałam czy jesień jest naprawdę tak trudna i ciemna? To wtedy, w tym pełnym słońcu wieczorową porą także wydawało mi się niemożliwe.
    Marzy mi się długi, upalny, letni dzień. Latem czasem marzy mi się krótki, deszczowy, listopadowy dzień. No nie dogodzisz.
    Niestety tak teraz będzie. Ciemno, krótko, z nadzieja na odrobine światła. A i tak ciężko będzie coś z tego złapać, bo całe te kilka godzin jasności spędza się w pracy.
    Bogu dzięki za serniczki (wiem, wiem, że serniczki nie dla Pana, ale proszę mi wierzyć- mnie trzymają przy życiu w tej rozpoczynającej się wielotygodniowej ciemności;))
    Podoba mi się bardzo to co napisał Pan o słońcu, że jest chore na listopad i grudzień. To taki czas, że wszystko wydaje się trudniejsze. Wszystko wydaje się przeszkodą nie do pokonania. Chciałabym móc zapadać w sen zimowy i budzić się wiosną, żeby mnie tą ciemnością nie dręczyło i nie potęgowało moich niepokoi bardziej niż trzeba.
    Proszę mi wybaczyć. Rzadko się odzywam, a jak już, to w taki ponury sposób. W ostatnim półroczu stałam się jednak bardzo ponurą osobą, więc to pewnie dlatego. Choć w słońcu łatwiej to ukryć, a w ciemności wszystko wyłazi.

    Wszystkiego dobrego dla Pana!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Udało mi się dziś pojechać na rowerze w miejsce, które bardzo lubię. Zdjęcia wyszły nieszczególnie, ale nie w tym rzecz. Stałem na środku łąki między dwoma połaciami lasu i myślałem sobie, że jeszcze kilka miesięcy temu przydreptałem tu o piątej rano, by zrobić wschód słońca. Jakoś wtedy mi się, mimo wczesnej pory, "świeżo" myślało. A dziś rozwleczone toto ni w pięć ni w dziewięć. I pomyślałem sobie jeszcze, by było przyjemniej po nieudanych zdjęciach: "stary się robię", co jak wiadomo pomaga na kiepskie nastroje w niedzielę rano :))
    Dla żartu trochę mówię, ale wiele osób odczuwa obawę przed listopadem. Ja zresztą też. Bo teraz czuję się nieszczególnie, a co będzie później? Sama zresztą wiesz, ze światła będzie tyle, ile będzie i w takich godzinach, że w sumie jakby go nie było. Może coś się uskrobie, kilka iskierek, ale...no właśnie "uskrobie", to już nie będzie pełne słońce, a jakieś resztówki.
    Wzdycham sobie, bo czuję się tak, jakby ktoś nałożył mi na plecy ciężar, który co rusz przygina mnie do ziemi, a tu trzeba iść od piątej rano do tej szesnastej. Dobra, nie narzekam, bo po co Ci moje narzekania. Z tym snem zimowym, to ja zgłaszam chęć również :)))
    Tak, nieczęsto się odzywasz, ale ja wiem, że nie masz czasu i są inne sprawy, które są dla Ciebie ważne. Dlatego bardzo się cieszę, że napisałaś. Nie przepraszaj za nastroje, bo lepiej tak, niż udawać, że wszystko jest w porządku. A że ponuro? Piździernik (tak, tak, to nie błąd, a powiedzenie jednego z moich kolegów) i Lizdupad mają swoje prawa. I nasz czas ma swoje prawa i nasze wewnętrzne rozterki też. Jesteś zawsze miłym gościem. A wiem, co mówię :)))
    Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę Ci jak najwięcej światła, czasu i odpoczynku. I ciepła! I dziękuję Ci raz jeszcze, że napisałaś.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty