Nitka...

 

 Andrea Venzo - In My Loneliness

              Ruch zegara w ciemności przypomina mi, że czas płynie. Koła obracają się, wskazówki przesuwają, a noc rodzi się, dojrzewa i umiera. A ja nie mogę spać, bo choć powieki ciążą, a pod nimi przesypuje się pustynia, to nie mogę zasnąć. Bo za dużo tego, wiesz? Za dużo. Zmęczenie czasem pokonuje człowieka i wtedy przykładając głowę do poduszki można westchnąć z ulgą. Ale czasami przeskakuje się ten moment. Przegapia. Odsuwa od siebie, bo jeszcze tylko jedna sprawa, jeszcze dwie, pięć. Jeszcze godzina, dwie. Jeszcze noc, jeszcze dwie. A potem sen wypłoszony z ciała nie nadchodzi. Dziwne to i straszne, kiedy człowiek sam przepala swoje bezpieczniki, a potem nie umie wkręcić nowych. A jak już wkręci, to strzelają w snopach iskier protestując przed przeciążeniem. A kiedy w końcu sen nadchodzi pełno w nim poplątania, czasem krzyku i strachu. Sen przerywany. Sen niedokonany. Sen spopielały. A powinno być jak w baśniach, gdzie sen nieprzerwany trwa sto lat. Tak, masz rację, to był sen zaczarowany. Klątwa, która uaktywniła się w określonych okolicznościach. Królewna nie zdążyła zapewne rozebrać się do snu. Nie pomogła jej w tym żadna z pokojowych panien, które młodą dziewczynę gotowały do snu. Nikt nie rozwiązał błękitnej wstążki przytrzymującej włosy, nikt nie rozwiązał gorsetu i nie wyzwolił piersi z uścisku materiału. Nikt pończoszek jedwabnych nie ściągnął i różowej, batystowej bielizny nie zsunął z delikatnego ciała dziewczęcia. Nikt też nie wsunął ogrzewacza do łóżka z baldachimem. Dziewczyna padła bez zmysłów razem z całym królestwem. Sporo w tym symboliki i alegorii. Sporo w tym znaczeń różowiejących erotyką. To baśń, która podejmuje grę ze słuchaczem. Perfidną grę, im człowiek jest starszy. Czemu ja o tym? Bo różowe drzewa? Migdałowce ciężkie od kwiatów? Senne migdałowce kołyszące się na wietrze? Może. Może przekraczając pewien próg zmęczenia człowiek instynktownie szuka czegoś, co przywróci równowagę? Rozlany błękit i słońce tańczące na płatkach migdałowca? Czemu nie. Czemuż by nie. Niektórzy potrzebują kopa adrenalinowego, by zrzucić z siebie szarość dni. A niektórzy potrzebują ucieczki od ludzkiego zgiełku, hałasu, niecierpliwości i wymagań. Tylko tyle i aż tyle. Bezkosztowa terapia, która okazuje się najkosztowniejszą na świecie, a samotność z wyboru luksusem. Gdzie delikatność z podszeptem erotyki zostaje spłaszczona przez wulgarność i karykaturę. I gdzie jej szukać? Może pod migdałowcem, który kołysze się na wietrze? Który przeminie za kilka dni sypiąc zmęczonymi płatkami, po których ludzie będą deptać? Może tam warto uchwycić tę chwilę wyrwaną z rzeczywistości. Na skraju niemożliwego i spełnionego. Gdzie rodzą się myśli bladoróżowe o białych piersiach kobiety z różowymi sutkami. O różowej bieliźnie z batystu wstydliwie zakrywanej dłonią. I włosach, w których wplątuje się zachwyt, zaskoczenie i niecierpliwość. W których wplątuje się strącony kwiat migdałowca, białe wieże gotyckiego zamku strzelają w błękitne niebo. Wystarczy godzina, dwie, by potem zmęczonym krokiem wrócić do domu i zasnąć. I nie śnić snów z poliestru. Ile trzeba takich godzin i takich chwil, by bezpieczniki nie strzelały pióropuszami iskier? Nie wiem. Nauczyłem się, że liczą się tylko kruche oddechy na cieniutkiej nitce życia. Wdech, wydech, wdech, wydech...































 

Komentarze

  1. Witku, muzyka piękna. Zapętliłam i płynie z głośników od wczoraj. Jest w niej coś hipnotyzującego:) I migdałki też są hipnotyzujące, jak całe to wiosenne kwitnienie. Zapiera dech i zachwyca. Byłam na spacerze wczoraj w jednej z dzielnic miasta (tej z wyjącymi wilkami), w każdym przydomowym ogrodzie kwitła magnolia. Nie mogłam nacieszyć oczu... A wracając do tekstu, spodobało mi się bardzo Twoje odniesienie do baśni. Pudrowe migdałki faktycznie przywodzą na myśl taki obraz jaki opisałeś. Śpiąca królewna, senność, mijający czas... I chwile, oddechy, które się liczą. Ciężko złapać oddech w biegu, a zanim nasz rozpędzony pociąg wyhamuje to trochę potrwa. Dobrze, że słońce troszkę przyświeciło, bo swoim ciepłem pomaga zwolnić. Jakby przytrzymywało za rękę i ciągnęło w swoją stronę, ciepełkiem masując zesztywniałe stawy i spięte mięśnie :) A tamta noc, o której piszesz miała w sobie coś dziwnego, niepokojącego. Też czekałam na sen, który nie nadchodził. Oby kolejne nocki były przespane, Witku. Niech słońce za dnia Cię wyprzytula, złagodzi napięcie i rozjaśni myśli. Wypoczywaj ile się da:) Macham do Ciebie z uśmiechem i kubkiem zielonej herbaty :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magnolie jakoś w tym roku marnie wyszły. Winny temu jest śnieg, który im zaszkodził. Szkoda, ale nic nie poradzę na takie dziwadła pogodowe. Nikt zresztą nie poradzi. Masz rację, sezon na kwitnienie się zaczął, a zieleń nigdy już nie będzie tak soczysta, jak teraz. Zawsze żal mi maja, bo to dla mnie straszny miesiąc. Sama zresztą wiesz. Mam nadzieję, że za mojego życia te paroksyzmy i śmiertelne drgawki matur ustnych w końcu przeminą. Słońca nam trzeba. Te kilka dni było bardzo, bardzo potrzebne chyba wszystkim. A noc? Tak, ta noc wszystkim chyba dała się we znaki. Moze jakieś fluidy albo miazmaty? Śmieję się i żartuję, bo przecież wiadomo, że to wszystko jest w nas - niestety.
      Macham do Ciebie przez ciemną, choć majową noc :))

      Usuń
  2. Cudowne migdałowce w miękkim i słonecznym świetle, piękna muzyka i słowa. Tak miło tu zajrzeć Witku i chłonąć to wszystko. Dotknąć zmysłami delikatnych płatków i uśmiechnąć się. Tak, bo mimo ciężkich dni, zmęczenia, niedospania potrafisz właśnie z ciepłem i z błogością spojrzeć na świat. Może na ten co mieni się kolorami, jest ciszą i blaskiem, ale on przecież taki też jest. Na całe szczęście…
    Wdzięk i zmysłowość kwiatu migdałowca zaprowadziła Cię w krainę czarów. Ciekawe spojrzenie na baśń znaną nam wszystkim. Nigdy nie skojarzyłam w ten sposób, ale nic dziwnego, bo to bardzo męskie spojrzenie…
    Witku trzymam kciuki za maj i jego trudy:))) Przesyłam z wiosennym deszczem ciepłe pozdrowienia i pozytywną majową nutkę ;-)
    https://www.youtube.com/watch?v=VCuSqzGxBPM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmieję się Elu, bo...bo gdybym napisał własną interpretację tej baśni dokładając swoje "męskie spojrzenie" to zapewne powiedziałabyś, że za dużo siedziałem przy nieodpowiedniej literaturze :))
      A tak serio, to ta baśń bardzo ładnie pokazuje pewne archetypy i tłumaczy w sposób baśniowy (skoro baśń, to baśniowo) dojrzewanie z całą jego konsekwencją. No cóż, dawniej, czyli w XIX wieku nie mówiono o pewnych rzeczach wprost, ba, nie umiano ich nazwać. Może dlatego baśń, która przecież wywodzi się wprost z mądrości ludowych. Ale co ja będę tu pisał o baśniach, sama wiesz, ze te kilka dni wolnego, to głębszy oddech. I właśnie dzięki takim chwilom można zrobić trochę zdjęć i zwyczajnie zająć się myślami, które żeglują poza horyzont. Tak, czasami trzeba zająć głowę innymi myślami i nie siedzieć jak potępiony w pracy. Takie to zwyczajne, a przecież niezwyczajne.
      A przed nami maj. Dla mnie bardzo trudny miesiąc. Gdyby był tylko wyzwaniem, to jeszcze bym się uśmiechnął. Ale wyzwaniem nie jest, jest obowiązkiem. A to zmienia postać rzeczy.
      Dziękuję Ci Elu za Varius Manx :) Uśmiechnąłem się, bo choć to nie moja bajka (uznaję tylko płyty tego zespołu z Anitą Lipnicką, a lubię bardzo z pierwszego ich krążka "Varius Manx - " The Gardeners "), to ożywiłaś trochę atmosferę. Powiedziałbym przekornie, że zrobiło się mniej fantastycznie, a bardziej realnie. Ale to dobrze, to dobrze :))
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie pełnią majową, która bywa magiczna, choć powinienem napisać "jest magiczna", gdyby nie chmury, które ciągną skądś znów. Macham do Ciebie :))

      Usuń
    2. Wiesz to też nie całkiem moja bajka. Chodzi mi o piosenkę oczywiście ;-) Zgodzę się, że Anita była najlepszą wokalistką, ale miało być energetycznie, miło i majowo. Nawet nie zastanawiałam się kto ją śpiewa, a Moniki żal mi jest bardzo. Jest dowodem na to, że życie bywa nieprzewidywalne.
      Witku życzę Ci dobrego i wiosennego odpoczynku bez względu na pogodę :)))
      Uśmiechu :)))

      Usuń
    3. Ależ oczywiście Elu, sam się z siebie śmieję, bo wiem, co chciałaś osiągnąć - dynamikę i witalność :)) Tak to już bywa z piosenkami, że pasują, choć naszą bajką nie są. Dziękuję Ci jeszcze raz za nią, naprawdę się uśmiechnąłem :))
      Światła Elu, światła i czasu dla Ciebie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty