Tusz...

 

           Zawsze fascynował mnie rysunek człowieka witruwiańskiego. Ale nie dlatego, bym szukał ideału sylwetki, aby ją narysować, bo nigdy tego nie potrafiłem. Fascynowała mnie tajemnica tego rysunku. Przeczuwałem, że należy na niego patrzyć głębiej poprzez precyzyjne linie, ruchy piórka i ołówka, przez stary papier. Człowiek zawieszony w przestrzeni. Człowiek nagi, który odsłania swoją skórę. Człowiek wpisany w koło. Fascynowała mnie tajemnica, do której dorobiłem własną, głęboko skrywaną przez długie lata dzieciństwa. Człowiek Leonarda, to w istocie wcale nie model. To tajemnica alchemików, magów i mistyków. Bo przecież obnażony ze wszystkiego człowiek zawieszony jest w sferze, w bańce. Między sacrum i profanum, między złem, a dobrem, między ciepłem, a zimnem, między miłością, a nienawiścią, między pamięcią, a niepamięcią. Czy coś z tego wynikało, że patrzyłem na tę rycinę? Chyba nic, bo ani nie stałem się mądrzejszy, ani dojrzalszy. Rosło tylko we mnie przekonanie, że sam mogę rozłożyć ramiona i nogi i wydać się na żywioły. Bezbronny, ale zamknięty w ulotnej bańce cyrkla. Wydany na spojrzenia innych, a jednocześnie żeglujący przez przestrzeń między ludźmi. Wiele lat później odkryłem, że jeden ze średniowiecznych filozofów mówił o dualizmie duszy i ciała, a następny o drabinie bytów. O zawieszeniu człowieka między bytami na drabinie, którą wymyślił Bóg. Ale człowiek Leonarda wygrywał precyzją rysunku i starym, pożółkłym papierem. Biedny Leonardo nie wiedział, że kruche i precyzyjne pociągnięcia jego tuszu staną się dla mnie ważne. Intymne. Zwłaszcza teraz, kiedy szukam drogi. Śmieszne prawda? A jednak szukam drogi, bo przestałem widzieć. Ogarnęła mnie ślepota, jak ogarnia człowieka sen. Naruszyłem nitkowatą linię, którą wyrysował Leonardo. Którą ja sobie wyznaczyłem. I teraz tak bardzo żal mi siebie, że kiedy zamknę oczy widzę skuloną w pozycji embrionalnej sylwetkę Plecy z łańcuchem kręgosłupa i ramiona, które obejmują nogi. Broda złożona na kolanie. To ja. Człowiek wpisany w koło zniknął. Człowiek podróżujący w sferze przez strumień czasu wysiadł nie na tej stacji, nie w tym porcie, nie w tej przestrzeni. Wszystko jest znajome, a nieznajome. Mam ochotę chodzić i dotykać wszystkich przedmiotów, jak ślepiec w nadziei, że obudzi się w nim pamięć przedmiotu albo dotyku. Myślałem, że wystarczy prosta metoda, która zawsze na magię działa, czyli woda. Wezmę prysznic, zmyję spojrzenia ludzkie, niecierpliwe słowa, nie swoje oddechy, cudze zmęczenie, podrzucony stres i Bóg wie, co jeszcze. Ale nie zadziałało. Myślałem, by wybrać się, kiedy słońce wschodzi, gdzie siądę i będę patrzył, jak rozgrzana kula zmienia barwię i wędruje ponad lasem. Ale to nie ten czas. Odkryłem niestosowność chwili, bo nie skończyłem swojej pracy. Dopiero jak będę wolny, będę mógł usiąść i tylko patrzyć. Więc pojechałem w stronę zielonych pól, by poczuć wiatr. By zobaczyć, jak falują trawy i młode zboża, które jeszcze są pełne zieleni. Jeszcze jest w nich ten pierwotny kolor, choć straciły swoją wiotkość. Patrzyłem na zielone liście dębów, które najdłużej pozostają w pąkach w nadziei, że cofnę czas. Śmiejesz się? Rozumiem, śmiej się, masz rację. Nie cofnę czasu, który straciłem egzystując w dusznych salach, żywiąc się byle czym i słuchając byle czego. Wiesz, tam nawet cisza szeleściła kulą długopisu suwanego po papierze. Tam oślepłem. Najpierw przestałem widzieć szczegóły, a potem świat się zamglił, zszarzał, oddalił. Choć w środku zacząłem się bać, co będzie. Co będzie? A teraz zielone, falujące pola mglą się i szklą w oczach, w których powinny zamieszkać łzy. Tak, symbol oczyszczenia. Ale nie ma łez. Jest obojętność i żal, że nie może być inaczej. Że ogarnęła mnie anhedonia wywołana pracą. Poświęceniem, którego nikt nie doceni. Powinienem patrzyć na falowanie, na przestrzeń nieugiętą. Powinienem. Kołuje gdzieś tylko złość, za stracone granice. Rozsądku, wytrzymałości, sensowności. Chciałbym, by zrodził się we mnie bunt, ale jestem za słaby. Jeszcze. Jeszcze nikt dłonią nie wyrysował na powrót koła. Nie rozpostarł mnie od zachodu po wschód i nie przebił cierniem. Muszę odbudować świat z czułych uderzeń serca, ze swojego oddechu, z dobrych słów, których się nie recytuje i nie krzyczy, a szepta przed snem. Zupełnie tak, jakbym znów musiał swój świat odbudować, jakbym maczał piórko w tuszu i na powrót rysował koło, w którym wpiszę samego siebie…
















   

   

Komentarze

  1. Jaka piękna, soczysta zieleń... Czyżbyś zrobił kółko wokół jeziora? Długo unikałam tego miejsca ze względu na zbyt dużą ilość znajomych twarzy i alergiczne już "dzień dobry", ale ostatnio się wybrałam na spacer i chyba to jest to miejsce... Ławka jakby znajoma, żółty kwiat i te trawy. Miejsce samo w sobie nie jest złe, pod warunkiem że pogoda jest kiepska i wtedy nie ma tam ludzi. Wtedy można szukać zieleni, spokoju, azylu, siebie. To ostatnie jest najtrudniejsze. Rozumiem o czym piszesz, sama to mocno odczuwam. Czasem odnoszę wrażenie, że odnalezienie czy odbudowanie czegokolwiek może już nie być możliwe. Ale próbować trzeba. Cała nadzieja w nadchodzącym wolnym. Już niedługo, jeszcze trochę. Może w końcu będzie czas na wschody, na rysowanie i patrzenie. Nie "może". Będzie. Tak po prostu. I będzie błękit i słońce. I cień pod drzewem. I nawet te mrówki, co gryzą w tyłek :) Może nawet jakaś się znajdzie w ten weekend? Tego Ci życzę i uśmiecham się do Ciebie z jakiegoś okna niedaleko ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem przejazdem tylko, bo moim celem było miejsce, które sobie przypomniałem. Czasami przypominam sobie miejsca nieoczywiste, które warto odwiedzić. I nie, nie Paprocany, do których nie umiem się przekonać. Jakoś...nie są mi chyba pisane. Ale to sprawa wtórna, kiedy wyciągnię się rower i po prostu jedzie. Tak, czuć końcówkę. I oby okazała się spokojna i bez nerwów. Choć nie wierzę w to, co piszę, to tak dało mi popalić, ze powtarzam to sobie - może wypowiem w dobrą godzinę. Trzymaj się Elu - miłego i spokojnego :)))

      Usuń
  2. „ jakbym maczał piórko w tuszu i na powrót rysował koło, w którym wpiszę samego siebie” A jednak Witku nakreśliłeś koło, bo słowa wróciły do początku stając naprzeciwko sławnego rysunku. Wpisany w przestrzeń, zamknięty we własnym kole, które przecież toczy się bez przerwy. Szkic mistrza, przed którym kłaniam się nisko, może był tylko głębokim studium anatomii, a może miał dać impuls głębszej myśli. Ja zastanawiam się czy to wpisanie własnego ja w okrąg czy też zamknięcie w okręgu przecież równie możliwe. Ja nawet osobiście wolę zamknięcie. Wiem niepopularne w świecie, którym ceni się otwartość, ale czy warto coś robić dla publiki. Myślę, że nie.
    Zmęczenie takie nieludzkie, takie przeogromne zawsze robi z człowiekiem dziwne rzeczy. Musi minąć jeszcze trochę czasu, żeby organizm znalazł zwykły swój rytm. Wrócą dobre dni Witku i spokojny oddech. Muszą. Za kilkanaście dni zadzwoni ostatni dzwonek, można będzie zamknąć karty ( chyba wirtualne) dzienników, spakować plecak i ruszyć w nieznane znane lub zupełnie w inną stronę, zamknąć oczy i chłonąć wiatr, zapach, powietrze...
    Tego Ci życzę Witku z całego serca i macham mocno ze słonecznego środka Polski :)))

    Ps. Fotografie piękne Witku. Zielony kolor nadziei i energetyczna czerwień, a jednak widzę w nich cień zmęczenia. Cudowna, jęczmienna zieleń. Miękka i delikatna niczym włosy niemowlęcia. Piękne bardzo:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieludzkie zmęczenie - znasz to równie dobrze, jak ja. Właśnie tak się czuję i myślę sobie za każdym razem, że to już koniec, że nie dam się tak wkręcić. Ale chyba jesteśmy z tych pokoleń, które wierzyły w uczciwą prace. Niby to dobre, szlachetne i piękne, ale czas pokazuje, ze cholernie wymagające i drenujące. I też mało popularne. Choć może coś się zmieni, zobaczymy. W każdym razie żal mi tej wiosny. Żal mi maja, który nie wiedzieć kiedy śmignął. Żal mi kwietnia, który przeleciał. Tak bardzo chciałbym więcej zdjęć zrobić wiośnie, na którą czekałem, a tak mało miałem okazji zaangażować się fotograficznie. Tak, wiem że taki czas nadejdzie, ale pewien niedosyt zostanie. Pewna luka i wyrwa w czasie.
      Bardzo, bardzo dziękuję Ci za komentarz i życzę Ci światła, uśmiechu i spokoju - czyli wszystkiego tego, co najważniejsze :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty