Miłorząb


                    Tak, pamiętam ten dotyk. Chropowate deski wypłukane deszczem i wybielone słońcem, i metal który rdzawo kruszy się pod palcami. Zapach starego drewna miesza się z żelazistym smakiem i z późnym popołudniem. Bardzo późnym. A może to już wieczór? Nigdy nie wiem jak określić ten moment przejścia między dniem, a nocą. Czuję za to, jak pocą mi się dłonie oparte o starą furtkę. Przypomina mi się jej jęk, kiedy zamykałem ją jakiś czas temu. Zastane zawiasy wołały o gęsty smar i o czułą dłoń, która naprawi wszystko to, co zjadł chciwy czas. Waham się. Waham. Jak zawsze w życiu waham się przed zrobieniem kroku. Nie jestem z tych. Z tych uśmiechniętych, nucących przy goleniu i pod prysznicem, ani też z tych wykrzykujących swoje racje, nadzieje i obawy. Ani też z tych, którzy z gromadą, wspólnie, mrowiem roześmianym. Nie, na pewno nie z tych. Raczej z tych innych, którzy muszą stanąć i pomyśleć. Posłuchać swojego oddechu i upewnić się, czy serce bije. Więc stoję przed tą furtką i wiem, że pchnę ją i usłyszę skrzypienie zawiasów. I wiem, że zamknę ją za sobą, ale odwlekam ten moment. Ze strachu, z niepewności, z obawy. Z kilku innych powodów również. Wzdycham wiec i jest tak, jak myślałem – przeciągły jęk dawno nieoliwionych zawiasów i w gasnącym świetle dnia krucha ścieżka, która zdążyła prawie zarosnąć. Robię krok, potem drugi; półobrót i znów jękliwy dźwięk. A potem ścieżka w znane-nieznane. Idę i wiem, gdzie co rosło, gdzie drzewa tworzyły idealne miejsce do siedzenia, gdzie ścieżka zakręcała, co myślałem idąc tędy po raz ostatni. Bo przecież miałem wyjść na chwilę. A potem dni wyciągały się w tygodnie, a tygodnie w miesiące. A ja stałem z daleka patrząc w oddaleniu na ogród myśląc, że to jeszcze nie ten czas, jeszcze nie ta chwila. Że przyjdzie taki dzień, że podejdę do furtki i znów poczuję jej fakturę w opuszkach palców. Wiesz, tak to chyba jest już w moim życiu, że wychodzę na chwilę, a potem ginę gdzieś. Gdzieś. Nie mogę Ci powiedzieć jakimi ścieżkami błądzę, jakie miasta mijam, w ilu ludziach staram się dostrzec płochy odcień szeptu. To nie jest ważne. Ważna jest pamięć. Paradoksalnie, wiesz? Kiedyś wydawało mi się, że dobrze by było nie pamiętać. A teraz wiem, że pamięć tworzy człowieka. Jego myśli, sposób mówienia, nawyki. Nawet sposób, w jaki kładzie dłoń na klamce jest wynikiem pamięci. Bo kiedy jej braknie, to świat się rozpada, miesza. Nie ma już przeszłości, która rozpada się w proch. Nie ma też teraźniejszości, bo jak żyć bez tego, co było? Kiedy nazwy stają się pustymi skorupami, a słowa mieszają się i tworzą zbitki godne pijanych poetów w podłym burdelu. Nie ma też przyszłości, bo brakuje marzeń – tego koła napędowego życia. Jest tylko trwanie w zawieszeniu. I nie ma w tym nic z filozofii Schopenhauera. I nie ma w tym romantyzmu, nostalgii i wyjątkowości. Nie ma wahania i braku decyzji. Jest bełkot, chaos i degrengolada. Tak sobie myślę siadając na chłodnej trawie, że nigdy nie uda mi się to, o czym zawsze myślałem. O czym marzyłem. To dziwne, prawda?, ale mam jeszcze swoje marzenia. Nie, nie czekałem z nimi długo, bo się ich bałem, bo musiałbym się bać siebie i tego, co we mnie. Tak wyszło, ale niczyjej w tym winy. Robi się ciemno i trawa nabiera granatowego koloru. Słyszę świerszcze, które powoli cichną. Widzę też gwiazdy, kiedy głowę odchylę w tył. Zaplatam ręce z tyłu głowy i kładę się na trawie. Patrzę w migotanie i wyciągam dłoń, która złapie pustkę. Wiem. Ale dobrze by było wiedzieć, że jesteś obok w swoim własnym milczeniu. W swoich własnych myślach i swoim własnym ogrodzie. Z włosami rozsypanymi na granatowej od mroku trawie. I dotyk naszych dłoni łączy dwa światy. Milcząco, ale mówiąc wszystko. Wiesz, została by nam potem tęsknota i nienasycenie, ale dobrze by było je pamiętać. Biorę głęboki oddech chłodniejszego powietrza. Słaby wiatr kołysze liśćmi miłorzębu, czesze włosy dębom i brzozom. Ten delikatny ruch powietrza sprawia, że coś się dzieje oprócz mojego zapatrzenia. Coś trwa oprócz moich słów niewypowiedzianych. To dobrze, to bardzo dobrze. Zapalam latarnię. Wiesz, nie tę wielką, a tę zwykłą, jaką kiedyś się zapalało, bo lubię ciepły blask świecy. Człowiek nie jest wtrącony w rzeczywistość, nie jest postawiony przed plutonem działania. Miękkie światło świecy rozlewa się na stare cegły, które dotykam dłonią. Są ciepłe od słońca i pachną zwyczajnością. To dobry zapach. Wyciągam klucz i otwieram okute, drewniane drzwi. Lubię te drzwi, bo za nimi są kręte schody, którymi idzie się i idzie w górę. Ponad ziemię. Trzeba będzie otworzyć okno, by wiatr napełnił pokój. By noc weszła ze swoim zapachem. Napełnię szuraniem i stukotem tę przestrzeń; znów zapełnię ją swoimi słowami i ciszą. Sobą. I tak jest dobrze…  

   

 





















Komentarze

  1. Ależ Cię tu dawno nie było. Tak mi brakowało tej męskiej delikatności, zadumy no i specyficznego humoru. No i zdjęć oczywiście. Bardzo się cieszę, pozdrawiam serdecznie M.Gorzka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czas płynie nieubłaganie a coś, co miało być chwilą na zebranie zdjęć stało się ...no właśnie - wielką przerwą. Myślałem nawet, że trzeba blog skasować, ale siłą bezwładu przekładałem to codziennie. No i stało się, wróciłem. Dziękuję Ci za dobre zdanie o mnie i o blogu. Bardzo, bardzo dziękuję. I oczywiście również Cię pozdrawiam :))
      PS. Twoje zdjęcie z kałużami jest świetne - jedno z tych, które nazywam "mistrzostwem świata".

      Usuń
  2. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale miłorząb chyba po raz pierwszy pojawia się u Ciebie na blogu. Niezwykły i rzadko spotykany, tak jak i ważka. Piękne:) Lawenda i motyle też przecudne, pachnące latem, ciepłem i słońcem. I pamięć. Tak, masz rację, jest niesamowitym narzędziem. Pozwala budować światy, puszczać w otchłań zapomnienia chwile, których nie chcemy trzymać lub umożliwia powroty do tych dobrych, odtwarzania ich i przeżywania w nieskończoność...
    Dobrze, że można wracać. I dobrze, że wróciłeś 💙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Elu, Miłorząb jest pierwszy raz. Nie jestem dumny z tych zdjęć, bo na szybko, ale myślę, że jeszcze nad tym popracuję w odpowiednim czasie. Wpis, tak jak i zdjęcia - nieco chaotyczny, ale tak się dzieje, jak po długim czasie wraca się tam, gdzie furtka skrzypi, a nocą trawa nabiera koloru granatu i pachnie wilgocią. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  3. Sama nie wiem od czego zacząć. Chyba też potrzebuję czasu, by przywyknąć od nowa do składania słów, by oddały co myślę i czuję. Pamiętam jak długo zwlekałam ze swoim pierwszym zdaniem na blogu. Teraz mam podobną tremę, a przecież zaglądałam tu dość często w nadziei, że znów zobaczę piękne myśli i obrazy. Dziwne, prawda. Teraz czytam, czytam i patrzę z radością, bo bardzo brakowało mi tych chwil wysmakowanych światłem, niebem i literami.
    Tak, bez pamięci nie możemy być sobą i choć nie wszystko chcielibyśmy zachować, to jednak każdy dzień, ten najpiękniejszy i ten, którego mogło by nie być, to nasza historia. To my. Wiemy z doświadczenia, którego nie wybieraliśmy przecież, a które przyszło samo znienacka, że bez niej świat staje się trudny, a nazwy pustymi słowami.
    Dobrze, że masz marzenia, nawet te całkiem tyciutkie, i wiesz, że zawsze życzę Ci ich spełnienia.
    Zdjęcia wszystkie mi się podobają, ale chyba najbardziej lubię Twoje chmury i podwójną tęczę, którą zawsze kojarzę ze szczęściem.
    Cieszę się Witku, że złapałeś za klamkę.
    Dla nas wiernych czytelników, ale też dla siebie, bo każdy z nas potrzebuje mieć na własność swój kawałek nieba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, bardzo obawiałem się powrotu. Wahałem się. Robiłem krok w przód i dwa w tył. Obawiałem się tego, że nikt nie napisze i straciłem na blogu to, co najcenniejsze - czytelników, ale i obawiałem się tego, że nie będę w stanie nic napisać. Nie, nie, nie jest to kłamstwo podszyte żebraniem o zaprzeczenie - taka smutna prawda. Odwykłem. Rozmawialiśmy, więc sama wiesz, jak jest. Jak trudno chwycić za klamkę, kiedy w głowie wiruje świat o sprzecznej logice.
      Obiecuję sobie, że będą wpisy, że będę się starał, bo przecież wywietrzyłem mój pokój, pościerałem kurze i znów zapalam świeczkę, kiedy noc nadchodzi. Ale mam też świadomość, że trudno tak. Dziękuję Ci za komentarz i za ogromną cierpliwość. Dziękuję!
      PS. Sezon pomidorowy w pełni, chyba czas na zdjęcia pomidorów :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty