Chciejstwa bez dna...

 

                           Wiedziałem, że tak będzie, więc nawet nie próbowałem dąsać się i narzekać. Bo tak po prostu jest – pierwszy dzień jest stracony. Od zawsze i na zawsze. Można tylko pomalutku i nieśmiało obwąchać stare kąty, zjeść coś rozglądając się na boki i rozpakować walizkę. Postawić ją trzeba w widocznym miejscy, by zawsze przypominała, że jestem tylko na chwilę. W przelocie. Że to tylko kilka dni. Po co? Taki już jestem. Wolę wiedzieć, wolę pamiętać, wolę nieść w sobie niepokój odjazdu i chwilowości bo wiem, co znaczy poczucie domu, zadomowienia się. Wrastania. A potem, kiedy wszystko będzie już na swoich miejscach, to niech się zrobi ciemno. I była ciemność. I był gorący prysznic po podróży i była świeczka, którą kupiłem przezornie w sklepie. Tak, masz rację, był i szum morza, który dobiegał mnie zza ulicy. Zamiast gwaru, nawoływań, śmiechu - tylko szum. I puszka zimnej coli bez cukru, jak najdroższy drink świata – moja nagroda, że jestem. A potem był ranek z łóżkiem, które nie było moje, a wynajęte, śniadanie i kiedy szarość pukała do okien, chłód wiatru na twarzy. Zimno. I wiesz, nie można się do tego przygotować, nie można zrobić listy tematów, które przemieli się w drodze. Nie można zrobić listy zajęć, które będą sprawdzane z zegarkiem w ręku. Nie i koniec. Trzeba wyjść i stanąć nad brzegiem morza. A potem po prostu iść. Do wyczerpania sił. Do wyczerpania zachwytu. Do zmęczenia myślami albo pustką, która czasem ogarnia. I nie można oczekiwać zbyt wiele. Po prostu bierze się drogę, jaka by ona nie była. Albo w prawo, albo w lewo. Tyle. A potem idzie się i idzie. Czy tak było tym razem? Tak, było. Niczego nie oczekiwałem. O nic nie prosiłem. Zupełnie inaczej niż za pierwszym czy drugim razem. Wtedy byłem opętany czymś niedobrym, a morze cierpliwie wysłuchiwało mojego szeptanego bredzenia. Ostatecznie nie dostałem tego, co chciałem, ale to dobrze. To dobrze. A teraz? Uśmiecham się, bo jak mam ci odpowiedzieć? Wiesz przecież, że nie istnieją słowa, które mogą to wszystko opisać. Ani te najprostsze, ani te najbardziej wymyślne. Droga już taka jest. Zwłaszcza drugiego dnia, kiedy człowiek wie, że to już, że dzieje się. Że nie ma drogi umykającej przez okno pociągu a jest droga, którą czuje się we własnych nogach. I jest śnieg, który leży na piasku i są sunące chmury, które odbijają się od lodu na plaży. Mógłbym ci powiedzieć, że tęskniłem do tego, ale przecież sama wiesz. Może dlatego zwlekałem ze zdjęciami tak długo? Dużo ich zrobiłem po to, by upewnić się, że wszystko trwa, jak zawsze. Nie, nic nie trwa jak zawsze, ale miło jest myśleć, że coś jest przewidywalne choć trochę. Światło – nawet ono jest nieprzewidywalne. Niby jest, a zdjęcia są szare, bure, bez życia. Wisi w powietrzu coś, co tłumi promień. Albo odwrotnie - światło jest, a zdjęcia są jaskrawe, rażą oczy przez swoją nachalność. Wszystko staje się płaskie. Bo przecież nie chcę kroniki przyrodniczej, nie chcę poradnika geograficznego, chcę pokazać swój zachwyt nad chwilą. I myśl jak iskrę. To trudne w czasie drogi przez zaśnieżoną plażę i własne myśli. Chciejstwa bez dna i wypowiedzenia…   


















   

   


Komentarze

  1. Wiesz, zaintrygowało mnie słowo „chciejstwa„. Ubrałeś je w trochę w szaty pokutne, jakby zbytnio zawiniły swoim istnieniem. To prawda, że nie zawsze dostajemy tego czego chcemy. I tak jak napisałeś, to dobrze. I nie zawsze to czego chcemy jest tym, czego potrzebujemy. Ale ja jednak nie wrzucałabym chcenia do pudełka z tym, co negatywne. To prawda, mamy swoje chciejstwa. I niechciejstwa też. Ale wiesz, to też może dobrze. Bo nie chcieć czegoś to być świadomym, dokonać wyboru. A chcieć to trochę jednak marzyć, mieć na coś nadzieję. A to jeden z trybików napędzających sens codzienności, istnienia. Jesteśmy po coś, dla czegoś, żeby coś zrobić. Wytyczamy sobie mniejsze lub wieksze cele, marzymy, pragniemy. Bez tego zatrzymalibyśmy się w miejscu i otoczyłaby nas pustka. I nijak ruszyć bez celu, bez sensu. Każde chcenie to jak podniesienie nogi by zrobić krok, osiągnięcie celu czy spełnienie marzenia to postawienie stopy. Jest jeden krok. Potem drugi. Trzeci, kolejny... Jakoś pomaga iść przez życie.
    „Trzeba wyjść i stanąć nad brzegiem morza. A potem po prostu iść. Do wyczerpania sił. Do wyczerpania zachwytu. Do zmęczenia myślami albo pustką, która czasem ogarnia.„
    Czasem tak. Masz rację, jest pustka. A czasem zachwyt. Ze spełnionego marzenia. I wspomnienia, które sobie wyplatamy i niesiemy ze sobą. Które, jeżeli dobre, niosą ulgę i są jak plasterki na rany. Pozwalają trwać, dążyć do kolejnego punktu. Uwierzyć, ze znów możesz chcieć i potrafisz to zrobić. Zdobyć. Bo to bardzo przyjemne uczucie, spełnić marzenie. Osiągnąć cel. Upolować chcieja :)

    „Nie istnieją słowa, które mogą to wszystko opisać(...). Chcę pokazać swój zachwyt nad chwilą. I myśl jak iskrę.„ I wiesz, udaje Ci się. Tym razem też się udało. Opisujesz zwyczajne chwile w niezwyczajny sposób. A może zwyczajny dla Ciebie ale nadzwyczajny dla innych.
    W każdym razie zdjęcia z promieniami słońca, przenikającymi przez drzewa i te z lustrzanym odbiciem są wyjątkowe. Przepiękne. Dziękuję, że się nimi dzielisz. Niosą spokój i oddech, zachwycają barwami. Oddają przestrzeń i przenoszą daleko... Jeżeli tylko się chce :)
    Macham do Ciebie z życzeniami słońca, ciepła i nowych, dobrych chciejstw :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię słowo "chciejstwo". Lubię, bo chyba sam je wymyśliłem, o ile gdzieś się do mnie nie przyczepiło wcześniej. Chciejstwo....to chciejstwo :)) Trochę z przymrużeniem oka je traktuję, trochę pobłażliwie, jak szczeniaczek, który pląta ię między nogami. Mógłbym napisać "kaprys", "kaprysik", ale efekt będzie taki, że zobaczę w głowie nagrobny cyprys, albo knajpę klasy "S" w głębokim PRL-u, , gdzie siadywali żołnierze w czasie stanu wojennego i jedli pączki ( to fakt, nie zmyślam. Knajpa istnieje do teraz, ale gdzie jej do tamtego wystroju i papierosowej mgły tańczącej nad stolikami. :)) Ale żeby nie było - masz takie, a nie inne skojarzenia, zwłaszcza z tekstem - Twoje odczytanie każe mi popatrzyć inaczej na to, co w tym tekście jest. A to dobrze, bo dawno z tekstem w takiej formie nie pracowałem. Odwykłem. Przebijam się przez słowa nie jak dawniej, jakbym nurkował w ciepłej nutelli, a z trudem i z chrzęstem pękających skał. Ano, życie...
      Ciesze się, że popatrzyłaś dobrym okiem na zdjęcia. Wiesz jak to jest? Kiedy człowiek jest wygłodzony obrazów, to zaczyna zbyt wiele dostrzegać. I to wyczulenie odbija się potem na zdjęciach. Patrzę na zdjęcie i zadaję sobie pytanie - co ja chciałem tutaj? No tak, wiem już... Ale czy to "coś" dostrzeże czytelnik? Wątpię. Celowo wziąłem zdjęcia z tego pierwszego właśnie dnia, bo one były pierwsze od bardzo długiego czasu. Naprawdę długiego - umówmy się, zdjęcia w pracy się nie liczą.
      Dlatego w ogóle zdecydowałem się na to, że wrzucę zdjęcia i napiszę tekst. Dlatego wrzucę i dziś morskie zdjęcia i potem znów. Nie chcę trzymać tego w szufladzie. Niech żyje własnym życiem. Niech jest ślad, że żyję (taki miły dodatek :)) )
      Dziękuję Ci za tak długi komentarz. Zmusiłaś mnie do działania, a to zawsze lepsze od leżenia w łóżku i udawaniu, że rosół jest dobry na przeziębienie :P
      Pozdrawiam Cię serdecznie i po sąsiedzku :)))

      Usuń
  2. Dobrze jest czasem zajrzeć tu, a jeszcze lepiej, jeśli zdarza się na miłe zaskoczenie. Nie będę grymasić , że długo trzeba było czekać, że wiosna już rozgaszcza się na dobre bo dobrze jest zanurzyć się w słowach, zapatrzeć na chłodne morze. Wszystko nie jest ważne. Ważny był ten czas, który był wtedy. I wiesz Witku, że zdjęcia też nie były priorytetem, dlatego nie dziwię się Twojemu narzekaniu na nie. Sama tak mam. Nie myśl, że mi się nie podobają. Jest wręcz przeciwnie. Dzięki nim choć przez chwilę włosy smagał zimny wiatr i słyszałam ukochany szum fal. Zwyczajnie wiem jak to jest, gdy chcę pokazać mój zachwyt, a kadry nie spełniają tych oczekiwań. To wszystko nic, nieistotne.
    „Chciejstwa bez dna i wypowiedzenia” to one są szczególne i bezsprzecznie nie zawsze zauważalną treścią życia. Czym bylibyśmy bez pragnień? Mam nadzieję, Witku, że zostaną one z Tobą na zawsze, czego również egoistycznie i sobie życzę.
    Wszystkiego dobrego, uśmiechu na święta i ciepłej, zielonej wiosny z nadzieją na lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się uśmiechnąłem Elu do tego, co napisałaś. Nie, nie śmiałem - UŚMIECHNĄŁEM. Bo napisałaś komentarz z taką serdecznością, że po prostu nie mógłby tego zrobić ktoś inny udając Ciebie. To bezsprzecznie Ty - Ela :))
      Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, że napisałaś. Fakt - długo zwlekałem. Ale teraz tak już jest i pewnie nie będzie jak kiedyś, że co trzy dni był tekst i zdjęcia. Chciałbym znów móc "normalnie pisać i normalnie robić zdjęcia", ale to niemożliwe. Każda chwila jest chwilą wynajętą, pożyczoną, ukradzioną.
      Zdaję sobie sprawę, że te zdjęcia i nie w porę i "nie takie" - nie oszukujmy się. Ale...są. I to mnie cieszy. Cieszy - to ważne. Dlatego pewnie jeszcze trochę zimą będę straszył, choć różowe kwiatki są i czekają na swoją kolej. (nie zrobić majtkowych kwiatków, to pech na cały rok - kto by się odważył? )
      A tak już zupełnie serio - wyjazd był potrzebny. Nawet nie po to, by posprzątać w głowie. Po prostu była potrzebna cisza i spokój, a także szum. O czym dobrze wiesz i o czym tak ładnie piszesz.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty