Listy niewysłane.

   
Jak niemy wyrzut sumienia leży przede mną te kilka zeszytów zapisanych pismem, którego przy najszczerszych chęciach, nie można uznać za ładne. Kartkuję pospiesznie pierwszy, drugi, piąty, jakby poszukując tego, który pisał. Jakby z kartek starych brulionów mógł wypełznąć ten czas, na zawsze utracony. Leżą też przede mną i listy w kopertach już pożółkłych. Zaadresowanych tym samym pismem. Tą samą manierą stawiane litery, czułe kadencje na przydechu i ściśnięciu serca. Listy niewysłane, listy niedoręczone, listy bezpańskie. To już nie banalny SMS, tylko deklaracja, żywe słowo zapadające w głębię. Nocy, umysłu, ciemnego pożądania. Z  ręką jak płomień, z oczami jak lód, z umysłem w dymie. Czytam. Przebiegam zdania wygładzone czasem, niespokojnymi snami, siódmą górą oddalenia. Czy istniałaś naprawdę, czy to tylko moje słowa powołały Cię do życia? Czy istniało naprawdę to miejsce w szczelinie czasu? Czy zmieniłoby się coś, gdyby listy zostały wysłane? Gdyby zostały bezosobową ręką wrzucone do skrzynki? Teraz można jedynie czytać słowa, które narodziły się w mroku, w nocy bezsennej. Tyle wystarczy by wiedzieć, tyle wystarczy by trwać, tyle wystarczy by śnić. I pisać listy patykiem na brzegu morza, palcem w ciepłym powietrzu, w nocy milczącej. Znów niewysłane, znów...

Komentarze

  1. I te niewysłane bolą najbardziej. Bo lepiej o coś walczyć i to stracić, niż stracić poddając się.

    serdecznie pozdrawiam
    MW

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapewne masz rację, ale czy przez to ból jest mniejszy?

    OdpowiedzUsuń
  3. To już kwestia sporna. Ale czy nie jest lżej, gdy człowiek ma świadomość, że dał z siebie wszystko? No i pozostaje też kwestia godności. "Straciłem, bo uciekłem od tego", a "straciłem, mimo, że walczyłem" jednak się odrobinę różni. Tyle, że godność w tych czasach... Ech.

    pozdrawiam
    MW

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzisz. Teoretycznie masz rację. Teoretycznie. A wiesz dlaczego? Bo treść listów była pisana nie dla adresata, tylko po to, żeby uświadomić sobie kilka rzeczy. Wysłanie owszem, wchodziło w rachubę, ale jako ostateczność ;) Weź pod uwagę jeszcze jedno: zwrotną pocztę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy list ma swoją historię, te niewysłane siedzą w nas najgłębiej, czasami pamiętamy je całe życie.
    To nie sms, e-mail, czy telefon, to wyrazy, zdania płynące z zupełnie innych zakątków naszych myśli..

    I niech takie pozostaną (:

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc czy można nazwać listem wypowiedź, która do adresata nigdy nie trafi? Która jest adresowana do wytworu naszej wyobraźni, który to wedle naszej wyobraźni zareaguje na słowa? Oczywiście list będzie listem zawsze. Pytanie, czy każdy z nich może czuć się dopełniony, nie będąc nigdy dotykany innymi dłońmi, czytany innymi oczyma, tymi, dla których jest przeznaczony imiennie. Listy do własnej wyobraźni są ciągnięciem spraw, które się zakończyły, lub rozpoczynaniem tych, których początku nigdy nie było.

    A poczta zwrotna... Są rzeczy, których się spodziewamy, które są nieuniknione. Chyba dobry przykład z ostatniego okresu sam się Panu nasuwa... ;)

    pozdrawiam
    MW

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, niech takie pozostaną. To ich siła i pamięć. ostrzeżenie, przypomnienie. Dziękuję K i pozdrawiam. W.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz MW takie to trochę dziwne. Bo przykładasz swoją historię do bloga. Może tak ma być, może to jego funkcja? Nie chcę się nad tym zastanawiać, bo i po co. "Listy niewysłane" powstały dlatego, że czasami wolę coś zapisać. Coś, co potem może zaistnieć jak list. Można go wysłać. Ale nie trzeba. Nie trzeba niepokoić, nie trzeba na siłę walczyć, nie trzeba zmuszać kogoś do reakcji. Wiem, że się nie zgodzisz z odpowiedzią, ale...po prostu, każdy na swój sposób widzi świat. i niech tak pozostanie ;) A analogia jest czytelna, jak fałszywe dziesięć złotych :D Również pozdrawiam. Serdecznie. W.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty