Zapomnienie...

Zapomnienie nie przychodzi łatwo. Nie przychodzi wieczorem. I na pewno nie przychodzi w nocy, kiedy pod powieką kłębią się obrazy, wyskakujące z ciemnej komórki zabitej deskami zakazów. Zapomnienia trzeba się nauczyć. Najpierw powoli wymazywać słowa, po nich wrażenie. Potem gesty. Kiedy obraz staje się mniej ostry, kolory nabierają barwy dobrze rozwodnionej farbki. Zaczyna przez nie prześwitywać światło dobrych chęci, przypuszczenia i aproksymacje marzeń. Dźwięki stają się przytłumione, serce nie bije już jak skrzydłem spłoszony ptak. Można nawet głębiej odetchnąć błogosławiąc bagna zapomnienia i jeziora niepamięci. Można nawet zapalić papierosa i patrzyć, jak dym układa się w spirale i podziwiać załamywanie się światła na szklance dobrej whisky. Można nawet nie ruszać się z fotela, który staje się oazą spełnienia. I tylko muzyki bać się należy, która niesie przypomnienie. Fortepian zakochany w skrzypcach, solówka na gitarze, szept z głośników...

"Więc uchyl mi swoje powieki, niech światło jasne w nie wpłynie
i wszystko oddam za baśnie i będę wołał Twe imię - Szeherezado"

... zdecydowanie muzyki bać się należy. Tak samo prawie, jak wiosennego pękania kwiatów, wiatru, który będzie czesał chmury i wiosennej pełni księżyca. Zimnego światła i nocy z pełgającym płomykiem cierpliwej świecy. Jaśminu pachnącego i gałęzi bzu rwanych w podmiejskich ogródkach, kiedy fabryka obrazów rusza i w żyłach płynie nie krew, ale adrenalina zmieszana z nitrogliceryną. A potem znów przyjdzie zapomnienie, jak wierny pies położy się do nóg i będzie przepraszało, że na tych kilka dni zniknęło w swoich bardzo ważnych sprawach nerwowo merdając ogonkiem....

Komentarze

  1. Pytanie tylko, po co zapominać? Czy nie lepiej zamienić znaczenia i stworzyć szufladkę o nazwie "doświadczenia"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz, to przewrotny tekst. Niby jest o zapominaniu, ale nie do końca. Pokazuje człowieka, który chce zapomnieć o czymś i nawet mu się to udaje. Do czasu. A czas jaki jest... sama wiesz :) Ale przyznaję się. Masz rację z szufladką. Chciałbym, żeby to było takie proste jak właśnie zatrzaśnięcie szufladki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym wolała czasem szufladkę spalić. Albo i całą komodę. Dla pewności zatkać uszy i nos, by dźwięki i zapachy nie przypomniały niczego.
    Ale odwagi brak. I na pamięć, i na zapomnienie.
    A szuflada napchana, że dno się ugina.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chochla, a co ja mam powiedzieć? Szufladka? To przepastny kufer, którego nie da się ruszyć z miejsca... :P pozdrawiam Cię W.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty