Nieprzyzwoite.

   
           Hej, byłem tu wczoraj, wiesz? Jakoś nie mam ochoty zmieniać miejsca. Dobrze mi tu. Tak, wiem, udajesz, że mnie nie widzisz. Ale to dobrze. To znaczy, że widzisz i wiesz, że jestem. Bo ja przychodzę tu, żeby być. Tak, żeby po prostu być. Cha, cha, cha - celna uwaga! Tak, jestem cały czas, ale...ale tak, jakby był ktoś inny. Brzmi dziwnie, jakbym charakteryzował schizofrenię. Ale widzisz, to wszystko jest bardziej skomplikowane, niż chciałbym. Więc przychodzę tu. I milczę. Tak, milczenie ma wiele funkcji. Pierwszą jest cisza. Śmieszne, prawda? Ludzie na ogół źle znoszą ciszę. Więc ja chcę ciszy. Jest taki moment, kiedy w człowieku, wiesz, tam w środku, nie ma nic, tylko jeden wielki węzeł myśli. I trzeba go przeciąć, albo rozsupłać. Albo udawać, ze go nie ma. Jest jeszcze milczenie, które jest porozumieniem. Jakby słowa były już zbędne i starczał tylko dotyk. Jest jeszcze milczenie, które jest najtrudniejsze. Kiedy rzeka słów się wylewa i trzeba chwycić ją dłońmi i przytrzymać. Nie wolno dopuścić, żeby się wylała. Nie wolno powiedzieć tego, o czym się myśli. Bo może boleć. Więc ja przychodzę tu, żeby milczeć. Nie, nie przeszkadzasz przecież. Siedzę i patrzę. I cieszę się, że mogę widzieć. Cieszę się, ze mogę oddychać. Wiesz, cieszyć się z takich prymitywnych objawów życia. Dotknąć kory drzewa, rozetrzeć w palcach źdźbło trawy, popatrzyć na ciebie. A potem leżąc w embrionie nocy śnić, że stoję tu, świat wiruje dookoła, a ja trzymam ją za rękę... Tak, masz rację. Nie powinienem tego mówić. Przecież to tak ludzkie, że aż nieprzyzwoite... 

Komentarze

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty