Nic

    
               Bywają takie chwile, że nic nie wychodzi. Inaczej. Bywają takie chwile, kiedy lepiej nie oddychać, bo i to można spieprzyć. Spieprzyłem tak niejedną rzecz w życiu. Spieprzyłem tak swoje życie. Tak, wiem, trwa. Bo jeszcze chcę, żeby trwało. Bo jestem cholernie uparty, żeby się poddać. Choć czasem są momenty, kiedy nie potrafię. Nie potrafię oddychać. I nawet bym wolał tego nie robić. Smutno? Smutno - obrachunkowo. Ale czasem trzeba. Siąść. Przywołać bagaż słów. Przywołać wszystkie dobre i złe chwile. I dokonać podsumowania. Tak, pieprzony rachmistrz. Tu "ma", tu "winien". Ale czy to coś da? Czy można w ten sposób oszukać ciemną gwiazdę w piersi? Nawet, jeśli się wie, że to tylko mrzonka? Że to nic nie da, że to przebrzmiałe dźwięki? Pozostaje tylko słona woda kapiąca po policzkach. Pozostaje...co? Nic. Trudna jest prawda, którą człowiek nosi w sobie. Trudno jest nosić w sobie truciznę, zatrute ziarno. Ale lepsze to, niż karmić się nadzieją, jałmużną głupców. I tak znów obudzę się z poduszką mokrą od łez. 
       Siedzę na obramowaniu mostu. Świerszcze grają, muchy tną. A ja pociągam łyk z butelki. - kurwa, który to już dziś - pieprzona niedziela. Pieprzone niedziele jak łańcuch u szyi. Już wolę poniedziałki z kieratem, który wali po łbie, który wymusza dyscyplinę i brak myślenia. A niedziela rozwala. Tak jak dziś. Jak dziś, kurwa, mówię i nie umiem nacisnąć migawki. I nawet głośno mówię do tej, którą kocham w zaślepieniu. Co mi tam. Nikt nie słyszy. Nikt nie widzi. Pierdolić. I tak muszę stąd uciec. Samochód i droga nach Breslau, a potem Germania. Jak tchórz. Dobrze, niech nim będę. Choć raz w życiu niech będę tchórzem. Niech raz w życiu niech mi będzie oszczędzone. Niech raz w życiu się poddam. Bo nie umiem już. Chemia miłości? Ja wiem, co jest we mnie. Żadnych reakcji. Żadnych oddziaływań na synapsy. Chrzanić moje synapsy. Ja wiem, że kocham. I na nic tłumaczenia, mądre słowa, pranie mózgu. Jest, jak jest. A co jest? Słowa, które lecą w pustkę. Zdjęcia niepotrzebne, szept niepotrzebny, życie, kurwa, niepotrzebne. Ja niepotrzebny, jak nie przymierzając skrzydła wielbłądowi.
      I czemu tak patrzysz na ten tekst. Nie wiedziałaś, że umiem, kurwa, kląć? Że potrafię? Że czasem chcę pełnym głosem, kiedy już nerwów nie starcza? Tak, pięknie pisać o miłości, tęsknocie, niespełnieniu, czekaniu, wierności i tym wszystkim, co dla mnie zawsze było ważne. Teraz już nic nie jest ważne. Tylko droga. Przed siebie i wciąż do przodu. Wiele jej nie zostało, zatroszczę się o to. Ale to, co jest, niech będzie proste, jak najprostsze słowo. Niech będzie proste, jak modlitwa, niech będzie proste jak przekleństwo. Niech po prostu będzie. Pierdolić, kurwa, nie?

Dla tych, którzy się zgorszyli prozą nagłą, mam informację. Otóż powyższy tekst jest inspiracją, stylizacją i zapisem strumienia świadomości. Dobre, nie? Jak można fajnie usprawiedliwić przekleństwa, jak można koncertowo pieprzyć składnię wymawiając się stylizacją. Jak można w końcu powiedzieć prawdę, która była, jest i będzie. Nie, to już inny wpis i inny czas.... 


Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. usunęłam komentarze, bo dałeś obuchem w łeb, chcę tym zaznaczyć, że cokolwiek napiszę to nie ma to sensu, doskonale pojmuję ten stan... to jest manifestacja, ja tak to czuję, al poprosze o kolejny wpis, bardzo proszę...dzis juz poniedziałek- minęla ta kurewska niedziela, więc "pobudka rano wstać!" Aha! stałym komentatorom trzeba zapodać nowy materiał...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za zrozumienie, choć manifestacja to nie jest. Nie mam czego manifestować, po prostu. A nowego materiału nie ma i nie wiem, czy będzie. Muszę w sobie odszukać słów, a wierz mi, po wczorajszym, nie mam siły szukać. I nawet nie wiem, czy chcę. Pozdrawiam Cię :)

    OdpowiedzUsuń
  5. https://www.youtube.com/watch?v=sK57UDkZ6cY

    OdpowiedzUsuń
  6. zaciąłeś się, ale przypomnij sobie, co kiedyś pisałeś mi o buncie...pomyśl sam...

    OdpowiedzUsuń
  7. To nie jest bunt. To nie jest manifestacja. Co to jest? Nawet tego drugi raz nie czytałem. Nie chcę już o tym poście, bo on boli, tak jak to, co we mnie. Miłego Małgosiu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja to skomentuję tak ;)

    http://i1.kwejk.pl/k/obrazki/2012/03/a87cc042d416fcc50edafee9386e8e31.jpg

    OdpowiedzUsuń
  9. A wiesz, że to działa odwrotnie? Że mam przekorną naturę?

    OdpowiedzUsuń
  10. To chyba raczej o mnie tekst... Ja tak gorszę świat...

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmm...Nie wiem, nie znam Cię. Ale jeśli widzisz podobieństwo, to znaczy, że udało mi się w jakiś sposób i emocje i myśli wypowiedzieć tak, żeby każdy mógł odszukać coś dla siebie. A jeśli tekst odbija choć trochę rzeczywistości, to znaczy, że jest żywy. A to ważne w literaturze. I oczywiście dla ludzi, którzy utożsamiają się z nim czytając.

    OdpowiedzUsuń
  12. Szkoda,że nadal Witku nie znalazłeś...spokoju?szczęścia?zasługujesz na nie...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję, piszesz tak, jakbyśmy się znali... A szczęście i spokój...może kiedyś. Może już jutro? Kto wie... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty