Między słowami.
Druga historia zdarzyła się kilka dni później. Kiermasz ciast, konsultacje, koncert charytatywny i Bóg wie, co jeszcze. Kręciłem się, robiłem zdjęcia, rozmawiałem. Trudny dzień trwający 12-13 godzin. Bez jedzenia, bez chwili dla siebie. Trudna rozmowa z jednym z rodziców. Trudna, bo rozmowy stają się trudne, jeśli dotyczą kogoś, kogo los nam nie jest obojętny. Starałem się być wszędzie. Starałem się zrobić dobre zdjęcia. Starałem się. Aż w końcu usiadłem przy biurku. Przykryłem twarz dłońmi, jak robię, kiedy jestem zmęczony. Ciemność, błogosławiona ciemność i odcięcie się od hałasu, gwaru i muzyki. Odcięcie się od młodzieży, która stara się sprzedać kawałek ciasta za trzy złote. Tak, wiem, szczytny cel. Popieram. Niestety, nie miałem pieniędzy, zapomniałem. Nie wybrałem z konta. Piłem więc wodę, by zagłuszyć uczucie głodu wzmagane przez zapach ciast. I otworzyły się drzwi do mojej sali. Z niechęcią odjąłem dłonie od twarzy. Myślałem, że kolejny rodzic. Myślałem, że ktoś, kto mnie szuka, bo trzeba "już i natychmiast zrobić zdjęcia". W drzwiach stała dziewczyna. Na wyciągniętej ręce miała ciastko. Z daleka widziałem, że takie, jak lubię. Z budyniem, mokre, pachnące.
- Przyniosłam Panu ciasto. Tu uśmiechnęła się trochę niepewnie, ale za to ładnie. Oczy się jej śmiały.
- O, dziękuję Ci, ale wiesz, nie wziąłem pieniędzy. Przepraszam. Naprawdę głupio mi się zrobiło. Inna sprawa, że już przesadzają, żeby łazić po salach i sprzedawać ciasta. Ja rozumiem, szczytny cel, ale żeby aż tak ścigać ludzi?
- Nie, nie Panie Profesorze, chciałam Panu dać ciasto. Podeszła do biurka i położyła ciasto.
- Ale dlaczego? Co, zostało wam? Czemu mi je dajesz?
- Nie, ciasta mamy jeszcze, ale widziałam, jak Pan idzie do siebie, wiem, że jest Pan od rana. No to pomyślałam sobie, że dam Panu ciasta. Tak po prostu. Tu znów się uśmiechnęła.
Podziękowałem, a ona uciekła przymykając drzwi. A ja zdziwiłem się swojej nieufności, zdziwiłem się jej uśmiechowi i temu, że nie grała. Po prostu przyniosła ciasto i uśmiech dla kogoś, komu tak po prostu chciała coś dać. Z serca, z troski, z czystej życzliwości.
Trzecia opowieść zdarzyła się w czwartek. Wychodziłem z pracy i mój przyjaciel chciał zapalić. Chciał, żebym dotrzymał mu towarzystwa. Poszliśmy za budynek. Śmieszne to, palić za budynkiem, jak uczniowie, którzy hodują w ukryciu swój nałóg. Staliśmy i rozmawialiśmy jak ludzie, którzy sporo razem przeszli, którzy się wspierają, którzy wiele o sobie wiedzą. On napełniony dumą z klasy, która przygotowała wigilię klasową, ja złamany słowami, które dostałem kilka nocy wcześniej. Widziałem w jego oczach troskę i chęć pomocy. Nie dopytywał, ale widziałem, że jest tu nie dla nałogu, a żeby być tę chwilę. Ze mną. Wiedział, że chcę uciec, schować się w bezpiecznej przystani domu, bo tak zawsze robię, kiedy coś złego się dzieje. Staliśmy bez słowa, jak ludzie, którzy nie muszą już mówić, żeby wszystko zostało powiedziane. Zimowy poranek wypogadzał się powoli. Niebo było już błękitne, choć od zachodu ciągnęły pasma niskich chmur. I wtedy usłyszeliśmy świst. Ja wiedziałem, co to jest, ale on rozglądał się w poszukiwaniu dźwięku. Niebem leciały łabędzie. Trzy łabędzie na błękitnym niebie. Duże ptaki o ogromnych skrzydłach podświetlone złotym światłem wczesnego słońca. Piękne. Przyjaciel powiedział wtedy:
- Piękne. Nigdy jeszcze nie widziałem.
- Piękne, odpowiedziałem. Na takich łabędziach latały walkirie.
Popatrzyliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się. On ze zrozumieniem, ja ze smutną konstatacją. Podaliśmy sobie ręce i po męsku poklepaliśmy po plecach. Nie trzeba było słów między nami, by wiedzieć wszystko. Obydwaj lubiliśmy mity nordyckie. Obydwaj wiedzieliśmy, jak wyglądają walkirie. Walkiria. W szumie skrzydeł...
Trzy opowieści na dziś. Tryptyk wigilijny z pogańską końcówką. A to, co między słowami, niech zostanie milczeniem. Bo słów jest dużo. A to co między nimi jest ważniejsze. Dużo ważniejsze....
najbardziej lubię
OdpowiedzUsuńmilczeć
ubierać słowa
w ciszę
słuch zapinać w dźwięku pętelkę
którego nikt jeszcze nie usłyszał
lubię karmić echem
niewyśpiewaną piosenkę
która nie dotyka języka
lecz serce budzi niechętne
"Najbardziej lubię" Małgośka 20.12.2016 r.
Dziękuję Ci Małgosiu :) Piękny prezent!!
OdpowiedzUsuń