Drzewa


A przecież świat pozostanie światem nawet wtedy, kiedy mój własny przestanie istnieć. Rozpada się to wszystko na coraz drobniejsze cząsteczki. Niedługo zostanie tego tyle, co na dłoni. Leniwe ziarenka lekko błękitnego piasku będą się przesypywać. I zamieszkam w swojej pamięci, która będzie musiała wystarczyć za wszystko. Bo przecież nie jestem podobny do drzewa, które pracowicie słój po słoju narasta. Tłoczy soki i przerabia na energię. A zimą zamiera w pozornej śmierci. Ja muszę, posłuszny prądowi czasu i własnego gatunku, biec przed siebie, a moje myśli są prędkie i nieuporządkowane. Myśli drzewa są niespieszne, bo nie mogą być inne. Tak samo jak jego sny. I dlatego lubię drzewa. Kiedy szumią liśćmi, a wiatr spienia im grzywy, jak mawiał Baczyński, to wiem, że jestem po jaśniejszej stronie roku. I wtedy wędrówka wydaje się być łatwiejszą. Znasz pewnie zapach liści. Tych nowych, świeżo rozpostartych i szukających słońca. Znasz pewnie dźwięk deszczu na liściach. I ruchomą mozaikę cieni w słoneczny dzień. Wszystko to piękne. Ale czy znasz drzewa? One są, bo są elementem krajobrazu, a kiedy przychodzi jesień i zima, wzrok usłużnie ślizga się po nagich gałęziach sterczących w niebo niemą modlitwą. I wiesz, wtedy można dostrzec całe skomplikowanie ich życia. Korę, która pękła, nowe gałęzie pączkujące nieoczekiwanym kierunkiem. Czarne błyskawice, czarne ścieżki malowane na błękicie nieba. A ja? Niespokojny atom w przestrzeni, który nie wygraża niebu ze strachu przed niepewnym losem zesłanym przez Odwiecznego. A ja? Pełen krwi i tkanek, w których na próżno szukać uporządkowania. I w końcu ja, rozpięty między niebem, a ziemią, w wiecznym poszukiwaniu celu i sensu. I miłości między takimi samymi jak ja. Mikrokosmos  i labirynt. Alfa  i omega. Niedoskonałość wiecznie szukająca skutku i przyczyny. Dlatego rozumiem mitologie, które z drzewa czynią ośrodek świata. Jabłoń, jesion, dąb. Axis mundi dawnych wieków. A ja? Wyciągam dłoń do Ciebie. Bo nie jestem jak drzewo, które śni swoje sny wolno i bezpiecznie. Moje sny są gwałtowne i szybkie. Mój świat sypie się jak próchno. Pył, który zatańczy na wietrze - jak chciał Różewicz. Dlatego chwyć moje palce. Dlatego chwyć moją dłoń. Jeśli się odważysz w swoim śnie i swoim świecie. I może szept nas ocali.

Komentarze

  1. Pięknie ubrałeś w słowa zimowy stan ;-) Na takie porównanie nie wpadłabym, lecz opis drzewa jest mi niezwykle bliski. Każdej zimy zamieram niczym zastygłe drzewo i trwam w letargu długie miesiące. Dni, tygodnie, miesiące przelatują przez palce a ja czekam cierpliwie do wiosny by poczuć tętniące we mnie życie. Jeszcze kilka tygodni, już za niedługo...
    Pozdrawiam serdecznie
    KP

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci i cieszę się, że Ci się podobało. To ważne dla mnie :)) Cóż, wszystko jest w uśpieniu, ale gwarantuję Ci, że to pozorny stan - wszak człowiek ZMUSZONY do aktywności działa adrenaliną. Co innego drzewo, takiemu to dobrze - skądinąd cudowny opis życia drzewa odnalazłem (ale już po swoim wpisie)u Olgi Tokarczuk "Prawiek i inne czasy" - tytuł rozdziału, to "Czas lip".

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. Oczywiście pozdrawiam równie serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, dziękuję za podpowiedź, na weekend jak znalazł. Będę mieć co czytać :-D
    Dobrego dnia :-)
    Pozdrawiam, KP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Teraz za późno, ale...przyda się na jutro - Miłego :)

      Usuń
  5. Taki zbieg okoliczności, że miałam ostatnio w rękach książkę pt. "Sekretne życie drzew".
    Drzewa są z nami od dziecka i mam wrażenie, że są do naszej śmierci. Są bardzo metaforyczne, relaksujące i nakłaniające do przemyśleń.

    Fajnie, że o tym wspomniałeś ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię drzewa. I za ich symbolikę i metaforyczność i za to, że czasem jeszcze na jakieś wejdę :D A co... ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty