Koma...
Kiedy
zamyka się czas, można tylko patrzeć. Ostatnie godziny mijają, ostatnie minuty
dopalają się, ostatnie sekundy właśnie biją. I nic nie można zrobić, bo życie
wypełniło się i starszy pan uśmiecha się pogodzony z każdą sprawą, pogodzony
sam ze sobą. Nie przypomina już siebie, a skulonego ptaka, który stroszy pióra.
Nie wyciąga szyi do lotu, bo dobrze wie, że jego lot się skończył. Coraz
częściej zamyka oczy, jakby chciał we śnie odnaleźć drogę do domu. Gdziekolwiek
byłby jego dom. Trudno mi mówić, bo przecież jest we mnie jego cząstka. Trudno
przyzwyczaić gardło do szorstkich słów, które cisza tak genialnie uspokoiła.
Więc milczę odprawiając swoje czary-mary, które już niczego nie zmienią. Które
nigdy nic nie miały siły zmienić. Wszyscy czekają na tę, z którą rozmawiałem o
tylu sprawach. Ja też na nią czekam, na tego nieproszonego i nielubianego
gościa, który przyjdzie, jak zawsze, w nieodpowiedniej godzinie. Tej
niewiadomej i nieoczekiwanej. Pytasz co robię? Nic. Bo co można robić w pustym
domu, który przesiąkł zapachem jego mieszkańców? Ich słowami, snami i myślami?
Gestami, które tylko dla nich miały znaczenie. Przedmiotami, które brali w
ciepłe dłonie. Lustrami, które odbijały ich twarze. A może są tam, na dnie
lustra, i kiedy nikt nie patrzy, to przyglądają się temu, co zostawili? Zegary
tykają wierząc, że odmierzają czas, a ten płynie, jak płynął zawsze, od zawsze.
I dlatego wyciągam stare zdjęcia, które zatrzymały tych, których kocham.
Prababka z psem i przygodną znajomą, babka pośród koleżanek na robotach we
Francji, dziadek na motorze z mamą i ciotką, które ufnie patrzą w obiektyw. Tak
wiele twarzy, tak wiele słów, które im towarzyszyły. Jeszcze pamiętam ich
głosy. Jeszcze pamiętam spracowane ręce prababki pachnące pietruszką, koperkiem
i masłem. Spojrzenie zielonych oczu babki. Kłujący zarost dziadka. Chcę
pamiętać ich w ruchu, w sposobie mówienia, w zapachu. Nie chcę ich pamiętać,
kiedy starość odebrała im urodę, siłę i mowę. Chcę pamiętać kościaną miłość prababki.
Oschłą, jak ona sama, ale wierną, jak psia miłość. Zupełnie inną od miłości
babki, która wzruszała się z byle powodu. I inną od miłości dziadka, który był
moim przyjacielem. Dlaczego mówię „był”? Przecież ciągle jego nieugięte serce
bije. Ale jego już nie ma. I tak chciałbym go zapamiętać, kiedy siedzieliśmy w
ogrodzie pod starą śliwą i po prostu milczeliśmy. Biły popołudniowe dzwony, a
ja widziałem w jego błękitnych oczach spokój. Więc co robię w pustym domu
pośród duchów i wspomnień? Pośród biało-czarnych zdjęć? Nie wiem. Choć czuję, że
tak powinno być. Że jestem to winny tym ludziom i temu miejscu, które było moim
pierwszym domem. Właśnie teraz, kiedy zamyka się czas. I wiesz, palę zdjęcia
tych, którzy nie należą do żadnego z tych czasów. Nie należą do tego domu. Ogień
płonie, skrawki papieru zwijają się i żarzą. Już ich nie ma, choć zawsze bardzo
chcieli być. Są tylko ci, którzy zostawili swoją miłość, którzy wrośli, którzy
dali siebie. Tak miało być. Tak miało być…
Żyjemy, lecz zazwyczaj za mało z życia bierzemy, bo wciąż mamy czas... , a tak naprawdę czy i ile go mamy nikt nie może precyzyjnie określić. Niektórzy wiedzą, gdy na ostatnim etapie drogi do kresu życia stają, inni stawiani są na niej nagle, zupełnie nieprzygotowani. Czy jednak warto się przygotować, czy może o tym nie myśleć, ot co będzie to będzie... Każdy musi znaleźć najlepsze dla siebie wyjęcie. Tak czy inaczej wszyscy zmierzamy z każdą chwilą do tego samego miejsca. Mnie trudno jest się z tym pogodzić, ale to większego znaczenia jednak nie ma. Dobrze, gdy ci, którzy odeszli są wspominani, kochani. Żyją tak długo jak o nich pamiętamy. Bardzo dziękuję Ci za ten post, za wspomnienia zawarte na zdjęciach... Ja chcę pamiętać moich bliskich z chwil, które nadal trwają i dla mnie nie ma znaczenia, że w tych chwilach raz są młodzi, a innym razem starzy. Często przywołuję ich w snach, wtedy czuję ich ciepły dotyk, zapach, spojrzenie. Gesty cenią sobie bardziej niż słowa, najczęściej milczą. Słów mi bardzo brak. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Ivo za to, że weszłaś i komentujesz. Piszesz prawdę i piszesz to, czego chyba sam nie zdołałem zawrzeć we wpisie. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :))
UsuńWitku, wchodzę od czasu do czasu, lecz milczę, na zachwycie się skupiam :) Pozdrawiam :)
UsuńDziękuję :)))
UsuńWitku, dziś poruszyłeś, pewno skłoniony okolicznością, temat nad wyraz delikatny i wrażliwy dla wszystkich bez wyjątku. Nie ma chyba człowieka, który nie stracił kogoś bliskiego i choć relacje w życiu bywają różne, tu nie ma wyjątku, bo nasza droga, chociaż tak odmienna zmierza w tym samym kierunku. Tylko tym, co zostają czasem trudno odnaleźć sens w tym wszystkim. Dziękuję Ci bardzo za ten piękny, przepełniony miłością i bólem tekst. Jeszcze zdjęcia....po prostu brak słów. Niesamowite i nastrojowe. Wszystkiego dobrego:)))
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję Ci bardzo Elu za dobre słowa i zrozumienie. Bardzo, bardzo Cię pozdrawiam :)) PS. Wybacz za tak lakoniczne słowa podziękowania, ale trudno mi pisać.
UsuńWitaj Witku, to jest poruszające co napisałeś...Kiedy Bliscy odchodzą tam gdzie powieki im są już lżejsze, to problem mają Ci, którzy pozostali z jeszcze większa miłością i tęsknotą w sercu...Tęsknota daje nadzieję, że ten sen, który przeżyliśmy jeszcze się powtórzy, że poczujemy ciepło miłości odwzajemnionej z tej drugiej strony...Już w tym ziemskim doświadczaniu szukamy potwierdzeń istnienia utraconego raju, który jest naszym szczęściem. A to szczęście było tak wielkie, że trudno odbudować choć jego namiastkę chodząc po ziemi, ale warto rozglądać się , doświadczać na nowo po to , żeby po prostu żyć...Życie jest najważniejsze i szacunek do niego- to wiara w miłość...Pięknie napisałeś- chylę czoła! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo Ci dziękuję Małgosiu za Twoje słowa. To bardzo dobre słowa i wiem, że pisane szczerze i z dobrocią. Również Cię pozdrawiam :))
Usuń