Węszę...

Szedłem. Na horyzoncie nie było bezpiecznej ściany drzew, pod nogą nie czułem miękkiej trawy. Był hałas, ludzie i kłębiły się zapachy, które doprowadzały mnie do szału. Był i grill i przesłodzona woń perfum z kokosem i wanilią, kawy i ciasta. Czasami czułem nuty gotowanej kapusty i śmierdzących kotami i pijakami zaułków. Podłego piwa. Czego chcę, czego ja w końcu chcę? Przecież jesteśmy w Europie, na końcu świata, na zadymionym Śląsku. Tu tak jest. W każdym większym mieście tak jest. Wystarczy skręcić w nieznaną sobie ulicę, znaleźć się pod innym niebem, wziąć większy oddech. Tak było w Paryżu, tak było w Norymberdze, tak było we Wrocławiu, Atenach i Krakowie. Tak jest zawsze, bo tkanka miasta choruje wraz z ludźmi. Z ich marzeniami i ich małym, własnym światem zamkniętym w czterech ścianach domu. Pięknie jest czytać o białych miastach o stu wieżach iskrzących się z daleka. Dobrze jest dotykać białych murów wyprażonych przez słońce i owianych ciepłym wiatrem znad morza. A ja idę przed siebie czując twardy chodnik pod stopami. Patrzę w witryny sklepów, z odwiecznymi manekinami w wyszukanych pozach. Nie, nie szukam ich pustego, jak one same wzroku. Już nie, dość mam oczu lalek skierowanych w nicość. Zrywa się wiatr, ale to dobrze, wywietrzy kaniony ulic, zagwiżdże w zaułkach, a ludzie będą szli kuląc się w sobie z zazdrością patrząc na witrynę kawiarni, gdzie ktoś będzie pił kawę albo jadł lody w gustownym pucharku. Znów nikt nie popatrzy gdzieś tam wyżej, na stare kamienice, które powstały, by cieszyć oko. Spójrz, ta jest zupełnie surowa w formie, ale dodano motyw wstęgi, który biegnie przez cały front budynku. O, a ta ma motyw kwietny godny dawnych mistrzów secesji. Spod okien wyzierają głowy cudownych kobiet, a bramy strzeże satyr. Neogotyk miesza się z secesją i stylem dwudziestolecia. A kiedy zanurzyć się głębiej w tkankę miasta, można odkryć wille ukryte pośród ogrodów z cudownymi, starymi drzewami i płotami z kutego żelaza. Bo widzisz, często jest tak, że widzimy to, co chcemy zobaczyć, słyszymy to, co chcemy usłyszeć. A kiedy zapada noc, zapalają się światła w oknach i każdy wiedzie swoje małe życie na swoją własną miarę. Dobrze jest wtedy zobaczyć światło w starej kamienicy, które rozsiewa ciepło i pewność, że życie trwa dalej. Nawet tu, na tym zadymionym Śląsku, gdzie daremnie szukam Cię w twarzach mijanych ludzi. Gdzie węszę jak wilk próbując złapać trop. Ale Ciebie nie ma. Może dobrze? Może nie umiałbym szeptać, tylko wtedy, kiedy pola są złote, a ścieżka wije się między nimi? Widzisz? Świtało gaśnie i cienie się wydłużają, a kariatydy tamtej kamienicy toną w cieniu. Spójrz, na tamtej kamienne żurawie wcale nie myślą odlecieć. Wiatr spienia drzewa, nadchodzi jesień. Która to już jesień dla tego miasta? Która to już jesień we mnie? Może ktoś mi zagra na pianinie „Polskie drogi", a ja zapalę chybotliwy płomyk? 




















Komentarze

  1. Kamienice, jak dzieła sztuki. Ja zadzieram głowę ku górze idąc ulicą i często zachwycają mnie akanty, konsole, reliefy, rozety, witraże, kamienne postaci etc. W codziennym biegu dobry moment na to daje oczekiwanie na zielone światło. Lubię miasta głównie za kamienice, one bez wątpienia nadają miastu klimatu, niezwykłości, nawet, gdy ich elewacje są mocno nadgryzione czasem, brudne od miejskich dymów, kurzu. Wtapiam się w miasto od urodzenia. Dziś jego zgiełk już nie dochodzi do mnie. To tak jak z biciem starego zegara, przy którym śpię od lat. Tykanie mnie usypia, bicie nie przeszkadza, ale gdy zegar staje - budzę się. Wtedy brak mi moich dźwięków. W mieście wieczorową porą wszystko pięknieje, światła dodają magii, brzydkie staje się niewidzialne. Na Twoich fotografiach piękne kamienice. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivo, jesteś jedną z nielicznych osób mi znanych, która zwraca na to wszystko uwagę. Ale wypływa to chyba ze świadomości, z chęci poznania swojej przestrzeni. Zresztą kiedyś za użycie kilku takich nazw dostałem nieźle po uszach, że się mądrzę i trzeba sprawdzać :)) Analogia ze starym zegarem cudowna, bo sam mam takich kilka i wiem, jak to jest. [PS. uwielbiam stare zegary, ale to inny temat]. Czasami, kiedy odwiedzam jakieś miasto, lubię zboczyć z głównej ulicy, zanurzyć się w boczne ulice. Tam widzę, jak ono faktycznie wygląda. Czasem lubię też pójść na cmentarz i paradoksalnie, on też mówi mi wiele o mieście. Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają i dziękuję, bardzo dziękuję :)) Również, tym razem jesiennie, Cię pozdrawiam :))

      Usuń
    2. Ja zaczynam od zwiedzania zakątków poza polecanymi trasami. Tam dopiero widać tę rzeczywistość miejską, bez blichtru, a mimo to tam właśnie często trafiają się perły godne polecenia, o których wiedzą tylko mieszkańcy, jakby je skrywali przed gapiami. Może to i lepiej, że są zarezerwowane dla ludzi ciekawych, poszukiwaczy inności, prawdziwego piękna, dla których komercja ma znaczenie drugoplanowe. Oni nie "okradają" miasta z jego widoków, jedynie przez chwile nimi się napawają. Tak, cmentarze wcale nie są nieme. Spokojnej nocy.

      Usuń
    3. Zgadzam się z każdym Twoim słowem :)) Wiesz, sięgnąłem po aparat w mieście, bo wydaje mi się, ze Katowice są miastem nieodkrytym. Trochę spaczonym przez to, że czarny Śląsk, trochę przez historię itd. Dużo by mówić i zaraz mi ktoś nawrzuca na blogu. Więc ponownie odkrywam to miasto, ale i sądzę, ze większość miast ma takie swoje małe miejsca, które są absolutnie cudowne, tylko trzeba trochę zboczyć z głównych arterii. Pełne rozumienie specyfiki miast :)) Dobranoc Ivo :))

      Usuń
  2. Przyznam, Witku, że tym udało Ci się zaskoczyć. Temat inny niż dotychczas. Sama mieszkam w mieście o wielu twarzach: "Ziemi Obiecanej" i "Mieście Meneli", gdzie nowoczesność gryzie się z tradycją, gdzie jest mnóstwo zapomnianych, niczyich miejsc i niedawno odnowionych, głównie secesyjnych kamieniczek. Lubię zagłębiać się w taką właśnie dziwną strukturę, podziwiać niepowtarzalne detale i czuć jak ona żyje. Zdjęcia są genialne. Pokazują piękno w brzydocie i precyzyjne szczegóły, śmieszne jest zdjęcie "ul Andrzeja 9"- kolaż ogłoszeń i miejsc dziwnie razem złączonych.
    Gratulacje za pomysłowość. Pozdrowienia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, Łódź jest piękna i całe szczęście, że zaczyna się jej odnowa, bo przyznam Ci się, że będąc jakieś 15 lat temu w Twoim mieście, było mi żal tego wszystkiego. Nie wiem czemu, ale zawsze mi się wydaje, że taka stara kamienica po prostu tęskni za ludźmi. Jakoś tak sobie pomyślałem, że dobrze by było trochę powłóczyć się z aparatem po mieście, które trochę znam i lubię. Co mówią o Katowicach wiem i milczę :)) A "Andrzeja 9", po prostu nie mogłem się powstrzymać i musiałem to zdjęcie zrobić. I chyba je wystawię na G+, bo dawno nie widziałem tak cudownie śmiesznej przypadkowości. Dziękuję Ci serdecznie i bardzo się ciesze, ze napisałaś i że podoba Ci się to, co zrobiłem :) Również Cię pozdrawiam :)))

      Usuń
  3. Ładnie opowiedziane, ładnie pokazane. Czarno białe przysmolone czasem śląskie kamienice. Czasem, jak tam bywam (rzadko) to ten obraz się utrwala, jakbym go z przestrzeni wyławiał, bo przecież Śląsk to nie patynowana smogiem cegła. Ale one jakoś ona zawsze się przebija. I chyba ten stereotyp mi pasuje. Oswojony i bezpieczny. Na swój sposób też malowniczy.
    Pochodzę z Wielkiego Miasta. Większość życia w nim spędziłem. Teraz mieszkam w Małym Miasteczku i sobie winszuję. Do dużego czasem jeżdżę i mogę poczuć się jak turysta. W zasadzie mieszam się z turystami - z plecaczkiem na plecach i aparatem na szyi. Złapałem dystans i widzę Wielkie Miasto inaczej. Zacząłem je na nowo poznawać, bo oko inne, przefitrowało przez ostatnie lata dużo lasu, łąk, drewnianej chwilowości przedmieść. I tak jest dobrze. Dobrze wrócić do lasu i zostawić za plecami ciężki oddech Wielkiego Miasta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudny jest ten Śląsk, który stał się moją małą ojczyzną, bo i patyna na starych cegłach i uparta historia związania z tyglem narodów. Wszystko to się przenika, a na dodatek są jeszcze miejsca cudownie zielone. Taki przeplataniec :)) Sam mieszkam na przedmieściach, które z racji swojego położenia pozostaną przedmieściami. I dobrze mi z tym. Kiedy wyprowadziłem się na swoje już śmieci, nie mogłem spać, tak wielka cisza mnie otaczała, a teraz nie wyobrażam sobie , jak mógłbym żyć w bezustannie tętniącym organizmie miasta. W Katowicach (bo właśnie z nich pochodzą zdjęcia) jestem średnio kilka razy w tygodniu, więc wracam z wielką ulgą, bo odwykłem już od gwaru. Ale dobrze czasami zagłębić się w wielkie miasto, nawet sobie na przekór. Ja zrobiłem to, bo czuję, że Katowice są miastem trochę zapomnianym, a przecież jest w nim i potencjał i kawał historii. Ale podobnie jak Ty Rafale, wracam na swoje pola, do swojego lasu, bo jest mi to po prostu bliskie. I pomyśleć, że prawie trzy lata temu o włos i zamieszkałbym we Wrocławiu... Również Cię pozdrawiam i życzę dobrego światła :))

      Usuń
  4. Jak zobaczyłam taki długi monolog, pomyślałam - "O Jezu, nie chce mi się czytać..."
    ...przeczytałam...
    Bardzo ładnie opisałeś życie miasta, życie w mieście. Dawniej gdy musiałam przejść cały Kraków na nogach, bo tramwaj akurat miał awarię, zabierało mi to dużo czasu bo szłam i gapiłam się na krakowskie kamienice, a jest na co się gapić. Za każdym razem odwiedzałam inny kościół, niektóre były moimi ulubionymi. Tak było kiedyś. Teraz rzadko zaglądam do centrum, ale postanowiłam zacząć odwiedzać ciekawe miejsca (Wzgórze Lasoty) bo jest ich trochę.
    Bardzo ładnie zilustrowałeś tekst zdjęciami, dobrze, że czarno-białe. Całość bardzo mi się podoba.
    Wszystkiego dobrego Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Aniu za komentarz, a przede wszystkim za to, że sięgnęłaś po ten długi (tak, zdaję sobie z tego sprawę) tekst. Obiecuję, że następny będzie krótszy :)) I bardzo się cieszę, że to co zrobiłem przypadło Ci do gustu. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że Kraków ma więcej pięknych kamienic. Dawniej, kiedy byłem częstym gościem, zadzierałem głowę i co rusz napotykałem szczegół, detal, które mnie zaciekawiały. Teraz z braku czasu...sama zresztą wiesz. Może dlatego te moje zdjęcia takie łąkowo-polne, bo i łatwiej mi wyjść, niż jechać do sąsiednich miast i robić zdjęcia. Jeszcze raz, Ci bardzo, bardzo Ci dziękuję :)) I oczywiście pozdrawiam - dobrego światła i dobrych wędrówek :)))

      Usuń
  5. Witaj Witku...zaznaczam swoje jestestwo w Twoim istnieniu...nie dodam nic, bo obce mi potoki słów w tym co zostało już z blaskiem perły prze Ciebie napisane...pozdrawiam Ciebie serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty