Mrok i blask.

   Arterie miasta świecą latarniami i samochodami. Tylko ludzie odcinają się od nieba, które przyjmuje w siebie blask. Tylko drzewa wznoszą się swoimi kostropatymi dłońmi na tle nieba. Tylko zaułki są ciemne i głodne światła i ludzi. Ale mało ich, mało zaułków, gdzie nie dochodzi światło. Toniemy w świetle, bo boimy się ciemności. I w mieście naprawdę nigdy nie jest ciemno, bo jedyna ciemność mieszka na dnie szaf i szuflad, gdzie schowane są wszystkie nasze sekrety, wszystkie rzeczy, których się wstydzimy i wszystkie te, którymi jesteśmy, którymi się stajemy. Mało nas w tym świecie tworzonym przez rzeczy, do których się nie przywiązujemy. Dlatego ciemność lubi w nas mieszkać. Dlatego kochamy blask, którym chcemy spłoszyć mrok. Ale nadaremnie. To tylko sztuczny blask lamp sodowych, elektryczne oczy samochodów i witryny sklepów, które nie mają mocy sprawczej i nie mogą odgonić ciemności. Dopiero na obrzeżach miasta widać łunę, która wspina się po niebie i zapala chmury. A niebo nad lasem jest ciemne tą czernią, w której mieszka pierwotny strach. A niebo nad jeziorem pochłania każda cząstkę światła, by ją odbić. Czarna woda niepokoi spokojem i falą i wiatr kołysze drzewami. Wdycham zimne powietrze i patrzę w światła na drugim brzegu, jakby miały mnie uratować przed ciemnością, która mnie zalewa, która we mnie mieszka, która się ze mnie wyrywa i kotłuje. Płynie we mnie rzeką. Herbata za to jest dobra. Jest ciepła, rozgrzewa. A ciemne fale tak się kołyszą, że wystarczy pominąć wzrokiem brzeg, by wydawało się, że jezioro gdzieś gna, pędzi, leci, zalewa wszystko czarną wodą. Dobrze jest tu szeptać, bo każde słowo wpadnie w czerń wody i utonie pochłonięte przez gęsty mrok. Albo wiatr je porwie i porozwiesza, jak podarte chorągwie na drzewach. Czasem trzeba wyjść w mrok. Stanąć nad czarnym jeziorem i zmierzyć się z ciemnością w sobie. Z ciemnością nocy. Z ciemnością pragnień i słów. Utonąć. Dopiero potem, w domu, trzeba zapalić świeczkę, która miękko wkroczy w mrok i namaluje złote ognie w oczach. I herbata nabierze koloru bursztynu pachnącego cytryną i miodem. Jak inaczej docenilibyśmy blask? Jak inaczej docenilibyśmy mrok? Jak inaczej docenilibyśmy szept, który się w nas wtedy zrodzi?

Dziękuję Agnieszce W. i Jakubowi K. za inspirację i cierpliwość. Bez nich ten wpis by nie powstał - WN









  

Komentarze

  1. Ciepłe światło lamp sodowych
    sobą nas zachwyca
    tylko chłodem powiało
    od zimnego Księżyca...
    Pięknie Witku pokazałeś to złote światło lamp sodowych. Trochę mało ciepła w tekście...ale i temat z lekka mroczny :)) Zresztą to tylko moje zdanie, z którym nie musisz zgadzać się :))) Dobrej i ciemnej nocy Ci życzę żebyś mógł wyspać się bez jasnego "towarzystwa "

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór Małgosiu :) Tak się przedziwnie składa, że nie lubię lamp sodowych. Zanieczyszczają niebo swoim światłem, a twarz robi się na zdjęciach sina i zielona jak u upiora. Może ich blask jest ciepły, ale i sztuczny. Ciekawe, swoją drogą, dlaczego nie zmienia się powszechnie świateł ulicznych na LED-y, które są tańsze i wydajniejsze i mniej zanieczyszczają przestrzeń nieba? Masz rację, tekst jest raczej mroczny. Ale i jest okazja do tego, mamy końcówkę listopada. Czasem trzeba przemyśleć wiele spraw, a ciemność jest dobra do tego :) Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz :))

      Usuń
  2. A ja lubię lampy sodowe właśnie za ich kolor światła. Taka temperatura barwowa dodaje ciepłej atmosfery nawet, gdy daleka jest od takiej. Coraz mniej jednak tych lamp. Zauważam je w tunelach. W moim mieście wiele lamp to już ledowe. A co do łuny... Mieszkam na obrzeżach miasta, nie widzę łuny miejskich lamp, u mnie noc jest oświetlona wyłącznie księżycem, gwiazdami. Bywają noce jak z malunków dzieci, na których noc ma kolor czarny. Szczerze powiem, że bardzo te noce lubię, bo mam wrażenie, że żyje w miejscu jakby dzikim. Nocą miejsce ludzi i aut zajmują dzikie zwierzęta, by nad ranem znów zrobić miejsce ludziom i autom... Taki cykl. Czasem noce są jasne, takie lubię, gdy jestem w domu sama. Wtedy światło od księżyca, gwiazd dodaje mi pewności. Dobrej nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam porównanie Ivo, jak świeci lampa sodowa i LED-owa, bo moja ulica ma sodowe, a ulica za mną LED-y. Różnica kolosalna. A chodzi głównie o rozpraszanie światła. Zresztą zajmuję się troszkę astrofotografią i widzę na długich czasach, co światło sodowe robi z niebem. Ale przyznaję, ociepla atmosferę. Też mieszkam na przedmieściach i to w takim przedziwnym miejscu, że miasto leży jakby w dolince, zaś moje przedmieścia na górce. Kiedy nocą wchodzę na dach, widać tę łunę nad miastem, zaś z drugiej strony czarne połacie nieba i za nimi blask następnego miasta. Tak, Śląsk, to skupisko aglomeracji, więc trudno tu o prawdziwe ciemne niebo. Ale wracając do lamp sodowych - ile ludzi, tyle spostrzeżeń :)) Celowo też przywołałem też światło świecy, które bardzo lubię, i które jest ciepłe. Ładnie ujęłaś przemianę dnia i nocy, jako cykle :)) Dziękuję Ci za spostrzeżenia i za odwiedziny :)) Wypada mi napisać "Dzień dobry" i miłego dnia, bo to już rano :)) Pozdrawiam Cię Ivo bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  3. Mrocznie i strasznie się zrobiło: ciemne fale, dna szuflad i przepastnych szaf, czarna woda, czarne jezioro, ciemność nocy, ciemne zaułki w których dzieje się nie wiadomo co... i ciemno we mnie, mrok z którym trzeba się zmierzyć, sekrety, tajemnice. Z drugiej strony głód, szepty, pragnienia, które bohater chce utopić w tym gęstym wodnistym mroku... A nad wszystkim króluje olbrzymi organizm, w którym nie ma prawie ciemności, bo połyka wszystkie światła... Czy bohater na pewno chce tego światła? Mrok fascynuje, nie jest zły i ma bardzo jedną ważną cechę: żeby zaistniał, musi być blask. Bez siebie nie będą istnieć i to jest fascynujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, przesadziłem i słusznie mnie wyśmiałaś :)) Chciałem przekazać atmosferę pewnej nocy tuż przed wpisem. Ciemno, zimno, lał deszcz i ciemne jezioro dziwnie szumiało. Obok była stara, zamknięta kawiarnia, do której się ktoś włamał i drzwi stukały na wietrze. Do tego taśmy ogrodzeniowe furkotały. No i rozmowy o trudnych sprawach. Całość dość gęsta od mroku. Ale przecież jest i świeczka, która pojawia się na końcu wpisu. Zresztą patrząc na poprzednie wpisy, jestem konsekwentny. Było światło, teraz jest mrok. Rozrzedzony lampami - przyznaję, ale zawsze coś :)) Kiedy wspomniałaś o istnieniu obok siebie światła i mroku (zgadzam się bezapelacyjnie), to przypomniałem sobie rozmowę Wolanda z Mateuszem Lewitą z mojej ukochanej książki "Mistrz i Małgorzata" :)) Bardzo Ci dziękuję za tak delikatne potraktowanie mnie w tym wpisie i dziękuję za piękne wnioski :)) Tylko jestem teraz w kropce. Życzyć Ci światła, czy mroku? Może jednak światła, mrok przydaje się czasami, a światło zawsze :) Więc dobrego światła Ci życzę, choćby i świeczki :))( U mnie cały czas się pali, a co mi tam :)) ) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :))

      Usuń
    2. Nie wyśmiałam. Czy przesadziłeś? Nie wiem - po prostu mroczny wpis. A tytuł to "Mrok i blask". Mroku jest bardzo dużo, blasku niewiele, bo mimo że miasto nie ciemnieje, to pełne jest skrywanych sekretów, problematycznych zaułków. A te lampy sodowe jeszcze bardziej gmatwają sprawę. Jezioro poza miastem jest aż geste od mroku. Jeden mały płomyk i złocista herbata to za mało, by przeważyć szalę, oczywiście w moim przekonaniu, mnie to musi oślepić, ale bohater jest może zbyt delikatny na taką świetlistą agresję, zresztą promień świecy potraktowany odpowiednio aparatem też może dać nieźle po oczach. W poprzednich wpisach było światła dużo, tutaj jest mrocznie i tyle. Nie wyśmiewam, sama mam problemy z mrokiem, ale jak już wspomniałam, mnie musi uderzyć, żebym zauważyła :) A poza tym mroczne wpisy słabo się sprzedają, ludzie chcą światła, szczęścia, sukcesów, zwykłej prostej radości, a tu takie insynuacje do tego, co każdy by najchętniej schował... Zauważ, że nawet komentarze dotyczą głównie światła, bo jak tu pisać o mroku. Trzeba go polubić, ale fotograf bez światła? To jest taki dualizm nierozerwalny. Uwielbiam "Mistrza i Małgorzatę. Pozdrawiam Cię i życzę Ci dużo światła, takiego jakie lubisz najbardziej :))

      Usuń
    3. Przesadziłem. Chciałem oddać atmosferę i chyba mi nie wyszło. Ale to nic, będą inne wpisy. Zgadzam się z Tobą, że człowiek nie chce czytać o swoich tajemnicach, sekretach i wszystkich tych ciemnych rzeczach, które gdzieś schowane w nim drzemią. I wcale się dziewczynom nie dziwię, że wspominają o świetle, Może to też moja wina, że wyciągnąłem taki temat, bo wiele mówi się o radości, szczęściu, sukcesach, a ja chciałem niżej wejść, w ciemne pokłady, które też są ważne. Ale nic to. Postaram się trochę obrać inny kierunek, choć temat mroku mnie fascynuje, bo jest swoistym "terenem zakazanym". Nie jestem zbyt delikatny na świetlistą agresję :D Dziękuję Ci, że tak ładnie tłumaczysz. Oczywiście miałaś i masz prawo mnie wyśmiać (złe słowo, raczej naprowadzić) za co Ci Ewelino ogromnie dziękuję :)) Bardzo lubię astrofotografię i wkurzam się zawsze na zanieczyszczone niebo. Ale jak sama wspomniałaś, fotograf w ciemności, to dupa, nie fotograf :)) Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i życzę Ci dobrego dnia :)) Aaa, dziękuję za światło, przyda się, choć dziś nici ze słońca, bo późno kończę, ale jutro może coś.. Jak na razie musi wystarczyć świeczka i kilka rzeczy do kompletu :) Pozdrawiam Cię :)))

      Usuń
  4. Prawda, Witku, w mieście nie ma nigdy prawdziwej ciemności. Jest mrok, półmrok, ale czarna ciemność nigdy. Ja z mojego 11 piętra widzę całe moje osiedle, światła ulic, ale nie wiem czy są ledowe, czy sodowe. Są i świecą spóźnionym przechodniom. Widzę również palące się światła w mieszkaniach i myślę, że zawsze ktoś czuwa, nie śpi, szykuje się do pracy czy to na ranną czy może na nocną zmianę. Takie mam wrażenie- żywy organizm i pewnie niejedna w nim szuflada skrywająca najgłębsze sekrety. Z czarną nocą kojarzą mi się te letnie, kiedy zdarzało się nocować w Jedliczach na działce w lesie i nie było widać nawet palca przed oczami, a ja i tylko ja, wsłuchiwałam się w każde skrzypnięcie, szelest (nikt tego nie słyszał) i dopiero kiedyś przypadkiem okazało się, że na strychu mieszkała kuna leśna- śliczne zwierzątko, ale niekoniecznie mile widziany mieszkaniec mało używanych "lokali" w lesie. Nawet nie podziękowała za gościnę, wystraszona hałasem uciekła szukać innego domu. Takie wspomnienie sprzed kilku lat przyszło mi na myśl po przeczytaniu tekstu. Teraz nawet tam dotarły latarnie i już po czarnej ciemności nie ma śladu. Piję herbatę, i jest dobra, a świeca pali się, daje cienie i ciepło. Prawda musi być ciemno by zobaczyć światło, musi być szarość by docenić słońce, jak w życiu. Rozpisałam się...
    Zdjęcia jak zawsze przesiąknięte magią...Pozdrowienia i dużo ciepłego światła dla Ciebie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Elu za tak piękne opisanie świata. Fascynuje mnie to, jak pokazujesz swój świat. Kiedyś mieszkałem na 9 piętrze i miałem podobne przemyślenia. Organizm, który nigdy nie śpi. I latarnie, które odprowadzają spóźnionych przechodniów. Taka ładna poetyka miasta, tego potwora, który karmi się ludźmi i światłem. Ale którego kochamy. Dziękuję Ci za opowieść. Piękna :)) Moja najczarniejsza noc, to noc w Bieszczadach, gdzie były tylko gwiazdy. Wyszedłem na zdjęcia nocne i każdy szelest, każde mlaśnięcie wody w strumyku było dla mnie straszne. Ale i piękne. Dobrze tak było położyć się na trawie i patrzyć w gwiazdy i myśleć sobie życzenia. Ech... Ale to była inna ciemność. Moja świeca też się pali. Idzie jedna na tydzień, ale co mi tam, ogień musi się palić czy to w latarni, czy na jakimś spodku. Herbaty nie ma już, bo czas mi do spania, ale była :)) Dobry jest taki czas, bo mimo ciemności, jest w nas jednak to światło. I mimo światła mieszka w nas ciemność. Dobrze, że się rozpisałaś, bo dobrze jest wiedzieć, że zdanie, tekst, opowieść, nie są osamotnione, i inni ludzie mają podobne skojarzenia. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę, jakby inaczej, dużo światła i dobrego promienia w sercu :))

      Usuń
    2. PS. Dziękuję Ci za pochwałę zdjęć :)))

      Usuń
  5. "Zgadzam się z Tobą, że człowiek nie chce czytać o swoich tajemnicach, sekretach i wszystkich tych ciemnych rzeczach, które gdzieś schowane w nim drzemią." - Czyżby? Tak z przymrużeniem oka o tym wspomniałam, o swoich może nie che (a już nie daj boże, żeby ktoś o tym czytał, stąd sekretne pamiętniki chyba), ale o cudzych to już chyba tak. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że nie tylko to co piękne i jasne jest ludzkie, każdy z nas ma tam coś za uszami. Wielu z nas popada ze skrajności w skrajność. Fascynuje nas i światło i mrok. Wydaje mi się, że zdrowy człowiek dąży przede wszystkim do światła, ale tej ciemnej strony nie da się wykluczyć. Komentarze pod twoimi tekstami są jak najlepszym świadectwem na to, że my go po prostu pragniemy, a fotografie twoje i innych, że chcemy się tym dzielić.
    Oddałeś mroczną atmosferę w taki a nie inny sposób, ani tego nie wyśmiałam, ani nie chciałam Cię naprowadzać na cokolwiek, ale najwidoczniej sam nie jesteś zadowolony z wpisu, skoro takie wnioski wyciągnąłeś z mojej wypowiedzi. Ale to fakt przyznam, że inne Twoje wpisy podobały mi się bardziej, a zdjęcia są piękne, ale ja bardzo lubię miasta nocą. Sprowokowałeś mnie do tak obszernej wypowiedzi, że teraz mam obawy, jaki komentarz zobaczę pod swoim wpisem, jeszcze ze strachu nic nie napiszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Ewelino, jesteśmy ludźmi i po ludzku mamy swoje tajemnice i sekrety. Zazwyczaj podobne, zazwyczaj mieszczą się one w jakimś przewidywalnym rozdziale. Dlatego potraktowałem Twoją wypowiedź całkiem serio (bez przymrużenia oka - swoją drogą niezły tytuł wpisu, który sobie ukradnę :P ) wiedząc, że mogę kogoś urazić. A nie chcę tego robić. Dla mnie "strefa mroku", to czas, kiedy mogę się rozliczyć z tym, co we mnie. Z różnymi pretensjami, ale i z tajemnicami, który każdy posiada. I tak sobie pomyślałem o naszym ludzkim uniwersalizmie, że skoro ja mam taki czas, to inni pewnie również. Więc o tym zwyczajnie napisałem. Och, nie wspomniałem o alegorii dobra i zła, ale wydała mi się zbyt oczywista, dla czytających. Czy jestem zadowolony? I tak, i nie. Tak, bo napisałem to, co chciałem napisać - o mroku w człowieku, o jego naturze, która waha się zazwyczaj między jednym, a drugim. Nie, bo mogłem zrobić to inaczej. W sposób daleko bardziej ascetyczny, ale i bardziej wyrazisty. Ale to już sprawa pośpiechu. Zazwyczaj układam wpis w czasie robienia zdjęć, a tu nie miałem czasu zajęty rozmową o sprawach bardziej przyziemnych. Co do miast nocą, to też lubię :) Następny mój wpis będzie lekko głupawy, ale to po to, by nie zniechęcić czytelników tym mrokiem. Ach, zapomniałbym; kiedy na dalekiej północy na kilka miesięcy zapada noc polarna ludzie czekają na ten jeden moment, kiedy słońce choć na milimetr wychyli się zza horyzontu. Palą wtedy wielkie ognisko na znak, że mija czas ciemności wszystkich stworzeń żyjących w mroku. Że od tej pory znów będzie jasno i tą nadzieją żyją ludzie. Takie skojarzenie, wybacz, ale musiałem to napisać, bo wszyscy narzekają i tęsknią do słońca. Spokojnie z wpisem :))) Czekam na niego już długo, a Gorzka się ociąga niemożliwie. Sama wiesz, albo przeczuwasz, że ja nie z tych, którzy komentują po to, by coś wykazać, albo się zrealizować itp. Jeszcze raz pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i bardzo się cieszę, że komentujesz (i będziesz to robić, mam nadzieję dalej)

      Usuń
  6. Mrok dla mnie okreslenie, które tutaj brzmi dobrze. Harmonizuje z lekko rozświetlonymi zdjęciami i jakby osadza nas w tej rzeczywistości, w niej teraz trwamy. Na ciemność mamy jeszcze czas, ona nadejdzie i choć często używasz tego słowa w swoim tekście niezbyt mnie to razi bo wciąż jest nadzieja, ze ten blask znów pojawi się wraz z nadejściem wschodzącego słońca. Dla mnie precyzyjny opis - jeszcze trwa mrok, wciąż się tli i w tej rozpalonej świecy, która tą ciemnośc odsyła gdzieś na drugi plan, widac ją za oknem w oddali, tworzącą niepowtarzalny widok, który rownież jest godny podziwu. Serdecznie pozdrawiam Witku i dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Joasiu :)) Właśnie napisałem Ivie w komentarzu, że chyba z tym wpisem przesadziłem. A tu zjawiasz się Ty i mówisz, że precyzyjny opis - przyznaję, miód na moje serce :)) To właśnie miałem na myśli, ze słońce się pojawi, że rozświetli mrok, jak to robi zawsze. Ale mrok też jest potrzebny. I w tym wpisie właśnie tak to miało zabrzmieć. To ja Ci dziękuję bardzo, bardzo serdecznie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty