Rzeka...

Wiesz, nie lubię tłumów, chociaż lubię czasem przyglądać się ludziom, jakbym musiał się do nich znów przyzwyczaić. Ale zawsze muszę chcieć, muszę tego zapragnąć. I wtedy patrzę w twarze, słucham co mówią, jakie gesty wykonują. Kiedyś nawet notowałem strzępki zdań wyłowionych z hałasu. Mamrotanie dzieci, nawoływania, słodkie tajemnice mówione półgłosem. Czasem przychodziły mi do głowy ciekawe pomysły na tekst, lub chociaż wiersz. Ale teraz unikam tłumów, unikam hałasu i reklam. Wiesz, nie wiem ile bym dał, by stanąć na polu pod ciemnym niebem i tylko patrzyć, wyławiać z ciemności drzewa. Owinąć się swoją ciemnością chroniąc to, co we mnie. Potrzymać Cię za rękę. A tak, rzucono mnie w środek barw i świateł, we wrzaskliwe wołanie Włochów, w upiorne świąteczne piosenki. W zapach słodkich perfum, przypalanej kiełbasy i grzanego wina. Więc jestem nie z wyboru, a z konieczności. Nie z chcenia, a z obowiązku. Idę przez ten tłum raz po raz robiąc zdjęcia. Bo jest kolorowo, bo mogę zobaczyć ilu rzeczy nie potrzebuję. I trzymam się tej myśli raz po raz potrącany przez tłum. A potem odchodzę z ulgą witając zaułki Krakowa, już nie tak jasne i wrzaskliwe, a które przytulają mnie starymi kamienicami i drzewami Plant. Dopiero nad Wisłą oddycham widząc na horyzoncie Wawel i patrząc, jak odbijają się światła w wodzie. Było cicho tą ciszą wielkiego miasta, które nie milknie, a mruczy po kociemu. I nawet zamglony księżyc pojawiał się i znikał w dziurach między chmurami. Siadłem na ławce i zapatrzyłem się w dalekie światła miasta. Jak to będzie w tym roku? Będzie puste miejsce czekające na kogoś, kto z drogi, albo szukającego jej w ciemności. I będzie westchnienie na wspomnienie tych, którzy rok temu jeszcze byli z nami. Albo tych, którzy w nas byli, a my pozwoliliśmy im odejść. Powiedz mi, czy mamy do tego prawo? Czy powinno się pozwalać odejść tym, których kochamy całym sobą? Powinno się uwolnić pamięć o nich zamiast rozpaczliwie zbierać ich okruchy? Ich oddechy wiszące jeszcze w powietrzu, ich dotyk z klamek, sztućców, filiżanek i poręczy schodów? A głos? Co z ich głosem, który brzmi jeszcze, kiedy zamknę oczy? A może powinienem wrócić tam, na Rynek, pośród radośnie krzyczący tłum, by wygonił ze mnie pamięć i wszystkie pytania? Rzucić się w ludzką rzekę, zamiast siedzieć nad ciemną rzeką w ciszy? A może powinienem przestać zapalać świecę w latarni? Wstałem, bo czas był na mnie. Jest jeszcze droga do domu przez uśpione miasteczka i ciemne wsie. Będę patrzył przez okno, jak mija to wszystko zanurzone w swoim czasie i ciemności. Już niedługo jasność się narodzi, jak zawsze, od tysięcy lat. I wszystko to, co niepotrzebne schowa się, by żyć swoim życiem w ciemności. A koło przemian znów ruszy, by toczyć się po dobrze znanych koleinach czasu…    


















  

Komentarze

  1. Myślę, że z miłości można pozwolić/zaakceptować decyzję drugiej, przez nas kochanej osoby/odejść...chociaż trzeba na to wielkiej siły❤

    OdpowiedzUsuń
  2. A Kraków piękny, kupiłabym to drzewko szczęścia, jest śliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraków jest magiczny o tej porze. Tyle, że męczący trochę też. Zwłaszcza hałas doprowadzał mnie do szału, mimo że już późno było. Ale czego oczekiwać od temperamentu ludzi Południa :))) Drzewko szczęścia - kurczę, myślałem, ze to jakaś ozdoba do okna... Dobra, wstydzę się :D

      Usuń
    2. Kraków już dawno nie jest magiczny o żadnej porze dnia ni roku. Jest nieznośnym skansenem dla turystów, w którym już się mieszkać nie da. Miejsca tajemne, zaułki ciemne, bruki stare, wyślizgane stopami setek pokoleń giną i znikają pod "nowoczesnością". Sklepiki małe, warsztaty rzemieślnicze, antykwariaty pachnące starymi książkami, prowadzone od pokoleń przez te same rodziny upadają pod ciężarem czynszów nowych właścicieli kamienic, nawet pchli targ już staje się powoli miejscem handlu "badziewiem". Kraków znika, Kraków upada, Kraków już nawet nie walczy... Zalew nowych ludzi, którzy nic o tym miejscu nie wiedzą i nic ich ono nie obchodzi o ile nie ma alertu smogowego. Aby się przespać i dojechać bez korków do swojej swojej "korposzczurni". Wiem co mówię, mieszkam tu od urodzenia, jestem z tych z dziada, pradziada krakuska... Moje miasto umiera... Powstaje bezduszny, pusty twór, który jest niczym więcej jak miejscem!

      Usuń
    3. Pani Małgosiu, pamiętam Kraków ze swoich bardzo wczesnych lat dzieciństwa. Był dla mnie miejscem magicznym. Zbyt długo musiałbym uzasadniać i zapewne bylibyśmy po cześci zgodni. Nawet uciesze Panią stwierdzeniem, że kiedy przeprowadziłem się na Śląsk (oczywiście będąc dzieckiem), to mówiłem gwarą krakowską i miałem trochę problemów na podwórku, bo to przecież "nie po naszymu on godo". Życie tak się poukładało, że nieczęsto jestem w Krakowie. Pani widzi to, co się dzieje z tym miastem. Ja moge tylko od czasu do czasu przyjechać i pobyć w swoich czasach dzieciństwa, kiedy szedłem z matką trzymającą mnie za rękę przez Planty. Więc staram się za każdym razem odszukać tę magię mojego dzieciństwa. Dlatego też zestawiłem ze sobą te dwa obrazy w pierwszej i drugiej części - jarmarku na Rynku i cichej, powolnej rzeki, która płynie obok Wawelu. Smutyne to, co Pani pisze. Smutne dla mnie, bo kocham to miasto, choć nigdy mi nie było dane w nim na stałe mieszkać. Znam jednak ludzi, którzy podobnie jak Pani, są z dziada pradziada krakusami i potwierdzają. Ostatnio nawet w rozmowie z moją przyjaciółką, padły z jej strony słowa: Wiesz Wiciu, kiedy zamknęli Delikatesy na Rynku, to tak, jakby zamknęli Kraków. Tam jest teraz Biedronka. Wstyd. Niemniej jednak, Kraków dla mnie zostanie na zawsze magicznym miejscem :))

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. No właśnie, tak pięknie się mówi o akceptacji. Zbyt pięknie i zbyt łatwo. I dobrze, że podkreśliłaś, że to trudne. Bo ja nie znam trudniejszych decyzji.

      Usuń
  4. Dziękuję, Witku za zdjęcia. Są wyjątkowe i chyba trochę czarujesz, że nie lubisz tej atmosfery. Zdjęcia mówią coś innego, bo przecież jest w tym wszystkim jakaś magia...Owszem "rzeka ludzi", zakupy też nie dla mnie, ale same dekoracje, spotkania i wigilijne dania, zapachy, jak piszesz mogą być wielką przyjemnością, tylko trzeba to zrozumieć i docenić. Przykre, że często ludzie uświadamiają sobie to, jak już jest za późno. Wigilia, święta to czas, gdy możemy porozmawiać, spojrzeć bardziej czule na tych, którzy są najbliżej nas i których nie raz mamy dość. Ja lubię grudzień i jego ciepło, nawet jesli , jak teraz deszcz puka w szybę i grudzień udaje , że nim jest... Ciekawe co Ci wyszło z tych zapisanych rozmów...kolaż słów , mozajka zdań. Dużo radości i ciepła w ten świąteczny czas. Pozdrowienia:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Lubię święta i ich atmosferę. Nawet lubię atmosferę oczekiwania na święta. To naprawdę magiczny czas. Tyle tylko, że bardzo nie pasowało mi to, w czym musiałem brać udział, czyli w wielkim jarmarku, który zamiast zaczarować, po prostu mnie zmęczył zwłaszcza hałasem. Co innego w domu :))) Też lubię grudzień, ale jakoś w tym roku wydaje mi się wyjątkowo trudny. I wyjątkowo dużo rodzi pytań. Może niepotrzebnych. Może powinno się brać wszystko, jak jest. Ale czy blog byłby blogiem, gdybym tych pytań nie zadał?? Ogromną przyjemność sprawiasz mi chwaląc te ubożuchne zdjęcia, bo i czasu i cierpliwości nie starczyło mi na nic więcej. Ale są :)) To już coś. Czyli jasność się stanie i jak we wpisie, czas ruszy swoimi koleinami :)) Dziękuję Ci ogromnie za ciepły i serdeczny wpis i bardzo, bardzo pozdrawiam :)))

      Usuń
  5. Witaj.
    To najlepszy Twój tekst jaki do tej pory przeczytałam.
    Zdjęcie przewodnie....
    Jutro po południu jak Ci to sprawi przyjemność napiszę komentarz.
    Dzisiaj nie dam rady. Pozdrawiam nocą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zatem poczekam do jutra :)) Bardzo się cieszę, ze jest jakiś progres w pisaniu :))

      Usuń
  6. Witaj za dnia przy kawie.
    Zdjęcie przewodnie to obraz w spójności nocy , obiektywu i człowieka. Jest gdzieś tam jedność w czasie i chwili trwania w migawce chwili, symbolice samej płynącej rzeki w niewiadomą dal. Choć oświetlonej, to jednak czarnej mrocznej niezgłębionej. A mimo tego w jakiś sposób bezpiecznej ciepłem przyciągającej jak magnez. Jakby ta rzeka była w obserwatorze, a reszta tłem gdzieś tam poza. Jak droga a po poboczach zamazujące się drzewa , gdy pedał gazu wciśnięty na maksa. Rozmycie tej blisko, szerokiej a im dalej tym bardziej wąskiej, aż po meander już na teraz, bez horyzontu. Ten tekst to obraz zdjęcia w słowach. To negatyw dla mnie jako czytelnika.
    Tęsknota do ciepła, gdzie każdy rozbłysk lampy gdzieś tam rani zbyt ostrym kolorem na krawędzi bólu gdy tęskni się do aksamitu czerni. I w tym wszystkim zimno walczące o ciepło, spokój, pogodzenie się z tym co tu i teraz. Dotyk tego co było, to jak kajdany na duszy, która chce powietrza, wolności i chce móc wreszcie normalnie oddychać.
    Wstrząsająca rozmowa i monolog, poruszająca głęboko ukrytą znaną mi tylko muzykę. Piszę o sobie tu. Bo każdy inaczej odbiera świat. Po ściągnięciu plakatu krzykliwego zwanego blichtrem. Ten okres świąteczny wcale taki nie jest. Tu już daje o sobie znać wiedza i do świadczenie życiowe, i zawodowe. To najgorszy miesiąc w roku dla ludzi. Najwięcej cichych samobójstw, zgonów, wypadków i gwałtów, awantur rodzinnych i pobić. To czas przy suto zastawionych stołach, pełnych kościołach i tragedii ludzkich. I ludziach umierających z głodu, zamarzniętych z zimna, choć przy każdym stole dodatkowe miejsce dla niespodziewanego gościa. To czas dobroczynności wielkiej i spowiedzi i pragnienie. Pragnienie nadziei, pragnienie nowego lepszego. Zmiany, przemiany. I pytań o przyszłość z nadzieją w tle na lepszy czas. Czas zapachu pastowanej podłogi, drewna, pieczonego ciasta i jodły, czas zapachu słodyczy z nutą ledwie uchwytną gnijącej żywności.
    Dziwny to czas - czas prawdy, kłamstwa i szklanego ekranu.
    Napisałeś mocny tekst. Podparty zdjęciami z dwóch światów.
    Pozdrowienia ciepłe zostawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry :)) Przyznam Ci się, ze wyciągnęłaś z tekstu wszystko, co możliwe. Bo i dopatrzyłaś się czarnej rzeki i jej symboliki i zestawiłaś z "rzeką ludzką" i piszesz o świętach w kategoriach innych, niż te przyjęte. Plakat blichtru - zapamiętam, bo to fajne określenie. Generalnie, jak spojrzeć na święta, jakiekolwiek święta, to zawsze wydobywają z nas to co dobre i to co złe. Widzimy wielkie dobro, ale widzimy tez wielkie zło. I rodzi się w nas pewien dysonans poznawczy, bo przecież inaczej chcielibyśmy widzieć świat. Cieszę się, że tekst uważasz za "mocny", bo bardzo poczułem właśnie w Krakowie spotkanie tych dwóch światów - świata myśli i czasu z czasem jarmarku i karnawału. Dziękuję Ci za wgłębienie się w tekst, to miłe, co zrobiłaś :)) Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam i życzę miłego dnia :))

      Usuń
  7. Miasto zamruczało po kociemu - nie mogłam tego nie wyłowić - a rano znów o świcie miasta przeciągają się jak koty oglądające wschód słońca z blaszanych dachów. Gdy się patrzy na szczere pole pod ciemnym niebem, nie tylko drzewa wzrok wyłowi. Wtedy ten zmysł płata nam największe figle, bo możemy zobaczyć wszystko, co zechcemy: od najrozmaitszych postaci po chatki na kurzych łapkach, a jeszcze gdy to wszystko ubierze mgła, to wdychamy to jak jakiś magiczny eliksir i dosłownie czujemy jak rośniemy, jakby coś w nas grało... Bardzo fajny tekst, zdjęcia zresztą też, nawet te cukierki wyglądają apetycznie i... już nie piszę nic więcej, bo znowu będzie, że jestem z czegoś niezadowolona. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mogłaś tego nie wyłowić :))) Wiesz, wszyscy skupiają się na mieście, a Ty skupiłaś się staniem pod ciemnym niebem gdzieś na jakimś pustkowiu. Chciałem Ci powiedzieć, że to było właściwie centralne miejsce wpisu - bardzo istotne. Nie sam Kraków, nie Rynek i Planty, nawet nie miejsce nad rzeką, a właśnie to. Może dlatego, ze stać tam nie mogłem, może dlatego, ze w czasie podróży widziałem ośnieżone pola i zapragnąłem zamiast do Krakowa, to zostać w takim miejscu i w spokoju zrobić zdjęcia? A, byłoby magicznie :))) A pisz, co uważasz za słuszne i to, co czujesz. Niepotrzebnie się ograniczasz. Od tego jest blog i jeśli Ci się coś nie podoba, to mówisz. Ja ze swojej strony mogę wytłumaczyć, ale mogę tez pokiwać głową i powiedzieć - cholera, Naglik, dziewczyna ma rację. Nie jestem ani geniuszem fotografii, ani demonem tekstu. Nie sprawię, ze wszyscy się zakochają w tym, co robię i we mnie samym :D Mam tylko trzy lub cztery dni na zmontowanie wpisu na blog, więc nie zawsze będzie to coś bez wad. A może zwłaszcza będzie zawierać wady. Ale musiałem narzucić sobie taki rytm, bo inaczej nic z mojej roboty nie wyjdzie. A często mam wrażenie, że i tak jest to bez sensu. Nie pytaj, tak po prostu mam. Dziękuję Ci za dobre słowa i dziękuję Ci za przemilczenie, choć właściwie jako facet, zaczynam się denerwować, CO JEST NIE TAK ? :))) Bardzo Cię pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję - tym razem za uśmiech :)))

      Usuń
  8. Bardzo dobry tekst z opisem nowoczesnej goraczki światecznej przeplatającej się ze wspomnieniami sprzed lat, do powrotów, które gubią swój ślad. Rzeczywistość mami nas bogactwem świecidełek, bombek i mnogością gadżetów reklamowych. Taki jest świat dziś i musimy go akceptować. Wprawdzie mamy możliwość przymknąc oko na tą rzeczywistość co nie da się uczynić ze wspomnieniami one zawsze będą w nas. Kraków to najpiekniejsze miasto, które również pięknie pokazałeś na swoich fotografiach. Radosnych Świąt życzę Witku i pomyślności w Nowym 2019,,, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to ujęłaś. Czytam i nie wierzę, że to o moim tekście, o moich sądach i myślach. Dziękuję Ci serdecznie :)) Wiesz, myślę, ze każdy z nas powinien wyciągnąć z głębi siebie obraz takiego Bożego Narodzenia, które jest najpiękniejsze i wziąć głęboki oddech po to, by znów, jak kiedyś poczuć magię tego czasu. Bardzo ulotną, ale jednak magię. Bo to przedziwny czas przecież. Spokojnych i ciepłych Świąt Ci życzę i spełnienia wszystkich planów w 2019 roku (nie pisze o marzeniach, bo są kapryśne, więc może lepiej, żeby plany się spełniły) Jeszcze raz z serca Ci dziękuję :))

      Usuń
  9. Wiesz Witku musiałam odszukać ten tekst, bo zdjęcia zapamiętałam wyjątkowo. Wiedziałam, że były tu lizaki, cukierki i inne smakołyki. Są takie jak w mojej pamięci słodkie i piękne, co nie znaczy, że te teraz mi się mniej podobają, żeby nie było. Tekst jednak zupełnie odmienny . Muszę kiedyś zagłębić się w starsze posty...pewnie jest wśród nich wiele niezwykłych myśli zapisanych.
    Spokoju, jeśli w tym czasie można znaleźć spokój:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, to różne teksty i ciesze się, ze sięgnęłaś, bo ja sam sięgnąłem. Po to właśnie, by mieć porównanie. Tekstów oczywiście. Rok, to duża przestrzeń czasu, więc trochę się zmienia. Jednak ten tekst, pod którym teraz piszemy jest pochodną innych tekstów i innych sytuacji. A to, co na głównej, to już zupełnie inna rzeczywistość. Co nie znaczy, ze wypieram się tego, co było. Absolutnie nie. Konstatuję tylko, że różnią się postrzeganiem świata. i tu i tu wypowiada się Witold Naglik, ale z innych perspektyw. Nie wiem, który tekst mi się bardziej podoba. Które zdjęcia do mnie bardziej przemawiają. Ale chyba nie muszę tego robić :))) Ja również Tobie życzę spokoju Elu i bardzo Ci dziękuję, ze sięgnęłaś w głąb :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty