Zakończenia...



               Wiesz, napisałem dzisiaj zdanie: „Nikt nie lubi złych zakończeń”. Popatrzyłem na nie licząc litery. Wszystko się zgadzało. I dniało za oknem. Zdmuchnąłem więc świeczkę i wyszedłem z domu. Szedłem w stronę miasta, które powoli się budziło. To dziwne, wiesz, miałem wrażenie, jakbym znów szedł brzegiem morza. Dookoła pusto, słychać tylko miarowy szum przyboju i znów czekam na słońce, które ma odmienić świat i napełnić go złotem i drżącymi, rtęciowymi cieniami. Znów przypływ i wszystko tonie w ciemnej wodzie moich dni. Znów przypływ i wszystko znika pod wodą. Ja też płynę przez poranne miasto czekające na wschód. Ileż tych wschodów było, ile przespałem nieświadomy tego, co się dzieje. Ile było tych nieudanych, jak połamane wersy. Ile tych bez czułej szarości. Zwykłych, obrażonych na świat i wczesną porę? Bo wiesz przecież, że z życia nic nie zostanie tylko światło, które będziemy musieli oddać. Dlatego zbieramy je całe życie. Promień do promienia. Może dlatego tak chciwie wypatruję tego skrawka słońca, które wynurzy się nie zza burych traw przedmieść, a dzisiaj zza dalekich budynków. Miasto szumi, nabiera dźwięku, a ja staję przed tym, co zdołało wyciągnąć mnie z łóżka. Siadam na ziemi czekając, aż słońce nabierze mocy. Jabłoń stoi cierpliwie i też czeka. Obydwoje czekamy spragnieni światła. Cień powoli ustępuje i wlewa się blask między liście i białe kwiaty. Leniwy blask. Ani złoty, ani różowy, a taki właśnie, jaki powinien być. Chciałbym teraz chwycić cię za rękę i pociągnąć w ten blask, w tę jasność, która zaczyna ogromnieć. Jabłoń pozwoli, wiesz? Powoli bym przyciągnął cię do siebie i całował w blasku. Tylko dłonie splotę na twoich plecach czując cię pod palcami. Chcesz? Mam głodne usta. Moje ręce też są głodne. Tyle w nich zła, co dobra. Czy zerwiesz ten owoc poznania? Słyszysz ptaki? Obudziły się i zaczynają śpiewać, a niedługo zerwą się do lotu, by rozprostować skrzydła chowane na noc. Myślisz, że to grzech? Nie ma jabłek, są tylko kwiaty napełnione światłem. Jest tylko miasto szumiące gdzieś obok. Jestem tylko ja z pustymi dłońmi i twarzą oświetloną słońcem. Dziwnie muszę wyglądać sam pod tą jabłonią. Czuję jeszcze smak twoich ust. Czuję jeszcze ciepło twojego ciała. Może powinienem przeżegnać się, by odegnać złe? Albo rzucić egzorcyzm? A może krótka modlitwa na rozpoczęcie: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie i zsyłasz złoty blask i tęsknotę wielką….” Czy to te słowa? Jakimi cię wołać, jakimi żegnać? Stoję opromieniony słońcem, jak pierwszy i ostatni głupiec tego świata. W głowie rodzą się te wszystkie myśli, które nie powinny. Sięgam po wodę i piję, a czas zakrzepły zaczyna kruszeć. Pora do domu. Zrywam się, jak ptak narzucając garb plecaka. Miasto, ulica, samochody. A ja idę wzdłuż murów gdzieś na przedmieścia. Z blaskiem w oczach, z ustami napełnionymi czekaniem i ciszą. Bo przecież nikt nie lubi złych zakończeń...

















Komentarze

  1. To nie jest jeszcze koniec. Każdego poranka wstaje słońce, a wraz z nim budzi się nadzieja, że coś jednak jeszcze przed nami. Kolejny dzień i kolejne szanse. Trzeba jest dostrzec i ich nie zmarnować. Życzę Ci niekończącej się nadziei. Ptaki już śpiewają, więc dziś ja idę przywitać dzień:))) Milego :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie powiedziane, że to nie jest jeszcze koniec :) Ba, to dopiero początek. A jednak jakiś etap się kończy - dobrze, źle, to można ocenić później, dużo później. Na takie słowa pozytywne nie mogę marudzić, więc sam życzę wszystkiego dobrego. I oczywiście Miłego dnia :)))

      Usuń
  2. Witku namalowałeś słowem i obrazem świat z krainy baśni. Gdy czytam niektóre Twoje teksty i patrzę w zdjęcia w świat widziany Twoimi oczami, to czuję się jak intruz pisząc komentarz. Te obrazy to świat tylko dla zmysłów, by chłonąć, zapamiętać i wrócić w pochmurne dni by nie zapomnieć, że istnieje poezja. Pięknego, spokojnego, dobrego dnia Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Grażynko, gdybym nie chciał ludzi w tym obrazie, to pewnie bym go dla siebie zatrzymał. To prawda, że to świat widziany zmysłami. Czasami też przeczuciami, ale to nieczęsto, bo z tym trzeba ostrożnie. Ktoś może powiedzieć, że jak z każdą baśnią, to kłamstwo. A ja właśnie w tej chwili, w tym momencie tak widzę świat i tak go oceniam. Czasami smutno, czasem gorzko, a czasami do uśmiechu. Dziękuję Ci z całego serca za dobre, ciepłe i bardzo ładne słowa i do napisania :) Miłego dnia dla Ciebie :)))

      Usuń
  3. Nikt nie lubi złych zakończeń…
    Ale pamiętajmy, że to my opowiadamy historie i kończymy gdzie chcemy. I że każde zakończenie jest początkiem nowej opowieści. Możemy też rozpocząć w zupełnie innym miejscu i wtedy całość nabiera nowych kolorów i ma zupełnie inny kształt.
    Dobra, ciepła, pastelowa i świetlista jest Twoja opowieść. „Leniwy blask” ją wypełnia i nadaje wrażenie spokoju i ciszy. Tak ma być :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, to wielki plus opowiadacza, ze to on opowiada historię tak, jak chce i jak podpowiada mu jego dajmonion, albo zmysł czy nastrój chwili. Inna rzecz ma się z życiem, choć są tacy, którzy twierdzą, że to wszystko od nas zależy. Mnie się wydaje, że nie wszystko i nie zawsze, bo przypadki i zbiegi okoliczności to coś bardzo ludzkiego. Dlatego nie cierpię poradników zwłaszcza tych motywujących. Ale to moje małe dziwactwo :))) Dziękuję Ci, ze to napisałaś, bo obydwoje znamy ciężar opowieści i to, jak wiele zależy od opowiadającego. Ciesze się, ze tak ładnie spojrzałaś na to, co opowiedziałem :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę dobrego, miłego dnia!!
      PS. Chyba pogoda się zmieni. Boli mnie głowa i tak konkretnie, więc jestem prawie pewien, że deszcz nadejdzie. A jak jest deszcz, to i czas na opowieści :))

      Usuń
  4. Podobno to my tworzymy zakończenia. Od nas zależy czy są dobre czy złe. Nawet umieranie, gdy świadome, jest lepsze niż to pozbawione świadomości. Inni sobie myślą, że to zły koniec, bo umierasz, ale Ty wiesz, że nie. Skończą się przecież Twoje smutki, bóle. Znikniesz w nicości, a może Twoja świadomość przejdzie dalej. Kiedyś przecież ciebie nie było i czy coś złego się wtedy działo, czy tobie było źle? Nie. Byłeś w innym miejscu lub zwyczajnie nie istniałeś, a razem z tym to co teraz dla ciebie złe. Dlatego nie ma złych zakończeń, tylko takie jakie myślimy, są. Same w sobie ani złe, ani dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, trochę to daleka interpretacja tego, co zostało poruszone, bo obracamy się w aspekcie opowieści. Ale jeśli zechciałaś przyłożyć ten tekst do śmierci, to nie protestuję. Ba, zgadzam się z tym, jakie wyciągasz wnioski. Bo choć u źródeł tego, co piszę nie jest śmierć, a życie, to Twoje wnioski są bardzo przekonujące. Choć może poruszamy się w sferze religijnej i sferze przypuszczeń, gdzie nie ma pewnika, a jest wiara, ze tak właśnie jest. Bardzo zaciekawił mnie Twój sposób interpretacji tego tekstu, bo przyznam się, że postawiłem na opowieść o pragnieniu, tęsknocie do drugiego człowieka, do chwili, którą można przeżyć, kiedy słońce wstaje. Nie spodziewałem się tematyki związanej z egzystencjalnym końcem. Ale dziękuję Ci ogromnie za tak poruszony temat - inny, ale bardzo ważny. I odważnie napisany. Pozdrawiam Cię bardzo i życzę Ci dużo zdrowia :)))

      Usuń
  5. Tak Witku, masz rację … nikt ich nie lubi, nie lubi się złych zakończeń, … ale one gdzieś się czają, i w realu i w Twoim tekście. Są takie słowa i takie sugestie, że boję się trochę konfrontacji z tym porankiem, który niby podobny do wszystkich innych, a jednak mniej przyjazny, a widok kwitnącej jabłoni, ten który kiedyś był dobrą wróżbą, dziś jest smutny w tym wspólnym oczekiwaniu na to co się zdarzy.
    Mam jednak jeszcze nadzieję, że się mylę, że to tylko moje głupie obawy o dzień jutrzejszy, o ten blask, o promień słońca zabłąkany, o światło – to które będziemy musieli oddać.
    Tworzymy dystanse, bo tak trzeba, ograniczamy aktywności – bo tak nam kazano, dla dobra innych, ale czy życie to nie aktywność? Jakoś trzeba to życie realizować , w jakiś sposób wyrażać, w przeciwnym razie będzie to tylko trwanie wśród żywych, a nie życie.
    Trudne to wszystko i nie do zaakceptowania. Ja tego nie chcę!!! nie chcę i nic więcej nie powiem, bo nikt nie lubi złych zakończeń. Powiesz – fatalistka – mam tego świadomość i może właśnie dlatego uznałam że należy walczyć o każdy uśmiech oddany i otrzymany i o każde spojrzenie, zamaskowanego człowieka.
    Przypomniały mi się teraz słowa księdza Jana Twardowskiego – wszyscy je znamy, więc nie zacytuję
    Pozdrawiam cieplutko Witku, przepraszam, jeśli pokręciłam intencje jakie towarzyszyły Ci przy pisaniu Twojego pięknego tekstu, może to wszystko źle odczytałam, może to przez ten dzisiejszy dzień, tak – na pewno - jutro napisałabym coś zupełnie innego bo co innego chciałabym jutro przekazać Tobie i światu – niestety, padło na dziś .
    Dziękuję za myśli w pięknych słowach wyrażone, dziękuję za cudny obraz świata, który został nam, kiedyś, dawno temu podarowany
    Serdeczności, dużo dobrego światła i zdrowia przede wszystkim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Nulo. Będę szczery z Tobą, bo piszesz otwarcie, a więc i ja dopowiem. To tekst, który miał pierwotnie inny tytuł. Ale siedziałem w nocy nad czymś i przyszły mi do głowy właśnie te słowa, które z nawyku czy z potrzeby zapisałem. A że i tak noc była przesiedziana całkiem niepotrzebnie, bo myślenie o tej porze zawsze obarczone jest dozą negatywnych myśli, to i we wpisie pojawiły się echa właśnie tego, o czym myślałem.
      Mówisz, że pewnie jutro miałabyś pewnie inne skojarzenia. Pewnie tak. Ja mogę o sobie samym też to powiedzieć, ze pewnie w innych okolicznościach co innego bym napisał i inaczej się zachował. Ale teraz jest teraz. A teraz miałaś skojarzenia o więzach międzyludzkich w dobie pandemii. I masz prawo do tego, by tak właśnie odczytać ten tekst. Bo co prawda on jest mój, ale nie mógłbym spojrzeć sobie w twarz gdybym nie dopuszczał innych interpretacji.
      A Twoje wnioski są jak najbardziej uprawnione i na miejscu, bo skoro wpis je u Ciebie wyzwolił, to znaczy, ze tak właśnie chciałaś odczytać ten tekst.
      Przyznam się szczerze, że zdziwiłem się, jakimi ścieżkami biegną ludzkie myśli i w jaki sposób można odczytać to, co napisałem. Ale to jest właśnie piękne, ze tekst żyje i każdy inaczej go odkrywa. Dla jednych jest baśnią, dla drugich umieraniem, a jeszcze inni powiedzą, ze erotyzm i pragnienia wychodzą z tego tekstu. To znaczy, ze to co robię, chyba nie jest takie złe skoro jest tyle różnych dopowiedzeń.
      Nulo, zdrowia dla Ciebie bardzo, bardzo dużo i spokoju. Uśmiecham się do Ciebie i macham z daleka dziękując za to, co zostawiłaś u mnie pod tekstem :)))

      Usuń
    2. ,,To znaczy, ze to co robię, chyba nie jest takie złe skoro jest tyle różnych dopowiedzeń.’’
      Witku – to co robisz jest wspaniałe, twoje słowa dają nadzieję, przywołują wspomnienia, dają poczucie wolności, urzekają delikatnością i poetyckim pięknem.
      Witku, przepraszam, przeczytałam co napisałeś do Eli na blogu. Chce Ci powiedzieć, że doskonale Cię rozumiem. Twoje teksty to część Ciebie, Twoje przemyślenia, Twoje emocje, obserwacje, doświadczenia ujęte w pięknej poetyckiej formie. Miło jest zajrzeć do Ciebie, poczytać, pomądrzyć się, ,,na temat’’ lub kompletnie obok niego, …. No właśnie – my pisząc odnosimy się do istniejącego obrazu, Ty te obrazy tworzysz, my recenzujemy – Ty jesteś Twórcą, Artystą, Poetą - tworzysz kosztem siebie, własnego czasu i wypoczynku. Piszesz :
      ,,Ale czasami brakuje słów, czasami brakuje nastroju, czasami brakuje pomysłu, a czasami nie układa się tak, jak powinno się ułożyć. Powinienem w takich chwilach odpocząć. Nie, nie reset. Po prostu odpoczynek.’’
      Zawsze dziękujesz nam za nasze raz gorsze raz lepsze komentarze, ale to my, to ja chciałabym Ci podziękować. Te ,,raz gorsze’’, to pewnie moja nieskładna pisanina – a Ty i tak zawsze mi dziękujesz Witku. Mam tylko nadzieję, że nie gniewasz się, kiedy niepoprawnie zinterpretuję tekst, lub popełnię jakieś faux-pas.
      Nazwij to jak chcesz, może to być reset, może odpoczynek, ale musisz to zrobić koniecznie – dla siebie, po prostu.
      Ja znam to uczucie satysfakcji i jednocześnie kompletnego wyeksploatowania., kiedy każdy projekt był wyzwaniem. Na pewno nie jest to porównywalne, Twoje pisanie to praca indywidualna, ja miałam wsparcie zespołu, było mi łatwiej. Tak czy inaczej – rozumiem i jestem Ci wdzięczna za tyle ile otrzymałam od Ciebie …. Bo piszesz pięknie - dziękuję Witku za każde słowo i każdy obraz i ten słowem pisany i ten w fotografiach zatrzymany.
      pozdrawiam - odpocznij .... u nas też pada, jutro będzie zielono, soczyście i pięknie :)))

      Usuń
    3. No i masz, złośliwość rzeczy martwych. Napisałem tekst, który zniknął. A więc trudno, piszę raz jeszcze.
      Nulo, nie Poeta i Artysta, a poeta i artysta. Czemu? Bo Herbert, którego wiersz "Przesłanie Pana Cogito" cenię ogromnie napisał: "strzeż się jednak dumy niepotrzebnej" Zbyt wiele razy widziałem dumę, która zmieniła się w upadek wywołując śmiech tych, którzy chwalili. Boje się, ze duma będzie moim upadkiem. Ale też rozumiem to, co chciałaś napisać, bo chciałaś pokazać, ze podoba Ci się to, co robię.
      To prawda, ze muszę sięgnąć w głąb siebie po słowa czy obrazy. I chętnie to robię, bo chcę się dzielić z tymi, którzy chcą czytać czy oglądać, ale też czasami przychodzi mi za to zapłacić w najtrudniejszej walucie tego świata - czasem. To on właśnie mnie ogranicza, choć kiedyś pewien czytelnik udowadniał mi, że to tylko moja wina, ze nie umiem zorganizować swojego czasu. Czy miał takie prawo, a może wiedział co robię minuta, po minucie, nie wiem. Chciał dobrze i i tez pokazał mi pewną ścieżkę, która powinienem iść.
      To prawda Nulo, że dziękuję czytelnikom za to, ze piszą. Bo jest za co dziękować. Wszak słowa bez odzewu brzmią nie tylko głucho, ale i fałszywie. Wiem o tym, bo często na blogu było tak, ze nikt nie czytał. Nikt nie chciał odważyć się, by zostawić swoje myśli. A to ogromne wyzwanie pokonać własną niechęć, strach, nieśmiałość po to, by móc zostawić słowa. Kim bym był wymagając, by były one takie, jak oczekuję? I czy w ogóle oczekuję czegoś konkretnego? Spójrz, gdzie mógłbym zdobyć lepszych recenzentów, gdzie mógłbym oczekiwać tyle emocji, historii czy powiększenia perspektywy, niż u tych, którzy piszą komentarze? I kim w końcu byłbym wymagając od nich czegokolwiek. Samo to, ze piszą, że dzielą się tym, to więcej niż mógłbym oczekiwać. A wiesz czemu? Bo to znaczy, że mój tekst żyje. Żyje w nich swoim życiem. To już nie ja idę pod jabłoń, mieszkam w wieży, czy idę lasem. To oni idą i obserwują świat i to oni czują emocje i oni o nich pisza, dzielą się tym ze mną. Ja tylko daję impuls, a czytelnicy dają o wiele, wiele więcej.
      Czytam blogi, bo tak trzeba. Są ludzi na blogach, których myśli są mi bliskie, albo sposób pisania jest mi bliski. I czasami pod tekstem czytam "Super", "Fajne", "A ja dziś w ogródku...". To miłe. Ale czy dzięki temu to, co napisałem żyje? Nie, to przepadło - schrzaniłem robotę, bo słowa przestały żyć. Wpadły w czerń, czyli nie zdołałem poruszyć tego, co najcenniejsze w człowieku - uczuć, myśli i emocji. Czy mam prawo oczekiwać, że biędzie komentarz taki, jak oczekuję? Wiesz, w praktyce szkolnej najtrudniejsze jest przekonanie uczniów, że interpretacja utworu wynika nie z tego, ze jestem mędrcem i tak ma być, ale z tego, ze mam narzędzia i preparując tekst powoli odsłaniam jego strukturę i to, co zaległo u jego podstaw. To trudne, ale i pokazuję w ten sposób, ze każda interpretacja odnosząca się do tekstu musi mieć swoje zakorzenienie w innych tekstach, w historii, w epoce. A u mnie? Mnie zależy na tym, by zobaczyć, jak daleko sam czytelnik zajdzie w swoich myślach, jak daleko zaprowadzi go własna interpretacja, która wynika z doświadczeń i z chwili. To naprawdę bardzo dużo. Więc nie liczy się, by było "w punkt", a raczej to, co kto ma w krwioobiegu i w wyobraźni.

      Usuń
    4. Doskonale rozumiem Twoje nawiązanie do biura projektów i do pracy, którą zostaje wykonana. Mam podobne uczucie. Mówisz, ze to jest dla mnie praca indywidualna i ma inny charakter, to prawda. Ale...tak trochę nie do końca. Co prawda ja pisze tekst i ja robię zdjęcia. Ale to nie koniec mojej pracy. Zaczyna się praca zespołowa z ludźmi, czasem przypadkowymi, czasem anonimowymi, którzy recenzują, którzy naprowadzają, którzy dopowiadają. Trochę jak zespół, któremu nie mogę nie podziękować. Każdemu pod jego komentarzem i na swój sposób. Bo inaczej nie mógłbym. Bo to, co ludzie piszą, czasem jest bardzo trudne, a zawsze za tekstem stoi człowiek. To nie ja tu jestem ważny, a właśnie ci, którzy najpierw czytają, a potem piszą.
      Wiesz, przeczytałem wczoraj Nulo to, co napisałaś w komentarzu. Ale wczoraj miałem bardzo zły dzień. I migrena, która mam niezwykle rzadko i sprawy, które wprowadziły trochę zamieszania w mój świat. Okropny dzień, do którego jak promienie wdarły sie właśnie takie komentarze jak Twój, Eli, czy innych.
      Dziś dopiero odpowiadam, bo sądziłem, ze lepiej będzie dla wszystkich, jak odpowiem nie mając za sobą tego parszywego dnia. Czytam Twoje słowa i to ogromna radość przeskakiwać ze słowa na słowo wiedząc, ze piszesz je z sercem i ogromną życzliwością.
      Teraz już wiesz, czemu nie zamknę bloga :))
      Tak, nie zamknę go. Po prostu dałem sygnał, ze muszę zrobić trochę porządku w sobie i we własnych uczuciach. W sposobie myślenia. To zaledwie przesunięcie o dwa, trzy dni, ale dla mnie dużo. Piszesz, ze wiele otrzymałaś wchodząc na ten blog. A czy ja otrzymałem mniej? Daję swoją głowę, że znacznie, znacznie więcej i dlatego bardzo i z całego serca Ci dziękuję raz jeszcze, bo to bezcenne Nulo, ze komentujesz, ze dzielisz się swoim doświadczeniem, emocjami i uczuciami.
      Dobrego dnia dla Ciebie i zdrowia! No i spokoju, bo przecież wiadomo, ze w spokoju rodzą się dobre, jasne myśli :)))

      PS. Głupie ograniczenia, musiałem podzielić na dwa teksty swoje własne pisanie. Ech, zawsze pod górkę...

      Usuń
  6. Zupełnie nie wiem jak to robisz Witku, że chce się wciąż czytać i patrzeć, patrzeć i czytać. Każde Twoje słowo długo krąży w myślach, niewiarygodnie przywołując obrazy te z bloga, ale też z głebokiej wyobraźni czy takie z minionych dni.
    Moje poranki są zazwyczaj „zwykłe, obrażone na świat i wczesną porę” genialne i takie niesamowicie moje, codzienne, Witku. Zabieram dla siebie :)))
    To prawda, że łapiemy garściami, szczególnie teraz schowani za maskami, te pogodne chwile zupełnie jak wygłodniały nędzarz wpycha do ust kęsy chleba. Potrzebujemy światła, słońca z jego blaskiem, światła nadziei, która nas nie zawiedzie, obicia myśli, by odegnać chmury, jasnych oczu bliskiego człowieka. Bardzo potrzebujemy...
    Jabłoń symbol miłości, wieczności i zatracenia , tak piękna o tej porze czyż nie jest nadzieją Witku . Jej delikatne płatki różowią się i bielą w słońcu by za parę miesięcy ofiarować nam soczyste owoce.
    Niby to takie oczywiste, a co roku niezmiennie zachwyca. Do końca nie jestem pewna czy to pożegnanie czy tęskne wołanie...a życzę spełnienia.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie. Właśnie za oknem deszcz stuka w parapet, tak nieśmiały nieco, ale w końcu przyszedł.
    Dobrego, spokojnego wieczoru Witku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Elu, musiałem się trochę zastanowić nad tym, co napisałaś. Oczywiście w dobrej wierze, bo moja odpowiedź musi mieć ręce i nogi.
      Wiesz, są osoby, które organicznie nie lubią czytać. Nie wiem, błąd w dzieciństwie, uraz po zleceniu półki z książkami na głowę, albo denny nauczyciel. jedyne w tym jest dobre, ze kultura półobrazkowa nie zmusza ich do czytania, skoro nie chcą. Oni i tak tu nie wejdą, więc jest dobrze. Inna sprawa z tymi, których estetyka jest odmienna od tego, jak pisze i co pisze. I znów pół biedy, jeśli się nie odezwą, albo zaznaczą swoją obecność jakimiś konkretami co do samego tekstu. Przyjmuję i cenię takie uwagi. Natomiast pisanie w tonie napastliwym i aroganckim uważam za nieprzyjemne i mało kreatywne zajęcie. Tak się złożyło, ze nasza estetyka i widzenia świata może nie jest spójna, ale trafiłem do Ciebie z tym, co próbowałem pokazać - już to w tekście, już na fotografii. Nieodmiennie mnie to cieszy, ze podoba Ci się to i czekam, co napiszesz w komentarzu. Zresztą, nie ukrywam, że zawsze czekam na głos każdego, kto chce coś napisać, bo jest to dla mnie wskazówka do dalszej pracy. Błędnie oceniają mnie ci, którzy sądzą, ze chodzi o przeczytanie peanu na moją cześć. Tak, to przyjemne czytać, ze coś się podoba, ale tym cenniejsze są historie, które zostają obudzone przez tekst lub skrawki pamięci, które wygrzebuje się i ogląda w dłoniach uśmiechając się. A właśnie tak chciałem zawsze pisać.
      Dlatego zawsze jestem Ci wdzięczny, bo opowiadasz historię, albo interpretujesz tekst tak, jak go rozumiesz. Wtedy bacznie czytam, gdzie ja jaki błąd popełniłem, albo co napisałem nie tak. Nie!! Nie wynika to z Twojego tekstu, a z mojego :)) Nie martw się. Ty jesteś czytelnikiem, Tobie wolno wszystko, a ja muszę uważnie i z pokorą słuchać tego, co wybrzmi.
      To wszystko prawda, co napisałaś. Bo to, co poruszyłaś jest mi bliskie. Do tej pory wzbraniałem się pisać o jabłoni w taki sposób używając konotacji biblijnej albo mitologicznej. Do tej pory niechętnie jabłonie fotografowałem, bo w pamięci jabłoń ma co prawda piękne skojarzenia, ale i trochę bolesne. W tej odsłonie pokazałem jabłoń właśnie tak. Czy słusznie? Nie wiem. Ale o tym właśnie myślałem, kiedy brałem aparat do ręki. O tym zresztą myślałem, kiedy siedziałem nad ranem przy biurku myśląc o swoich mało przyjemnych sprawach. Chciałem pewnego zrównoważenia z tym, o czym myślałem i trochę nadziei, że na dnie każdej baśni drzemie nie prawda, a marzenie, które chciałbym, by się spełniło.
      Nie wiem sam Elu, czy to ma być pożegnanie, czy tęskne wołanie. Jeśli pożegnanie, to z kim? Jeśli tęskne wołanie, to do kogo? Zbyt dużo było i jednego i drugiego, bym miał w tym względzie wielką nadzieję, albo wielkie plany. Zobojętniałem, choć marzenie pozostało. Cóż nie pierwsze i nie ostatnie, które się nie spełni.
      Zaś co do bloga, to kiedyś powiedziałem Ci, ze go nie zamknę. Nie mogę tego zrobić, bo jest on dla mnie bardzo ważny. Ale czasami brakuje słów, czasami brakuje nastroju, czasami brakuje pomysłu, a czasami nie układa się tak, jak powinno się ułożyć. Powinienem w takich chwilach odpocząć. Nie, nie reset. Po prostu odpoczynek. Dlatego pomyślałem sobie, ze za trzy dni zablokuję dostęp do bloga, bym nie był zdziwiony, kiedy otworzę go i zastanę Bóg wie co. Nie wiem Elu na ile. Na tyle, by poczuć, ze chcę dalej pisać i robić zdjęcia. mam nadzieję, że to zrozumiesz i inni również zrozumieją to, ze jednak co dwa, trzy lub cztery dni wpisów, to trochę dużo zwłaszcza, ze trzeba sięgnąć w siebie. A to czasem i bolesne i trudne.
      Dziękuję Ci z całego serca za ten komentarz i dobrego, spokojnego wieczoru dla Ciebie :)) U mnie tez padało. Trochę. Ale dobre i to!

      Usuń
  7. Nikt nie lubi złych zakończeń i ja też, ale czasem nie ma na nie rady. Tak chciałabym, żeby wszystko dobrze się kończyło, jak w bajkach, które przecież bardzo lubię. Łapmy więc to światło, oby jak najwięcej, napełnijmy się, jak tylko się da, jak drzewa i kwiaty wokół. Bardzo delikatny i subtelny wpis, podoba mi się bardzo. Życzę Ci, żeby to światło przyniosło dużo dobrego dla Ciebie i jeszcze daleko wokół. Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, baśnie pod tym względem są świetne, bo przecież wiadomo, że skończy się dobrze. Może podświadomie szukamy wciąż i wciąż tej baśni, która będzie się tak kończyć :)) Dziękuję Ci bardzo za dobre słowa. Przyznam szczerze, że jakoś tak rozmył się ten wpis, a Ty przywróciłaś mu formę. Naprawdę, z całego serca Ci dziękuję!! Również Cię pozdrawiam bardzo, bardzo i życzę dużo dobrych dni. Oby jak najwięcej :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty