Powietrzem...

 

             Tak dawno, a jakby w innym życiu to się działo. Przyznasz, że początek, jak z baśni pewnych braci, którzy za pieniędzmi goniąc, przez pół Europy zjechawszy, zbierali mutacje i permutacje ludowych opowieści, cokolwiek to jeszcze znaczy. Odwlekałem bowiem tę chwilę, kiedy siądę do zdjęć, by opadły szum we mnie, na nowo wzburzyć. I siedzę podparłszy głowę dłońmi będąc tu i będąc tam i będąc w swojej opowieści. Samotrzeci. Dawno nie mówiłem, ale czy trzeba mówić zawsze wtedy, kiedy nas wołają? Czy mam być, jak pies, który na komendę „daj głos” szczeka ucieszony, że sztuczkę zna? Więc mówię teraz.  A na twoje pytanie nie ma odpowiedzi w żadnym języku. Może, gdybyś zamieszkała w moim oku wiedziałabyś, co gnało mnie do przodu, wiedziałabyś, co zostawiam z tyłu i czułaś, czego pragnę. Sam tego nie wypowiem, bo przecież idzie się po to, by zapomnieć. Ludzi, twarze, język. Liczą się tylko chmury na niebie i fale jednostajne i to, co człowiek widzi. Cieszy się, że może widzieć. Cieszy się, że może iść. A potem opada z sił, a mimo to idzie dalej ciesząc się tym, że przezwycięża gnuśność swojego ciała, jakby duch rzeczywiście miał triumfować nad materią. A potem idzie dalej, kiedy duch się łamie, albo skręca w miliardy supłów. Uśmiecham się, kiedy widzę zdjęcia, bo wiem, że padał deszcz lub śnieg, i dobra byłaby kanapa i dobra książka, jak kamień ze złotym samorodkiem myśli. Albo film, po którym świat będzie jasny. Ja jednak chciałem ciszy, która wleje się we mnie tak, jak nalewa się wody do szklanki. I otrzymałem ciszę, ale nie sposób tego opisać inaczej, niż tylko ciszą. Kiedy wracałem ze wschodu na zachód, albo z zachodu na wschód wiedziałem, że złamałem swoje ciało i pokonałem ducha. I na ich cześć brałem gorący prysznic, by zatrzeć ślad morderstwa. Ubrania z kroplami potu chowałem, a co przemokło suszyło się posłusznie, by zniknąć w przepastnej torbie, która była ich domem. Zapalałem świeczkę, bo skoro robię to od iluś lat, nie widzę powodu, by nie zapalać jej teraz. Choć wiem, że nikomu nie pomogę i żadna zbłąkana dusza w wietrzną, nadmorską noc nie zastuka do okien, to jednak złoty blask ognia stwarza wrażenie intymności. Podchodziłem do okna i patrzyłem przez ulicę, na fale bijące o brzeg morza, słuchałem wiatru, który niósł szum. I wiesz, pragnąłem, byś stanęła za mną, kiedy jestem w tym swoim zapatrzeniu, w tym swoim czasie–nie–czasie. Chciałem poczuć twoją dłoń na plecach mokrych jeszcze od wody. Może poczuć twoje usta na łańcuchu kręgosłupa albo na łopatce. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Był tylko mrok pełny tańczących cieni i cisza. Wiedziałem w tej chwili zmęczenia, że następnego dnia znów pójdę i znów powtórzę rytuał – szaman szukający odpowiedzi, które odnajduje się w drodze. Które odnajduje się w ciemności. Których szuka się w sobie. Czasami nawet znajduje. Tak trudno mi opaść w sen, który klei powieki. Lepiej stać przy tym oknie patrząc w czerń. Nie, tego nie ma na zdjęciach. Jest tylko droga i wędrówka chmur i morze zatrzymane w szarym ruchu. Czasem zaśnieżona plaża. I wiesz, jestem tam znów. Znów idę wbrew sobie, wciąż przed siebie, wciąż dalej. I wciąż stoję przy tym oknie w pokoju, gdzie pali się świeczka i gdzie kołyszą się cienie. I jestem tu, przed jasnym oknem monitora. Gra z czasem, gra z ciszą, gra z sobą samym…

























 


Komentarze

  1. Samotrzeci - dobre określenie i choć pierwotnie miało inne znaczenie to celnie określa wiele bytów w bycie i nawet nie wiesz jak często sama tak się czuję. Bo tak jest z nami, że będąc w jednym miejscu myślami zataczamy wiele kręgów i biegniemy po zmieniających się obrazach tych z zamierzchłych czasów i tych co jeszcze nie nadeszły. Tak trudno być tu i tylko tu…
    W Twoim tekście Witku jak zwykle przewija się równolegle wiele warstw. Jest bunt, jest żal i tęsknota tak głęboko schowana, jest rozdarcie i walka. Jest też nieustający zachwyt nigdy nie zaspokojony, i dźwięk donośny i gniewny zimowego morza. , Tak dużo tu uczuć i tak trudno mi Witku wypowiedzieć odpowiednie słowa. Muzyka, której skandynawski klimat bardzo lubię potęguje nastrój i nadaje trzeci wymiar w dopełnieniu słów i wspaniałych obrazów. Zabiera w inny czas i byt naszej wyobraźni.
    Tak cudne jest zimowe morze. Można patrzeć i wędrować razem z Tobą po pustej plaży. Zdjęcia podobają mi się wszystkie, ale za każdym razem zatrzymuje mnie fala rozbijana o kamień. To tak symboliczne zdjęcie. Choć 18 i 20 też są niesamowite. Pierwsze zachwyca mnie gniewnym niebem, a w drugim można przejrzeć się w kamienistej tafli wody. Piękne!!!
    Witku dziękuję i pozdrawiam już wieczornie z daleka, życząc spokoju i dobrych dni:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to słowo ma inne znaczenie, ale pozwoliłem sobie na małą modyfikację. Nieuprawnioną i tak naprawdę językoznawca powinien tutaj włosy rwać z głowy. Ale chciałem kiedyś w tekście zastosować to słowo, bo bardzo mi się podoba. Oczywiście forma już zniknęła z języka ogólnego i może dlatego podoba mi się ten szczególny rodzaj liczenia ludzi. I w tym przypadku ludzkich bytów w czasie. Bardzo mi się podoba to, jak wyobraziłaś sobie to "bycie w czasie", jako zataczanie po okręgach. Świetna rzecz!
      Tak, jak zwykle wielopoziomówka, bo też i chyba tak żyjemy, doświadczamy, odczuwamy. Niezwykle rzadko można opisać tylko jedno uczucie, jedną wyraźną myśl, jedno "dzianie się". Być może mylę się, ale nasze skomplikowanie wewnętrzne chyba nie pozwala na tylko jedno wrażenie. A jeśli, to musimy się starać, skupić, by tak było. A muzyka... wiesz, że tytuł po staroislandzku oznacza "Cień"? I w sumie to był traf, że znalazłem ten akurat kawałek, bo najpierw powstał tekst i czekał swego czasu, aż dopasuję muzykę. I znalazłem coś z pogranicza ludowości, ale i szamanizmu. Jest taki fragment, który mi się szczególnie podoba, zaczyna się od 2:12. Brak tekstu, istnieje tylko tło i chór. Bardzo dynamiczny, a jednocześnie bijący swoistym rytmem. I nałożyło się to na tekst, choć pewnie nie wszystkim będzie pasowało kulturowo, czy brzmieniowo. Wiadomo :))
      Zdjęcia, ech...W zeszłym roku miałem szczęście. W tym zasłona chmur była czasami tak szczelna, że było tylko jednolite, szare niebo. Ale udowodniłem sobie, że też mogę zrobić zdjęcie. Oczywiście latem łatwiej jest robić zdjęcia nad morzem, a zdjęcia sa bardziej spektakularne. Zimą trzeba więcej kreatywności i wysiłku. Ale właściwie tak krótki wydaje się dzień, że aparat musi być cały czas w pogotowiu :))
      A kamień...Kiedy byłem rok temu, zrobiłem zdjęcie gładkiego zupełnie morza z kamieniem, który oddawał spokój i swoistego rodzaju ZEN. W tym roku morze cofnęło się, a dni spokojnych na morzu nie było. Więc i ten sam kamień wystąpił w innej roli. prawie jak opowieść o kamieniu :))
      Ciesze się, ze podobają Ci się fotografie i sama opowieść - wielowątkowa i wielopoziomowa. Miałem zablokować komentarze, bo odczuwam ten tekst, jako "wewnętrzny" - ważny tylko dla mnie. Ale pomyślałem, że chyba ja w tym jestem jak ten cień, niech zostanie tylko opowieść i obrazy. I na tym stanęło :))
      Również bardzo serdecznie Cię pozdrawiam Elu. Już poniedziałkowo, ale nie mniej serdecznie :)))

      Usuń
    2. Wiesz musiałam posłuchać raz jeszcze. Fragment który wskazałeś świetny, ale naprawdę podoba mi się całość. Szamański rytm, odgłosy wilków, męski głos i wspaniały żeński wokal.
      Przeczytałam tekst. Opowiada o powrocie "szarego" - czyli wilka. Moim zdaniem wybór świetny. Idealnie przenosi nas w surowy klimat morza, wędrówki i poszukiwania siebie. Mobilizuje i daje siłę do walki tej prawdziwej, ale też tej wewnętrznej, która przecież nieprzerwanie trwa w każdym z nas.
      A zdjęcie z zeszłego roku z kamieniem pamiętam. Zdecydowanie inny nastrój i wymowa. Ciekawe, że to ten sam. Ale morze jakie inne. Wiesz nie żałuj tego szumu. Było inaczej, ale może właśnie tak było potrzeba. I masz rację nie sztuka zrobić zdjęcie w doskonałym świetle, a sztuka zobaczyć i wydobyć piękno z szarości i cieni. Tobie wyszło to znakomicie.
      Miłego wieczoru Witku :)

      Usuń
    3. Tak, ta muzyka wiele daje i odsłania mroczniejsza naturę samego tekstu. Tak właśnie chciałem. Mam jeszcze w głowie tekst i muzykę do niego, ale chyba byłby problem z publikacją. Już i tak przy "Gruszce" doszło do mnie kanałami, że świństwa piszę, a przecież to był tekst o gruszce :))) A tam, mało ważne :))
      Nie, nie żałuję tego roku. Ani sekundy. Może jednego, że tak krótko.
      Ta, to ten sam kamień. Też byłem zaskoczony, ale przyznam Ci się, ze wcale, a wcale nie tęskniłem do takiego właśnie "powtórzonego zdjęcia"
      Dziękuję Ci, że tak ładnie napisałaś o tych moich fotografiach. Naprawdę bardzo, bardzo mi się zrobiło...spokojnie :)
      Również dla Ciebie Elu, dużo dobrego i miłego wieczoru :)))
      PS. Ja skończyłem konferencję o 19.30 i myślę sobie, ze to dobry czas na odpoczynek :)))

      Usuń
    4. Witku "Gruszkę" pamiętam. Tekst i zdjęcia. To chyba o czymś świadczy, więc nie przejmuj się. Jak ktoś ma świńskie myśli to wszędzie je widzi, a szczypta zmysłowości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Czekam więc z ciekawością na ten tekst.
      Miłego i spokojnego :)

      Usuń
    5. Nie, nie przejmuję się Elu. A tekst wykorzystam tak, czy inaczej :)) Miłego i spokojnego Elu :)))

      Usuń
  2. Prawie jak jeden z moich graczy, grasz sam z sobą i otoczeniem.
    Co mogę powiedzieć, życie jest grą zagraj w nią. Nie uciekaj, nie zamykaj się przed życiem.
    Zazdroszczę morza, ale ja przecież też pojadę. Tyle, że nie zimą, wiosną i już się cieszę
    na zieleń, która się pojawi i śpiew ptaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, mam ambiwalentne uczucia, co do słowa "gra". Bo o ile podjęcie gry z samym sobą, swoiste łamanie siebie uważam za dopuszczalne, bo nikomu tym krzywdy nie zrobię, to podjęcie gry z ludźmi jest mniej eleganckie. Nazwałbym to inaczej, ale znaj proporcją mocium panie.
      Ale generalnie masz rację, nie można chować się i podjąć pewną grę z życiem, a właściwie z chowaniem się itd. Uśmiecham się teraz, bo wzięliśmy się za słowo o tak wielkiej konotacji, że aż strach. Pojemne ci ono, jak mało które :)))
      Oczywiście, ze pojedziesz i wiesz, jakoś tak nawet odczytuję w Twoich słowach zieloną iskierkę uśmiechu i oczekiwania. Słusznie !!
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  3. Wszystko się zmienia i nic się nie zmienia.
    Pamiętam jaka była pogoda przed rokiem podczas Twojego pobytu nad morzem i wiem jaka była teraz. Sama robię zdjęcia, wiem jak trudno jest czasem przy kiepskiej pogodzie i rozumiem jak musiałeś się namęczyć, żeby wyszło jak wyszło :) Ale zdołałeś udowodnić prawdziwość powiedzenia, że piękno jest w oku patrzącego. Nawet nie umiem wybrać, które najbardziej mi się podoba. Są inne niż przed rokiem, ale w najgłębszej warstwie są takie same.
    Świat wokół nas jest zmienny, czasem spokój, czasem burza, czasem wiatr, deszcz, śnieg, a czasem mgła, czy słońce i przezroczyste powietrze. Ale zawsze pozostaje piękno pierwotne i niezmienne, budzące szacunek i zachwyt.
    Człowiekowi, kiedy patrzy na siebie też się wydaje, że się zmienia, dojrzewa, uczy się, cierpi, lub się cieszy. Ale tak naprawdę jesteśmy w najgłębszej, podstawowej i pierwotnej warstwie wciąż tacy sami. Stoimy przy świetle świecy i patrzymy na bezkres morza.
    Wszystko się zmienia i nic się nie zmienia.
    Wiem, to takie uproszczenie, ale tak mi się pomyślało:))
    Uśmiecham się do Ciebie, bo wiem że i Ty się teraz uśmiechasz:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Aniu, uśmiecham się. To wszystko prawda, co napisałaś. Dlatego lubię czytać Eklezjastę, który z jednej strony twierdzi, że wszystko już było, ale z drugiej mówi o świecie, który bezustannie się zmienia. Te dwie siły, które są w świecie obecne, ale i w nas samych dzieją się. I zapewne nie jestem jedynym, który stoi trochę z boku i dziwi się temu wszystkiemu, jak może dziać się to jednocześnie. Może będzie Cię to śmieszyć, ale wyobraziłem sobie siebie samego, który stoi jak dziecko, dziecinnie trzymając palec przy ustach i przygląda się temu młynowi światów, tej ciągłej zmianie, ale i ciągłym, tym samym trwaniu.
      Nie jestem tylko pewien, czy traktować te siły w sposób antagonistyczny do własnej natury, czy jednak, jako prastary porządek rzeczy, który trzeba zaakceptować.
      Odpowiedziałaś mi Aniu cudowną klamrą literacką, którą bardzo cenię, bo w ten sposób zostaje pokazany niejako koniec i początek. Coś na kształt Uroborosa, a to już moje własne miłe literacko wyobrażenie :))
      Dziękuję Ci za przywołanie sceny ze świeczką i oczywiście za uśmiech, który był i który jest :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty