Od dołu...

 

Michael Gattel - Prelude: First Snow

Zaczyna się od dołu, gdzie miękko woda niknie w ziemi. I jest jeszcze zapach nieśmiały, tłumiony przez miasta szum i spaliny. Dzieje się powoli choć jeśli być dociekliwym, to można uznać to za rewolucję, choć to krwawe słowo. Wystarczy przecież tylko trochę światła, wody i miejsce ocienione, czyli wykluczone ze spojrzeń, by mchy wzięły władanie nad korą drzew budząc się ze snu. Tak myślałem idąc zachmurzonym miastem, które budzi się z piątkowej nocy pragnąc rzucić się w ramiona soboty. Czy uwierzysz, jeśli powiem, że zwracam uwagę na krajobraz? To znaczy na to, co chciał stworzyć człowiek. Geometryczne wzory, sadzenie wzdłuż linii, wzdłuż dróg i ścieżek. Przycinanie, by osiągnąć geometryczną doskonałość, jak odciśnięta pieczęć w wosku na edykcie o wprowadzeniu podatku od umierania. A mnie ciekawi chaos, pierwotne źródło, które nie podlega prawidłom jak mech, który pierwszy budzi się ze snu po mrozach chciwie pijąc światło i wodę. Wyrośnie tam, gdzie to nieoczywiste schodząc z oczu ludziom. Cichy i zielony, pokrywa grynszpanem milczenia to, po co sięgnie swoją dłonią. Zgoda, może zawile piszę, ale nie ma w tym przesady, jest tylko podpatrywanie natury, która musi żyć swoim rytmem, a ja wraz z nim i z nią. Bo spójrz, jeśli cokolwiek po nas pozostanie, zasnuje się brudem i pleśnią i mchem i będzie trwać w cieniu od północnej strony. Mech wybiera korę, bo tam najlepiej się czuje i ja go rozumiem, bo lubię gładzić dłonią szorstką skórę drzew. A kiedy nikt nie widzi, lubię powiedzieć jakieś słowo czułe, choć wierzę, że drzewa i tak czują to, co w moim kruchym ciele mieszka. Zostaje na opuszkach pamięć dotyku, szorstkość kory i czasem kwaśny zapach życia. Nie wiem, po co ci to mówię, bo przecież doszedłem do wniosku, że wcale się nie znamy, a nasze światy pożeglowały wraz ze swoimi galaktykami w różne strony. Tak było nam pisane, a wszystko pokrył mech, który zieleni się kolorem twoich oczu. Na nietrwanie i trwanie. I na sny, które niepokoją. I na kroki przez miasto, kiedy drogi są puste, a ptaki zaczynają śpiewać. W powietrzu czuć wilgoć i zapach ziemi. Dlatego patrzę w dół, bo stąd zaczyna się ruch, niszczenie i trwanie. Dlatego dotykam kory drzew – na pożegnanie i witanie i wszelkie pomieszanie…   























 

Komentarze

  1. Natura bywa zadziwiająca, a Ty masz niesamowitą umiejętność dostrzegania jej urody i brzydoty. Nie wiem czy to cecha każdego fotografa, czy to Twoja wrażliwa dusza i ogromna uważność, ale wciąż mnie to zachwyca. Zawsze mam wrażenie, że Twoj las ładniejszy i trawa bardziej zielona. Ale to chyba dlatego, że ja idąc patrzę w ziemię i nie wiem co mnie otacza, ani kogo mijam. Myślę o stercie prania, która na mnie czeka, o pracy, o telefonach, które muszę wykonać, rozmowach na które wcale nie mam ochoty i innych sprawach, które się właśnie dzieją. I patrzę w ziemię, żeby się na tym tysiącu spraw nie wyłożyć lub w coś nowego nie wdepnąć ;) Dziękuję, że pokazujesz mi ten świat natury słowem i pięknymi kadrami, bo dzięki Tobie też mogę się nim pozachwycać.

    Wiesz, tak się zastanawiałam jacy my jesteśmy, kiedy nikt nie patrzy. I jak bardzo się różnimy od tych nas, których pokazujemy światu. I czy można być z kimś tak blisko, żeby czuć się zupełnie swobodnie? Właśnie tak, jakby nikt nie patrzył. Czy to byłby wyraz bezgranicznego zaufania czy absolutnego lekceważenia? Nie odpowiadaj:) gadam do siebie.

    Patrzę na Twoje zdjęcia i myślę, że powineś fotografować kobiety:)) Z pewnością każdej z nich byś pokazał, że ma w sobie coś pięknego. Bo prawie każda ma tzn. poza mną każda ma. Mógłbyś leczyć kobiece dusze ;) Pomyśl o tym.
    Pozdrawiam serdecznie:)🖤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiałem się, ale może po kolei, bo się wymiesza :D
      Tak, natura bywa zadziwiająca. Wiesz co mnie fascynuje? To, że za każdym razem dostrzegam zmiany. Mimo tego, ze drzewo jak stało, tak stoi, że trawa jest zielona i słońce zachodzi w tych samych, przewidzianych miejscach na horyzoncie, to jednak wszystko się zmienia. Tak jakby od nowa czymś się zachwycać. Czy spostrzegawczość, to cecha fotografa? Nie wiem, na pewno nie zawsze fotografowałem, więc to cecha "wewnętrzna" nie nabyta. Ale wspominasz o tysiącu spraw na głowie, o tym swoistym ciągu spraw, które dokładają swój kamyczek do stosu, który jest. To prawda - i mnie to również dotyczy. Nie jestem wolnym duchem, elektronem i istotą eteryczną, pięknoduchem. Niestety, nie stać mnie na to. Natomiast wiem, że muszę odłożyć na bok choć na chwilę ten stos, o którym wspomniałem, by zrobić coś dla siebie. Inni oglądają seriale, sprawdzają się w kuchni, przy remontach, sprzątając itd, itd. Zauważ, nie wartościuję zajęć, a mówię, że każdy z nas robi coś dla siebie. Powinien robić coś dla siebie. Cokolwiek to będzie, musi być takie okienko czasowe, by funkcjonować. Pewnie, że ideałem byłoby mieć głowę wolną i zająć się tylko tym, co się lubi. Ale nie mamy po 15-16 lat i nikt za nas nie podejmie decyzji, wypierze, wyprasuje, ugotuje, zadzwoni itd, itd. Rozumiesz?, to swego rodzaju odtrutka na rzeczywistość.
      Miałem nie odpowiadać, ale jednak spróbuję. Chciałbym odpowiedzieć tak, by wszyscy byli zadowoleni, ale wiem, że mi się nie uda. Chyba zależy to od każdego człowieka, prawda? Są tacy, którzy będą tacy sami zawsze (może z drobnymi, wygładzonymi zmianami), a też będą tacy, których zmiana może zaskoczyć. Czasem nawet bardzo. Czasem da się to wyczuć, że właśnie ktoś "gra", innym razem jest to niewyczuwalne. Zresztą nie lubię tego słowa "gra". Co do tego ostatniego problemu, o którym mówisz, to wszystko zależy od człowieka. Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, bo zawsze znajdzie się jakieś "ale", które przekreśli teorię. Są tacy, którzy lekceważą innych uznając ich za mniej sprawnych przeciwników (!!!), a są też tacy, którzy kierują się zasadą, że mają wszystko w dupie, a jedynym kryterium jest własne "ja". Są też tacy, którzy potrafią wyczuć pewne zależności i powoli się otwierają pozwalając siebie obserwować i akceptować. Mylę się? Być może. To trzeba wyczuć, choć o ocenę trudno. I zbyt łatwo o pomyłkę.

      To się teraz uśmiałem z tym leczeniem kobiecych dusz. Zdecydowanie zrobiłaś mi dzień. Ale pomijając oczywistą nieprawdę, to chyba nie byłyby dobre zdjęcia, bo wszystkie kobiety na nich miałyby zamyślony i nieobecny wyraz twarzy. "Zamyślony do wewnątrz" - tak to moja tautologia :)) W jednym się absolutnie zgodzę, że w KAŻDEJ kobiecie jest coś pięknego. Nie ma wyjątków.
      Pomyślałem, westchnąłem - ech...
      Również bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam (trochę dużo się napisało, ale czy mam zdawkowo odburknąć? - przecież nie byłbym sobą :)) )

      Usuń

    2. To ja też zacznę od dołu...od końca;) Nie wiem dlaczego fragment o fotografowaniu kobiet tak Cię rozbawił. Twoje omszałe zdjęcia są dość erotyczne, więc skojarzenie z kobiecymi aktami przyszło samo:) Mógłbyś być jak Helmut Newton ;) zaproszenie na film wciąż jakby aktualne...

      Usuń
    3. Rozbawił mnie ten fragment, bo uważam, że moja fotografia nie jest gotowa na coś tak skomplikowanie pięknego, jak portret kobiecy. A mówiąc bardziej zwyczajnie - po prostu się boję, bo zdjęcia badylka, zdjęcia chmury czy krajobrazu zawszy wybaczą mi błąd w sztuce. Kobieta nigdy. Więc sama rozumiesz....presja fotografii z nożem na szyi może jest dla kogoś pociągająca. Mnie się wydaje trochę zanadto śmiertelna, a tego bym nie chciał :)))
      Widzę, że film oglądałaś. Negocjujmy :))

      Usuń
    4. A kiedy będzie ten moment? Kiedy będzie gotowa?
      Filmu nie oglądałam, ale wciąż mam nadzieję zobaczyć. Poświęcę się dla sprawy;)))

      Usuń
    5. Nie wiem? Umiejętności o odwaga rosną powoli i odkładają się jak warstwy geologiczne. Dużo też zależy pewnie od samego modela, czy każe sobie pokazywać, kasować, stroi miny, ze źle, niedobrze. To jednak skomplikowana sprawa - mówiłem :)))
      Wiesz, powiem to tak zupełnie ad hoc - zupełnie dla mnie co innego patrzyć na czyjąś pracę, na jego sposób robienia zdjęć, jego sposoby, zależności, ustawienia aparatu itd, a co innego patrzyć na czyjeś życie, które zazwyczaj zwija się w węzły. O ile to pierwsze mnie interesuje, o tyle to drugie nie bardzo. Może dlatego, że mam swoje węzły. Ale podejrzewam, ze o tym właśnie film będzie - o węzłach, a to co istotne pozostanie terra incognita. Ale jeśli chodzi o film, to lubię takie długie, dobrze opowiedziane historie z długimi ujęciami. Niestety, nieczęste w kinie ostatnio. Wszystko migające stroboskopem :P

      Usuń
  2. O jakie ładne sztachetki, nie ma już takich u mnie, wszystko wyparły albo betony, albo metal. Pamiętam i znam bardzo dobrze zapach, dotyk, a nawet smak takiego ogrodzenia. Nie raz zdarzało się w dzieciństwie przedzierać przez takie płoty. Najpierw szukało się dziury z wyłamaną sztachetą, a jak płot był jeszcze zbyt świeży, to trzeba się było przedzierać górą. Niezależnie jednak od tego, czy górą czy dołem, to zdarzało się tę sztachetę poczuć bardzo dokładnie, szczególnie wtedy gdy trzeba było głowę na siłę przeciskać. Ten rodzaj mchu rzeczywiście rośnie od dołu, choć zupełnie się na tym nie znam, ale związane jest z tym jedno z największych oszustw świata. Chodzi oczywiście o porastanie mchem drzew od północy. To ja zapraszam do moich lasów, gdzie mech rośnie zupełnie jak mu się podoba, pewnie dlatego ludzie się w nim gubią. Mąklik otrębiasty natomiast rośnie od góry, ale od dołu pewnie też. Uwielbiam ten jego błękitno-siwy kolor. Ostatnio znalazłam całe drzewo w nim obrośnięte, ciekawe, bo podobno mieszkam w jednym z najbardziej zanieczyszczonych rejonów Polski, a mąklik żyje tylko w tych najczystszych. Ale może się nie znam. Mchy i porosty kolory mają przepiękne. Co zresztą widać na twoich zdjęciach. Podoba mi się, pozdrawiam Cię :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, praktycznie się teraz robi, choć jak popatrzysz, to ręka pomnikowej postaci jest również miejscem, gdzie mech zamieszkał :)) A zatem te pionierskie rośliny są wszędzie. Ale wiem, rozumiem. Sam mieszkam w takim miejscu, gdzie dawniej było pełno płotów drewnianych. Czasami ku naszemu rozczarowaniu były smołowane dla trwałości i potem ślady tej trwałości były na rekach, spodniach, koszulkach i we włosach. Co zresztą było mało kłopotliwe, aczkolwiek mój tyłek pamięta kilka solidnych "przypomnień", ze zniszczyłem ubranie :D
      A widzisz, nie znałem nazwy tego (porostu??) czegoś. Mąklik. Boże, toż ja miastem wędrowałem i to nie byle miasteczkiem, ale pełnoprawnym wielkim miastem, gdzie ten mąklik nie ma prawa rosnąć. Hmm...czyżby jednak asymilacja? Najpewniej - nie dostosujesz się, to zginiesz.
      Tak sobie szedłem i właśnie ten kolor mnie, jak zwykle urzekł, bo raz, ze to pierwsze rośliny, które tak ładnie widać, dwa, że z natury zawsze zielone i przy ziemi, dobrze się ukrywają. Nasycone wilgocią wyglądają obłędnie. Chociaż to nic z Twoimi lasami, gdzie i mech na ziemi pewnie jest jak dywan pod niektórymi drzewami.
      Cieszę się, ze te w sumie skromne zdjęcia Ci się podobają. Pierwociny wiosny, ale cieszą. Mnie również, ku swojemu zaskoczeniu. Dzięki za pozdrowienia, jest mi miło. Aby i Tobie miło było (ach, te rymy), również Cię bardzo serdecznie pozdrawiam :)))

      Usuń
  3. Zabrałeś nas na kolejny spacer po swoich drogach, przy dźwiękach muzyki która uspokaja i nadaje krokom odpowiedni rytm, a oddech uspokaja. Piękna ta Twoja wędrówka. Budzący się świat do życia po kolejnej zimie. Zdjęcia trochę inne, ale i pora i czas domaga się tej wody życia. By po raz kolejny zawierzyć, że nas zaprowadzi do wiosny, nowego życia. To na nowo rodzące się życie ma zawsze specyficzny kolor zieleni. Tak trudny do uchwycenia i pokazania w fotografii. W kontraście kory drzew daje niesamowity efekt. Masz Witku oko do koloru, barwy i cieni. Pozdrawiam ciepło Witku :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, zacytuję kolegę, który w sposób genialny umie robić uwagi wprost. Uwagi mają siłę atomu i nieodmiennie wywołują uśmiech. Wiosna? Łaski nie robi, i tak przyjdzie :))
      Tak, faktycznie jest właśnie taka pora, która dla większości ludzi kojarzy się z urodzeniem się powtórnym. Nie chcę napisać "zmartwychwstaniem", bo to raczej cecha ludzka. To dobra pora, by inaczej popatrzyć w przyszłość, zdjąć pajęczynę snu z twarzy i odetchnąć świeżym powietrzem (jeśli się da oczywiście). A mech ma to do siebie, ze jest rośliną pionierską, bo wszędzie będzie rósł i wiecznie zieloną. Praktycznie niezmienioną od milionów lat. Ciekawe, prawda?
      Pozdrawiam Cię serdecznie i wiosennie, bo chyba kończymy tę zimę, nieprawdaż?

      Usuń
  4. Krótki ten tekst, a wiele wątków. O budzeniu się natury na wiosnę i sięganiu po nią rękami mchów, o tym jacy jesteśmy w głębi duszy i kiedy nikt nie widzi, ale i o tym, że rozmijamy się, ciągle kończymy coś i zaczynamy jednocześnie. Jak natura.
    Może to taki czas na nowe początki. Na nowe porządki.
    Może to czas na odłożenie starych, zamkniętych spraw do szuflady i na rozmowy z przyszłością.
    Bo przyszłość rysuje się w zachwycających wiosennych kolorach. Będzie ciepło i cieplej przez kilka miesięcy. A jeśli dobrze pójdzie, to w ogóle nie będzie już zimno. I z tego się cieszmy. I tego Ci życzę z uśmiechem i nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syntetyczna forma, bo tak mi się wymyśliło Aniu, ze powinienem skracać swoje teksty. Chyba są za długie. Choć czasami obserwuję jak same się rozwijają. Chyba pączkuję na wiosnę różnymi spostrzeżeniami. Byle bym nie zaczął kwitnąć, bo co to za chłop z fiołkami na głowie??
      Ale tak całkiem poważnie, to masz rację. Szedłem tym pustym, rannym miastem, i czułem, ze to dobry początek. Że właśnie Naglik zakończył zimę i od teraz będzie już wiosna. A wraz z nią nowe. Cokolwiek to znaczy, bo przecież obydwoje wiemy, ze nowe całkowicie nie jest. Przebudzone? Ładnie brzmi :)) Takie te sprawy zakończone, jak ja mądry, więc sama widzisz, ze łatwo nie jest. Ale na pewno do szuflady część z nich powędruje, bo mogą istnieć tylko wtedy, kiedy jest długa noc i dzień krótki, a ptaki rano nie śpiewają.
      I cieszmy się z tego, bo wreszcie kurtkę będzie można powiesić na wieszaku w szafie i wystawić twarz do słońca. Albo schować się w cieniu drzewa gdzie chłodno i witrażowo.
      Czego ja Ci z całego serca życzę, i żebyś się już, teraz, uśmiechnęła, to machania swobodnego nogą założoną na nogę, pijąc herbatę z termosu pod takim zielonym, szumiącym parasolem :)))

      Usuń
  5. Witku nie wiem czy nie będąc znawcą mam prawo napisać takie słowa, ale myślę, że właśnie mam przed sobą niezwyczajny tekst, zdania płynące jak brzmienie melodii z dobrym tempem i lirycznym brzmieniem.
    Wszystko zaczyna się od początku. Od kropel deszczu budzących zasuszone tkanki, od ciepłego promienia darującego życie. Znów i na nowo. Wokół i głęboko w nas. Tak trzeba.
    Mech, czyż nie jest najsilniejszym symbolem lasu, miękki, głęboko zielony kojarzy się z nim nieodłącznie. Z zapachem nieporównywalnym z niczym. Tak to on pierwszy budzi się do życia i on ze swoją pełną zachłanności siłą porasta to, co kończy swe istnienie, znienacka i po cichutku zdobywa nowe włości w swe władanie. Roślina pierwotna, rośnie wszędzie. Tak właśnie jak na Twoich fotografiach. Są Witku pięknie zielone , budzące nadzieję. Prawdziwy majstersztyk to omszały płot. Cudny kadr z jego rozmyciem. Takie płoty mogę spotkać jeszcze często w swoich Jedliczach, bo to las i wiadomo, że gdy tylko człowiek na trochę zapomina on odbiera co swoje i oddaje naturze. Wszystko: płoty , dachy , ścieżki kamienne, huśtawki i ogrodowe krasnale.
    Na fotografiach wiosna rozpoczęta, marzec właśnie zapukał do drzwi i miejmy nadzieję, że z każdym dniem będzie jej więcej i więcej.
    Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę....
      Zaskoczyłaś mnie Elu, bo myślałem, że pewne struktury tego, co piszę nie będą widoczne. Rozmyją się, będą tylko cieniutkim spoiwem łączącym ten tekst w jedno. A jednak domyśliłaś się, ze podstawą jest muzyka. Tak, nie mam słuchu muzycznego i zawsze podziwiam tych, którzy muzykę tworzą. Czują. Ja tylko ją odbieram, choć czuję muzyczność słów i wyrażeń.
      jest takie wiersz Herberta "Brewiarz IV", w którym muzyczność, dosłowna muzyczność przeplata się z własnymi sądami. Dla mnie mistrzostwo świata w opisaniu człowieka i jego życia.
      I masz rację, ze popatrzyłem na mech trochę inaczej niż do tej pory - jako początek i jako koniec, ale coś nieśmiertelnego, bo wszak należy do roślin wiecznie zielonych. Posłannik lasu, który odbiera swoje - pięknie! Bardzo mi się to określenie podoba i kradnę bezwstydnie :))
      Ciesze się, bardzo, bardzo się cieszę, ze zdjęcia Ci się podobają. Obiecuję sobie, ze wybiorę się gdzieś daleko, głęboko i będą takie zdjęcia, jakie chcę, ale nie ma kiedy. Czasami czuję się, jak uwiązany do własnego biurka. Więc tym bardziej cieszą mnie Twoje słowa, że zielono i z nadzieją. Och, byle tylko liście się pojawiły. Reszta może być sobie jaka chce, niech tylko usłyszę szum liści :))
      Czego Tobie i sobie życzę pierwszego dnia marca :))
      Również pozdrawiam Cię serdecznie machając z daleka :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty