Drzwi II...

 

          Masz rację, nie powinno mnie być w tym miejscu i w tym czasie i w tym mieście. Ale byłem, bo chciałem. I choć kląłem na swój upór, to jednak idę w powietrzu gęstym i lepkim. Od murów światło odbija się i razi w oczy. Od chodników i od drogi też. Dlatego po pewnym czasie wszystko staje się nierealne, sparzone słońcem i blaskiem. Odruchowo szukam cienia w załomach murów, jakbym krył się przed niewidzialnym wrogiem. Jedynie drzewa dają wirujący cień tam, gdzie rosną. Tam jednak, gdzie postępowi urzędnicy zdecydowali o wycince rozlewa się żar bijący z ulicy i powietrza, jak z wielkiego pieca. A ja chciałem sfotografować drzwi. Tak, zwykłe drzwi. Możesz postukać się w czoło, albo przewrócić oczami. Bo co to za temat, prawda? A ja lubię drzwi. Lubię stare drzwi. Wiesz, z rzeźbieniami, solidne i drewniane. Może czasem z okuciami. A w każdym razie z motywem roślinnym, albo bodajże dyskretnym frezem, by pasowały do domu. Do kamienicy. Bo to przecież wspólne drzwi. Żal mi ich, bo przecież skoro wspólne, to niczyje. I tak też wyglądają. Warstwa kiepskiej farby maskuje kilkanaście tych, które leżą pod spodem. Wszystkie bure, nijakie albo brązowe. A przecież niektóre z tych drzwi mają ponad sto lat. I wiernie służą pokoleniom wandali, którzy nimi trzaskają w złości, w pośpiechu, ze zniecierpliwienia. Nawet widziałem w modnym sklepie stół zrobiony ze starych drzwi. Cena była zawrotna, a jednak kupiec na nie się znalazł. Może ceni stare drewno, albo subtelny wzór wyrzeźbiony dawno, dawno temu przez zręcznego rzemieślnika? Albo chodzi o zwykły popis siły pieniądza i oryginalną rzecz w domu. Czy to zresztą ważne? Ważne, że drzwi… Co drzwi? Drzwi, to drzwi. One po prostu są. Zamyka się je kluczem, cicho przymyka. I tyle. Zwykła rzecz, prawda? Bo to przecież jest rzecz. Którą dotyka ileś pokoleń ludzkich zostawiając swój ślad w drewnie. Swoje emocje, swoje uczucia, zamyślenia. Czasami niewyspane poranki i kruche wieczory, spóźnione noce. A może i miłość nagłą i zwierzęco gwałtowną, może i dramat po ludzku nieludzki. Bo wiesz, drzwi oddzielają. Sacrum od profanum, oficjalne od prywatnego, publiczne od własnego. Miłość od nienawiści, stare od nowego, strach od odwagi, wstyd od… Tak, masz rację, pewnie je przeceniam. Ale sama wiesz, że są w człowieku takie drzwi, które zamknięte są na wszystkie szyfry świata. Za nimi jest pokój z widnym oknem i firanką. Stoi biurko. Czasem na ścianach wiszą obrazy, może jest i łóżko. Drzwi bronią wstępu wszystkim ciekawym. Drzwi bronią wstępu nam samym. Czasami człowiek podchodzi i dotyka klamki, ale odchodzi wiedząc, że to jeszcze nie ten czas, by otworzyć drzwi. A drzwi cierpliwie czekają. Nie spieszy im się. One wiedzą, co jest po drugiej stronie. Co zostało zamknięte. Zapomniane. Obłożone klątwą i zaklęciami. Każdy ma w sobie drzwi. Czasem nawet kilka. Obija się o nie wiedząc, co zrobić. Dotyka klamki, pod opuszkami czuje farbę, albo słoje drewna. Widzi zawiasy i tę szparę między podłogą, przez którą prześwituje światło. Bo dobrze zamyka się drzwi. Zbyt dobrze. Strach je tylko otworzyć. Czy to po miesiącu, roku czy kilku latach. Drzwi czekają, jak zawsze na nasze dłonie, naszą niepamięć, naszą odwagę…









 

Komentarze

  1. Wiesz Witku czytając wyobraziłam sobie długi, bardzo długi korytarz, a w tym korytarzu nieskończona ilość drzwi i siebie idącą tym korytarzem otwierającą po drodze kolejne zamki. Jedne ustępują łatwo pod naporem ręki wystarczy chwycić za klamkę. Do innych trzeba mieć specjalne klucze, znać zakodowany cyframi szyfr. Idę tak i zastanawiam się co zastanę na końcu? Czy czarną otchłań czy może niezwykły blask?
    Jak drzwi to Madera i ulica Santa Maria, gdzie każde są swoistym dziełem sztuki lub tandetnym kiczem. Opinie są różne. Jeszcze jedno skojarzenie i legenda rocka( dałam na końcu link).
    Z pierwszym zdaniem zgadzam się Witku i podziwiam bardzo Twój upór, bo miasto w taki dzień nie do zniesienia. A najgorzej właśnie przy budynkach, tam gdzie nierozważnie pozbyto się dających cień starych drzew i trawniki zastąpiono równo ułożoną kostką. Jak trzeba trudno, ale samemu poddać się takiej mordędze, to tylko dla zdjęć :-)
    A zdjęcia inne, wyszukałeś drzwi niezwykłe wśród wielu. Takie, które skrywają niejedną historię „ Bo to przecież jest rzecz. Którą dotyka ileś pokoleń ludzkich zostawiając swój ślad w drewnie. Swoje emocje, swoje uczucia, zamyślenia.” I wiesz może to dziwne, ale podobnie jak wszystko inne wolę te drzwi trochę obdrapane, może nawet zarośnięte trawą niż takie gruntownie odnowione i pachnące farbą. Mam wrażenie, że ta emalia nie tylko przykryła kurz, ale i myśli i wspomnienia o ludziach, którzy przekraczali ich progi.
    Nie wiem jak na Śląsku, ale przez Łódź przeszła burza i nareszcie schłodziła rozgrzane powietrze.
    Chłodnego, miłego wieczoru Witku :))

    https://www.youtube.com/watch?v=GJY8jJkDoMY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym co na końcu, wolę nie wiedzieć. To znaczy zastanawiam się, jak chyba każdy. Bardziej mnie zajmuje ostatnio to, co wewnątrz człowieka się dzieje ze słowami, które w niego wpadają, ze zmyślonymi historiami, które usłyszał, z tym całym bagażem doświadczeń, które ma poupychane właśnie w takich miejscach, do których wiodą drzwi. Nic nowego właściwie nie wymyśliłem, bo i wszelkie tłumaczenia snów mówią o tym, a już jak komuś śnią się szuflady, albo ciągi drzwi, to pewne, ze coś się chce wydostać na zewnątrz, że ma się swoje tajemnice. Albo swoje strachy, miejsca wstydliwe itd. Zadaję pytanie o sens otwierania drzwi, bo czasem trzeba, a czasem po prostu to już nie ma znaczenia.
      Wiesz, jestem z tych, którzy uważają, ze człowiek otaczając się przedmiotami daje im siebie. Ja wiem, ja wiem, że zaraz można przytoczyć tysiąc dziwacznych teorii rodem z jeszcze dziwniejszych stron z głębin netu o tym, jak to przedmioty rezonują, woda ma pamięć itd. Taki realizm magiczny, który bardzo mi się podoba, bo celebruje życie. Docenia się drzwi, okna świecące naprzeciwko w domu czy bloku, starą, zapomnianą wystawę sklepową z zapomnianym manekinem, młynek do kawy, szczotkę do włosów, lusterko itd. Rozczulają mnie te przedmioty, bo w nich jest historia nieodkryta, której ja też nie odkryję, ale mogę sobie wyobrazić, jakie ma znaczenie dla jakiegoś człowieka.
      A drzwi w Katowicach ubywa. Ubywa tych starych, a przyznaję, że są piękne, dopasowane do kamienicy i mówią wiele o tych, którzy kiedyś w niej mieszkali. A teraz...są, jakie są. Pewnie gdyby nie pogoda zdjęć byłoby więcej, ale nie miałem dość siły, by zmusić się do chodzenia w miejsca, które może i są klimatyczne, ale i mało bezpieczne (wiesz o czym mówię). A drzwi o których wspominasz chętnie bym zobaczył :)) Oczywiście na żywo, bo wiadomo, że to trzeba samemu :)) Może kiedyś...
      Uśmiecham się do muzyki :D
      A pisząc odpowiedź towarzyszy mi to:
      https://www.youtube.com/watch?v=f8OHybVhQwc
      Nie jest to wersja Boba Dylana, ale ta towarzyszy mi od dawna w różnych momentach np tuż przed maturą był taki bardzo ciekawy i magiczny czas. Nie mogę się nie uśmiechnąć, jak o tym pomyślę.
      U mnie trochę chłodniej. Jakieś nędzne chmurki są i wietrzyk. W sam raz żeby nie zdechnąć. Ale gdzie temu do deszczu czy burzy. Szerokim łukiem mnie wszystko ominęło, choć jak na mapę pogodową patrzę, to ciarki mi chodzą po plecach widząc nad Wrocławiem wir tętniący burzami i deszczem. A żeby było śmieszniej, na termometrze przez najbliższe 10 dni ma być +30. To nie tak miało wyglądać, to nie tak...
      Dobrego, świeżego wieczoru i dobrego, deszczowego snu dla Ciebie Elu :)))

      Usuń
  2. Zapytam, może wiesz...Intrygują mnie drzwi ze zdjęcia z numerem pięć. Są piękne i ta postać również. Czy wiesz coś więcej? Jeśli nie to nie rób sobie kłopotu. Jakoś tak zapamiętałam je po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, to drzwi na ulicy Warszawskiej w Katowicach. Dawniej, o ile pamiętam, mieściła się tu poczta, wcześniej bodajże jakiś bank (ale nie dam sobie ręki obciąć). Teraz jest tutaj Żabka, a obok naleśnikarnia. jeszcze kawałek dalej jest Sąd. Generalnie kilkanaście kamienic przy Warszawskiej ma właśnie takie szerokie wejścia i duże bramy. Dawniej były tu sklepy, gdzie po wojnie dołożono drzwi, by wszystko było komunistycznie jednowymiarowe i nijakie. Ale to wszystko i tak wychodzi. Prawdziwa przeszłość wyziera spod tynków, kiepskich farb i skrzeczącej rzeczywistości.

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty