Niedospełnienia...

 

 Green Day - Boulevard Of Broken Dreams

                      Miałem zostawić wszystko tak, jak jest. Rozgrzebane, rozkapryszone w swoim niekończącym się bałaganie. Ale nauczyłem się, że nie wolno tego robić. Bo mogę sobie chodzić po linie, mogę stąpać po brzytwie, ale nie mogę zostawić rozgrzebanych spraw. Bo widzisz, lubię rzeczy nieokreślone. Niedookreślone. Ani takie, ani siakie. Ani dobre, ani złe. Ani słone, ani słodkie. Już prędzej gorzkie, choć z przebijającym ostrym. Jakoś nie nęci mnie noc przy świecach i kwiatach, które tracą płatki od omdlałej miłości, ani też nie wabi biały pokój z materacem w kącie, bo asceza życia jest najważniejsza. Wybieram granicę, która często się rozmywa w niedomówieniu, niedoszeptaniu, niedospełnieniu, niedotknięciu. Niedożyciu? Być może. Dlatego nie mogę zostawić bałaganu, jakby życie ciągle trwało. Zabieram je przecież ze sobą, a gdzie mnie nie ma, nie powinno mnie być. Nawet w przypadkowo rzuconym długopisie, kartce, koszulce zostawionej na krześle. Może to sprawa przesądów, które mnie ograniczają? A może myśl, że jeśli coś się stanie, to nikt nie będzie wchodził z butami w moje życie takim, jakie je zostawiłem – rozwichrzonym, nieuporządkowanym, kapryśnym. Wejdzie prosto, rzuci jedno spojrzenie i zgarnie wszystko tak prosto, jak kroi się kromkę chleba. Potem wrzuci co potrzebne do worka. A to, co niepotrzebne powędruje na śmieci. I to będzie wszystko. Ładne i eleganckie, prawda? Jak smarowanie chleba masłem, by nie stanął w gardle czerstwą i suchą kulą. Może to zbyt dużo fatygi, bo właściwie, patrząc realnie, nie powinno mnie interesować to, co będzie „gdyby”. Tak samo przed wyjściem, jak zawsze, siądę i będę patrzył na przestrzeń domu. Posłucham zegara, który cierpliwie odmierza swoim mechanicznym sercem kolejne sekundy. Wciągnę w siebie zapach domu w złudnej nadziei, że nie muszę nigdzie jechać, i to całe zamieszanie jest nikomu niepotrzebne. Ale przecież jest gdzieś na dnie myśl, która po chwili wybuchnie, że trzeba jechać, bo trzeba. Poddam się nieokreślonemu pragnieniu wolności i drogi bez końca. Jak na starych, amerykańskich filmach z nieodłącznym samochodem o wyglądzie szafy z płetwami, który pożera highway w niezdecydowanym kierunku. Wiesz, lubię tę chwilę, kiedy świat miga za oknem, a ja patrzę przez daleki horyzont na miasta i domy, że mógłbym postawić tu swoje stopy i zacząć od wbicia kija w ziemię mówiąc „biorę sobie ciebie w posiadanie mój kawałku świata na własność, prawem marzeń bez granic”. Ale nie powiem. Sama myśl wystarczy. Na razie porządkuję to, co wymaga porządku. Wspomnienia, miejsca i ludzie. Wyciszam – nakrywam ręką, milczę. Niech przywykną do ciszy. Niech przywykną do milczenia i nieobecności, która będzie, która się stanie. Mną. Bo przecież każdy ma prawo do niebycia. Do zniknięcia. Celowo nie czytam serwisów informacyjnych, by nie wiedzieć o kolejnych debilizmach, nieostrożnych zdaniach, pysze, miałkości umysłu i religijnym zacietrzewieniu. To milknie. To odchodzi, jako coś obok mnie. Jakbym w głowie przestawiał tory. Nie, nie wakacyjne. Po prostu inne. Też pełne zakrętów i stacji-widmo. Ale to będzie potem. Na razie wszystko milknie. Na razie robię porządek. Bo balansowanie na linie, czy chodzenie po brzytwie szukając nieostrości i niejasności generuje pytania. O wolność i kraty, o obrożę i kaganiec. O miłość i samotność. O prawo do samospełnienia i oddychania. O prawo do wypowiadania słów. Widzisz te zdjęcia? Pozornie jest w nich bałagan. Pozornie, bo w każdym z nich czai się pragnienie wolności, której może zabraknąć w każdej chwili. Wtedy szlag trafi moje nieostrości i niejasności, bo świat stanie się spolaryzowany. A ja wiem, co to znaczy. Wiem, kiedy topi się cukier na gazie, by zrobić sobie karmelowego cukierka, a po cytryny stoi się sześć godzin by odkryć, że serce owocu jest mniejsze od orzecha. Obyśmy nie stawiali białego przeciw czarnemu i czarnego przeciwko białemu. Bo to nieuczciwe. Bo każdy w głębi siebie ma swoje nieostrości i niedoszepty. I niech tak będzie teraz i zawsze i na wieki wieków…   














 

Komentarze

  1. Wiesz Witku, właśnie kładę głowę na poduszkę. Przyzwyczaiłam się że nocą o tej porze zaglądam do Ciebie.
    Nic prawie nie widzę ponieważ okulary leżą w pokoju obok ale powiększyć przecież można. Nie będę odnosić się to tekstu ani do zdjęć, przyjdę jutro w okularach by się zapatrzeć i zastanowić...
    Odniosę się tylko do piosenki, w kontekście Twojego tekstu wybrałeś idealnie.
    Pamiętaj zawsze tu jestem choć tego nie widać, lubię być ciszą.
    Życzę Ci dobrej nocy i miłego czasu.
    Uśmiechem pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu Twoich wynurzeń Witku stwierdzam, że bardzo się różnimy, ale co do porządkowania różnych spraw masz rację z tym, że coraz mniej czasu na to zostaje. Pozdrawiam, Tomek (kiedyś w MeWe)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po przeczytaniu Twoich wynurzeń Witku stwierdzam, że bardzo się różnimy, ale co do porządkowania różnych spraw masz rację z tym, że coraz mniej czasu na to zostaje. Pozdrawiam, Tomek (kiedyś w MeWe)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry Tomku! Ależ spotkanie :)) Nie sądziłem, że spotkamy się właśnie tu. Pewnie wiesz, co mówisz porównując nas. Ja niestety nie mam takiej szansy, bo nie znam Twoich tekstów. Szkoda. Ale wiesz, w takich wypadkach zawsze sobie mówię, że dobrze, że się od siebie różnimy, bo w tej różnicy właśnie tkwi siła kreatywności. A to już jest coś dobrego. No i na pewno nie jest tak, że we wszystkim się różnimy, bo w końcu jesteśmy ludźmi - ot, zauważyłeś, że czasu coraz mniej. I to niestety prawda, która nas dotyczy. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i bardzo Ci dziękuję za komentarz :))

      Usuń
    2. Próbowałem dawno temu coś pisać, ale nie jestem w tym dobry, bardziej spełniam się w fotografii :)

      Usuń
    3. Tak, Twoje zdjęcia mają w sobie iskrę i są przemyślane. Ale jak widzisz, u mnie z pisaniem też różnie bywa. Nie uważam, że to "coś". Ale najważniejsze jest chyba "dzianie się" i to, że nie siedzi się przed telewizorem z piwem, a świat mija. No i jakaś nasza część czuje się spełniona, a przecież o to chodzi. Człowiek potrzebuje wyzwań i to takich, które sam sobie nakłada. Wtedy to ma sens :))

      Usuń
  4. Chciałam jeszcze Ci pomachać i chyba nie zdążyłam Witku. Nie szkodzi, przeczytasz może już w szumie fal, albo po powrocie. Nie lubię rozstań, ale kto je lubi. Tylko, że chociaż tak na wstępie zabrzmiało, to przecież nie jest pożegnanie, bo to smutna chwila, a przecież wybierasz się w najpiękniejszą podróż, bo wyczekaną i utęsknioną, a błękit na czas jakiś stanie się Tobą…
    Z tą ostatecznością to nie tak, wiesz przecież, bo tak długo żyjemy, jak żyje pamięć w ludziach. Nawet nie powinieneś tak myśleć…nie powinieneś.
    Podoba mi się natomiast bardzo „Wyciszam - nakrywam ręką”. To piękne zdanie i tak musi być, bo takie chwile, taki czas są niezbędne, by dalej móc funkcjonować, by pozostać sobą całkiem na przekór otaczającym zakrętom i wirom, którym bezwolnie przypada nam się poddać. Nie mamy na wszystko wpływu, choć bardzo się staramy . Nie chcemy dzielić, a dzielą. Nie chcemy walczyć, a czasem musimy. I tylko czy jeszcze Bóg na to patrzy, czy zostawił ludzi samych ze swoją pychą. Nie wiem, bo choć od urodzenia rodzice wpoili mi wiarę, jakoś uchodzi ona patrząc na dokonania kościelnych braci i wypowiedzi najbardziej rozmodlonych ludzi. Nie tak być powinno. Nie tego mnie uczono…
    Teraz o zdjęciach. Każdy jeden kadr woła i każdy jeden kadr mógłby być plakatem do tekstu Chłopców z Placu Broni.
    Witku, życzę Ci na ten czas wyciszenia, spokoju, błogości, błękitu nieba i wody, zieloności natury i nadziei, radosnej czerwieni i najżółciejszego słońca, kolorów i barw życia i powiewu szczęścia :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, chodził mi od jakiegoś czasu temat wolności po głowie. Pewnie zmęczenie rutyną, albo innymi sprawami. Mimo, że właściwie kiedyś już coś takiego popełniłem. Ale tamten tekst wydawał mi się niepełny, bez perspektywy. Tekst kogoś, kto patrzy tylko powierzchownie. Zatem napisałem coś, co jest i pogodzeniem się z wieloma rzeczami, ale i protestem. Może bardziej buntem. Ale nie takim młodzieńczym, pełnym głośnych słów i frazesów, a innym, bardziej wyważonym. Cóż, człowiek jednak dojrzewa, choć dalej lubię "Chłopców..."
    Z tą ostatecznością, to ja wiem, trzeba ostrożnie. Bo jak mówi ulubiony bohater memów - filozof niemiecki - nie patrz w otchłań, bo otchłań wejrzy w ciebie. A może o to chodzi, by zobaczyć choć trochę, co czyha na człowieka na dnie?
    W każdym razie Elu, to wyciszenie i nakrycie ręką, to znak dla tych, z którymi się spotykam, których znam, że znikam. Może to i głupie, i zapewne takie myśli niektórym chodzą po głowie, że mam kogoś w nosie, ale to nieprawda. Po prostu, potrzebuję czasu dla siebie. Dla swoich oczu, uszu i dla swoich myśli. Cały rok jestem dla ludzi. Czy to w pracy, czy w życiu prywatnym, zatem mogę gdzieś zniknąć. I znikam. Wyłączam w telefonie głos, nie loguję się. Taki mam przepis na zachowanie równowagi. Bo trzeba umieć być ze sobą samemu. Nie każdy to potrafi i nie każdy chce. Znam ludzi, którzy panicznie boją się tych pytań, które mogłyby wypełznąć w myślach. Lubią towarzystwo, ruch, dzianie się. Nie jestem mizantropem, ale wiem, że taki czas jest potrzebny.
    Wspomniałaś Elu Boga. I wiesz, zastanawiam się, (a jest ku temu czas, bo przykryłem się ciszą i milczeniem) czy to aby nie jest tak, że mamy do czynienia z bytem nieodgadnionym? A niektórzy zachowują się tak, jakby ten byt znali doskonale. Znali jego myśli, poczynania i wolę. Ba, nawet zasłaniają się tym. "To mi nie gra", jak mawiał mój mechanik, kiedy odpalał silnik w starym samochodzie :)))
    Zdjęcia? Zdjęcia takie, jakie podyktowała chwila. Z przypadku, ale i z poszukiwania nieoczywistości. Cieszę się, że na nie zwróciłaś uwagę. Swoją drogą, podoba mi się ta para na ostatnim zdjęciu. Wolność, ktoś zapyta? A ja odpowiem - tak, wolność. Mężczyzna ręką pokazuje kierunek, a kobieta słucha wsparta pod boki. Wolność wyboru, ale i wolność chwili, która trwa.
    Dziękuję Ci Elu za życzenia. Pięknie napisałaś, że błękit stanie się na chwilę mną (albo ja błękitem), okrutnie mi się podoba ta fraza :)) Zobaczymy, prognozy pogodowe nie są korzystne. I do końca nie wiem, czy trafię tam, gdzie chcę, czy będę gdzie indziej. W każdym razie będę "gdzieś", a to już coś :))
    Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i życzę Ci uśmiechu od ludzi i dużo dobrych, jasnych myśli :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam rano Twój wpis, spakowałam szybko swój dorobek życia;) i przyjechałam do domu. Bardzo chciałam pogadać. Jadąc zastanawiałam się po co to robisz? Dlaczego? Juz wiem. Teraz widzę, jak bardzo się pomyliłam. Świetny tekst. Dobrego czasu 🤍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Chyba niechcący wprowadziłem zamieszanie i niedobre myśli. Teraz widzę, że faktycznie, łatwo o pomyłkę. Co nie znaczy, że jest mi lżej na myśl, że komuś przysporzyłem niechcianych pytań. Widać, że muszę się jeszcze wiele nauczyć w pisaniu.Dobrego czasu i dla Ciebie :)))
      PS. Wiesz, zawsze można napisać SMS. Może od razu nie odpowiem, ale generalnie odpowiadam :)) Zwłaszcza jakbym przeczytał hasło "Pojebało cię?"

      Usuń
  7. Wolność w dzisiejszych czasach to zapomniana metafora. Ma być tak i tak, nie inaczej,
    a jak nie wyrzucą cię z pracy. Co z tym robić? Nie godzić się. Nie zgadzać. Nie pozwolić,
    by ci wmówiono, że tamten czarny jest zły, a ten biały dobry. Biały może wejść, czarny nie.
    Białemu jeszcze pozwolimy trochę pożyć. Czarnego zniszczymy. Straszne.
    Dobrze, że Twoje zdjęcia i słowa czas osładzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, masz rację. Zbyt wiele zakazów, zbyt wiele instrukcji. Zupełnie jakby nikogo nie uczono czym jest szacunek, czym jest przyzwoitość. Męczy mnie to, że o pewnych rzeczach trzeba mówić, choć wydawać by się mogło, że są oczywiste. Miło mi się ogromnie zrobiło po przeczytaniu ostatniego zdania. Dziękuję Ci :)))
      No i pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń
  8. Czy wiesz, że od jakichś kilku lat systematycznie pozbywam się swoich rzeczy. Z roku na rok mam ich mniej, strych zrobił się pusty, jeszcze tylko w kilku półkach coś tam zostało, ale już się na to czaję. Powoli zabieram się za szafę i niedługo pozostaną już tylko książki. Najlepsze jest to, że zupełnie nie wiem, po co to robię. Czyżbym planowała się wyprowadzić? - Nic o tym nie wiem. Właściwie mogłabym zostawić sobie tylko tyle rzeczy, żeby zmieściły się do walizki. To wszystko zabiera tyle miejsca, powietrza, wolności... Albo nadchodzi jakiś koniec, albo zacznie się coś nowego, gdzie zupełnie nie będzie miejsca na rzeczy. Śmieszne to jakieś jest, albo nawet złowieszcze, czuję się czasami jak stary kot, który po prostu odchodzi z domu, żeby już nie powrócić, choć przecież ja w ogóle nie mam takich planów. Moja prababcia całe życie miała tylko tyle rzeczy, ile mieściło się jej w walizce i ta walizka zawsze stała pod łóżkiem, a ona całe życie w jednym miejscu. Zdjęcia świetne, a co to to trzecie od końca? Przeczytałam komentarze, choć zwykle tego nie robię. Udanego wypoczynku, ja właśnie wróciłam z nadbałtyckich klimatów :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, choć nie lubię pozbywać się rzeczy. Przychodzi jednak czasami taki czas, kiedy robię "przegląd" i wtedy kubły na śmieci wypełniają się. Z tą walizką, to prawda, bo moja prababcia miała podobnie. Cóż, pokolenie, które doznało wielu przeciwności losu - wojny, zabory (resztki) władza po roku '45... To uczy pokory i gotowości, by zaczynać od nowa w innym miejscu z innymi ludźmi. Z tym, co ma się w głowie. Ciekawe to, o czym piszesz, że pozbywasz się wszystkiego mimo tego, że nigdzie nie odchodzisz. Myślę, że to robienie miejsce na "nowe". Nawet, jeśli w tym samym miejscu. Tak czasami trzeba :)))
      A ja napisałem ten tekst przed wyjazdem nad morze. Poczułem gwałtowną potrzebę ucieczki, ale i wolności. Może, by odzyskać perspektywę? Albo pion w sposobie życia? Czas pokaże. Choć kiedy dziś otworzyłem serwisy internetowe, to zrobiło mi się zwyczajnie przykro, że moje obawy się spełniają.
      To trzecie zdjęcie od końca, to fontanna, która "miasto" sobie zafundowało, by ożywić ruch w starej części miasta. Udało się. Choć sama fontanna może z wolnością nie ma wiele wspólnego, spadające krople skojarzyły mi się właśnie z byciem wolnym. Wolne myśli - tego nam nikt nie zabroni - OBY!!
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i przepraszam, że czekałaś tyle na odpowiedź.

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty