Płasko...

 

           Fotografia ma tę wadę, że jest przeraźliwie płaska. Brakuje w niej tego, co może zobaczyć tylko ten, który ją robił. Dobrze, jak wolisz – nacisnął guzik. Czy teraz lepiej? Miliony fotografii, a na nich to samo. Dom, piesek, kotek, rodzina. Uśmiechy, grymasy, krajobraz. Zachód, może czasami wschód. Jakiś element przypadkowy, który nic nie mówi oprócz tego, że włączył się komuś „artyzm”. Smartfony dokonały cudu, bo teraz każdy umie robić zdjęcia. Dlatego jestem śmieszny na tej plaży z aparatem. Dlatego śmieszny jestem wchodząc do wody. Dlatego śmieszny jestem siedząc na piasku i wściekając się. Czemu? Wiesz przecież, że są takie dni. Lewa noga, której się zapomniało wcześniej schować, niedobry obiad, hałas, zmęczenie, złe słowo, które ktoś rzuci. Czy to ważne? Myślisz, że chodzę cały czas z przylepionym uśmieszkiem? Że mam w oczach cały czas złoto albo błękit? Nie, nie mam. Nie mam, bo zdechłbym wypełniony światłem i kolorem. Więc bywa i tak, że niewspółcześnie siadam i gapię się zamiast w swój telefon, zamiast na ludzi, albo na spektakl dziejący się na niebie, to na fale. Monotonne, prawda? Głupie, bo tak przewidywalne. Bo przecież jest fala, która rośnie, ogromnieje, nabiera prędkości, by uderzyć o brzeg. A potem jest wielkie cofanie się spienionej wody. Następna fala rozbija się o resztki poprzedniej, a potem jest cisza. I wtedy czuję, że gdzieś z głębi narasta nowa fala, by znów rosnąć i ogromnieć napędzana prądem morza i wiatrem, by znów jak poprzednia uderzyć o brzeg. Tak, takie to przewidywalne, a jednak patrzę na to za każdym razem. I wiesz, wydaje mi się, że dostrzegam między falami krople swoich myśli, które zgubiłem idąc brzegiem morza kiedy świtało. Tak po prostu wyleciały ze mnie, jakbym rozwiewał się na tym brzegu, aż zostanie pustka – pusta skorupa udająca człowieka. Byłem nieostrożny, po prostu. Zapatrzony w słońce, chmury, wodę. Byłem nieostrożny myśląc o tym, co zostawia się, na takie właśnie chwile. I patrzę teraz na to, co z nich zostało, jak mielą się w każdej z fal, jak przelewają, trą o siebie, by morze powoli starło je na drobinki, które znikną. A może dobrze? Tak, na pewno dobrze, niech żadna z nich nie przetrwa. W końcu po to się to robi, by mieć „wolną głowę”. Wyjaśnić niewyjaśnione, pogodzić zwaśnione, pobłogosławić niespełnione. Oto fala boża, która gładzi grzechy świata… I wiesz, zawsze przywożę takie zdjęcia, które wydają mi się piękne, a potem płaskie. Tak inne od tego, co zapamiętałem. Zawsze przywożę zdjęcia fal, które rozbijają się o brzeg. Co roku są te same. I co roku znów to robię, jakbym nie mógł wyjść poza ramy banału. Bo przecież to banalne, prawda? Fale, mewy, piasek, słońce jak dojrzały pomidor. Mistrz banału wśród szumu. I wiesz, kiedyś czytałem w jakiejś gazetce ezoterycznej, co to żywi się sama sobą, że pewien jasnowidz pierwszy raz odkrył swoje możliwości dotykając fotografii i w nią wchodząc. Zrobił po prostu krok i wszedł w fotografię. W płaski obraz bez głębi. Bez szumu fal, bez zapachu zimnego piasku, bez myśli, które rzuca się w wodę, byle pozbyć się ich  - niech fala zabierze. A potem wrócił i miał mokre spodnie. Wiem, że to bzdura. Chłam, byle zapełnić wierszówkę. A jednak mu zazdroszczę teraz. A może zwłaszcza teraz…
















 

Komentarze

  1. Wcale nie są płaskie Twoje fotografie - płaskie są te ze smartfona - ja je rozpoznaję od razu, a najlepiej to widać na sfotografowanych ludziach, ale nawet krajobrazy - te zrobione telefonem są prawie wszystkie takie same, dokładnie tak jak mówisz. Tak z ciekawości robiłam w tym roku zdjęcia aparatem i telefonem. Przy tym drugim nawet je nieco poprawiłam, dodałam olśniewającego koloru - one rzeczywiście pierwsze przyciągają wzrok, ale dla mnie to nie to samo. Nie mogę również patrzeć na zdjęcia koleżanek - po prostu ich nie rozpoznaję. Pięknie u Ciebie płonie to morze :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mam takie wrażenie, kiedy siedzę za biurkiem i patrzę na to, co zostało z mojego urlopu. Bo przecież wiem, że jest inaczej - wielowymiarowo, a tu płaska fotografia. Ale nie umiem oddać głębi i przestrzeni. Stąd mój żal i chyba trochę złość. Masz rację, można ze zdjęcia dzięki "ulepszaczom" wycisnąć wiele, bardzo wiele, ale czy nie będzie to tylko maskowaniem, by wszystkim się podobało? Już nie mówię o portretach. Też mam takie wrażenie pożaru morza i zawsze czekam na ten moment, a jest on w istocie bardzo krótki, kiedy morze zapłonie zachodem. A potem robi się granatowe. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i cieszę się, że tak ładnie napisałaś o różnicy w zdjęciach. Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

      Usuń
  2. Witku, trochę jestem zła na Ciebie. Jak możesz mówić, że zdjęcia ... Masz chyba w sobie krytyka sabotażystę. Ukazujesz niesamowity świat malowany światłem. Od kilku lat oglądam Twoje zdjęcia i właściwie zawsze z podziwem. Pisane do nich teksty czytam z zapartym tchem. Nieraz zmuszają do refleksji. Masz prawo jak każdy do własnego JA. Jak masz ochotę wędrować tymi samymi drogami i tak lubisz to tak rób. Z drugiej strony znasz to powiedzenie i pewnie całą jego historię - "nigdy nie wchodzi się do tej samej rzeki". I ja pierwszy raz widzę u Ciebie te zdjęcia. Odkryłam ostanio ciekawą rzecz - niczym Kolumb ( ciekawe, czy faktycznie cokolwiek odkrył, czy był tylko nazwiskiem, pewnie odkrył, bo znał matematykę i umiał liczyć xd ) Witku nie jesteśmy banałem, cokolwiek byśmy nie robili. Mimo iż powielamy, czy zachowujemy się w niektórych sytuacjach zbiorowo podobnie - nie jesteśmy banałami. Każdy z nas jest niepowtarzalny, jedyny. Wiesz, poczułam ostanio na plecach swoich słowo - nikt. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam człowieka. Dziwny ten świat Witku. Pięknie piszesz i robisz niesamowite zdjęcia. Powodzenia i słońca na deszczowe dni, odpoczynku :) Za każdym razem Twoje zdjęcia z tych samych miejsc są inne, jakbyś je robił w całkiem odległych od siebie miejsc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, ładnie to wszystko ujęłaś, ale może od początku, żeby chaosu nie było. Siadłem sobie, by zrobić porządek ze zdjęciami, bo przyszedł na to czas. Okrzepłem i to szumiące morze już nie szumi. Co miałem opublikować, opublikowałem. Zatem mogę usunąć zdjęcia, które są powtórkami, dublami, albo zwyczajnie kiksami, które nie powinny zajmować miejsca. I tak, dzień po dniu patrząc na daty, wchodzę i kasuję, zastanawiam się, czy zostawić, czy jednak usunąć. I doszedłem do dnia, kiedy mój wewnętrzny nastrój, swoisty kompas, uległ spieprzeniu. Mam na to radę - gapienie się na fale i ucieczka od wszelkiej możliwej interakcji. Może stąd te wnioski o płaskości fotografii, o niemożności pokazania głębi, przestrzeni itd. Piszesz pięknie o własnym JA. A wiesz, zaskoczę Cię. Otóż dzisiaj usłyszałem, że ktoś szanuje moje własne Ja i to co robię, ale (ALE) to jest nie do przyjęcia. Zatem i przyjaźń nie jest możliwa. Zrobiło mi się smutno. Ale tak teraz sobie myślę, że i ja z kolei powinienem zaakceptować wybór, bo ktoś dba o własne JA. Więc wniosek jest jeden - albo jesteśmy sami z własnym JA, albo idziemy na kompromis i rezygnujemy z czegoś. A ja tylko chciałem mieć trochę czasu dla siebie. Może masz rację z tym, ze nie jesteśmy banalni. Moje pierwsze skojarzenie, kiedy patrzyłem na zdjęcia, to "banał", to już było. Może to i dla mnie ważne, ale czy setek, tysięcy, ba, milionów zdjęć takich samych lub lepszych nie ma? Od czasów romantyzmu powstał dyktat oryginalności. Dawniej rządził się dyktat pierwowzoru, cytowania, później oryginalności. I każdy z nas podświadomie chce być oryginalny., a wpadamy w banał i sztampę. Spójrz - siedzę na piasku, trzymam nogi przy piersi, patrzę w dal zanurzony w myślach i w krajobraz, a słońce zachodzi. Czy to nie jest banał? Jest. Ale pewnie też masz rację mówiąc, ze każdy z nas jest na swój sposób oryginalny, niepowtarzalny. Tylko ja akurat ostatnio mam z tym problem u siebie.
      Dziękuję Ci, że tak ładnie piszesz o moim pisaniu i fotografii. Naprawdę uśmiecham się czytając Twoje słowa, bo ostatnio nie mam powodu do uśmiechu. Ano, jak to w życiu. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie życząc dużo ciepła, uśmiechu i sił :)))

      Usuń

  3. Widzisz Witku takiej techniki nie ma i prawdopodobnie długo jeszcze nie będzie . Wiem o czym piszesz. Patrzysz, widzisz, czujesz tę chwilę właśnie tak bardzo, tak mocno. Wstrzymujesz oddech. Robisz pstryk. Wydaje Ci się, że masz to, teraz i na wieczność na fotografii. Później, gdy oglądasz już w domu na komputerze, widzisz, że trzeba było inaczej, że to wszystko jest inne i patrząc, choć to jest wspomnienie wiesz, że nie oddaje tych emocji, które były w Tobie. Z drugiej strony to przecież tylko fragmencik, ułamek tej przeogromnej przestrzeni, która otwiera się, którą czujemy aż po czubki palców szczególnie będąc w takich miejscach i choć naprawdę nie miałam mokrych spodni ( uśmiałam się szczerze, bo skojarzenia można mieć różne), oglądając Twoje fotografie, to z pewnością Witku nie są one płaskie. Nie raz pisałam Ci, że przypatrując się im czuję się jakbym spacerowała obok, tak po cichutku. Tym razem jest podobnie. Wędruję po wspaniałym letnim brzegu, czuję chłodną rosę na źdźbłach wydmuchrzycy idąc po piasku, zanurzam się w głęboką toń, słyszę jak po raz kolejny fala uderza o brzeg. No właśnie…fale. Może dobrze, że wiemy , że są, że nadchodzą. Są też po coś, są też w końcu budowane przez lata falochrony. Te własne wewnętrzne i te, które zawsze są obok. Bo przecież są…One chronią, by zbyt daleko nie poniosło wzburzonej bezmiaru spienionych kropel i pozwalają opaść tej nadmiernej fali.
    A zdjęcia inaczej zasmakują Witku, gdy już przyjdzie czas szarej , głębokiej jesieni i spoglądając z tęsknotą przypomnisz sobie te piękne chwile nieokiełznanego, ale też zupełnie płaskiego morza i spokój, ten własny wśród ciszy i fal. Ja mogę je oglądać bez końca, więc nie mówmy o nudzie.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie i macham jak mogę najmocniej :)))
    Pozwól , że zakończę nie moimi słowami:
    „Aparat jest pretekstem do bycia gdzieś, gdzie nie powinno cię być. Daje mi zarówno punkt połączenia, jak i punkt oddzielenia” - Susan Meisela.

    OdpowiedzUsuń
  4. To wszystko prawda Elu, co piszesz. Nie ma techniki, która zrobiłaby głębię obrazu. Oczywiście można ją symulować, ale to tylko półśrodki. masz rację, ze dzięki połączeniu tekstu i zdjęć można wczuć się w krajobraz, w chwilę. I tylko to moja wina, ze ostatnio jakoś nie umiem tego dostrzec. Może dopadł mnie koniec wakacji, albo coś zupełnie innego, co zakłóciło mi swobodę robienia zdjęć. A może wyrwałem z trudem ten czas dla siebie i muszę za to teraz płacić? Bo za wszystko się płaci, nie łudźmy się. Przepraszam, że w tak minorowym nastroju, ale to są właśnie moje wnioski.
    Dziękuję Ci za ten cytat. Piękny i prawdziwy, bo doskonale wiem, o czym kobieta chciała powiedzieć. Dziękuję Ci za Twój wpis i dobre, jasne słowa. Dużo ciepła dla Ciebie i dobrego światła. Również macham do Ciebie bardzo, bardzo :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz tak mówią, że za wszystko w życiu trzeba zapłacić, ale...przecież Witku to był Twój wymarzony, zasłużony ciężko odpoczynek i masz prawo spędzać go tak jak chcesz. Nie mniej żadnych zarzutów do siebie. Nie...Rozumiem Twoje obawy i nerwy, też bym je miała zapewne. Lecz wszystko minie. Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie. Będzie na pewno.

      Usuń
    2. Ano, był, był :)) Już od marca myślałem o tym urlopie i już tam prawie byłem :D No ale się pokićkało i tyle. Dziękuję Ci za uśmiech wieczorną porą :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty