Głupiec...

 

Tak, wiem jak to wygląda. Ale powiedz, czy lepiej łudzić się, że jest inaczej, czy przyjąć to, co jest? Wystarczająco żyłem złudą, by wiedzieć, że trudno się jej pozbyć. Niektórzy nazywają to nadzieją. Bo choć nadzieją bywa, to za pewną granicą być nią przestaje i przepoczwarza się w złudę. A ta ogromnieje karmiona myślami i człowiek znika, znika, znika. Nie, nie znika całkiem. Czuje tylko jej ciężar. I naprawdę wiele musi się stać, by nazwać złudę złudą. Mną tąpnęło dwa razy, jakby raz nie wystarczył. Może mało było jednego wstrząsu i drugi miał postawić mnie do pionu? Choć zawsze mówię o sobie, że głupcem byłem i głupcem będę, bo od wstrząsania, jeszcze mądrości nie przybyło. Bo powiedz mi, dlaczego przyjeżdżam o godzinę wcześniej do pracy? Sam nie wiem. Chciałbym to wytłumaczyć tym, że godzina siedzi mi we krwi. Może siedzi, a może nie siedzi. Ale głupcy nad tym się nie zastanawiają, więc i ja nie będę. Stoję tylko wolny jeszcze i patrzę na ten obrazek, do którego powinienem przez tyle lat przywyknąć. Jakieś brzózki wyrosły w płytach z betonu, jakieś garaże – dwa metalowe ostańce z falistej blachy, śmietnik, płot, którego nikt nie malował od dawna. No i jabłoń, o której mówiłem już. Tylko wtedy kwitła. Kwiaty odbijały światło tak, że trzeba było mrużyć oczy i kombinować, jak zrobić zdjęcie, by biel była bielą, a nie przyżółconą szmatką o kolorze mocznika. Teraz przyszedł inny czas, czas jabłek. I wiesz, kiedy codziennie przychodzę, to pod drzewem leżą jabłka, które opadły w nocy. Piękne, rumiane i dojrzałe. Nie ma komu wejść na drzewo i sięgnąć po owoce. Nawet uczniowie boją się zerwać owoc, jakby nad jabłonią wisiał zakaz zrywania jabłek, albo stał anioł z mieczem ognistym, choć to nie ta kolejność opowieści. A ja podchodzę i wyciągam dłoń dotykając zimnego jabłka. Bo rano jest zimno już. Wycieram jabłko o spodnie i mrużę oczy od zimnego soku i smaku rozlewającego się w ustach. Bawi mnie to, kiedy stoję tam, gdzie stoję i jem jabłko, bo widziałem jak dojrzewa. Przychodziłem ze swoimi troskami i małymi zwycięstwami. Bo chciałem chwili spokoju, bo uciekałem, kiedy stawało się nieznośnie. Swoiste kontinuum, cykl się zaczyna i cykl się kończy. A przecież to tylko jabłko, którego uczniowie nie chcą. Wolą ładne, zgrabne, jak malowane. Nie znają uroków starych sadów i alei wysadzanych drzewami. Nie wiedzą, jak to jest siedzieć na gałęzi wysoko nad ziemią. A może wiedzą, tylko nie zauważają? Nigdy nie pytałem. Milczę o jabłoni, bo o niektórych sprawach trzeba milczeć. Jestem tylko facetem od polskiego i infy, więc dlaczego mieliby słuchać opowieści o jabłoni, która co roku rodzi jabłka za szkołą? Albo o tym, że dotknę jutro jej pnia zastanawiając się, jak głęboko sięgają korzenie jabłoni? I o tym, że powoli zaczyna się odchodzenie w senność? Pewne rzeczy trzeba samemu przeżyć. Pewne sprawy trzeba samemu zrozumieć. I nie pomoże w tym moja opowieść o drzewie. Bo kimże w końcu jestem? Głupcem, który stoi pod jabłonią…


















Komentarze

  1. Nadzieja i Złuda to zupełnie różne postacie, choć mają nieco podobne twarze. Ta pierwsza jest jasna, uśmiecha się i patrzy nam prosto w oczy. Z drugą nijak nie znajdziesz wspólnego tematu rozmowy i będzie wzrok nasz omijać patrząc to tu, to tam. Wiem Witku, że może myślę inaczej, ale ja wierzę i nie raz o tym pisałam, że aby pieśń nowa zabrzmiała, poprzednia musi wygrać do końca. Wiem też, że życie potrafi nam sprawić niejedną niespodziankę w najbardziej nieoczekiwanym momencie.
    Jabłka to najsmaczniejsze owoce świata i jak bardzo symboliczne. Twoje wyglądają bardzo apetycznie. Zazdroszczę Ci takiej małej spiżarni pod ręką. I masz rację cudownie smakują zimne. Zastanawiam się czemu tak jest i to nie tylko z jabłkami. Ostatnio próbowałam zrobić przez siatkę jakieś zdjęcia w sadzie. Ku mojemu zdziwieniu na ziemi leżały jabłka, gruszki, śliwki. Zastanawiające. Być może cena jest zbyt niska, by warto było zatrudnić kogoś. Może też świadczyć, że tak naprawdę nie ma głodu…Ja pamiętam czasy, że zbierano kwaśne mirabelki. Sama piłam nie raz, bo mój tata bardzo lubił. Dziś nikt ich nie zbiera. Leżą żółtym dywanem i zrastają się z glebą. Miara czasów. Wszystkiego za dużo, za szybko…ale czy lepiej? Pięknie piszesz o jabłoni. Z szacunkiem i czułością widząc w niej miłość i siłę natury. I naprawdę głupcem jest nie ten, co to rozumie, lecz ten który uczuć tych nie zna.
    Pozdrawiam Witku bardzo, bardzo i dodaję na deser piosenkę oczywiście o jabłoniach :)))
    https://youtu.be/8kcQ-04OrfI

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Elu właściwie mógłbym się z Tobą zgodzić. Tyle, że jak zwykle pisałem jednostkowo mając przed oczami siebie - ten poligon doświadczalny i to laboratorium, gdzie w ciszy dokonuje się zbrodni, sekcji, spowiedzi i samouwielbienia. Czy błędnie, czy nie - jestem tylko głupcem pod jabłonią :)) Poszukującym odpowiedzi na pytania, których jest wiele. bardzo wiele. Tak wiele, że na pewno nie starczy życia. A nowa pieśń, jak to pięknie określiłaś? Masz rację. Tak jest najuczciwiej dla wszystkich. Najuczciwiej. I wierz mi, traktuję to dosłownie. A życie i jego niespodzianki... Ba... aż zbyt dobrze znam to, choć w Twoich ustach brzmi dobrze. Bo co złego jest w niespodziance? Nic, a może strach przed nieznanym? Przed zburzeniem świata, który z takim trudem się zbudowało z niczego po ostatniej katastrofie? Może dlatego wole nie chcieć niespodzianek. Ale wiem, chciałaś ładnie i z uśmiechem powiedzieć, że wszystko przed człowiekiem. I nie myliłaś się. Oczywiście, tak jest. Zawsze coś jest przed człowiekiem :))
      A to, co napisałaś o owocach, to prawda. Pamiętam czasy weków, zapraw i słoików z kompotami. Jakieś powidła, przeciery i soki. Kiedyś też uczono mnie, że kiedy upadnie mi chleb, to podnosząc go należy pocałować. A znaleziony chleb odłożyć w miejsce, gdzie mogą go zjeść ptaki, albo inne zwierzęta. Nie tęsknię do tego czasu, ale i czasami widzę, że pełnia rozleniwia. Degeneruje poczucie przyzwoitości itd. To może nie w związku z jabłonią za szkołą, ale tak ogólnie. Nawet w zeszłą sobotę zaczepiła mnie kobieta przed sklepem na literę L prosząc o datek. Zaproponowałem jej zrobienie zakupów. Mówię "Niech Pani idzie ze mną, coś wybierzemy, co jest Pani potrzebne". Wiesz co usłyszałem? "Pierdol się chamie" Przepraszam, ale cytat. Zatem coś tu chyba nie jest tak, jak być powinno. Jak kot z wiersza Szymborskiej, który rybę co prawda zje, ale ręka podająca talerzyk już tą ręką nie jest.
      Bardzo lubię jabłonie. Grusze wydają mi się młodymi, pełnymi seksu kobietami, bo ich owoce takie właśnie są. A jabłonie są kwintesencją kobiecości. Cierpliwie noszą na sobie ciężar jabłek, a potem stoją samotne i liście z nich opadają, jakby na znak, że spełniły swoją powinność. A przecież krążą w nich soki. Ach, mógłbym długo o drzewach :))))Chyba minąłem się z powołaniem.
      Dziękuję Ci za fajny komentarz i kapitalny teledysk. Coś nowego z dobrymi kadrami. Naprawdę fajne!! Wiadomo, Afanasjew. A do tego skojarzenie z Osiecką i jej przedstawieniem "Niech no tylko zakwitną jabłonie". Pycha!!
      Dziękuję Ci Elu i macham do Ciebie ręką w rękawiczce, bo zimno coś się zrobiło. A ja za miesiąc na wycieczkę jadę. Coś czuję, że chyba czapkę wezmę :))

      Usuń
  2. Jakbym była Twoją uczennicą, to bym wolała Twoje opowieści o jabłkach
    od opowieści o lekturach, które za ciekawe to nie są. Jakbym była nauczycielką
    polskiego, to już dawno bym padła pod naporem treści wymaganych i całego
    narzuconego przez szkołę programu. Padłabym i już się nie podniosła.
    Dobrze więc, że jestem, tym kim jestem. Słowa nie straciły dla mnie ważności
    tak jak to było w szkole, gdy wypracowania na zadany temat nijak napisać nie mogłam.
    Słowa nie straciły, lecz odzyskały powab, gdy już w szkole nie siedzę i ze swojego punktu
    widzenia, swojego wygodnego miejsca współczuję wszystkim, którzy do szkoły chodzić
    muszą i Tobie też trochę, ale tylko trochę, bo Ty przecież lubisz szkołę i pewnie dlatego
    przychodzisz o godzinę wcześniej. Szkoła to pewnie taka Twoja latarnia na pustyni
    braku zrozumienia wśród części uczniów. To i dobrze. Każdy musi przecież mieć swoją latarnię
    i swoją jabłoń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wszystko zależy od nauczyciela, jak spojrzy na lekturę. A właściwie, żeby być precyzyjnym, jak pokaże lekturę. Bo jeśli będzie działał z najmniejszą linią oporu, to i najciekawsza książka stanie się tylko czymś co "trzeba". Nie mówiąc o tej mniej ciekawej, która stanie się katorgą. Miło mi, że tak napisałaś :))) I czasem faktycznie wolałbym takie opowieści. I przyznam Ci rację z tym programem, który jest przeładowany treścią, starociami, które straciły swoje możliwości itd. Kiedy popatrzyłem po raz pierwszy na nowy zestaw lektur, to zadałem sobie pytania - dla kogo to i kiedy to realizować? Tak, jestem rozczarowany tym, co zaproponowano nauczycielom i uczniom. Cofnęliśmy się w edukacji o jakieś 40 lat. To bardzo dużo. Nie chcę napisać więcej, ale bliski jestem przestania być nauczycielem. Choć zapewne z innych powodów, bo słowa dalej mają dla mnie smak i powab. Problem jest głębszy, ale ani to czas, ani miejsce bym gorycz swoją uprawiał :) Tak, lubię szkołę i lubię to, że przekonuję tych, dla których to tylko nudne czytanie. Przekonuję żartem i uśmiechem, a nie batem. Największy komplement, który usłyszałem przypadkowo od byłego ucznia kilka lat po skończeniu jego szkoły był taki, że pokazałem mu jak czytać książki. I to, że mówimy na coś "głupie", bo tego nie rozumiemy. Ów uczeń powiedział wtedy takie ładne słowa - "nauczyłeś mnie czytać drugi raz w życiu. I to otworzyło mi świat". I wiesz, to było dla mnie coś, czego nikt nigdy nie powiedział. Możesz stwierdzić - tylko jeden uczeń. Tak, tylko jeden. Ale wierzę, ze nie tylko ten jeden tak myślał. Ten jeden to zwerbalizował. A nawet, jeśli był tylko ten jeden na kilka setek, to i tak warto było. Ładnie to nazwałaś - trzeba mieć swoją jabłoń i latarnię. Tak, zgadzam się z tym :))
      Dziękuję Ci serdecznie za Twój komentarz. Trudny dla mnie, ale tym cenniejszy, że prawdziwy. Przepraszam Cię, że z opóźnieniem "puszczam", ale nie byłem w stanie sięgnąć do bloga wcześniej. Niestety :(
      Dobrej pogody, ciepła i uśmiechu dla Ciebie :)))

      Usuń
  3. Tak, stoi pod jabłonią i zastanawia się, czy skusić się i zerwać jabłko :) Kusisz tymi jabłkami, bo bardzo smacznie wyglądają - dokładnie tak jak te z dzieciństwa, które się podkradało z podwórka sąsiada. Mówisz, że dzisiejsza młodzież jakaś inna - no tak my pewnie byśmy jabłko zerwali, oni nawet ich nie widzą, więc też nie mają dylematów. Dziwnie się na tym świecie porobiło, ale to też ma swój urok i młodzi na swój sposób również są bardzo ciekawi. Jak już je zerwać, to właśnie takie, żadne inne. Już sobie wyobrażam, jakie smaczne musi być. Miłego wieczoru dla Ciebie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuszę, czemu nie :)) Jest na nie czas właśnie teraz. Ani wcześniej, ani później nie będą tak dobre. To, które zerwałem było bardzo soczyste i pod skórką miało różowy miąższ. Bardzo takie lubię. Pewnie to sprawa gatunku, bo dziś trudno takie spotkać. Tylko stare jabłonie mają jeszcze takie jabłka. A młodzież? Ano, nie widzą. Ale to ich przywilej zająć się sprawami telefonu, czy papierosem palonym za garażami. Nie wymagam od nich refleksji na temat życia, bo i perspektywy właściwej nie mają. Choć trochę żal, że na drzewa nie wchodzą po kradzione jabłka. Takie najlepsze :)) Ty o tym wiesz i ja o tym wiem. Dziękuję Ci za komentarz, przy którym się uśmiechnąłem. Naprawdę dziękuję - tego mi było trzeba dziś, bo trudny dzień. Miłego wieczoru i dla Ciebie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty