W cieniu góry...

 

           W cieniu góry jest cisza. Gdybyś mogła zamknąć oczy, to musiałbym zrobić teraz długą przerwę i milczeć, i to powinno wystarczyć. Ale wiem, że nie wystarczy. Muszę więc mówić dalej. W cieniu góry jest cisza, a pogoda październikowa. Nie ma złudzeń od jakiegoś czasu - jest jesień. To czuć w powietrzu, czuć w ziemi i czuć w głosach ptaków. W cieniu góry jest również pięć kotów, które nie chcą być głaskane ale przychodzą i łaszą się do nóg. Jeden z nich nawet wchodzi na kolana i zasypia. Wybrał mnie sobie pośród ludzi i ufnie wtula łebek w zgięcie łokcia. Mruczy nawet, a potem i o tym zapomina w swoim kocim śnie. Słychać tylko jego szybki, koci oddech. Tak różne jest to wszystko od tego, co wydarzyło się kilka lat temu. Nie było kotów, ale było tak samo zimno. I data zbiegła się właśnie z tą datą. I niebo było błękitne tak samo. Ale i tak powiem, że wszystko było inne. Inne życie, chciałbym dzisiaj powiedzieć. Choć życie zawsze jest takie samo. I tak samo trudno mi ocenić to, co wydarzyło się wtedy i to, co wydarzyło się później. A dzisiaj siedzę u stóp góry, przymykam oczy patrząc na słońce, a chciwa skóra spija światło. Jest cisza, wielka cisza tak inna od ciszy, która była w tamtym, minionym  czasie. Tamta miała coś z nieistnienia i choć dobrze się było w nią zanurzyć, jak w czarną wielką wodę, to wolę taką ciszę z szeptem liści, impresją kolorów, z dalekim krzyczeniem ptaka, z pociągiem, który kursuje tam i z powrotem. Nie wiem, czy miarą szczęścia człowieka jest spokój, czy dzianie się. Bo można być szczęśliwym i w taki i w taki sposób, ale wiem, że dla mnie ważna jest cisza. Pamiętam wtedy, miałem hałas w sobie. Wielki hałas, targowisko próżności, licytację pragnień. Nosiłem go jak garb coraz większy i przyginający do ziemi. Szukałem ciszy na ławce otwartej na jezioro, a jedynie co znalazłem, to własne myśli pełne bólu, krzywdy, wspomnień i żalu. Chaos i zgliszcza jeszcze ciepłe od wybuchów supernowych. Patrzyłem i nie widziałem zanurzony w stosach taśm odtwarzających słowa i obrazy, które raniły. Może chciałem być zraniony przez samego siebie? Nie wiem. Było po sezonie i martwy łańcuch kołysał się na wietrze wiejącym od gór, a brzęk ogniw uderzanych o siebie kojarzył się z nieuchronnym końcem czegoś. Choć paradoksalnie miał być nowy początek. I chyba sam wiedziałem, że nowego początku nie będzie, bo pamięć u mnie jest żywa. Zbyt żywa. Nawet nie wiesz, jak bardzo nie chciałbym o tym wszystkim myśleć, ale przecież są daty, które przebiegają przez człowieka na wskroś. Zostawiają blizny, bruzdy i kaniony pełne smutku i ciemności. Ale mimo tego siedzę w cieniu góry i uśmiecham się zanurzając palce w kocim futrze. Robię to powoli i delikatnie, jakbym dotykał skóry kobiety, którą kocham. Może dlatego nie płoszę kociego snu? Zatoczyłem koło. I jestem tu, w słońcu poranka, w zapachu lasu, w smaku kawy na ustach, z kotem drzemiącym na kolanach. Jak różni jesteśmy, oddaleni o zaledwie ułamek miejsca w czasie, choć wydaje się, że minęły tysiące dni i nocy. A może to prawda z tym tysiącem? Przestałem liczyć. Jak podobni jesteśmy, oddaleni od siebie o oddech - ja i ja,; obydwoje  wciąż tacy sami. A w cieniu góry jest cisza. Kot śpi ufny w ciepło moich nóg i delikatność palców. Ścieżki pełne suchych traw i borowiny czekają. Czekają kolorowe drzewa i puste polany. Ale powiem ci coś – nie chce mi się. Patrzę na promienie przemykające między pniami i wydaje mi się, że jestem w ogromnej katedrze. Ale milczę. Niech to będzie moja modlitwa i ofiara i requiem dla minionego czasu. Może i podziękowanie za to, co było? Pewnie też, choć trudno dziękować za to wszystko. Ja jednak dziękuję w tej ciszy wielkiej góry i kruchego snu kota na moich kolanach…























 


Komentarze

  1. Góry mają w sobie magię. Jesienią ubrane w szaty złota, purpury otulone mgłą skrywają to coś. Czego nie idzie nazwać, a pociąga, by się w tym zatracić. Zapomnieć o tu i przekroczyć granicę, tego nieznanego świata, za ścianą mgieł.  Piękny pełen poezji tekst, a zdjęcia dokładnie takie jak jesienna pora. Pięknego światła i dobrego weekendu :) 

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubisz młodopolskie nastroje Grażynko :)) Ja też, ale boję się słów, którymi poeci tamtego czasu operowali. Nudne to, więc Cię nie będę katował moimi teoriami na temat poezji i języka. jest wiele ciekawszych rzeczy :))) W każdym razie masz rację, ze w górach jest coś tajemniczego. Myślę, że jest to związane z samotnością, odkrywaniem siebie, a i bliskość nieba w jakiś sposób oddziałuje mistycznie na nasze widzenie świata. Ta tajemnica jest również wyzwaniem rzuconym sobie i swojej wytrzymałości i chęci zdobycia szczytu. Pewnie jest jeszcze wiele rzeczy dzięki którym góry wydają się tajemnicze. Zwłaszcza jesienią. U mnie, jak sama widzisz wywołały trochę nostalgii, trochę samooceny, trochę innych uczuć. I pewnie to jest właśnie fenomen gór, że wydobywa z nas różne doznania i uczucia, których zaklasyfikować nie chcemy, albo nie potrafimy.
      Dziękuję Ci z całego serca za Twój komentarz i za cierpliwość do niego. I dziękuję Ci za życzenia. Niestety musiałem na powrót wskoczyć do łóżka, bo choroba nie chce się jednak poddać, co mnie złości, bo już "prawie" było dobrze. Prawie, czyli nie do końca. Ech... Ale macham do Ciebie życząc Ci pięknego i łaskawego słońca :)))

      Usuń
  2. Nie da się ukryć już jesieni Witku, nie da. Przyszła i się rozgościła. Pozłociła, mgłą i deszczem otuliła. Można ją podziwiać, kochać lub nienawidzić. Ja nawet polubiłam za odcieni złota całą paletę i za klimat zbliżającej się ciszy i melancholii. Nadchodzą jednak dni , których nie lubię. Mroczne, wietrzne, ale...na razie cieszmy się wszystkimi kolorami liści, bo z dnia na dzień coraz ich mniej na drzewach.
    Wiesz , że koty posiadają bardzo rozwiniętą intuicję i nie każdego obdarzają swoim zaufaniem. Ponoć kiedy kot ociera się, łasi się, to dzieli się z Tobą swoją magia.
    „Nie wiem, czy miarą szczęścia człowieka jest spokój, czy dzianie się. Bo można być szczęśliwym i w taki i w taki sposób,” Nie ma dobrej odpowiedzi. Nawet nie chodzi o różnice jakie są pomiędzy nami, bo przecież każdy z nas jest światem odrębnym, ale na kolejnych etapach naszej drogi potrzeby różnią się bardzo. Pięknie to kiedyś opisałeś w „Nas trzech” . A to że cisza…cisza bywa zbawieniem, była dźwiękiem najpiękniejszym, ale bywa też cierpieniem. Ta w górach zasnutych mgłą mnie zawsze skłania do refleksji. Dawno bardzo nie byłam w górach, wybierając ostatnio z różnych przyczyn, szum fal i spokój morza, ale przyznam, że patrząc na Twoje fotografie można zamarzyć o tak pięknych szczytach.
    Witku, mam nadzieję, że nie wychodzisz ze swojej wieży, w ręku trzymasz kubek gorącej herbaty z cytryną, a Mała śpi sobie cichutko… Zdrówka Ci życzę. Bardzo :-)

    Przepraszam, że znów muzycznie , ale utwór sam mi się nasunął.
    https://www.youtube.com/watch?v=hUSsGr5rBGw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jesień, na razie ta złota. Potem przyjdzie ta niechciana, z płaszczem w deszczu i z szarym szalikiem dni. A tak się cieszyłem patrząc całkiem niedawno na pierwociny liści. No cóż, koło się obraca. Wiesz Elu, bardzo jestem wdzięczny klasie, która wzięła mnie na wycieczkę. Bo z reguły na wycieczkach jest się dodatkiem, tym głosem rozsądku i dupościsku, jako przeciwwaga szaleństwa. A tym razem było inaczej. Mogłem porozmawiać i nie były to rozmowy wymuszone, rzucona przez ramię jakaś uwaga. Co prawda samego chodzenia po górach nie było wiele, ale zawsze coś. Dawniej dla mnie istniały tylko góry. Rozumiałem je i chętnie w każdej chwili jeździłem. Przestałem w pewnym momencie nie dlatego, że poczułem w kościach starość, ale zraziłem się ogromnie do Zakopanego. I na moje "dutki" niech górale nie liczą. Brud, ceny i nieuprzejmość odstraszyły mnie skutecznie. W Beskidach jest inaczej. Może nie tak wysoko, ale wiem, że mogę liczyć na pomoc, na czystą pościel i na dobre słowo. Jedna z uczestniczek zwichnęła nogę. Było ślisko, miała marne buty w taki teren i klops. Właściciele pojechali z wychowawcą do Żywca do szpitala, a potem do Bielska. Bez proszenia, bez odwoływania się do patriotyzmu i innych takich. Po prostu z ludzkiej potrzeby pomocy. I to są góry, jakie pamiętam. Pewnie jeszcze wrócę. Może nie w to miejsce, ale skoro mam góry pod nosem, to chyba warto wrócić. Tym bardziej, że przydał mi się ten wyjazd, a zwłaszcza ta cisza przytulająca i ogarniająca. A koty? Tak, wiem, że to zwierzęta wykorzystujące magię. Same wybierają ludzi i same się do nich łaszą bez powodu. Istnieje tyle różnych mniej lub bardziej dziwnych opowieści o kotach (mitów), że głowa mała. Mnie zaczarowała ufność tego kociaka, który w zgięcie łokcia wsadził głowę i zasnął. Nie każdy kot tak robi. To takie ludzkie, że aż...kocie :)))
      Muszę dziś wyjść ze swojej wieży na jakiś czas. Niestety. Ale wieczorem na pewno będzie herbata i coś dobrego do posłuchania. Elu, dobrego dnia dla Ciebie, z dobrym światłem jesiennym i spokojem w sercu :)))
      A za muzykę dziękuję bardzo, niestety, nic nie mam w zamian, bo po głowie chodzi mi tylko supełek różnych turystycznych wiązanek, Stareńkie toto :)))

      Usuń
    2. To ciekawe z tym zrażeniem się do gór. Mam podobnie. Zraził mnie kilka lat temu majowy pobyt w Zakopanem. Niemiły, wręcz wrogi do ludzi gospodarz, drożyzna, ale najbardziej tłok na szlakach. Bo w górach zawsze ceniłam ciszę i przestrzeń, a wtedy obu zabrakło. Był gwar, dzwonki rowerów i bryczek konnych. A Beskid Żywiecki i sam Żywiec wspominam bardzo miło. Oprócz najgorszej pizzy jaką kiedykolwiek jadłam w knajpie niedaleko dworca :))) Cieszy mnie, że taką młodzież masz pod swoją pieczą. To daje nadzieję, że kiedyś będzie jeszcze normalnie.

      Usuń
    3. Wielu moich znajomych narzeka na Zakopane. Wybierają takie terminy wyjazdu (jeśli mogą), by tłumów nie było. Cóż, raz wyjdzie, raz nie wyjdzie. Najbardziej boli mnie to, jako polonistę. Bo znam Zakopane jak własną kieszeń, jako dziecko często bywałem. Ale ta nieuprzejmość rodem z nie tych czasów, brud (z ręką na sercu, kupiłem szmatki i cif i czyściłem, bo nie wlazłbym do takiej łazienki) No i jedzenie takie, że się płakać chce. Gdyby nie to, że kocham szlaki, to drugiego dnia już by mnie nie było. I wiesz co? Wchodząc na Morskie Oko serce mi się krajało widząc te konie i bryczki. Ja rozumiem, że ktoś nie może, że chory, że małe dzieci. Ale są od tego pojazdy elektryczne od kilkudziesięciu lat. Dużo by mówić, a efekt ten sam - zraziliśmy się. A, właśnie - pokój miałem tak przestronny, że musiałem bokiem stać obok łóżka, bo inaczej nie dało się chodzić. Okno rozmiaru 20 X 20. A kosztowało to tyle, że głowa mała. Tak...pizza, to tylko w Wiśle. Inne miejsca odpadają. No, chyba, że Bielsko. Niezłą pizzę jadłem w Koniakowie obok muzeum koronki. Byłem zaskoczony. Uczniowie też. Ano, może coś z nich wyrośnie, jak zawsze zresztą :)) Ale lubię ich i co gorsza, oni o tym wiedzą :)))

      Usuń
  3. W takim otoczeniu cisza inaczej smakuje niż ta w wielkim mieście, która
    wobec pierwszej jest jedynie zbyt krótkim przecinkiem. Nigdy nie staje się
    wielką kropką. Budowniczowie miasta na to nie pozwolą, zamykając ludzi
    w coraz bardziej ogrodzonej murami przestrzeni. Do ciszy pierwszej się tęskni.
    Z ciszą drugą musisz żyć, gdy mieszkasz w mieście. Ale Ty to wiesz.
    Jesteś przecież latarnikiem i patrzysz z pewnej wysokości na cały krajobraz.
    Piękne zdjęcia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Zgadzam się z Tobą, że cisza w mieście jest inna. Jest zaledwie przecinkiem wobec tej ciszy, która jest w górach. I wiesz co? Sprowokowałaś mnie troszkę do tego, by zapytać samego siebie: kto jest budowniczym miasta? Czy to nie my sami? Przecież miasto powstało dlatego, by człowiekowi było łatwiej, bo było bezpieczniej, cieplej i towarzysko. Takie są założenia miasta. Co z nich wychodzi - wiemy zbyt dobrze... Może dlatego kto żyw bierze kredyty na ziemię pod budowę i za cenę trzydziestu lat kredytu stawia domek szukając spokoju. Czasem się uda. A wiesz, latarnia ma to do siebie - jak i każda wieża, że hałas zostaje w dole. Tu u góry jest cisza przecinana tylko tykaniem zegara. No i czasami świszcze wiatr. Trudno się tylko schodzi na ziemię, choć trzeba, by stopy nie zapomniały jak smakuje spacer chodnikiem. Cieszę się, że Ci się podobają :)) Nieszczególnie wyszły, bo pokićkało się z planem wycieczki, ale dobre i to. Pozdrawiam Cię również :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty