Żyję...

 

Ludovico Einaudi - Oltremare

           Żyję jeszcze, żyję. Oddycham. Gaszę światło i zapalam świeczkę, która filuje chwilę, by wydłużyć płomyk, który tak już zostaje. Powietrze nieruchomieje, ja nieruchomieję wpatrzony w ten okruch światła. Na uszach mam muzykę i muzyka mnie wypełnia. Tak właśnie chciałem. Tak chciałem, by czas przepływał przeze mnie i bym mógł powiedzieć, że go zmarnowałem. Bo czasami lubię marnować czas. Ktoś inny byłby oburzony i powiedział, że jestem głupcem, że mógłbym tyle, a tyle zrobić. Bo przecież miarą człowieka jest jego praca. A ja, co? Siedzę w ciemnym pokoju i słucham muzyki trwoniąc swój cenny czas. Ale może tego potrzebuję, wiesz? Teraz nie jest czas, by szukać domu. Teraz nie jest czas, by być z ludźmi. Teraz jest czas ciemnego pokoju rozjaśnionego świeczką. Inna sprawa, że myśli wyłażą z każdego kąta, pytania roją się w nieskończoność i gasną zanim zdążę na nie odpowiedzieć. Może czasami tak trzeba. Bo może właśnie jest to coś ważnego, co uciekało mi do tej pory. Czego nie chciałem w swoim życiu zajęty życiem? I spójrz, przeglądałem zdjęcia, których nie zdążyłem przeglądnąć, choć to już trzeci tydzień. Widać na nich jeszcze tulipanowca, który złoci się jako ostatni, a brzoza ma jeszcze żółte liście. A potem pochłonął mnie moloch pracy, zapomniałem o wszystkim na przemian wołając: -„snu” i „jawy”. A teraz siedzę w ciepłej ciemności własnego pokoju i marnuję czas, bo czasami tak właśnie trzeba. Przywykam, wiesz? Przywykam do braku światła, do ciemnych poranków i długich wieczorów. Może dlatego chciałem się zabezpieczyć zmieniając meble, których mogę dotknąć czując pod opuszkami słoje drewna, wdychając ich zapach? Słuchając zegara, który od stu lat odmierza czas? Kaprys mówisz? Tak, może masz rację. Choć niewiele tych kaprysów mam, ale ten chciałem spełnić, bo tak naprawdę to było moje marzenie, wiesz? A co to za marzenie, które istnieje tylko po to, by być? By o sobie czasami przypominać? By zmuszać do tego, by powiedzieć – „kiedyś”? No więc mam teraz pod opuszkami żywe drewno wygięte tak, jak lubię. W kolorze takim właśnie, jakie powinno mieć stare drewno. I słyszę stukot zegara już nie z daleka, ale blisko. Nie, nie zastąpi bicia serca, wiem o tym. Ale jest, a to coś znaczy. Co, jeszcze nie wiem. Może to coś zupełnie nowego, albo zupełnie starego, które wypłynęło z głębin pamięci? I wiesz, dzisiaj szedłem ulicą. Znalazłem chwilę przed pracą i szedłem naprzeciwko tłumu. Tłum gdzieś tam na horyzoncie zaczął się przelewać wychodząc z aut i autobusów i widziałem falę, która biegła w moim kierunku. Ale i dostrzegłem drzewo. Ostatnie drzewo, które nie zrzuciło liści. Zielenią się jeszcze do pierwszych mrozów te ostatki, które sprawiły, że się uśmiechnąłem i przypomniałem sobie te wszystkie angielskie powieści, gdzie szło się platanowymi alejami, a one ciągnęły się poprzez park. Właziło się na platany czując bezpieczne ramiona drzewa. Sam szedłem taką aleją dziwiąc się korze, dotykając jej. Wróciły do mnie te opowieści z ciepłem czytanej historii. Ci bohaterowie tak bliscy, a przecież tak dalecy. Nieistniejący przecież. Wróciła atmosfera, która pachnie wilgotnym powietrzem i starymi czasami. I starym, książkowym, zleżałym papierem. A potem tłum uderzył we mnie i opływał rzucając mi spojrzenia spod kapturów i czapek. Tak bardzo wtedy właśnie do nich nie należałem. Nie należałem do nikogo. A teraz siedzę w czerni rozjaśnionej iskrą świeczki i wiem, że za kilka godzin znów spotkam ten tłum. Ale to za kilka godzin. W sam raz dla mnie. W sam raz. Bo przecież żyję jeszcze, żyję…






















 

 

 

Komentarze

  1. Jak to dobrze, że już wróciłeś. Tęskniłam 🤍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, cieszę się bardzo, że się cieszysz :D A tak na serio, to trzeba było pewnego impulsu, bym siadł i zrobił, co do mnie należy - jak w życiu. Co nie przeszkadza potem wyłączyć światła i po prostu sobie być. Sama świadomość nicnierobienia jest czasem bardzo przyjemna, nie sądzisz? :)))

      Usuń
    2. Tak! Nie ma jak bimbać sobie od czasu do czasu :)))

      Usuń
  2. To nie jest żadne marnotrawstwo, Witku i naprawdę to nie jest NIC. „chciałem, by czas przepływał przeze mnie” – wyrywam z kontekstu, bo widzisz czas i tak płynie, tylko czasem trzeba właśnie takiego zatrzymania, zasłuchania, zapatrzenia. Nie nazwałabym tej chwili marnotrawstwem. Jeśli już to przepuszczanie, filtrowanie, coś na kształt wody, którą sączymy przez wymyślne urządzenia by stała się lepsza i nieskazitelnie czysta. „ myśli wyłażą z każdego kąta, pytania roją się w nieskończoność i gasną zanim zdążę na nie odpowiedzieć” – i to jest clou i to ma sens. Pozwolić myślom biec i zgubić je po drodze, zgubić te, które winny być zgubione i pozwolić na usłyszenie własnego oddechu, bicia serca czy…właśnie zegara. Dobrze, jak są marzenia, jak można je spełnić, nawet tak najdrobniejsze. Nie samą pracą człowiek żyje, a przecież każdy z nas zasługuje na odrobinę przyjemności. Nie warto też odkładać na potem, jeśli możesz bierz dziś i uśmiechnij się. To ważne…
    Dobrze, że już kończy się listopad i mogę powiedzieć, że jakoś go przetrwałam, że może miło być w domu, gdy za oknem nie sprzyja nam aura, że świeczka, że muzyka.
    Pozdrawiam Cię Witku bardzo serdecznie i cieszę się, że znalazłeś chwilę, by wybrać te piękne fotografie, na dobre słowo. Dziękuję :)))
    Macham z mokrej, jeszcze listopadowej i ciemnością zasnutej Łodzi.
    Ps. Zazdroszczę Ci tego zapachu drewna w pokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak sobie myślę Elu o tym przepływaniu czasu przez człowieka. On i tak przepływa, ale takie chwile pozwalają "czuć" to przepływanie i osadzanie się myśli. Tak troszkę sensualnie zabrzmiało, ale przecież wszyscy czujemy i odczuwamy czasami takie "dzianie się" w pozornym nicnierobieniu. A kiedy to robić, niż w listopadzie? To chyba najlepszy czas na takie "odczuwanie". Bóg mi świadkiem, że nieczęsto mam takie chwile, ale skoro są, to i warto je poczuć :))
      Ciesze się, że udało Ci się listopad przepłynąć. To niedobry czas z różnych powodów i każdy ratuje się jak może. No i trzeba uważać, bo właśnie teraz ludzie robią się szczególnie drażliwi i złośliwi (broń Boże, nic nie napisałaś takiego :)) ) - mówię ogólnie. To się czuje i to też trzeba przełknąć jako efekt wypadkowy covida, inflacji i różnych innych spraw. Zwłaszcza tego ostatniego... Ech, wzdycham sobie. Elu, dziękuję Ci ogromnie za komentarz i za dobre, jasne słowa w tym dziwnym listopadzie. Macham do Ciebie z daleka :)))

      Usuń
  3. Takie marnowanie wszystkim potrzebne, ale tak na serio, ja też się zaczęłam martwić, co tu tak długo ani zdjęcia, ani słowa. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrzebne każdemu. A kiedy, jak nie teraz? Dziękuję Ci, bo to bardzo miłe, co piszesz. To znaczy, ze jednak zapalam jakiś mały płomyczek dla ludzi. Dziękuję :)) I oczywiście pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty