Stare słowa...

 

Fiona Joy Hawkins - Crystalized Love

- Pamiętasz? Napisałeś kiedyś taki wiersz – W bieli cichej…

Staliśmy  w tym miejscu, w którym stać nie powinniśmy. A może ja nie powinienem. Tu rozchodziły się drogi w różne strony. Kiedyś stałem tu nie wiedząc, w którą stronę iść. I wybrałem źle. Powinienem był zostać w tych chwastach, pośród butelek plastikowych, resztek lodówek wypatroszonych, jak martwe wieloryby, resztek samochodów i innego śmiecia. I teraz znów tu stoję, choć wybierać nie muszę. Wiedziałem, że prędzej czy później znów się spotkamy. Ja i Ona. Ona i ja. Śmierć i pył na wietrze.

- Dziwne, że przychodzisz akurat teraz. Były przecież inne dni.

- Zawsze są inne dni niż te, których się spodziewamy. A ty nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

- Tak, pamiętam ten wiersz. Stary. Jego słowa wyblakły, choć wciąż go lubię. Wiesz, myślałem wtedy, że to co piszę, będzie czymś dużym. Że zmieni kogoś, zmieni coś. Pewnie każdy z tych, którzy piszą właśnie tak sobie myśli. A wiersz miał tytuł: „Biel”. Czemu o nim wspominasz?

Słońce iskrzyło się w bieli traw. Słońce grało na ostrzach szadzi. Powietrze ciął mój oddech, który zamarzał i powoli opadał zamiast unosić się w górę. Bolały oczy, ale chciałem, by bolały właśnie tak – od nadmiaru światła. I chciałem, by rano się obudzić i wskoczyć w wielką ciszę. I stała się cisza, która dzwoni mrozem. Zwłaszcza tu, gdzie nikt nie chodzi. Patrzyłem na nią. Wydawała się być na miejscu. Jakby była elementem koniecznym i potrzebnym właśnie tutaj, na tym opuszczonym kawałku ziemi. Jakby była częścią mojego życia. Choć wcale nie chciałem, by była. W tym świetle jej oczy były jeszcze bardziej błękitne, niż zapamiętałem. Nikt nie ma takich oczu.

- Zapomniałeś o nim, ale on nie zapomniał o tobie. Bo może ci się zdawać, że słowa giną, umierają. One nie giną.

- Po co mi to mówisz?

- „W bieli cichej daj mi usnąć Panie

z dróg kalekich zaplącz warkocz nowy

błądzeniom moim dodaj odwagi

w bieli smutnej mieszkający Panie

 

Kamień się w Tobie narodzi milczeniem

za puste słowa, za obietnic proch

rąk modlących nie opuszczaj czasem

w bieli wysmukłej czyhający Panie

 

W łzach nieszczerych nie opuszczaj mnie Panie

jeszcze się obudzę jasnością

jeszcze się narodzę miłością

w bieli samotnej mieszkający Panie”

 

- Proszę, przecież go znam. Patrzyłem na nią i nic nie rozumiałem. Pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz. Czego może chcieć? Może mam zacząć się bać? Może chce mi coś pokazać w tym wierszu, czego sam nie wiem?

- Masz rację, chcę ci coś pokazać.

- Prosiłem, nie czytaj mnie. To sprawia, ze czuję się głupszy niż powinienem się czuć.

- Nie czytałam cię, masz taką minę, z której można wszystko wyczytać. Przyszedłeś na zdjęcia, a ja ci mówię o wierszu, który znasz. Znasz, a nie rozumiesz.

- Czego do cholery nie rozumiem?! Sam go napisałem! Taki tam wiersz, taka tam modlitwa, a Ty się czepiasz.

- Lubię cię, ale nie podnoś głosu. Bo mogę zapomnieć po co przyszłam.

- Przepraszam.

- Proszę.

Zapadła cisza. Gdzieś daleko zaświergotał ptak zrywając się do lotu. Gdzieś zaszczekał krótko pies, by dać znać, ze spełnia swój obowiązek, choć i tak wszyscy wiedzą, że na budę jego szczekanie. Cisza trwała między nami. Nawet nie mogłem siąść.

- Popatrz, w tych słowach jesteś cały ty. Przepowiedziałeś sobie wszystko. Prosiłeś i dostałeś. Mogłeś nie prosić.

- A czy wtedy bym nie dostał?

- Nie wiem. Ale dostałeś.

- Jest biel, są drogi kalekie i ciągle błądzisz. Są obietnice, które ciągle w tobie krążą i jest oczekiwanie.

- Przecież każdy tak mógłby o sobie powiedzieć, prawda? Taka uniwersalna prawda.

- Tak, ale ty ją sformułowałeś. Wyszeptałeś. To twoje słowa.

- Mam zamilknąć? Nic nie mówić by nie prowokować?

- Nie wiem, ty decyduj.

- A co z tą jasnością i miłością? Nie spełniło się.

- Klucz masz ty. Ty otwierasz i zamykasz.

- A ty zabierasz.

- Tak, ja zabieram.

Cisza trwała. A była tak wielka, że słyszałem, jak kryształy mrozu rosną. Jak światło brzęczy na ich ostrych cierniach, które za chwilę stopnieją. Jeszcze godzina i nie będzie po nich śladu. Kruchy ten świat. Kruchy…

- Po co przyszłaś, tak naprawdę?

- Wytrąciłam cię z równowagi, prawda? Może o to mi chodziło? A może o to, byś pogapił się na moje włosy i piersi? Spojrzał w oczy…

- I przypomniał sobie, prawda? Chciałaś mi przypomnieć tamto.

- Ty powiedziałeś.

- Tak, ja powiedziałem. Pamiętam, jak stałem wtedy na tym rozdrożu. Były cztery drogi, jak w bajce. Wschód, zachód, północ i południe. Południe, to ludzie. Nie chciałem ludzi, nosiłem w sobie wrażliwość tak wielką, że każde spojrzenie, każde słowo powodowały ból. Zachód, to powrót do domu. Powrót do myśli.

- Ale nie przestałeś myśleć?

- Nie, nie przestałem. Ale coś się zmieniło. Wschód nie był najlepszym wyborem, zresztą nie miałem po co tam iść.

- Wybrałeś północ. Chciałeś, bym wzięła cię za rękę. Głuptas.

- Mówisz jak do dziecka. Ale kiedy ostatni raz trzymałem Cię za rękę przy tym kawiarnianym stole uśmiechałaś się. Nie dziwne to? Śmierć, która się uśmiecha. Upiorne i ironiczne, ale wcale takie nie było. Patrzyłem na nią, na jej rodzący się ledwie uśmiech.

- Idź już, zdjęcia ci uciekną, biel przeminie. Jasność się rozproszy. Przecież tego nie chcesz, prawda?

Nic nie odpowiedziałem. Patrzyłem na nią i próbowałem patrzyć w nią. W odpowiedzi na pytania, których nie zadałem.

- Nie uda ci się. Idź już.

Poszedłem. Ciszę przerwał stukot mechanizmu migawki. Wszedłem w ten biały, jaśniejący kryształem świat. Uciekłem, bo czasem trzeba uciec. Od ludzi, od słów, od siebie. Uśmiechałem się, sam nie wiem dlaczego i nie wiem dla kogo…































 

Komentarze

  1. Niesamowite jest,, To'' zdjęcie, można wielorakie skojarzenia snuć na jego temat.
    I ta siatka z drutu, uwielbiam widok metalu i szronu,przejmująca lodowatość i coś więcej.
    Dobrze że zwiałeś ;)
    Pozdrawiam serdecznie Witku z nadzieją że masz się dobrze.
    Bym zapomniała, muzyka idealna :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, nie zwiałem - odszedłem, skoro tak Pani chciała. Tak, Sprzyjała mi pogoda tamtego dnia. Aż byłem zdziwiony, że zrobię cokolwiek, bo trudno mi ostatnio z czasem. Życie - sama to znasz. A "To" zdjęcie zupełnie przypadkowo zrobiłem. Zasadzałem się na różę rosnącą za płotem, kiedy wpadła mi w oko tak zawieszka - kluczyk z serduszkiem. Faktycznie, może budzić wiele skojarzeń i symboli :)) I dobrze, bo świat bez takich znaków, które to niby są, niby nie są znakami byłby pusty. Miałem dać coś innego, ale odgrzebałem z niechętnej pamięci coś, co kiedyś, dawno, dawno wpadło mi w ręce. No i jest. Ciesze się, ze Ci się podoba.
      Również macham do Ciebie daleko, daleko na Zachód i życzę Ci dużo spokoju i zdrowia.
      Ktoś tu śmieszkował, że tego życzę, ale wyznaję zasadę, że życzę tego, czego sam bym chciał. Więc właśnie zdrowia i spokoju :))

      Usuń
  2. Witku zdjęcia piękne - choć tam same badziewia. Matka Natura, lub ręka Boga cudny ubiór im podarowały, a Twoje postrzeganie przez pryzmat soczewki oddał to piękno. Co do samego tekstu, to nawet boję się go ruszyć do analizy, by napisać co czułam czytając i jakie obrazy kreował mój mózg. Była biel w obrazie i kilka dróg splecionych chwilami w warkocz. Gdybym była malarzem, obraz były czernią warkoczy o białych włosach damy patrzącej w zadumie w dal, nad błękitnym jeziorem skutym lodem i ptakiem u stóp z rozpiętymi skrzydłami, zrywającego się do lotu, ptakiem sową. Mózg ludzki naprawdę potrafi tworzyć dziwne obrazy :)) Akwarele mają tą lekkość i nadałyby się idealnie do takiej wizji - obrazu. Pięknego dobrego czasu, szczęścia Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się ciesze, że podobają Ci się zdjęcia. Na pewno to zasługa mrozu, bo przecież nie moja. Ja naciskam tylko spust migawki - i tyle :)
      A sam tekst...cóż, widocznie musiał powstać, bo taka była potrzeba chwili i spotkania. Prawda, ponure to towarzystwo, ale przecież nie tylko to się liczy w rozmowie :))
      Zaskoczyłaś mnie sową, ale to Twoje wyobrażenie, Twój obraz pod powieką. Jakże mógłbym choć słowem się odezwać.
      Dobrych dni dla Ciebie Grażynko i dużo oddechu.
      PS. Może być przy kawie :))

      Usuń
  3. O, właśnie tak. Uciec. To jest to, czego nam potrzeba. Ale bardzo się cieszę, że się uśmiechasz. Nie ważne do kogo, czy do czego. Nawet do samego siebie, tak też jest dobrze, tak też czasem trzeba. Zdjęcia wyjątkowe :) A ja się uśmiecham do Ciebie i macham z niedaleka :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uciec, tak trzeba czasami zrobić. Dla siebie i dla innych. Jeśli widzę, że staję się nie do wytrzymania sam ze sobą, to jak mogą mnie tolerować inni? Dlatego trzeba spakować szybko tobołek i zniknąć. Nawet po angielsku, to znaczy bez głupich pytań.
      Tak, uśmiecham się, a Ty wiesz dlaczego i skąd taki uśmiech. Trzeba przecież ćwiczyć, prawda? A poza tym, nie tylko ja się zmieszałem w tej rozmowie. A może uśmiechałem się do zdjęć, bo właśnie na takie czekałem? Nie pamiętam :)))
      Również uśmiecham się do Ciebie Elu (zupełnie serio mówię) i macham z jednego końca miasta na drugi :))

      Usuń
  4. Latarnik zawsze ucieka. Latarnik ma często ludzi dość i goni nie wiadomo, za czym. Śmierć się tylko uśmiecha i udaje, że nie rozumie latarnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie Aniu, że właśnie Ci się coś wymyśliło :)) Jeśli tak, to dobrze. A czy latarnik rozumie śmierć? Bo chyba ich przestrzenie mentalne są krańcowo różne, choć w niektórych momentach myślą o tym samym.

      Usuń
  5. Wiesz Witku, jak zobaczyłam to pierwsze zdjęcie pomyślałam, że to znak, symbol. Serce zmrożone i zimne, a obok klucz. Wystarczy wziąć w dłonie, otulić ciepłem i…nadal żyje.
    „ Jeszcze się obudzę jasnością
    jeszcze się narodzę miłością”
    Tak właśnie, a kontekście spotkania z Piękną i Znajomą nabiera jeszcze większego znaczenia.
    Mroźna, lodowata Pani zyskuje uczucie ciepła i urody, jak wszystko co nas otacza w świetle zimowego rodzącego się dnia. Chłodzi i rozpala jednocześnie, a ubrane w lśniące kryształy suche tyki traw, poplątane gałęzie wystrojone w kłujące kiecki, gwiazdy, gwiazdeczki, kryształowe posiwiałe badylki przez chwilę udają najdroższe klejnoty.
    Uciekłeś Witku w świat tak baśniowy, gdzie myśli oszronione, pachnące mrozem i lekkością, przestrzenią i powietrzem. Uciekłeś, by spotkać swoje własne słowa, ważne słowa sprzed lat. Wypowiedziane ustami tej Pani przypominają, jak ona sama ma nam przypominać, o tym co jest w życiu ważne. W takich chwilach jak ta naprawdę nie dziwię Twojemu uśmiechowi. Tak realna i nierealna zarazem. Szkoda, że tak krótko trwa. Jak spotkanie, jak piękna i nastrojowa muzyka, jak mgła. Gdy słońce mocniej rozbłyśnie, wszystko zniknie, rozpłynie się by stać się wilgotnym bezlikiem kropelek. „Kruchy ten świat. Kruchy…” Tak…kruchy.
    Cudne są te szkliste zdjęcia wszystkie Witku, trochę Ci zazdroszczę, ale liczę, że minusy jeszcze zrobią swoją białą koronkę tej zimy. Może nawet niedługo, bo zapowiadają mrozy. Zobaczymy. Tymczasem pozdrawiam Cię pijąc gorącą herbatę z cytryną, bo w takie dni i wieczory smakuje najlepiej. Spokojnego i miłego wieczoru :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo zastanawiałem się, co Ci odpisać Elu. Bo to trudny tekst. Trudny dla mnie. Nie, nie o sposób napisania chodzi. Po prostu trudno czasami sięgnąć po tematy, które są niewygodne, które w jakiś sposób ranią. A i samo spotkanie (choć literackie z Panią) nie jest czymś zwyczajnym. To prawda, że to pierwsze zdjęcie jest symboliczne i właśnie na takie odczytanie (symboliczne) liczyłem. Klucz, serduszko i mróz. Wieloraki symbol, znak. I pytanie, jak to odczytać. Byłem zdziwiony, kiedy robiłem przymiarkę do światła, ze coś takiego wypatrzyłem. Bo i klucz i nawet sama zawieszka wydają się być już bardzo stare. Ile wiszą? Nie wiem.
      A sam wiersz powstał w ciekawy sposób. Otóż kiedy pisze, to zazwyczaj sa to trzy kopie. Pierwsza do przeróbki i druga z poprawieniami. Trzecia, to czysta wersja. A ten wiersz napisałem od razu. Po prostu wziąłem pióro i nagryzmoliłem. O okolicznościach nie wspomnę, bo nie warto. W każdym razie właśnie do tego się odwołałem w takim momencie. Przez biel, na którą czekałem. Nie biel śniegu, a właśnie taką - czystego mrozu. To prawda również, ze świat baśniowy. Czekałem na tę chwilę, kiedy odgarnę krzaki nawłoci i wejdę na ten ugór. Zobaczyłem białe pole i stałem tylko podziwiając tę kruchość i biel. Kiedy popołudniem poszedłem raz jeszcze, to wiatr i słońce zniszczyły ten kruchy świat. Ale wiesz co? Nie żałowałem - tak jakbym gdzieś w sobie wiedział, ze jest po prostu niemożliwy.
      Tak, końcówka stycznia i początek lutego mają być mroźne. Zobaczymy. Na razie u mnie sypie, co mi się nie podoba, bo czeka mnie odśnieżanie i trudne warunki na drodze.
      Ładnie napisałaś o mojej ucieczce - dziękuję :)))
      Właśnie zapaliłem świeczkę, bo tak trzeba. Nie zobaczysz go z tak daleka, ale uśmiecham się i wysyłam przez śnieg jedno słowo - DZIĘKUJĘ :)))

      Usuń
  6. Cóż...rozmowa z tą Panią zawsze wymaga odwagi, zwłaszcza w styczniu. Ale wydaje mi się, że tym razem było to trochę już łatwiejsze. W każdym razie nie mam wrażenia upiorności, raczej zaciekawienia i odrobiny...buntu? Ładnie się wplotła w ten mroźny i jasny poranek ze swoimi błękitnymi oczami i z tą dobrotliwą pobłażliwością. Dobrze wyczułeś jej nastrój :)
    Wiersz przepiękny i akurat taki jakim być powinien – wzruszający, ale nie ckliwy. Ani jednego zbędnego słowa i płynący swobodnie, a przecież rytmiczny. Zapamiętam go.
    Fotografie, jak zwykle pełne jasności i światła, a tym razem również symboliczne. Te klucze zamarznięte razem z serduszkiem poruszają wyobraźnię. Wiesz, że możesz nimi otwierać serca?
    Uśmiechu ci życzę, bo mam nadzieję, że właśnie się uśmiechasz. Nawet jeśli nie, to potwierdź, żeby mi przykro nie było:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Twój tekst po raz trzeci i wierz mi, za każdym razem się uśmiecham. Naprawdę uśmiecham. Nie jakieś półgębki, półucha, albo sztuczne miody na pokaz. Uśmiech :))
      Styczeń jest naprawdę niesprawiedliwy dla mnie. I poniekąd na własną prośbę. Ale i on minie. Tym razem faktycznie, nie była to rozmowa upiorna. Przebijają się tony różne od jakiegoś czasu. Nie wiem, jaki w tym cel, ale cenię te spotkania (skoro mówimy o samej koncepcji pisania), bo zmuszają mnie do aktywności. A największym grzechem jest sztuczność dialogu, więc mogę poćwiczyć. Mam też wrażenie pewnego niedopowiedzenia w tym, co przedstawiłem. Ale może tak lepiej.
      Masz rację, pięknie było wówczas - świetliście. I to wrażenie nieruchomości, pewnego statycznego oczekiwania sprawiło mi niespodziankę. A kolejną były klucze, które od Bóg raczy wiedzieć jakiego czasu wiszą sobie w tym miejscu. Jeśli ktoś wierzy w znaki, w podszepty losu, w przenikanie rzeczywistości, to faktycznie, dobry omen. A ja wierzę, bo świat czasami trzeba zapełnić takimi rzeczami, by nie był surowy jak klinika trocinowych lalek (Baczyński). Wiersz... Dziękuję Ci :* Kiedy robiłem zdjęcia, to właśnie on mi się przypomniał. Przez tę biel, ale i skojarzenia, które przywołał. Bardzo stary, ale bardzo go lubię, bo jest i modlitwą i wyznaniem i prośbą. Pięknie napisałaś o tych słowach, których jest wystarczająca ilość. Pięknie. Zrobiłaś dobry uczynek, jeszcze raz Ci dziękuję.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i dalej się uśmiecham odpisując na Twój komentarz. Świeczka się pali, fortepian gra przez słuchawki, więc wysyłam Do Ciebie dobre, ciepłe słowa i mój uśmiech. Może się to przyda. A jeśli nie, nic nie mów :))

      Usuń
  7. Pierwsze zdjęcie jest przeurocze. Myślę o różowych pudrówkach oczywiście w kształcie serca jak patrzę na to zdjęcie. Słodko!
    To już chyba koniec takich zimowych scenerii, ja już czuję zbliżająca się wiosnę:)

    „Popatrz, w tych słowach jesteś cały ty. Przepowiedziałeś sobie wszystko. Prosiłeś i dostałeś. Mogłeś nie prosić.”
    Samospełniająca się przepowiednia, pańska śmiercionośna bohaterka ma ewidentne psychologiczne zacięcie;)

    Spokojnego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, nie pomyślałem o pudrówkach w kształcie serca. Ale poddałaś pewien trop fotograficzny z czego się bardzo ciesze, bo jeśli ma być słodko, to do końca :D Ale tak na bardziej poważnie, to bodaj jedyne zdjęcia, które mi "wyszły" tej zimy. Po cichu liczyłem jeszcze na inne, ale widzę, że chyba nic z tego. Nie, wcale nie żałuję. Też chcę już wiosnę.

      Uśmiechnąłem się, bo to prawda z tą samospełniającą się przepowiednią. Nie wiem, czy Ona czyta takie pozycje, ale najwyraźniej ma rację skoro potwierdzasz :)) A ja wierze, bo coś w tym jest... Dobrego i miłego również dla Ciebie :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty