Zamknij oczy...

 

- Znów foch, czy mi się wydaje?

- Nie wydaje ci się!

- A mogę wiedzieć dlaczego?

- Domyśl się!

- I pewnie jesteś teraz malusia i biedusia, tak?

- Tak!

Mała pociąga nosem i czuję, że głos jej drzy niebezpiecznie. Łzy są o krok. Słone i rzęsiste, jak chciałby poeta. Mam zatem dwa wyjścia, albo ją czymś zająć, albo dopytać. W każdym przypadku jestem na straconej pozycji. Zatem milczę pozwalając, by samo się wybrało. Spokój, cisza, ZEN, asanas w głowie.

- Nie zapytasz prawda?

- Mała, ale o co mam zapytać? Kazałaś mi się domyślać, to się domyślam.

- I długo tak będziesz?

- Nie wiem. Może coś wymyślę, może nie. Ale jak cię znam, to coś okrutnie ważnego. Tak, to musi być coś wielkiego, prawda?

- Tak, wielki jest mój ból i wielki osioł jesteś, że tego nie widzisz, a ja cierpię!!

- Ojej, straszne to Mała, wiesz?

- Tak, jestem malusia, biedusia i wcale mnie nie słuchasz!! Ty się nic a nic mnie nie słuchasz. A ja chcę dobrze!!

- Tak Mała, masz rację, zupełnie się nie słucham. Okropny jestem w tym niesłuchaniu. Tylko zawsze sam coś robię i każę ci wszystko to, co wymyślę. Potwór. Ale nie wspomnę o takiej drobnej rzeczy, że o 3.47 ktoś mnie za ucho ciągnął i krzyczał, jakby go ze skóry obdzierali, że pada. Potem po 5 ktoś się darł, tak, że musiałem wstać, bo lisa zobaczyłaś, jak się skradał przez ulicę i uciekł z powrotem na wydmy. A potem stałaś w oknie i językiem robiłaś szlaczki. A na pytanie o zrobieniu ci szlaczka na tyłku w końcu się uspokoiłaś. Na całe 10 minut, bo potem mi wlazłaś pod prysznic, bo znów pada i koniecznie musiałem to usłyszeć. I obraziłaś się, jak zacząłem cię suszarką suszyć, bo włosy będą nie takie, jak trzeba.

- Co chcesz od moich włosów?

- Nic. Są długie i kręcone i trudno je wysuszyć. I uczesać. Mam mówić dalej, czy już dość przypomniałem?

- Bo ja jestem…

- Tak, zawsze ty jesteś. Chciałaś wyjść, to wyszliśmy. Mogłaś zostać.

- I czekać cały zakichany dzień? A potem powiesz, że zmęczony jesteś i będziesz się kąpał i kiwał nad książką, aż zaśniesz. I tyle mojego. To już wolę w tę cholerną wichurę i deszcz iść z tobą.

- No to sama widzisz, wybrałaś. Miałaś wybór. Proste?

- Ale ty mnie nie zapytałeś tylko zawsze sam mówisz co będziesz robił. A mnie nikt o zdanie nie pyta. Nikt. Nikt, nikt, nikt!! Słyszysz?!!

-Słyszę, nie drzyj się. Ogłuchnę od tego wiatru i twojego krzyku. Siądziemy tu może na tym kawałku drewna, to odpocznę trochę. Widzisz Mała, kiedy robisz się duża, to jesteś nawet sensowna. Wiesz co to ironia, łapiesz cynizm i to, co ważne. A kiedy jest jak zawsze, to ciągle ci coś nie pasuje. Wymyślasz dziwadła takie, ze głowa mała. Ja wiem, nudzi ci się. Bo albo idę przed siebie, albo stanę i zdjęcie zrobię, albo coś sobie myślę i nie chcę, żebyś gadała.

- Prawda to! Najświętsza prawda! Ty mnie w ogóle się nie słuchasz!! No i nic tu nie ma ładnego. No bo co? Morze, jak morze. Zimno, wieje, deszcz. Na tyłek kelnerki mam patrzyć? Ty chcesz, to patrz, ja nie będę. Latem inaczej, bo są ludzie, dzieje się. A teraz? Pusto, cisza, a jak są ludzie, to ty uciekasz. No to co za przyjemność?

-Tak, wiem. Żadna dla ciebie. Ale wiesz co? Zrobimy tak, że zamkniesz oczy. Ale tak na serio-serio, bez podglądania. Będę opowiadał. A potem poproszę cię, żebyś je otworzyła.

- Dobra, ale żeby to nie było głupie, bo ty zawsze jakieś głupoty wymyślasz.

- Sama ocenisz, dobrze? A na razie zamknij oczy. Nie podglądaj, pamiętaj.

Wstałem. Posadziłem Małą na ramieniu i poszliśmy. Milczałem, ale po jakimś czasie zacząłem mówić. Opisywałem niebo, które woła swoim oddaleniem, opisywałem morze, które pieni się daleko, daleko, opisywałem drzewa, które rosną na wydmach i słońce, które po krótkim, rachitycznym dniu zaczyna zachodzić. Odbicia nieba w mokrym piasku lizanym falami, albatrosami, które o tej porze lecą na miejsce snu. Opisywałem jej to, co widzę stojąc na wydmie. Bo przecież takie jest prawo tego świata, które mówi, że piękna się nie spostrzega od razu. Piękno trzeba odkryć. I czy będzie to plaża po deszczu, czy parujące ciepłem góry, czy ukochana osoba złapana w takiej, a nie innej chwili, to wszystko zależy od nas. Bo to są rzeczy zwykłe, na które nie zwracamy uwagi. Dopiero kiedy nam ktoś je wskaże, dostrzegamy ich wyjątkowość, niezwykłość, piękno. Sami też je w podobny sposób odkrywamy pogodzeni ze światem i z sobą. Ze swoją niecierpliwością. I zapamiętujemy. Klik, migawka idzie w ruch i jest obraz w naszej pamięci. Nie mówiłem tego Małej. Pewnie kiedyś sama to wiedziała, a może zdążyła zapomnieć? Nie zapytam.

- Długo jeszcze?

- Już, otwórz oczy. Była cisza. Mała patrzyła przed siebie długo, długo. Wiatr czesał jej włosy, a ona stała nieruchomo, jak posążek odlany z metalu. Odwróciła się do mnie, popatrzyła mi w oczy

- Czemu nigdy nie byliśmy w tym miejscu? Zabierasz mnie gdzieś, gdzie nic ładnego nie ma, a takie miejsce stoi sobie. Zazdrosny o nie jesteś, czy jak?

- Mała, szliśmy tu dwa dni temu. Przedtem też tu szliśmy. Rok temu też. Po prostu inaczej na nie patrzysz. Przez pryzmat moich słów, albo inaczej – dlatego, że ci je pokazałem.

- A co jest za tymi drzewami?

- Zamknij oczy.

- Znowu?

- Znowu, zobaczysz coś.

Tym razem nie mówiłem. Nie musiałem, bo ścieżka była krótka. Stanęliśmy.

- Otwórz oczy.

Mała otworzyła i znów tylko patrzyła na zielone falujące pola, na których zaczęła się już rodzić wiosna. Staliśmy na przecięciu dwóch światów – morza z jego szumem i zielonych pól. Od zachodu szły chmury, trzeba było wracać. Mała milczała, ale widziałem, że uśmiecha się pod nosem. Na przemian to otwierała, to zamykała oczy. Klik, prosty klik…   
























 

Komentarze

  1. Wiesz, tak czytam i uśmiecham się. Ciepłem mi się rozlało pod skórą to, jak tłumaczysz Małej wiele rzeczy. Niby szorstko i cynicznie, ale to tylko peleryna, pod którą są pokłady wrażliwości, ciepła i serdeczności. I to, co napisałeś, że piękno trzeba odkryć. To prawda, trzeba się zatrzymać w pędzie codzienności i je dostrzec. Wspaniała jest ta błogość i spokój, a jednocześnie siła i potęga natury płynące ze zdjęć. Więc tak siedzę i się uśmiecham, trochę na myśl o pięknych miejscach, trochę do siebie, do Ciebie i Małej też :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jeśli się uśmiechasz, to znaczy, że nie spierniczyłem roboty. Cynizm i szorstkość? Ależ tak. Do dziecka można bez cynizmu i szorstkości (no, czasem trzeba), do "starej duszy" można, a nawet trzeba. I wiesz, te jej humorki, to sprawa zdecydowanie zamglona. Smogowa rzekłbym. Kiedy teraz sobie przypominam, to ktoś mnie tu wkręcił za cenę zrobienia z siebie głupiutkiej, ale cel jednak został osiągnięty. Zatem chyba mogę teraz o sobie powiedzieć, że nie ma większego osła, niż stary dureń :)))
      Masz rację - to zawsze była inspiracja i to zawsze był jakiś odnośnik kulturowy. Poczynając od bogów rządzących żywiołami, skończywszy na sile kreacyjnej, czy elan vitale. Bez przyrody jesteśmy niczym, bo i z niej nasz początek i trwanie. Pompatycznie zabrzmiało - wybacz.
      Przepraszam, ze odpowiadam z opóźnieniem, ale naprawdę męką stukonną jest dla mnie pisanie komentarza w telefonie. Bardzo chciałbym już, natychmiast odpowiedzieć, ale w takim biegu niestety...
      Bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam - tym razem na pewno już wiosennie. :)))

      Usuń
  2. Jak przeczytałam Witku natychmiast pojawiło się we mnie pytanie. Jak to było ze mną. I wiesz myślę, że jestem szczęściarą, bo miałam rodziców, którzy potrafili mi pokazać świat w taki sposób, bym go kochała od dziecka. Tata miał ogromną cierpliwość do dziewczynki, która, jak każde dziecko zadawała tysiące pytań. Zabierał mnie i moją starszą siostrę do pobliskiego parku, gdzie wiosną zbierałam pachnące fiołki, jesienią zaś moje kieszenie napełniały się żołędziami i kasztanami, a w ręku niosłam bukiet kolorowych liści. W naszym domu zawsze były świeże kwiaty. Moja mama mówiła, że „każdy kwiat jest uśmiechem Boga.” Może to oklepane zdanie, ale zapamiętałam je i w ten sposób jest i moje.
    Dobrze, że Małej pokazałeś, choć dziwię, jak taka „stara dusza” mało jeszcze wie, ale i tak jest cudna wiesz…te szlaczki na szybie mnie rozbroiły zupełnie. Tak naprawdę widzieć i rozumieć świat uczymy się przez całe życie. „ To ona pierwsza pokazała mi księżyc” K.I. Gałczyńskiego to prawda absolutna, ale już w dojrzałym czasie spotykamy osoby, dzięki którym inaczej spojrzymy na tęczę i czy obłoki ciągnące swe puchate poduchy na niebie, czy na deszcz, który stuka swym pluskiem o parapet chlapiąc przy tym szybę. Wiesz, że dzięki blogowi , Twoim słowom, cudnym zdjęciom też poznałam inne światy. Mam na myśli moje złote, poranne zachwyty. A ja tylko mogę powiedzieć - dziękuję. I cały czas nie mogę się nadziwić, że są rzeczy, które są, były, a ja ich nie widziałam. W sumie to piękno, które nas otacza, było i jest zawsze…na wyciągnięcie ręki, na spojrzenia błysk. Trzeba tylko umieć patrzeć. Ty umiesz Witku, więc pokaż Małej to wszystko, co zatrzymałeś na fotografiach. Morze rozbijające się o brzeg, szalone, ciemne chmury czy lekkie, białe piórka , wypieszczony, wygładzony wodą piasek, drzewa muśnięte porannym słońcem, cienie podkreślające ślady na dziewiczej plaży. Wszystko warte zobaczenia, zachwytu, zapamiętania.
    Pozdrawiam Cię ze spokojniejszej już Łodzi i życzę Ci sprzyjającej pogody i światła (wiem, wiem ostatnio nie rozpieszcza) i dobrych dalszych dni wypoczynku, takiego jak lubisz:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie Elu opisałaś swoje dzieciństwo - Mamę i Tatę. Tak, ich rola jest bardzo ważna, bo to długi czas wzór i do naśladowania i do pierwszych, tych podstawowych schematów, które zostają z nami do końca. Zamyśliłem się teraz, bo pomyślałem o braku wzorca - jest również i tak. kaprys losu czy nieszczęście i wzorca brakuje. Oczywiście dziecko jak może, to kompensuje pewne zachowania, czy pewne postawy. Musi, bo to cecha stadna, społeczna.
      A z Małą? Niecierpliwa jesteś, ale fakt, winienem jestem trochę wyjaśnień, bo na domysłach nie można się opierać cały czas. Roman Ingarden kiedyś napisał, że tekst nie może wszystkiego tłumaczyć, bo nie dość, ze nudny by się stał, to jeszcze zabraknie tego "miejsca niedookreślonego", który czytelnik, widz, czy słuchacz wypełnia. Ale też zbytnia swoboda powoduje, ze wyobraźnia hula, a nie powinna. Zatem już mówię - w tekście wspomniałem o Dużej Małej i Małej Małej (idiotycznie to brzmi). Duża Mała robi się duża, kiedy potrzebuje ludzkich czynności, słów, wyobrażeń. Kiedy jest mała, to jest trochę jak dziecko, ale to tylko maska. Intelektualnie bije mnie na głowę po tysiąckroć. Więc czemu tak? Zapewne chce coś osiągnąć. Ale nie dla siebie - dla mnie. Wszak to moja dusza. Odwróciła kota ogonem pozwalając mi wytłumaczyć coś, o czym dobrze wiedziała. Czy coś jeszcze? Tak, ma pewne luki. Jej pojawieniu się towarzyszyły raczej gwałtowne i nieprzyjemne wydarzenia. Zatem pewna wiedza wraca do niej stopniowo. Widzę to, czasami czuję. Rozpisałem się, ale skoro wprowadziłem na blog tę postać, to i winienem jestem pokazania czym i kim jest. A jest zaskakująca. Nie tylko przez szlaczki językiem, ale przez pewne sformułowania, opowieści itd, których nie powinienem tu opisywać.
      Co do tego, co opisujesz - spojrzenia na świat, jeśli go nam ktoś pokaże, to zgadza się, tak właśnie jest. Rolę rodziców przejmują inni ludzie. I to jest też piękne, bo możemy sami w sobie wyrobić coś, co nazywamy kanonem, do którego się odwołujemy, prawda? Dlatego poznawać światy, jak pięknie powiedziałaś, jest dobrze. Sami przy tym budujemy swój. Cegiełka po cegiełce, powoli, ale tak, jak my chcemy :))) Dziękuje Elu, się aż zarumieniłem, jak przeczytałem o blogu.
      I jeszcze jedna rzecz Elu - każdy z nas potrafi zatrzymać chwilę. Jedni tylko bardziej chcą, innym jest to obojętne - jest, bo jest. My mamy szczęście - nasze aparaty, które przypominają o tych momentach swoimi zdjęciami. Ale przecież nie tylko o zdjęcia chodzi, uogólniam, wybacz. Pięknie to opisałaś i nie mam ani miejsca, ani prawa odnosić się do tych wszystkich pięknych rzeczy, które przywołałaś :))) Ale bardzo, bardzo mi się podoba to, co napisałaś.
      Również pozdrawiam Cię Elu bardzo, bardzo serdecznie i do napisania :)))

      Usuń
  3. Klik. I utrwaliłam swój uśmiech, widzisz?
    Tak, masz rację, tak piękne mogą być tylko zwykłe rzeczy. I tylko wtedy możemy je zobaczyć, kiedy jesteśmy pogodzeni ze sobą i światem. Pięknie to wybrzmiało i zawiera najprawdziwszą prawdę.
    Nauczyłeś Małą w ten sposób oglądać świat, a może na odwrót, to ona Cię tego nauczyła i teraz tylko droczy się z Tobą? Trudno to wszystko rozdzielić.
    Pewne jest tylko to, że zobaczyć piękno można zatrzymując się w biegu. Ale to banał. Wiadomo. Powiem Ci jednak, że nie każdy może to zobaczyć. Owszem, zatrzymać się i spojrzeć każdy może, ale potrzeba jeszcze czegoś więcej. Czego? Może Mała wie.
    W każdym razie Twoje spojrzenie na świat jest zachwycające i zawsze przenosi nas w takie same (te same?) miejsca, które widzieliśmy tysiąc razy i jednocześnie nie widzieliśmy w ogóle.
    Klik. I teraz utrwaliłam Twój uśmiech, spójrz w lustro.
    Macham do Ciebie przez wiatr i deszcz i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę :))))
      Skąd wiedziałaś, ze będę się szczerzył do telefonu? Tak, bo czytałem Twój komentarz w telefonie. Obiecałem sobie odpowiedzieć, jak siądę przed laptopem (zabrałem, ale to konieczność, bo jak inaczej zdjęcia zarchiwizuję?), ale dopiero teraz siadłem.
      Wiesz, to prawda co piszesz. Prawdą jest również zdanie, ze ludzi mówią, ze coś jest banalne, dopóki ten banał ich nie dotyczy, bo potem staje się prawdą. I tak się sprawa ma :)) Trzeba się zatrzymać i zrobić "klik", albo po prostu uśmiechnąć do tego, co się zobaczyło. Chcąc, nie chcąc, budujemy nasze wewnętrzne piękno - tak, brzmi fatalnie, ale wiesz, o co chodzi. Nie o urodę, a o wewnętrzne "coś", co sprawia, że można rozmawiać, słuchać czy czytać i czuć, ze jest to piękne (choć czasem nie jest - patrz Chmielewska :)) )
      Co do Małej, to dałem się jak dzieciak wkręcić. Podpuścić. Ale nie żałuję, bo ja też miałem zabawę widząc, jak zamyka oczy. Wart Pac pałaca, a pałac Paca...
      Nie wiem Aniu, czego trzeba. Ale masz rację - nie wszyscy widzą. patrzą, ale nie widzą. Czy to kwestia wrażliwości? A może kwestia szukania właśnie tego, co zwróci naszą uwagę? Nie wiem.
      Przyznam się Aniu, że za każdym razem ja sam na nowo te miejsca odkrywam. Bo przecież znam tę okolicę, w której jestem. Ale za każdym razem kiedy idę plażą, drogą, czy wejdę na wydmę, widzę coś, co "muszę" sfotografować, zapamiętać. Układ fal, wiatr...czasami jest to niedefiniowalne, ale konieczne, bym stanął i popatrzył raz jeszcze.
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję :))) Pięknie napisałaś!
      A skąd wiem, że się śmiałem, skoro czytałem mail w telefonie? Zmarszczki mimiczne mi się porobiły z radości. Zatem masz mnie w kliku zupełnie pomarszczonego. Teraz Ty się pośmiej :)))
      Pozdrawiam Cię wiatrem i słońcem - oby już wiosennymi :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty