Jeszcze raz...

 

 Ruelle - Find You

- Nie opuszczaj teraz wzroku, nie opuszczaj. Co widzisz, kiedy nie widzisz? W tym różowym dymie kwiatów drzemie to, czego nie mówisz.

- Tylko ty tak możesz mówić, wiesz? Tylko ty. Nikt by nie użył takich słów.

- Bo ja wiem, jak mówić żebyś zrozumiał.

- A czy mam coś rozumieć? Nie wystarczy tego wszystkiego?

- Ty mi powiedz. Gdyby wystarczyło, to by cię tu nie było, prawda?

- Może…

- Co byś zrobił, gdybyś mógł raz jeszcze?

- Jesteś pewna że chciałbym raz jeszcze? Każde słowo i każdy gest? Każdą myśl?

- A jeżeli od początku powtarzasz to, co było? Przeżywasz wciąż na nowo? Przez wszystkie oddechy, przez wszystkie życia? Budząc się i nie pamiętając? Ucząc się wciąż i wciąż. Od pierwszego oddechu skażonego płaczem do ostatniego, który wszystko kończy?

- Czyli to już kiedyś było?

- Może?

- Nie odpowiesz, wiem.

- Więc po co pytasz?

- Bo jestem człowiekiem.

- Jesteś, kim jesteś.

- Nie chciałbym powtarzać tego. A jeśli już to tak, by nie pamiętać, że zostałem skazany.

- A jednak tu przychodzisz.

-  Było wtedy źle. Nie mieściłem się w swojej skórze. Szedłem i patrzyłem ludziom w oczy szukając blasku. Kogoś, kto zrozumie. A może tego, kto popatrzy głębiej. We mnie. Wiesz, tak od środka. Tam gdzie jestem. I nikogo nie było. Długo, długo. Za długo. Nie umiałem wtedy czekać. Nie chciałem czekać. Nie znasz tego uczucia, kiedy wydaje ci się, że wszystko jest za tobą. Że nikt nie odkryje, co w tobie jest. Co możesz dać. Uśmiech, uniesienie, ale i gęstą rozkosz odkrywania ciała.

- A ona zobaczyła?

- Zobaczyła kwiaty. Różowe kwiaty. Na jednej z moich fotografii zrobionej przypadkiem. Zachwyciła się. Nikt wcześniej nie powiedział takich słów.

- I to wystarczyło.

- Tak, to wystarczyło. Iskra od której zapłonął świat. Mój świat.

- A jej świat?

- Nie wiem. I chyba nie chcę wiedzieć.

- Czyli ona nie stała tu, pod tym drzewem. Nigdy jej tu nie było?

- Nie, nigdy.

- Ale ja jestem.

Tak, ty jesteś. I włosy wplątały ci się w zachwyt drzewa.

- Dobrze powiedziałeś. Jak ty. Zapytam  - chciałbyś jeszcze raz?

- Nie. Wiesz przecież, że nie.

- Przez ten koniec?

- Nie było ani początku, ani końca. Były tylko słowa między nami. I one między nami stanęły. Moje słowa, ale ktoś je musiał wymówić. Więc wolałem ja to zrobić. I nie pytaj, czy żałuję.

- Nie pytam.

- To dobrze.

- I przychodzisz tu co roku robiąc zdjęcia tym samym kwiatom. Na pamiątkę?

- Tak mi się zdawało. A teraz po prostu jestem tu, bo je lubię. I dobrze mi się myśli w cieniu drzewa.

- Wymyśliłeś coś, widzę po twoich oczach.

- Może…

- Mów, chcę posłuchać.

- Śmierć chce słuchać kilku zdań, które ja wymyśliłem w cieniu różowego drzewa?

- Nie powiedziałeś jeszcze, że jestem piękna. Ale naprawisz to. A teraz mów.

- „ Schodziliśmy z winnic starą drogą. Mgła opadała, ale zatoka miała jeszcze kolor błękitnego kłębu, który zaczynał różowieć od słońca. Im bliżej byliśmy, tym bardziej wyłaniały się z niej liny i lasy masztów. Było cicho kiedy weszliśmy na pomost. Stare deski zadudniły głucho pod naszymi krokami. Było pięknie. Cisza opłynęła nas, ocierała się o nasze ciała. Staliśmy nie wiedząc co dalej. Bo może nie było czegoś dalej. Było tylko tu i teraz i dla tej chwili zeszliśmy z winnic”. Nie wiem skąd się to we mnie wzięło. Po prostu wymyśliłem.

- A może to już było? Kiedyś. A może rodzisz się na nowo w każdej opowieści, w każdym obrazie?

- Nie chcę wiedzieć. Nie mów.

- Nie powiem.

- Ładnie się uśmiechasz piękna Pani.

- Wreszcie, długo musiałam czekać. Ale wszystkiemu winne te różowe kwiaty i twoje pożądanie.

- Tak, też tak sądzę…





















 

Komentarze

  1. Dawno nie było Pani. Twoje rozmowy z nią są refleksyjne, czasami pełne niedopowiedzeń. A jednak zawsze się rozumiecie. Czasem te spotkania są spowite mgłą. Ale nie taką lekką i puszystą, jaką unosi się nad jeziorem o świcie słonecznego dnia... Mam wrażenie, że rozumiecie się nawet bez słów, co jest to godne podziwu, ale i trochę niepokojące.
    Natomiast muzyka, którą wybrałeś jest przepiękna, zrobiła mi wczorajszy dzień, który w sporej części spędziłam za kierownicą. I jeszcze gdzieś za mną się ciągną te nuty, umilając niedzielę. Tobie też życzę, aby pomimo wszystko ten dzień był udany, tak jak i cały nadchodzący tydzień, który jest ostatnią prostą przed majówką :) Macham do Ciebie, nawet obiema rękami :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy życiem i jesteśmy śmiercią. Banał, prawda? Ale wielkie banały mają to do siebie, że są prawdą. To prawda, że dawno Pani nie było. Nikomu z nas nie było po drodze, choć to zawsze ona czeka ze swoim milczeniem, albo słowami, które są trudne. To dobre słowo - niepokojące. Takie właśnie ma być. Żeby nie było za różowo, za pięknie. By jednak pamiętać to, co było. Bo skoro mamy uczyć się na błędach, to i ich pamięć jest potrzebna. Tak sadzę. A mgła? To prawda - to nie jest mgiełka różowa i delikatna. Myślę, że to potrzebne. Mnie również.
      Cieszę się, ze muzyka Ci towarzyszyła. Przypadkowo odkryłem ten kawałek szukając innego, który dawno, dawno temu mnie uwiódł.
      Dziękuję Ci za życzenie. Tak mi się ciepło zrobiło, choć już właściwie dzień przepadł w deszczu. Niestety, u mnie potężna migrena, więc dzień stracony bezpowrotnie i na zawsze. Po prostu nie wyszło, tym razem wolne.
      Ale pocieszam się, że jeszcze tylko kilka dni i będzie wolne. A po deszczu wszystko śmignie w górę i zaświeci słońce :))
      Czego Tobie z całego serca życzę!! Również macham do Ciebie - co prawda mało energicznie, bo ledwo ciągnę, ale za to się uśmiecham :)))

      Usuń
  2. Zastanawiające i kuszące bardzo, bo choć mimowolnie wracamy do minionych dni to czy naprawdę chcielibyśmy się cofnąć i jak za pomocą perpetuum mobile powtarzać nasze życie w nieskończoność. Wiem to tylko teoria, ale gdyby tak było można, to czy drugi i następny raz bylibyśmy mądrzejsi? Czy równie dziwił by nas świat, zmieniające się pory roku, czy tak samo mocno cieszylibyśmy się i płakali, nienawidzili i kochali. Nie wiem i pewnie nigdy się nie dowiem.
    „A może rodzisz się na nowo w każdej opowieści, w każdym obrazie?” tak przecież jest…Każdy kwiat, każde drzewo, obłok różowy, zdanie usłyszane, wyczytane, każdy news czy wiersz liryczny to opowieść, która rodzi nowe, inne spojrzenie na wszystko, co nas otacza i najważniejsze...na siebie.
    Przypomniał mi się film „ Dzień Świstaka”, gdzie dzień powtarzał się w nieskończoność. Dla bohatera nie do zniesienia, ale o ile dobrze pamiętam, bo oglądałam go bardzo dawno, to zmieniło to jego postrzeganie rzeczywistości i było nauką pokory do świata i innych, ale przede wszystkim okazją zajrzenia w głąb siebie. Skończyło się oczywiście „i żyli długo i szczęśliwie”, ale nie było to chyba miłym uczuciem budzić się co rano ze świadomością, że znów dzwoni budzik i rozpoczynamy ten sam dzień. Dobry, mądry film.
    Swoją drogą pięknie Ci się wymyśliło.
    Co do zdjęć Witku muszę przyznać, że to jedno z moich ulubionych drzewek. Całe w różowych kwiatach jest po prostu bajeczne. Musiałam sprawdzić. To śliwa wiśniowa. Jest zachwycająca w tym czasie, a Ty potrafiłeś pokazać po mistrzowsku jej delikatność i perlistą urodę. Cieszę się bardzo , bo będzie do czego wracać :)))
    Ta wiosna wyjątkowo zmusza nas do chwytania blasku. Dobrze, że też czasem i Tobie się udaje. Cieszmy się też tym deszczem za oknem, bo już i on jest ciepły i wiosenny. Dobrych, spokojnych dni i słońca dla Ciebie Witku :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten film Elu. Kiedyś odbierałem go jako komedię, którą w istocie niby jest. Niby, bo tak naprawdę porusza problem pamięci i tego, "co by było gdyby..." Choć Bóg mi świadkiem, nie pomyślałem o tym filmie. Raczej przypomniała mi się pewna książka i pewna piosenka. Obydwie miały bardzo duży wpływ na mnie w pewnym okresie mojego życia. I poniekąd do nich często wracam, bo wraca się do rzeczy, które "przemówiły".
      I tak moja rozmowa z Panią dotyka tych spraw za pomocą śliwy wiśniowej, która uwielbiam. Uwielbiam od tamtego czasu, choć znałem je przecież "przedtem". Chciałbym kiedyś napisać taki tekst "pudrowy", jak się pięknie skojarzyło czytelniczce M. Jednak zawsze coś stoi na przeszkodzie. Zawsze jest coś, co wejdzie mi w paradę. Miał być lekki tekst, a wyszedł taki, jaki wyszedł - trudny dla mnie, a i zapewne dla czytelników również. Cóż poradzę, ze te dwa tematy, jak miłość i śmierć często sobie towarzyszą mimo odwrotnych biegunów?
      Elu, wybacz, ze trochę nieskładnie, ale trudno mi się pisze i myśli. Migrena uderzyła wtedy, kiedy chciała i mogła, więc okrutnie się męczę przy ekranie i zastanawiam się, czy włożenie ciemnych okularów by coś pomogło. Choć to idiotyczne, by w nocy wkładać ciemne okulary.
      Pozdrawiam Cię i dziękuję bardzo, bardzo. Macham do Ciebie, a deszcz wiosenny niech nam posłuży już niedługo do zdjęć takich, jakie lubimy :)))

      Usuń
  3. Jak dobrze, że pewnych wydarzeń nie da się powtórzyć. Spróbować jeszcze raz. Zmęczyłam się samą wizją, że tak by się dało.
    Byłoby lepiej, gorzej, inaczej czy tak samo…a tak jest, jak jest, co osobiście akceptuję.

    Docenienie, zrozumienie od tego się zawsze zaczyna. Zawsze. Na początek to wystarczy, ale z czasem to zbyt mało.

    Pięknie wirują te pudrówki. Ah ten kwiecień, najlepszy na świecie, mimo że najgorszy.

    Dobrego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, od tego się zaczyna. I wiesz, w sumie czasami się na tym kończy, bo i nic sensownego z tym się zrobić nie da. Czasami, bo czasami wyciągamy jednak dla siebie pewną lekcję. Ale to już inna bajka.
      A że nie da się powtórzyć - czasami żal, ale jest tak jak piszesz. Bez tego za nami, nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy. Jedna zmienna determinuje wszystko. Zatem niech jest, jak jest :))
      Nawet nie mów o kwietniu. Tak na niego czekałem, a codziennie zadziwiam sam siebie, że potrafię tak kląć.
      Miłego dnia!! :))))

      Usuń
  4. Wiesz...ten tekst o schodzeniu z winnic przypomniał mi o czymś, co sama kiedyś wymyśliłam.
    Nie, nie było tam winnic, ani pomostu, ani tego światła. Był natomiast ten sam nastrój. Tak piękny, że strach było wymyślać dalszy ciąg, bo mógłby nie być już tak delikatny i pełen nadziei. Mogłoby się coś zepsuć i stracić na zawsze. Dlatego nie wymyślałam dalszego ciągu i obracałam tylko te kilka słów-wyobrażeń uśmiechając się do nich i strzegąc ich przed rozwinięciem.
    Trochę zachowawcze to było, ale wiedziałam, że jeśli powiem: sprawdzam, to może się okazać, że nie zostanie mi już nic.
    Nie mam dobrej rady. Ja zaryzykowałam i wygrałam, ale nie jestem aż tak naiwna i wiem, że nie każdemu się to uda. I że nic od nas nie zależy.
    Niemniej jednak, życzę Tobie najszczerzej, żeby Twój ciąg dalszy był przepiękny. I żeby był.
    Uśmiech Ci posyłam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, są takie opowieści, które nadają się tylko do przemilczenia. Które chowa się głęboko w sobie pilnując, by nie wydostały się na zewnątrz. Są też takie, które można szeptać. I to zazwyczaj tylko raz. Takie jest prawo opowieści, o których lubię myśleć, że są jak kwiaty, albo pracowicie hodowane kryształy. Ale są też takie opowieści, które trzeba uwolnić. I to właśnie była jedna z nich. Ale wcale się nie dziwię temu, że chowasz ją przed rozwinięciem. Czasem tak trzeba, by można było przed snem westchnąć w poduszkę i przywołać kilka dobrych obrazów.
      Wiesz, napisałaś tak Aniu, że trafiło to prosto we mnie. Tam, gdzie miało trafić. I czytam Twoje słowa wielokrotnie i za każdym razem się uśmiecham, bo jest w Tobie wielka mądrość. Dziękuję Ci za to, że napisałaś. Bardzo, bardzo Ci dziękuję :)))
      To ważne, co napisałaś "I żeby był". - Właśnie tak!
      Złapałem Twój uśmiech i sam macham moim w Twoją stronę :))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty