Mokra robota...

 

Dreyma - Edge of Silence

           Nie nawykłem do tego, by stać na balkonie i patrzyć, jak świat płynie. Nie, nie czas, nie poprawiaj - świat. Ładnie brzmi słowo melancholia, które niesie w sobie muzykę deszczu rozbijanego o szyby. A może i szeroki parapet, na którym można usiąść i patrzyć w szarość. Może i wszystko jest bez sensu właśnie wtedy. Myśli kłębią się, zbijają w szare, nikomu niepotrzebne kłębki kurzu. A za plecami bezpieczny pokój. Ale stać tak na balkonie mając za sobą pokój w pensjonacie, do którego wraca się z poczuciem obcości, nie jest dobre. Co z tego, że ściany pomalowane w żółty, słoneczny kolor. Widać na nich ślady poprzednich mieszkańców, którzy nie dbali o to, czy zostawią porządek, czy nie. Jest też stolik drewniany, dwa krzesła pamiętające czasy PRL i łóżko z wyleżanym miejscem na ciało. Łazienka z prysznicem, mają podwyższyć standard, bo zastąpiono go kabiną dla wyjątkowo małych ludzi rezygnując z zasłonki, która zawsze przylepi się do ciała. Pamiętam takie pokoje, które mają swoje historie i może dlatego nabrały dystansu do rzeczywistości – stają się anonimowe, wyprane z wszelkich emocji. Są już tylko przechowalnią na ciało, rzeczy w szafach, szybkim zjedzeniem posiłku, sen prześniony i zapomniany. Idealne miejsce na szkolne wycieczki. Bo przecież nie liczy się miejsce, a ludzie z którymi gada się całą noc, jakby nocy miało braknąć, jakby czas miał przeminąć. Siedzę więc na tym zapadniętym ze starości łóżku, patrzę w przybrudzone ściany i słucham deszczu, który usiłuje wygrać werble na parapecie. Idzie mu nieskładnie. Uparcie wyskakuje z rytmu zmęczony sobą i brakiem światła. Nad górami rozpina się zasłona chmur, które zahaczają o wierzchołki drzew. Świat ginie we mgle. Świat ginie w deszczu, a ja sprawdzam uparcie pogodę w telefonie, bo ciągnie mnie na szlak. Na te wszystkie ścieżki puste teraz. W ciszę gór i w ich samotność. W zapach mokrych drzew, traw i ziemi. W przestrzeń tak inną. Bliżej nieba? Chmur? Może. Może też bliżej samotności, która sprawia, że można pomyśleć o tym, co w człowieku na dnie. Zepchnięte, niewyjaśnione, przemilczane. Uśmiecham się, bo odżywa we mnie wędrówka, jaką znam ze swojego dzieciństwa. Odżywają we mnie góry, które kochałem, by się na nie obrazić za tłumy, za hałas, za krzyk na szlakach. Nigdy tego nie rozumiałem, wiesz? Bo dla mnie góry, to samotna wędrówka. A jeśli już z kimś, to w milczeniu, by pobyć trochę w tym szczególnym stanie, gdzie słów nie trzeba. To zasapany szczyt, na który wchodzi się, a nie wjeżdża po to, by usiąść na trawie i patrzyć w dal, gdzie przestrzeń nie ogranicza. A potem w milczeniu zejść i jakby budząc się ze snu, iść między ludzi w dolinę, gdzie zazwyczaj są miasteczka. Taka droga zostaje w człowieku na długo.  Zapada zmierzch. Powoli zaciera się granica między niebem i ziemią. W takie dni jest rozmazana, czasami znika, jakby niebo opadało pochłaniając wszystko swoją bielą, mgłą, szarością. Teraz zapada noc. Zapalają się światła. Świat zupełnie odrealniał w mgle płynącej z nieba czy gór. Odrealniał w bańkach światła – latarniach ulicznych. A przecież wiedziałem, że może tak być, pamiętałem z dzieciństwa taki widok. Ale jak wiele, wiele innych rzeczy pogrzebałem go w sobie. Zakryłem innymi sprawami. Pracą, pośpiechem, zmęczeniem. Niespełnieniami i marzeniami. A teraz jest i znów czuję, jakbym przybył z jakiejś dalekiej podróży, a wszystko niezmienione czeka, by wybiec mi naprzeciw. Tylko ten anonimowy pokój nie jest mój i nigdy nie będzie… 
























 

Komentarze

  1. Magia Witku, czysta magia... Ciepło pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Aniu. Bardzo mi się przyjemnie zrobiło. Również Cię pozdrawiam :))

      Usuń
  2. Magia mgły i gór czaruje bajkowy świat. Cudne 💙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, miałem nadzieję na zrobienie zdjęć surowych, groźnych. Chyba nie wyszło tak, jak zakładałem. Cóż...może kiedyś :)) Macham do Ciebie :)))

      Usuń
  3. Jakie przepiękne zdjęcia 😍 Te wyżej trochę tajemnicze, te niżej bardziej magiczne. Góry o tej porze roku są najpiękniejsze, a jesienne liście malujące się kolorowymi plamami na zboczach są wręcz hipnotyzujące. Mgły otulające drzewa kojarzą mi się z lasem nieopodal domu rodzinnego, pachnącym wilgotnym igliwiem, mchem i grzybami. A fotki na samym dole z koronkową pajęczyną na tle ciepłego, miękkiego światła są zachwycające. Po kolejności zdjęć można wywnioskować, że po burzy wychodzi słońce ;)
    Aż chciałoby się znaleźć w takim miejscu po ostatnich tygodniach w betonowym bunkrze... Mam nadzieję, że pomimo deszczowej pogody i mało luksusowych warunków miło spędziłeś czas i odpocząłeś :) Przesyłam uśmiech i dużo dobrej energii na najbliższe dni, może wystarczy chociaż na piątek :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu, słońce było ostatniego dnia, ale tylko rano. Jak to bywa w naszym klimacie, ranne zimno przegoniło chmury po to tylko, by o dziewiątej znów zaczęło siąpić. To miękkie światło, to światło lampy sodowej i mieszaniny mgły i dymu z kominów. Wiem, brudna prawda, ale wyjazd taki właśnie był. Ale żeby było pozytywnie tak, jak lubisz, to mogę powiedzieć, że poradziłem sobie nawet-nawet z trudnymi zdjęciami i zrobiłem takie, jak zawsze chciałem zrobić w górach (te zamglenia i nieoczywistości) Trochę to nawet nieoczekiwane było zważywszy na to, ile deszczu spadło wtedy.
      Coś w tym jest, kiedy piszesz o bunkrze. Dość mocno czuję "zabunkrowanie" i inne związane z tym przypadłości. Ty wiesz o czym mówię, nie muszę tłumaczyć.
      Elu, cieszę się, że choć te kilka fotek przypomniało Ci dobry czas i trochę tego, za czym człowiek tęskni. Słońca, ciepła i uśmiechu dla Ciebie :)))
      Macham ze swojej wieży :))

      Usuń
  4. I znów sobie myślę, jakie to typowe dla latarnika, siedzenie w obcym pokoju i słuchanie deszczu. Myślę też, że teraz zbliża się pora latarnika. Jesień. Ileż tematów z mgły wyskoczy, ile zagra mu w sercu. Zawsze będą jakieś góry, morze, miasteczko. Zawsze coś się przed latarnikiem odsłoni, by mógł to w sobie zapisać i podać dalej innym.
    Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tak się stało Aniu :)) Cieszę się ogromnie, że zdjęcia Ci się spodobały. Bardzo się cieszę, bo że w ogóle są, to już jest jakiś malutki sukces. I masz trochę racji, jestem podatny na jesień. Wiosna nie robi na mnie takiego wrażenia, choć na nią czekam zawsze. Ale to jesień z jej 'humorkami" jest tą porą, która skłania mnie do zamyśleń. I chyba nie tylko mnie.
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie życząc w tym pierwszym dniu jesieni słońca i ciepła - wiem, towar deficytowy :)))

      Usuń
  5. Góry to jak wrzód na tyłku, przynajmniej dla mnie, zawsze mnie tam strasznie ciągnęło na te szlaki, a wiecznie nie było czasu, albo nie było z kim, a jak ktoś był, to nie chciał daleko w tę dzicz, albo za mało czasu było, żeby się na wielką wyprawę szykować. A jest dokładnie tak jak mówisz, ja to już sobie nawet wyobraziłam siebie jako seniorkę chodzącą po górach, włażącą na Pik Lenina, tylko kto wie, czy człowiek będzie jeszcze mógł i chciał, czy po prostu znajdzie się inną wymówkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze znajdzie się wymówka, sama wiesz. Zwłaszcza, kiedy smakuje się samą możliwość powłóczenia się i zrealizowania tego, co się chciało. Oj, jak dobrze jest wtedy pomarudzić :)) Pik Lenina (Awicenny) - jestem zdziwiony! Targasz się na siedmiotysięcznik?? Ale w sumie, czemu nie :)) Jak emerytura, to szaleć! Ale gdzie nam do emerytury. Jeszcze niejedno przejdziemy i jeszcze niejeden raz będziemy marudzić. Ale marzenie piękne. Milczę, kiwam głową z uznaniem :)))

      Usuń
  6. "Taka droga zostaje w człowieku na długo". A kiedy człowiek wraca, to natychmiast zaczyna tęsknić za nią...
    Fotografie piękne i cieszę się, że są.
    Pozdrawiam z mojej własnej tęsknoty za "zapachem mokrych drzew, traw i ziemi"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ciesze się Aniu, ze mogłem je wrzucić i napisać to, co we mnie. Nawet nie wiesz, jak bardzo tęsknię za tymi trzema deszczowymi dniami właśnie tam... Przesyłam Ci dobre, jesienne myśli. Z zapachem lasów i pól i włóczęgi :)))

      Usuń
  7. Zachwycam się każdym zdjęciem Witku, choć z górami mi dawno jakoś nie po drodze, jak już pisałam kiedyś. Tu nie góry są winne, bo one od wieków są jakie są, tylko czasem zbytnio wydeptane i zagadane. Ty chyba miałeś szczęście odkryć je na nowo, pozwoliłeś im…A one z wdzięczności pokazały to co mają tylko dla wytrwałych wędrowców - surowe piękno otulone mgłą wznoszącą się nad smerkami z kolorową tęczą wśród obłoków. I chyba uśmiechnąłeś się do tego widoku, jak ja patrząc na zdjęcie obrazu z jeleniem. Jest w nim coś z magii, swojskości, wspomnień dzieciństwa, choć pewnie niejeden powie, że trąci kiczem. A klimat dalszych…błogość świąt na myśl przywodzi z gwiazdką na choince i światłem w szopce. Złotą nicią zachwytu poranek utkany. Dobrze, że wyszedłeś, bardzo dobrze.
    Dziękuję Witku za te mokre słowa i wspaniałe zdjęcia. Pisząc właśnie słyszę delikatne pukanie kropel o szybę, więc macham do Ciebie z tym rytmem i pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dużo prawdy Elu w tym, co piszesz. Zbyt te gury zadeptane i zbyt zagadane. Może dawniej tego nie dostrzegałem, ale od jakiegoś czasu strasznie mnie to irytuje. Pewnie mogę powiedzieć o sobie, ze jestem z tego pokolenia, które czuło góry. Również w sobie. Bo jest coś w nich z pokonywania siebie i z pokory wobec ogromu. A jak widzę na szlaku ludzi z telefonem podłączonym do głośnika, który mruga barwami tęczy i dudni, to... To zwyczajnie przykro mi się robi, że ktoś zupełnie nie czuje tego, co od zawsze góry definiowało. I niech nikt nie mówi, ze to znak czasów, bo to nieprawda. To po prostu brak wychowania i jakiegoś umocowania w kulturze. A zdjęcia... Wiesz Elu, że czasem trzeba podejść kreatywnie do tego, co się ma. I tak też tym razem było. Musiałem :)))
      Przesyłam Ci dużo dobrych, jasnych myśli i tego, co sama wiesz :))))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty