Miazga...

 


               Nasze ciała teraz można by wziąć za wykute w marmurze pomijając wszystkie niedoskonałości jak zmarszczki, fałdy, blizny. Brakuje im miękkiego kroku skradania się, jakby zima usztywniła kroki. Jakby zastał się smar w starych maszynach. A przecież to już. A przecież ruch się już zaczął dawno. Niedostrzegalny, choć konieczny. I mógłbym teraz powiedzieć, że koło znów zaczyna swój bieg. Mógłbym, ale nie powiem, bo przecież koło wcale nie zwolniło. Ono gna przed siebie wciąż i wciąż. To tylko żwawiej zaczynają krążyć soki ziemi. A deszcz zaczyna pachnieć, jak deszcz. Uśmiecham się, wiesz? Bo śmieszy mnie mój głupi zachwyt deszczem. Śmieszy mnie moje spojrzenie na zieloną mgiełkę wokół krzaków. I śmieszy mnie moje spojrzenie w niebo w poszukiwaniu miast toczonych w chmurach. Jakbym nie wiedział, że co roku tak się dzieje. Bo nie ma już cichych poranków z dalekim stukotem pociągu, a są ptaki na gałęziach, które śpiewają. Nie, nie wydają pisknięć i okazjonalnych ćwierknięć, a śpiewają. A to wszystko sprowadza się do tego, że jest jakiś ład, jest jakiś porządek naddany, któremu i my się poddajemy. Pozorny chaos zimy przemija. Nastaje nowy ład, który pozornie jest ładem przecież. Wszystko to przecież wymieszane – i ład i chaos. Znam takich, wiesz o kim mówię, którzy chcieliby rozdzielić jedno od drugiego. To co na górze od tego, co na dole. To co sacrum od tego, co profanum. To co Eros od tego, co Tanathos. A przecież to wszystko splątane. A przecież to wszystko wymieszane. A przecież to wszystko w nas. We mnie. I ja powinienem to znać. Zapominam. Wiedzą o tym wszyscy szamani świata, którzy nie zapominają. Którzy czują siadając na ziemi, jak krążą w niej soki, jak drąży ją wilgoć. Jak wydłużają się korzenie szukając wilgoci. Jak trą o siebie ziarna piasku mieląc miazgę starych obumarłych części. A ja? Pięć kroków w prawo, pięć kroków w lewo. Obrót. I znów kroki w prawo, kroki w lewo dookoła drzewa. Tak, tego co zawsze. Ani świętego, ani szczególnego. Przydrożnej samosiejki, która co roku kwitnie bielą. Mój nieudolny taniec szamana, którym się staję na te kilka chwil. Zamiast bębenka mam aparat, ale czy to ważne? Nic nie jest ważne. Wszystko jest ważne. Nic nie ma znaczenia i wszystko ma znaczenie. I ból w piersiach z przepracowania i głód. I uśmiech do słońca i zapach deszczu. I wiatr kołyszący gałęziami, które kiwają się jakby potakiwały. Które kiwają się tak, jakby przeczyły…

















 

Komentarze

  1. Chyba Witku zaczarowałeś szamańskim tańcem ponurą rzeczywistość (swoją drogą bardzo mi się podoba to niezwykle obrazowe określenie na kadrowanie, robienie zdjęć ), bo tylko tak można wytłumaczyć, że na Twoich zdjęciach jest ONA – prawdziwa, najprawdziwsza Wiosna. Ja jej nie spotkałam w tym roku choćby na chwilę. I jeszcze śląska dzika śliwa jak zawsze pierwsza otwiera swoje białe koronki, by kusić zapachem i urodą małe latające stworzenia - zapylacze. W Łodzi nadal zima nie może opuścić swego tronu i rządzi się na całego. Jednym słowem Zimnoszaroipluszczacie. „Nastaje nowy ład, który pozornie jest ładem przecież.” „A przecież to wszystko wymieszane. A przecież to wszystko w nas.” Wiem skracam, a całość mi się podoba, ale z racji logiki i szacunku do piszącego muszę skrócić. To takie proste i piękne, smutne i prawdziwe, że każą nam inaczej. O wiośnie, o sprawach innych małych i wielkich.
    Dziękuję Witku za ten promyk nadziei, że może za chwilę zobaczymy te drzewa tylko wiosną tak bardzo pachnące, bo to ważne wiesz, żeby mieć nadzieję.
    Macham do Ciebie ze śnieżniej i mokrej Łodzi. Ślę dobre myśli i uśmiech. Mam nadzieję, że przed świętami jeszcze złapiesz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak myślałem Elu, że jak tylko dam radę wyjść z aparatem i wstrzelę się w okienko pogodowe, to natychmiast przyjdzie zmiana pogody i na dłuższy czas będę mógł się poświęcić pracy :P I faktycznie, zaraz po zdjęciach przyszedł mróz a potem śnieg. Więc mój szamański taniec może niekoniecznie był na miejscu, ale kto wie, może jednak ta wiosna będzie. Tylko czy znajdziemy czas na to, by ją docenić i czy w tym czasie właśnie złapiemy światło. Same problemy :))) Ale to też w pewnym sensie pokazuje, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od przyrody. Jesteśmy jej częścią czy chcemy tego, czy nie. Nawet w tak prozaicznych przecież czynnościach (dla robiących zdjęcia) musimy się dostosować i tematycznie i pogodowo.
      Przyznam Ci się Elu, że to był właśnie dla mnie taki pierwszy ważniejszy "oddech". Bo zdjęcia kiepskie, ale samo wyjście, odrzucenie tych wszystkich myśli, które gdzieś zawsze krążą, a dotyczą pracy, czy życia, to było jedyne w swoim rodzaju.
      Również macham do Ciebie przez wieczór raczej ponurawy, choć z nadzieją, ze będzie choć chwilę słońce w najbliższym czasie :)))

      Usuń
  2. Cieszę się Witku, że poczułeś w końcu wiosnę. Chociaż na pełny rozkwit trzeba będzie jeszcze poczekać, to pomimo dzisiejszej, zimowej aury widać już kroki jakie poczyniła Zielona Pani. Tak, wiosna ma w sobie coś magicznego. Co roku prędzej czy później przychodzi, a my co roku zachwycamy się tym samym. I to jest dobre, wiesz? Im bardziej zima i dni jak ten dzisiejszy dają nam się we znaki, tym bardziej doceniamy wiosnę i słońce. Docenienie i wdzięczność że będzie, że jest. Tak to właśnie czuję. Chyba nie tylko ja... I tak jak kiełkują rośliny, tak w nas rozkwita na nowo chęć do życia. Powoli, ale jednak. Cieszę się bardzo, że w końcu się uśmiechasz. Oby uśmiech i lepsze samopoczucie zostały z Tobą jak najdłużej, Witku. I najbliższych dni wypełnionych spokojem, ciepłem i dobrocią.
    Ps. Zdjęcia przecudne... Błękit nieba i subtelna biel kruchych płatków jabłonki są zjawiskowe. Wraz z cukierkowo różowym migdałkiem, tak słodko pachnącym, przywołują u mnie cudowne, ciepłe wspomnienia z pewnego wyjątkowego ogrodu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę Elu nie ma znaczenia, czy ja wiosnę poczułem, czy nie. Ona po prostu się staje, czy chcemy tego, czy nie. Ja chcę tylko pokazać pewną przemianę. Chaos, który czasami jest chaosem, a czasami porządkiem. Pewnym naddaniem, na które nie mamy wpływu i sami mu podlegamy.
      Pięknie piszesz o chęci do życia. Pięknie :)) Dlatego nic nie powiem, tylko na paluszkach sobie odejdę i popatrzę z boku. Nich sobie ta myśl rośnie w spokoju. Ja dzięki temu też będę spokojniejszy :D
      Zdjęcia mi nie wyszły. Mówię szczerze. Za wcześnie na właśnie takie, jakich oczekiwałbym. Ale są, jakie są i cieszy mnie wewnętrznie, że udało się je zrobić. Czasami zapominam, jak robi się właśnie takie zdjęcia, które lubię. I niechby zasiliły te z szuflady, ale mam satysfakcję, że zdążyłem, że udało mi się zatańczyć wokół drzewa. A to jest nie byle co! :)
      Wiem o jakim ogrodzie mówisz - to dobry ogród - najlepszy :)
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie Elu i odpoczywaj ile się da !!
      Macham z niedalekiej asfaltowej górki :))

      Usuń
  3. Niemożliwe, że już są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak. Drzewo się pospieszyło. Dziękuję Ci za komentarz i odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
  4. Myślę sobie, czy każdy latarnik ma w sobie coś z szamana? Jeśli nie, trochę musi udawać, żeby zaczarować codzienność, która się wygina w niewłaściwe strony. Czy wiosna jest ładem, a zima chaosem? A może odwrotnie. Czy wszystko z sobą pomieszane i dlatego jedni drugich depczą nakazami od trzecich? Ciekawe, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tak mnie trochę sprowokowałaś do myślenia o latarniku i szamanie. I pewnie jest jak w życiu - są tacy, którzy są i tym i tym, a na dodatek pewnie jeszcze kimś innym, a są tacy, których metamorfozy nie wychodzą poza zmianą fryzury.
      A co do naginania rzeczywistości, powiedz Aniu, czy właściwie każdy człowiek tego czasem nie robi? Ależ robi, robi. Choćby takie planowanie, to już jest jakieś zaklęcie wstępne, które próbuje nagiąć rzeczywistość, prawda? Wychodzi na to, że każdy z nas jest takim cichym szamanem, czasem nie wiedząc o tym. Ale tu pewnie jakiś socjolog lub raczej antropolog mógłby coś powiedzieć na ten temat.
      Na ostatnie stwierdzenie nie odpowiem Ci w sposób wiążący. Ja tylko zauważam ład w chaosie i chaos w ładzie. A nakazy...zawsze znajdą się ci, którzy będą rościli sobie prawo nakazów. Przez wyższą krew, przez pieniądze, przez władzę. Ale masz rację, nie wolno dopuścić do tego, by tacy deptali innych w imię swoich racji. Bo zazwyczaj jest tak, ze te racje wcale tak oczywiste, jasne i logiczne nie są. Ba, każdy może mieć swoje racje. I co wtedy?
      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie i jak sądzę - wiosennie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty