Eks-peryment.



   Kiedyś chciałem, aby wreszcie jakieś uczucie przebiło się przez twardą skorupę mojego niedoświadczenia i trafiło na kogoś, kto doceni siłę, poświęcenie, czas, inwencję. To miał być eksperyment i tak zostało.
   Czasem myśli się poezją, czasem śni się poezją, czasem ...
   Czasem nie ma wyjścia. Stosy słów, logika tworzenia, szybki ruch pióra, a potem godzinne szarpanie się z tekstem, rozdrapywanie najmniejszego wyrazu. Budowanie kośćca, który dostanie mięśnie, skórę, barwę, zapach i kształt. Nie ma tu poezji, nie ma tu uniesienia. Jest tylko szalony przymus pisania i rosnące uczucie niewyrażenia. Jest wreszcie kartka z całym tekstem, który ląduje do szuflady z uczuciem ulgi. Sprawdza się ją co parę chwil, smakuje, obraca słowa, aż wreszcie nasyca całą, gotową formą. Niechętnie się pokazuje, jakby to, co wyrosło i potem zostało obleczone w kształt, było intymne, intymnością prawie seksualną.
   Kiedy uleży się czas jakiś w szufladzie (ekstremalny poeta rzymski zalecał siedem lat odczekać), wyciąga się, znów odczytuje słowa, przywołuje obrazy, nadaje im nowe znaczenie. Wtedy poezja krzepnie. I ciągle się człowiek zastanawia, czy poezji przystoi słowo "kocham", czy jest ono niewypowiedziane...
 
   

A kiedy wszystko uśnie
przyjdę do Ciebie
z szeptem wiatru w dłoniach,
z wiecznym milczeniem
pośrodku ust ...


    


Komentarze

  1. dlaczego napisanie kilku słów przynosi nam ulgę? też się na tym niejednokrotnie przyłapałam.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Ponieważ nazywamy nasze lęki, nasze nadzieje, nasze marzenia. Stają się słowami, czyli czymś konkretnym, a więc stają się mniej...straszne?, intymne?, śmieszne? - dlatego ulga. Trik stosowany przez psychologów :). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty