Mabon...

                                                                                     
                     W „Poradniku niepośledniego czarodzieja tudzież niepośledniej wiedźmy” czytam:         „Pospólstwo na ten czas zwany przesileniem jesiennym rozpala ognie i ucztuje. Zasię wydawać by się mogło, że gmin zna sedno rytuałów. Ale oni jeno powtarzać umieją nie znając sedna i przyczyny. Przynoszą wszystko to, co ziemia spłodzić umiała i stawiają przy ogniach i kręgach. Sami zaś bawią się. Takie to i gminu świętowanie, a trzeba myśli oczyścić i iść na wzgórze porośnięte klonem, dębem i brzozą. Trzeba drzew znaleźć bez liku i między nimi się przechadzać i dla zdrowotności i by stracić to, co zaległo w duszy. Ja powiadam Wam, że trza oddać to, co w środku, by znaleźć równowagę. Jako i wprzódy znajduje ją noc, z dniem, jak znajduje woda z ogniem, tak i w człowieku istnieje równowaga. I dlategoż nazywamy ten czas równonocą i przesileniem”. Tyle w podręczniku wielkiego maga i heretyka, który gdyby żył, to niechybnie spłonąłby na stosie. Całe szczęście, że wymyśliłem tę postać i nawet zastanawiałem się, jakie imię mu nadać. Bo mam słabość do nadawania imion i tracenia własnych. Bo coś w tym jest, że trzeba zgubić to, co w człowieku. Rozliczać kiedyś chciałem siebie, by było prosto – ma i winien. Ale to nie tak, wiesz? To nie tak. Bo trzeba zgubić w czasie drogi, kiedy opada z nas czas. Dlatego wierzę w drogę na styku lata i jesieni. W te wszystkie drogi, w których powoli zamieszkuje cisza i w ten wiatr, który nie niesie hałasu z miasta. Myślisz, że rytuał się dokonał? Nie wiem. Nie rozpaliłem ognia i nie stałem wśród kręgu, by zobaczyć gwiazdy. Wszedłem na dach, by posiedzieć. Może kiepskim jestem czarownikiem, a może czasy takie niedobre na szeptanie zaklęć. A może wszyscy bogowie dawnych dni odeszli i zostały po nich tylko ładne nazwy? Resztki rytuałów, które przecież sięgają głęboko w nasza psychikę. Są logiczne, jak może być tylko logicznym coś, co powstało z obserwacji natury i człowieka. Jego miłości, jego nienawiści, jego pracy i wszystkich tych rzeczy, które go stwarzają. A moja droga była dobra. Zielona. Błękitna. Na rozstaju dróg, przy mostku zjadłem jabłko i rzuciłem daleko, by urosło z niego drzewo, wiesz? Nie szukałem też nikogo i nie oglądałem się za nikim. Po prostu byłem. I to mi wystarczyło do życia i do tego, by uśmiech zamieszkał we mnie. I bym mógł jechać na moim rowerze przez kamieniste ścieżki leśne z uśmiechem, który się dzieje. I który mogę wręczyć jak pochodnię w te dni, które przyjdą. Kiedyś, za jakiś czas. Ale Ty wiesz przecież. Ty wiesz…
















Komentarze

  1. Dzień dobiega końca. Ciemno za oknem a w domu cicho i przytulnie. I droga przez las, przez dotyk drzew, światków naszych zmagań. Droga przez naturę to jak prysznic po ciężkim dniu. Cisza lasu i ogromny jego spokój to balsam na ranny. Kraina czaru i magii. Zaczarowałeś obraz w słowa, myśli. Muszę Ci podziękować za ten tekst i zdjęcia. Jesień to pora wyciszenia i faktycznie przemian po burzliwym, gorącym, upalnym lecie. Wyciszenie, chwila zadumy i jak to nazwałeś, ujmując całą przemianę w zmianę imienia. Zmiana imienia to nie tylko zmiana liter w alfabecie. Imię jak życie pokazuje, zmienia człowieka. Z imieniem trzeba uważać. Wiesz, zmieniłam imię w realu i zmieniam w necie, na to co w realu. I faktycznie jak mawiają czarodzieje - zmieniam się. Coś się we mnie nieodwracalnie zmienia. Nie jestem już Grażyną. Odeszła. Choć pewnie do końca życia moi przyjaciele i rodzina dalej będą mówić do mnie starym imieniem, to jego już we mnie nie ma. Trzeba bardzo uważać z imieniem. Koniec lata i początek jesieni - podoba mi się takie spojrzenie i taki obraz. Pora na zbiory Witku :) Spokojnego, dobrego, ciepłego wieczoru Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem Gratiano (III), czy udało mi się przelać odrobinę tej magii, ale skoro mówisz, ze zaczarowałem, to ciesze się okrutnie. Bo czarownik ze mnie kiepski, ale widzę i czuję i to co czuję i widzę staram się ubrać w słowa. Czasem nawet wyjdzie. Tak, pierwsza zasada magii - nie zdradzaj swojego imienia, bo dasz władzę komuś nad sobą. I wiesz, coś w tym jest, że natura zabiera nasz troski i to, co było naszym udziałem. Dobre, złe, obojętne. Wszystko ulatuje w wędrówce. Czasem nawet samo stanie pośród lasu, drzew robi cuda. Choć sama wiesz, ze są też tacy, którzy przez ćwiczenia osiągają taki efekt. Zwał, jak zwał, a ja wiem, ze musi być magia w tym, co się robi. Bo jeśli jej brakuje, to jest to do kitu. nawet zwykły spacer ulicą. Piękny komentarz napisałaś. Gdybym mógł, to zachowałbym go na pamiątkę. Grażynko, (nie pozbędę się tego, ale chyba mogę tak mówić) dziękuję Ci za uśmiech i za dobrą chwilę z Twoim dobrym słowem. Zdrowia Ci życzę i odpoczywaj!! I jeszcze raz Ci dziękuję. Mam za co!

      Usuń
  2. Kapitalny temat , Witku na ten dzień, chociaż przyznam się, że nigdy nie myślałam w ten sposób
    o początku jesieni. Myślę, że rytuał się dokonał...Przecież byłeś na górze, pośród drzew z czego
    i siła i zdrowotność i równowaga została jak najbardziej zaczerpnięta.
    Tak na serio dobry moment Witku gdy się uśmiechasz i czuć radość z samego bycia, patrzenia, czucia- co cieszy.
    Mój spacer tego dnia był zgoła inny. Po pracy postanowiłam skorzystać jeszcze ze słonecznej pogody i przespacerować nieco. Szłam i przyznam szczerze , że zamiast przyjemności najadłam się strachu. Przez długi czas nie spotkałam nikogo, było cicho, gdy nagle w odległości kilku metrów zobaczyłam niezbyt przyjemnego typka, który szedł w moim kierunku, a ja przy kwiatku z aparatem w ręku. Zrobiło mi się gorąco, nie wiedziałam czy uciekać (tylko gdzie?) czy udawać, że nic się nie dzieje. Serce czułam tak mocno. Jak to zazwyczaj bywa strach ma wielkie oczy i nic się nie stało. Facet spokojnie przeszedł trochę mi się przyglądając. Jednak twarz mężczyzny zapamiętam na pewno i długo nie odważę się na wycieczkę sama w takie odludzie.
    Zdjęcia pięknie zielone, zupełnie jakby zapomniały, że to już jesień. Tyle jest w nich radości i słońca. A brzoza - patrząc aż się kręci w głowie...
    Dziękuję za tą ogromną dawkę optymizmu na nadchodzące dni.
    Pozdrowienia Witku i dużo jeszcze takich słonecznych dni :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i jak mam się nie uśmiechnąć czytając Twój komentarz? Chociaż to z tym typkiem było groźne, ale całe szczęście sobie poszedł. Chociaż wiesz, często mnie ludzie zaczepiają i to czasem agresywnie, co robię. Wtedy pokazuję zdjęcia i się uspokajają, machają ręką, ze wariat nieszkodliwy. Może być. jeśli dam komuś radość i poczucie bycia lepszym, to dobrze :)) Tak ładnie napisałaś o moim tekście, a ja tylko napisałem o rytuale, który jest stary, jak świat. I uczestniczyłem w nim mimo woli i chyba nawet świadomości. A czy się dokonał? Może tak, może nie - najważniejsze, ze się uśmiecham i daję uśmiech innym. Dowód, sama się uśmiechnęłaś i czujesz, że jest energia pozytywna w tych słowach i obrazach. A, właśnie, brzoza... uwielbiam stare, duże brzozy i to, jak pną się w niebo. Specjalnie robiłem te zdjęcia, bo tak sobie wymyśliłem, ze jeszcze pogram w zielone, ze jeszcze pomaluję wszystko tą barwą zanim wszystko bedzie złote i rude, by stać się szare. Koło powoli staje i tak jest chyba w porządku. Czas odpoczynku. Dziękuję Ci ogromnie za Twój komentarz i bardzo, bardzo, bardzo (mógłbym tak długo, wierz mi) ciesze się, ze ta złoto zielona i błękitna kropla magii rozjaśniła trochę dzień. Pozdrawiam Cię Elu i dobrego światła :)))

      Usuń
  3. Ile wspaniałej, soczystej zieleni! Jak to w ogóle możliwe? Wygląda jakby zdjęcia powstały z okazji przesilenia letniego, a nie jesiennego!

    Ja tam bym bardzo chętnie z pospólstwem pobalowała przy ognisku z darami lata;) Naprawdę czuję, że to by mi było teraz bardzo potrzebne i pomocne.
    Zaś co to przechadzek wśród drzew, to od wiosny tego roku trochę mnie to stresuje i wzbudza lęk. Spotkałam dzika. Bliżej niż bym sobie życzyła, dostatecznie blisko bym spanikowała. I staliśmy w tym lesie, patrząc na siebie, dzik majestatycznie wielki i obojętny a ja zapłakana, klnąc ”Zajebiście! Na chuj mi ten las był! Dzik mnie wpierdoli! Kurwa! Umrę tu!”. I kiedy ja tak przeżywałam swoją rychłą śmierć to dzik sobie poszedł;)
    Ale do teraz jak jestem w lesie to nerwowo się odwracam na każdy szmer.
    Chyba jednak nie ma dla mnie innego i lepszego wyjścia jak wchodzić teraz między drzewa i stracić ten lęk co zaległ w duszy. To doskonały czas na to, więc dziękuję:)

    Zaś sam opis przejścia cudowny, dał mi do myślenia. Wcześniej, mimo że sama podlegałam temu rytmowi nawet tego nie zauważałam, albo raczej nie byłam tego świadoma. A czas rzeczywiście jakby teraz zwalnia. Po lecie odczuwam duże zmęczenie i cieszę się na jesień, na szansę złapania spokojnego oddechu, ciszy i równowagi. Gdy tak na to spojrzeć to nawet krótsze dnie nie wydają się być tak dołujące.
    Dużo mocy dał mi ten wpis, no i zielone, energetyczne zdjęcia oczywiście! Idę działać!

    Dziękuję i dobrego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko to zasługa słońca i tylko słońca. Ja stałem pod zielonym parasolem i naciskałem spust. Fakt, użyłem mojego ukochanego obiektywu, który pięknie maluje, ale i tak to wszystko światło :)) Ja byłem zbędnym elementem - doczepiłem się do aparatu na trzeciego i tylko patrzyłem! Doskonale Cie rozumiem i Twoją przygodę z dzikiem, bo sam wielokrotnie mam do czynienia z mieszkańcami lasu. Swego czasu przy jakiejś roślince, której chciałem fotkę strzelić i się zastanawiałem, podszedł do mnie od tyłu łoś i zaczął obwąchiwać mi kurtkę, w której miałem schowane jabłko. Jabłko dostał, ale ja uciekłem :D Ale strach znam. Ale nie powstrzyma mnie to przed tym, by nie chodzić po lesie. No, bywa. Jestem uparty. W każdym razie bardzo Ci dziękuję za tak piękne słowa i ciesze się, ze spodobał Ci się wpis i zdjęcia. Tak piękny czas nie może przejść bez echa, jak również Mabon - czas radości, pełni i równowagi. A także zbiorów. Serdecznie Cię pozdrawiam i ciesze się, ze energetycznie trochę pomogłem. Niewiele, bo niewiele, ale czuję uśmiech w tym, co piszesz. A to już dużo, bardzo dużo. Pozdrawiam Cię również bardzo serdecznie i życzę dobrego i przyjemnego wieczoru i dobrych, zielonych snów :))

      Usuń
  4. Uśmiechnęłam się, bo znów przypomniało mi się "Lato Muminków", gdy Filifionka z Panną Migotką odprawiały rytuał nocy świętojańskiej i podekscytowana Filifionka ujrzała w studni głowę Paszczaka , i cały czar prysł. Niestety. Muszę przyznać, że dzięki temu nigdy nie zaglądałam do studni, ale to też wcale dobry pomysł nie był. U Ciebie jest natomiast mabon, całkiem ciekawy rytuał, chyba się pokuszę i wyjdę, żeby poczarować. I jeszcze jedno skojarzenie, a mianowicie baśń o kwiecie paproci, ale to przez te piękne zielone liście na zdjęciach. Cudownie zielone i soczyste. Miałam chyba z siedem lat, jak ją poznałam i muszę przyznać, że wystraszyła mnie okropnie a nawet przyznam, wpłynęła na moje pojmowanie świata. Wszystkie rytuały mają w sobie coś magicznego, ja nie rozumiem tego słowa, dlatego zdecydowanie bardziej pasuje mi Twoja definicja heretyka, która bardziej odnosi się do wierzeń, odczuć i intuicji ludzi odczuwających pewną wspólnotę z naturą i tym samym podporządkowują się jej prawom. I nic juz więcej nie piszę, bo dużo tego wyszło, a strasznie poplątane, bo na kolanie i na szybko. Pozdrawiam i miłego dnia życzę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz ja się uśmiecham, bo przywołałaś naszą ulubioną baśń (a może nie) dzieciństwa. Właściwie powinienem zrobić taki wpis w czerwcu, kiedy zieleń jest piękna, nasycona i jeszcze w miarę młoda. I jest to coś w powietrzu i długie, jasne wieczory. Ale tak wypadło, że ostatniego dnia lata postanowiłem się przejechać i nazbierać grzybów i zrobić zdjęcia. Poczarować heretycko. A co mi tam! Wiesz, dla mnie magia, to dawniej, jak chyba wszystkim kojarzyła się z machaniem różdżką. Ale potem, daleko później zaczęła się kojarzyć z siłą przyrody, którą trzeba umieć dostrzec. Którą trzeba poczuć. Jej zdolność do przemiany, ale i do odrodzenia się. I chyba w tym wszystkim również do przemiany nas samych i do odrodzenia się tego, co w nas ważne. Bo przecież jesteśmy elementem przyrody, czy tego chcemy, czy nie. A skoro mówimy o magii tak pojętej, to również siła zdolna do niszczenia i kształtowania, choć to pierwsze jest dla mnie dalekie. Pewnie gdybyśmy żyli w dawnych, dawnych czasach nosiłbym brodę i został druidem :D Tak, rytuały są o tyle ważne, ze wyznaczają nam pewien rytm. Życia, świąt itd. Porządkują. Ech...też rozpisałem się, a przecież miało być tylko o Muminkach :))) Zaglądnij na Hangouts, czeka na Ciebie zestaw plików muzycznych :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty