Kruchość...


               Las jeszcze spał. I spała łąka i mgła tylko falowała niewyraźnie dumnym oparem snując się po trawie. Było jak we śnie. Sennie, cicho i mokro od rosy. Ja też spałem idąc sennie noga za nogą. Nie było się gdzie spieszyć. Nie było kogoś, do kogo mógłbym się spieszyć. Dotknąłem długiego źdźbła trawy, które wydało mi się piękne. Było zimne i mokre, zbierały się na nim drobne kropelki pary. Nie bałem się. Nie bałem się mgły i ciszy. Bo przecież jeśli coś zamieszka w człowieku, to trudno się tego bać. Trzeba to oswoić. Karmić codziennie i podchodzić blisko, bliziutko. I w końcu nieśmiało wyciągnąć rękę i dotknąć. Tak się postępuje z ludźmi. Tak się postępuje z sobą samym. Nawet, jeśli w piersi bije ciemna gwiazda.

                Siadłem. I nie trzeba mi było tysiąca słów, żeby nazwać tę chwilę. I nie trzeba było czegokolwiek. Byłem szczęśliwy tym rodzajem szczęścia, które wyzłaca oczy. Byłem szczęśliwy tą chwilą zanurzoną w ciszy. Nie musiałem zadawać sobie pytań, nie musiałem sam sobie odpowiadać. Popatrzyłem na swoje dłonie. Duże, zbyt duże, o palcach, które wydały mi się za długie. Wnętrze dłoni kusiło wróżbą. Ale czy jest sens wróżyć? Teraz, jutro, pojutrze, kiedykolwiek? Jeśli się miało dokonać, to już się dokonało. Jeśli się dokona, to będzie. Czy to na pewno jestem ja zaklęty w liniach życia? Cóż one mi powiedzą, cóż one Tobie powiedzą?  Że sypię zaklęcia w noc? Że szeptem wywołuję Cię ze snu? Przecież wiesz. Ale nic nie mówisz.

Prawda? Czym jest prawda? Czym jest, jeśli nie skinieniem głową, jak wtedy. Przecież mogło być inaczej. Ale ten ruch dla mnie był najważniejszy. Zawrócił mnie powitaniem. Znów narodziły się słowa. Inne. Nie tak swobodne. Ukrywane. I nie wiem, co dalej. Pytać? Przecież dalej jest mgła i na horyzoncie chmura. I błękit rozlany. I drzewo czekające na dotyk ręki. I chwila, która jest westchnieniem. Wstałem. Las budził się do życia. Słyszałem ciche kapanie kropli. Szedłem przez archipelag kruchości. Pachniało. I znów, jak kiedyś zapragnąłem. Wszystkiego. Świt otwierał się  wstydliwą muszlą, a ja wyciągnąłem dłoń. Znów zapragnąłem dawać Ci słowa zawieszone w mroku. Znów zapragnąłem dawać Ci słowa, które uczynią Twój sen bezpiecznym. Znów zapragnąłem Twojego uśmiechu. A mgła podnosiła się nad łąką. Wszedłem w ten opar bez strachu. Odnalazłem ścieżkę. I słowa zgubione dawno, dawno...



Komentarze

  1. Zdjecia fantastyczne - mocno pobudzają wyobraźń. Fotograf musi mieć bardzo bystre oko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że się podobają. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fotograf ma bystre oko, Ftograf ma wrażliwą duszę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fotograf nie ma humoru ostatnio i ma przeświadczenie, że idzie jak po grudzie. Ba, cofa się. Dziękuję Ci i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To bardzo dobrze, że fotograf nie ma humoru :) bo robi perfekcyjne i cudowne zdjęcia, aż dech zapiera :) Już tyle razy pisałam ale napiszę jeszcze raz - Witku robisz świetne i niepowtarzalne zdjęcia, z wyczuciem wykadrowane mmmm i tak mogę wyciskać długo wazelinę :P
    PS. Zdmuchnij chmurki z piorunami .... dobrego dnia
    Pozdrawiam Karolina :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Ci Karolino - miód na serce. Okazuje się, że wazelina czasami potrzebna :D A tak serio, to po prostu jestem zniechęcony i tyle. Musze nabrać dystansu. jak? Nie wiem... Pozdrawiam Cię również :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne drzewa, skąpane w słońcu..

    Tak często z oswojeniem kojarzy mi się "Mały książę" i te sentencje tak ważne w każdym momencie życia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznaję, rozmowa z lisem do dzisiaj mnie rozwala, choć tu raczej chodziło o oswojenie siebie. Ale to szczegóły. Dziękuję Ci za pochwałę. Jak sama widzisz mam "twórczego doła" i "egzystencjalną przepaść", więc tym bardziej dziękuję Ci za słowa. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty