Stary park...
Niebem
ciągnęły bure chmury. Nie przypominały wiosennych baranków, ani też letnich
gwałtownych i skłębionych wałów chmur podobnych do wojsk apokalipsy. Niebo
przelewało się wszystkimi odcieniami szarości. Gdybym był w domu, napiłbym się
herbaty i położył słuchając muzyki. Ale ja poszedłem. A stary park ufnie
wybiegł mi na spotkanie białymi brzozami. Nawet Mała siedząca mi na ramieniu i
marudząca umilkła. Z duszą na ramieniu wszedłem pod biały parasol drzew i
ogarnęła nas cisza. Wdychałem zimne powietrze i rozpiąłem kurtkę.
-
Zapnij ją, usłyszałem przy uchu. Będziesz kaszlał.
-
Cicho, zobacz jak tu cicho. A Ty znów marudzisz. Chciałaś na spacer, masz
spacer. Jestem zmęczony, zlituj się.
-
Po co mnie tu wziąłeś? Wolę nasze pola.
-
Nie odpuścisz, co? Po ciemku mamy chodzić? Więc może lepiej, jak teraz
pochodzimy?
-
No…
-
No.
-
No nie powiedziałeś, dlaczego tu akurat.
-
Bo blisko z pracy i jest spokój.
-
Kłamiesz. Nie umiesz kłamać. Mów mi tu zaraz czemu w domu nie jesteśmy, a w tym
parku, czemu musimy tu chodzić!?
-
Nie musimy, bo to ja chodzę. Ty tylko się wydzierasz mi do ucha. Jesteśmy tu,
bo tu kiedyś chodziłem.
-
I co?
-
I nico. Chodziłem. Proste przecież, czego nie rozumiesz?
-
Ale co się działooo!! Jak ty tak możesz nic nie mówić? Ma być historia!
Porządna historia i morał i w ogóle! Ja taka biedusia, malusia jestem, a ty nic
nie rozumiesz. Ty nigdy nic nie rozumiesz. Tylko byś łaził gdzieś, tylko byś
pracował, myślał. Mów i już i kropka!
-
I myślę co cyckach, zapomniałaś.
-
No, tylko to ci w głowie. Masz mi mówić wszystko, rozumiesz? Ja malusia jestem
i ja muszę wiedzieć.
-
Jesteś z siebie zadowolona, co? Balonik.
-
Jaki balonik?
-
No ty balonik. Niedługo, to z tej ważności odlecisz. Trzymaj się włosów, jakby
co. Już nabrała powietrza, już czułem,
że coś chce powiedzieć, ale tylko westchnęła i rzuciła - No, mówiaj.
-
Było to dawno, bo tak zaczyna się każda porządna historia. Przyszedłem tu po
raz pierwszy z dziewczyną, która mi się podobała.
-
No i co, no i co, mów!
-
No i nic. Chodziliśmy sobie, a jej pies biegał. I tyle.
-
No ale co było dalej? Kręcisz, jak zwykle kręcisz. To ja tu dla ciebie
wszystko, a ty dla mnie nic, ani skraweczka, ani okruszka…
-
A co miało być? Pierwszy raz wyszliśmy gdzieś. Bałem się, nie wiedziałem o czym
mówić.
-A
ona?
-
A ona najpierw ściągnęła buty, by chodzić po wieczornej rosie, a potem wlazła
na drzewo.
-
Fajnie! – czułem, że Małej się podoba. Każda opowieść musi mieć swój haczyk, ale
Mała o tym jeszcze nie wiedziała. I nie chciałem jej tego mówić.
-
No i co dalej było?
-
A ty musisz wciąż pytać?
-
Bo tak się nie robi. Się siada i opowiada. Porządnie, od początku do końca. A
potem odpowiada na wszystkie pytania. Ale ja to mam los z tobą. Dlatego żadna cię
nie chce.
-
No, moja panno, toś przegięła.
-
A chce?
-
No nie chce, ale…
-
No widzisz, mam rację, bo ja jestem taka bidusia, której nikt nie chce słuchać,
a ja wszystko, wszyściutko wiem i widzę.
-
To chcesz w końcu usłyszeć, co było dalej?
-
No chcę. Zamyśliłem się. Bo przecież nie mogłem powiedzieć wszystkiego tego, co
było potem. O stracie, o wszystkich tych stratach i sypaniu zaklęć na nocny wiatr.
Może kiedyś.
-
Potem…potem, to szliśmy do domu. I ją pocałowałem.
-
W usta?
-
Nie, w nos. No jasne, ze w usta, co sobie myślisz? Dziewczyna, która wchodzi na
drzewo robi to po to, żeby jej wysiłek nie poszedł na marne.
-
I co było dalej?
-
Nic, dalej było tak, jak powinno być. Kiedyś ci opowiem, bo zmęczyłem się.
Wiesz, że idziemy już czwarty raz tą samą drogą? Popatrz na tamto drzewo.
Siedzi na gałęzi ptak. Patrzy na nas. Schował się i myśli, że go nie widzimy.
Schronił się tutaj. W końcu to park. Zaniedbany, ale jednak.
-
I co, wejdziesz na drzewo, jak ta twoja, żeby go wystraszyć? A może myślisz, że
ja mam tam wejść? Toś wymyślił. W życiu tam nie wejdę. Nie myśl sobie, ja
jestem porządna dusza i noszę sukienkę.
-
Nie, nie chcę, żebyś wchodziła. Chcę ci pokazać ptaka, który siedzi w ciszy.
Zupełnie odwrotnie niż ty.
-
Opowiesz mi coś jeszcze?
-
Nie teraz. Teraz wracamy. Jest późno. Jestem zmęczony i chce mi się herbaty.
-
Poziomkowej?
-
Jakiej tylko chcesz.
Szliśmy
w szarości tak samo szarzy, jak niebo. Zwyczajni. Z nieopowiedzianą do końca
historią i tymi późniejszymi, których nikt nie chciał wysłuchać. A może nikt
nie musiał…
❤
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńMiałeś Witku świetny pomysł z tą duszą :)) Zawsze trochę uśmieję się a trochę zamyślę...
OdpowiedzUsuńPowiedz mi...czy te drzewa są takie krzywe czy zrobiłeś to specjalnie? :)) Pięknie wyszło...Małgorzata
(kmalenka8 kmalenka8)
Dziękuję Małgosiu :) Drzewa są krzywe. Niektóre tylko za sprawą obiektywu krzywo wyglądają, bo fotografuję blisko obiektywem panoramicznym. Ale większość z nich tak właśnie się pochyla nad stawami. Dziękuję Ci bardzo, bardzo i ciesze się, że historie z Małą Ci się podobają. pozdrawiam Cię serdecznie :))
UsuńWitku ...zdjęcia piękne i tekst też...nie mam dziś siły na komentarz, ale obiecuję...będzie. Ucałuj Małą na dobranoc. Pozdrowienia:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Elu :))) Mała chrapała, ja też :P Również Cię pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie :))
UsuńNie wiem czy to zima, czy praca z dla od domu już trzeci miesiąc ale czuję się zmęczona, wypruta z emocji. Zamknęłam oczy i przeniosłam się w taką krainę jaką opisujesz. W tej szarości wyciszonej śniegiem jest jakaś magia. Magia spokoju i wewnętrznej ciszy. I ta świadomość, że jeszcze parę kroków a jest ciepły dom i filiżanka ulubionej aromatycznej, ciepłej herbaty. Witku tworzysz nam magiczne obrazy, pełne ciepła i ludzkich zwyczajnych rozterek, tęsknot, trosk. Nie wielu jest fotografów mających magię w obiektywie. Obiektywem łapiesz nie tylko widoki, ale i zaklinasz w nich uczucia. Powietrze, słoneczne ciepło i mróz z krainy baśni. Pozdrawiam ciepło :))
OdpowiedzUsuńAaaale mnie skomplementowałaś. Aż się wstydzę. Dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie. Podoba mi się określenie "zaklinasz". Lubię je, bo jest niecodzienne. Pozdrawiam Cię bardzo ciepło i serdecznie Grażynko. Odpocznij i napij się herbaty. I nikt nie powie Ci słowa sprzeciwu, gdy dolejesz czegoś mocniejszego. Dnia szybko przybywa. Jeszcze trochę i będzie wiosna. A to już zupełnie inny i lepszy czas :)))
UsuńNie musiał, ale chciał/ ła wysłuchać i zanurzyć się w ten lekko mglisty, biało-szary ciszy świat. Miło popatrzeć na te rozłożyste drzewa zapraszające ukłonem do wędrówek i zamyśleń, przejść się pod "parasolem drzew" (cudne pojęcie). Tylko Małej cieniutki głosik w ciszy brzmi bardziej jeszcze dźwięcznie... ona wszystko chce wiedzieć, taka z niej ciekawska istota. Pewnie chce dobrze, bo jakże mogłoby być inaczej. Martwi się, bo chciałaby widzieć i uśmiech i iskierki w oczach...
OdpowiedzUsuńNajserdeczniejsze pozdrowienia, Witku...
Dziękuję Ci Elu :))) To naprawdę stary park, gdzie są trzy stawy (podobno dawne osadniki) Drzewa, a zwłaszcza dęby są piękne i pokrzywione przez czas. Nieczęsto tam chodzę, bo i nie po drodze. Mała kręciła nosem, ale ona lubi kaprysić i piszczeć do ucha. No i się bezczelna ostatnio zrobiła. Coś czuję, że przetrzepię jej sukienkę i się dąsy i kapryszenie skończy :D Masz rację, jest ciekawska bardzo i lekko egoistyczna - jak to dusza :) Dziękuję Ci bardzo za Twoją obecność i dobre, bardzo dobre słowa. Pozdrawiam Cię ciepło i serdecznie :))) PS, mała krzyczy, że też mam Elę pozdrowić, co niniejszym robię :)))
UsuńDobre są takie powroty w pewne miejsca, bo wtedy widzimy, w którym miejscu jesteśmy. Bardzo przyjemne opowiadanie, ale mimo wszystko czuć w nim tę "duszę na ramieniu". Wszystko się jednak jakoś tak idealnie skomponowało, że jedyne co mogę powiedzieć, to że lekko mi się czytało o poważnych sprawach :) No i czegóż by sie ta mała miała nie napić jak właśnie herbaty poziomkowej :))
OdpowiedzUsuńTo prawda Ewelino, że można popatrzyć dzięki temu za siebie z perspektywy lat i ludzi, którzy byli w życiu i tego, co nam zostawili, bądź zabrali.Dobra jest taka perspektywa. A że w lekkiej otoczce? Chyba czasami trzeba zejść z wysokiego "C". Uśmiechnąć się, ale i pomyśleć. No właśnie Mała przechodzi okres herbaty poziomkowej - ja biedny. Ileż ona może wypić - naparstek? A ja muszę cała resztę - o ja biedny :D Dziękuję Ci bardzo za dobre i jasne słowa i bardzo, bardzo Cię pozdrawiam :))
UsuńChoć obrazy zimowe,szare tekst pełen pięknego ciepła. Wzruszająca rozmowa pełna wewnętrznych kontrastów. Trochę o odczuwanej szarości gdzieś w środku :)
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się bardzo ten ptak, który i tak czasem tą Małą przypomina, bo obserwuje wszystko, nam wydaje się taki cichy gdy patrzymy na niego z daleka.
Piękne zdjęcia :)
Jednym słowem - taka zwykła, zimowa szarość :)) A rozmowa mimo kontrastów spokojna, bo Małej nie przetrzepałem sukienki, choć należało się :D Dziękuję Ci serdecznie za dobre słowa i próbę analizy tego wszystkiego. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)) PS. Przepraszam, że nie odpowiadałem długo, ale praca... :))
UsuńŚliczne zdjęcia, piękna opowieść o odcieniach szarości, która niesie ze sobą spokój, wyciszenie, a jednocześnie zaprasza do powrotów do kolorowych i ciepłych miejsc które zostały za nami.
OdpowiedzUsuńWłasciwie wszystko namalowałeś Witku i słowami i obarazami .... to ciepły w tonacji obraz ;)
Trochę przekorna ta Twoja Mała ... ale nie przetrzepuj jej sukienki .... przytul i ucałuj :)
serdeczności slę i pozdrawiam cieplutko :)
Podoba mi się określenie, że jest to opowieść w odcieniach szarości. Tak właśnie chciałem, by czytelnicy ją odczytali. jako coś zwykłego, szarego, codziennego. Gdzie nie ma miejsca na cud, a jeśli, to raczej cud pamięci. Mała jest ostatnio nieznośna i musowo sukienka zostanie przetrzepana i tym samym pion moralny przywrócony :D Śmieję się :)) Jestem bardzo zmęczony i chyba to Małej się udziela. Marudna okrutnie. Pozdrawiam Cię Aniu ciepło i bardzo, bardzo serdecznie i dziękuję za dobre słowa :)))
Usuń