Bez (znieczulenia)
-
Pachnie ten bez, prawda? Najładniej pachnie po deszczu, albo kiedy będzie
zmierzchać. Kiedyś miałem takie małe marzenie, by mieć ogród. Ale nie taki ogród,
gdzie jest równo i każda trawka rośnie jak od linijki. Dziki ogród pełen
starych drzew. Jabłoni albo śliw, ale i dębów, brzóz na obrzeżach, a może
nawet lip. I gdzieś tam w kącie tego zielonego przestworu stałaby sobie ławka,
na której można siąść. Obok ławki rośnie krzak bzu. A może jaśminowy gąszcz,
gdzie przylatywałyby ptaki wiedząc, że siedzę na ławce, ale nie bojąc się mnie?
A ja siedziałbym i wdychał powietrze, które powoli stygnie, albo takie przesycone
zapachem mokrej zieleni i bzu, który po deszczu zwisałby kiśćmi nabrzmiałymi
wilgocią. Księżyc? A jakże, też musiałby być. Ale nie ten wielki i pełny, a
bardziej ostry i świecący złoto. A kiedy przesiąkłbym zapachem bzu, wracałbym
krętą ścieżką przez niekoszoną trawę. Mijałbym cienie drzew zlewające się z
wieczorem, a ptaki by powoli milkły wiedząc, że skończyłem ich słuchać. A potem
bym wszedł do domu i wyciągnął latarnię i zapaloną postawił w oknie, by wśród
tego zielonego morza mojego ogrodu nikt nie zabłądził, a zmory nocne grzały się
w jej blasku bojąc się równocześnie zbliżyć. Zegar by wystukiwał nocne sekundy
cierpliwym wahadłem, a ja bym siedział i czytał mądre książki. A może ze sobą
bym przyniósł trochę bzu i wstawił do jakiegoś dzbanka i postawił na stole, a
zapach rozszedłby się po całym domu? Nie wiem, nie myślałem o tym dużo.
Myślałem raczej o drewnie do kominka, bo noce majowe są jeszcze chłodne.
Popatrzyłem na Małą, która leżała na kanapie podpierając głowę rękami, a
aureolka leżała obok. Widziałem, jak smakuje moje stare marzenie. To, które
kiedyś było dla mnie ważne. A przynajmniej tak mi się wydawało.
-
A ona?
-
Jaka ona?
-
No przecież wiadomo, że ona też będzie w tym ogrodzie albo domu.
-
Tak, ona też była.
-
No i co dalej?
-
Dalej? A wiesz, nie zastanawiałem się. Była zawsze czekaniem. Bo przecież nie
przychodziłem do ogrodu dlatego, by posiedzieć na ławce. Pewnie kiedy tak
siedziałem wpatrzony w gasnący dzień i słuchając ptaków, czekałem również na
nią. Może ta latarnia była dla niej w oknie? Nie pamiętam już. To było dawno, w
innym życiu Mała. Wiem, że chciałem, by miała błękitną sukienkę i by idąc,
falowały jej włosy. By szła miękko strącając wilgoć z źdźbeł trawy. A potem
trzymając jej szczupłą dłoń weszlibyśmy do domu. Tyle Mała.
-
Eee…koniec? Dlaczego koniec? Ja chcę usłyszeć, co było dalej! Powiedz chociaż, czy ona miała jakieś imię?
- Tak, kiedyś miała swoje imię.
-No to mówiaj!
-
Takie marzenie musi być niedokończone, bo inaczej zmienia się w gorycz. Niech
więc jest takie, jakie jest. Bez zakończenia i bez dopowiedzeń. Było moim
marzeniem, prawda?
-
Przynieś lepiej szklankę z płynem i wodą i słomkę. Chcę puszczać bańki
-
Co?
-
Słyszałeś przecież, chcę bańki puszczać. Nic już nie powiedziałem tylko
posłusznie poszedłem do łazienki zrobić jej płyn do baniek. A bańki były piękne
i kolorowe. Mała z wprawą nałogowego dmuchacza baniek maczała słomkę i wypuszczała
albo serię malutkich baniek, albo dużą bańkę mieniącą się kolorami, która
żeglowała z kanapy w stronę pokoju.
-
Wiesz, ja znam ten ogród, powiedziała Mała między jedną bańką, a drugą. Ja tam
byłam. Znam te ścieżki między pniami starych drzew i znam tę ławkę na uboczu. I
pamiętam zapach bzu, kiedy wieczór nadchodził. Bo wiesz, żadne marzenie nie
ginie, nawet jeśli zamieni się w gorycz. Ono po prostu osiada na dnie ciebie i
zostaje. Bo jest twoje. Czasami wystarczy niewiele, by je odszukać, zdmuchnąć
kurz i przypatrzyć mu się od nowa.
- A gorycz, która wypełnia człowieka?
- Gorycz mija, a jeśli marzenie jest prawdziwe, będzie dalej w tobie
-
Jesteś pewna Mała, że tak można?
-
Jestem pewna – odpowiedziała Mała z miną znawcy, a potem wzięła oddech, by w
powietrzu zawirowały bańki jak małe światy…
Powolutku zaczynam nadrabiać zaległości, a działo się dużo. Wszystkie teksty czytałam, ale niestety nie miałam możliwości komentarza.
OdpowiedzUsuńMasz rację Witku, bez ma najpiękniejszy zapach po deszczu, szczególnie wieczorem. Przy mojej klatce jest ogromny krzew bzu i właśnie dziś przywitał mnie przed wejściem do domu.
Zgodzę się również, że najpiękniejszy jest ogród ten właśnie nieuładzony, trochę dziki przypominający kolorową łąkę.
Tekst to jedno wielkie marzenie, chociaż może nie jedno, bo przecież mydlane bańki to też marzenia, te bardzo, bardzo ulotne, które trwają jedną chwilkę.
Mała bardzo wydoroślała...
Zdjęcia mówią same, tylko można patrzeć i podziwiać.
Pozostaje mi życzyć, by te marzenia się spełniały, co niniejszym czynię i pozdrawiam bardzo serdecznie:)))
Bez, z którym mam najlepsze wspomnienia i konotacje rośnie dziko. Podobno od niemal stu lat. Kilka razy widziałem, jak tną go haniebnie, a on zawsze w tym samym miejscu odrasta. I niech odrasta, bo jest piękny :) Czy mała wydoroślała? Wiesz, z nią to jest dziwacznie. Czasami coś powie ładnego i mądrego, a czasami zachowuje się, jak dziecko z ostrą głupawką i plecie od rzeczy. Ale cóż poradzę? Jest, jaka jest :)) Tak, tekst mówi o marzeniach. I tych ulotnych i tych, które gdzieś były w człowieku. Stąd też tytuł "Bez (znieczulenia)", kiedy sięga się, mimo wszystko i brew sobie w głąb siebie, odkurza marzenia, co często boli. Ale i też warto, by zobaczyć, jak zmienił się świat, jak człowiek się zmienił, bo przecież marzenia zmieniają się wraz z człowiekiem. Dojrzewają itd. Dziękuję Ci za piękne życzenia :))) Życzę Ci również, by to co w Tobie na dnie się spełniło i oczywiście pozdrawiam Cie bardzo, bardzo serdecznie :)))
UsuńTaki park od linijki to mi zawsze przypomina ten okropny park z "Lata Muminków" i dozorcę tego parku, który wszędzie naustawiał tablice z zakazami, gdzie ma co rosnąć, brr. Bzy pięknie pachną i wcale się nie dziwę Małej, że jej się zachciało popuszczać bańki mydlane, ja też zawsze przy bzie odlatuję. Mam, ale biały, dubeltowy, ale okrutnie mi go pościnali, nie ma to jak dziki ;)) Pozdrawiam słonecznie :))
OdpowiedzUsuńTak, nie lubię takich parków i byłem szczerze rozczarowany ogrodami Luwru. Tam faktycznie "od linijki wszystko". Aż się uśmiecham o Muminkach :)) Jako dziecko miałem kasetę z "Latem Muminków" - niezapomniane kreacje aktorskie, a kaseta zjechana od słuchania. Dopiero jako już dorosły człowiek kupiłem sobie cały komplet "Muminków". I wiesz, nawet zdobyłem audiobooka tej stareńkiej kasety - miło posłuchać czasami :P Ach te bzy, co one z człowiekiem robią... Również Cię słonecznie i ciepło pozdrawiam :))) PS. Jeśli chcesz audiobooka, pisz na priv, wyślę :))
UsuńBardzo dobry tekst. Jeden z najlepszych ( jeśli nie najlepszy) jakie czytałam na Twoim blogu...
OdpowiedzUsuńŻeby nie było tak słodko - jak każdy mężczyzna chcesz, żeby ta mityczna Ona miała błękitną albo niebieską sukienkę...
Ech faceci, czy Wy naprawdę nie widzicie kolorów :-)))))
Pięknie Ci dziękuję Małgosiu kłaniając się nisko. To wielka przyjemność przeczytać takie słowa. A co do reszty... chyba by to nie pomogło marzeniu, gdyby szła do mnie nago, prawda? Więc sukienka. A że błękitna? Niebo jest błękitne, więc czemu nie? :))) Ale masz rację, jestem typowym facetem. Ale wiesz co? Mało przeszkadza :)) Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))))
UsuńŁojezusie! Tylko nie nago! Toż by zabiło całą piękną wizję! Miałam na myśli sukienkę, nawet zwiewną, ale białą. I nie z powodu jakiejś niewinności, czystości czy innego - boże uchowaj - dziewictwa!.
UsuńTy, jako piszący wiesz czym jest biała kartka...
No właśnie...
Nowy początek, nowe możliwości, nowe otwarcie. Coś nowego, świeżego, ekscytującego , skrywającego tajemnicę... Wszystko do odkrycia!
A błękitne niebo... Samo w sobie niby piękne, ale na dłuższą metę nudne... Tak jak staw zarosły rzęsą. To rzeka ma w sobie życie. Raz wąska, raz szeroka, raz płynie wolno szeroko rozlana, innym razem warto śmiga po kamieniach. To samo jest z niebem - to chmury najróżniejsze nadają mu niewyobrażalne i porażające piękno a nie błękit...
Takie mam przemyślenia...
P.S
Nie odbieraj moich drobnych żartów tak poważnie... uśmiechnij się, to pomaga.
A badania naukowe dowiodły, że mężczyźni mają więcej kubków smakowych a mniej receptorów koloru :-)))
Uśmiałem się :D Ale wiesz co? Może i masz rację, kiedy popatrzy się na tę wizję od strony komponowania, budowy nastroju, symboliki itd. Ale nic nie poradzę na to, że tak mi się wymyśliło kiedyś dawno, dawno temu. Co do odbierania żartów na serio, to naga kobieta w ogrodzie nocą była moją subtelną odpowiedzią na Twój żart. Możemy się pośmiać z różnych naszych takich wyobrażeń, bo przecież one po to są. I bardzo dobrze, że umiemy to robić :))) naukowcy się nie znają. Pewnie jacyś hamerykańscy, co to gubią się w ciemnej ulicy. Napiszę coś, za co mnie można zabić, ale to jest fakt, który przeżyłem na własnej skórze: - Słuchaj, jakiego koloru jest kora brzozy, której dotykam? Kobieta odpowiada: biała, co się głupio pytasz! OK. Idziemy do sklepu z farbami - Wiesz, te ściany, to ja bym widziała w takim kolorze cytryny z miętą, ale bardziej od słonecznej strony. No wiesz, jakby ktoś mleka dolał. No sam rozumiesz, taka dżungla, młoda dżungla we mgle". Padłem!!! O kubkach smakowych nic nie wiem. No, może tyle, że są i je lubię :)))
UsuńNie miałam na myśli komponowania, budowy nastroju, symboliki ani niczego innego... Tak mi się skojarzyło z bielą i błękitem :-)))
UsuńWidzę już tą miętę z cytryną od słonecznej strony w klimacie młodej dżungli we mgle. No proste przecież jak wąż co zjadł kij od mopa!!!
W nazywaniu barw i ich odcieni kobiety są mistrzami (nie prostoty) :D A skojarzenia piękne, przyznaję :)))
UsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńTajemniczy ogród - jedna z kilku pozycji literackich czytana przeze mnie chyba z kilkanaście razy. Film obejrzany kilka razy. Jako dziecko ziemi nic tak do mnie nie przemawia jak przyroda. Przeniosłeś mnie swoim tekstem w inny świat. Zniknął śmietnik za oknem, zniknął ból i razem z rozbudzoną wyobraźnią powędrowałam w opisany przez Ciebie ogród. Na moment świat fantazji stał się rzeczywisty, a że w wazonie na stole bez, to i wrażenie z zapachem w tle podwójne. Wiesz, my ludzie mamy w większości podobne marzenia. Marzymy o ogrodach pełnych kwiatów i zapachów, o zdziczałych drzewach symbolach trwania i wolności. Marzymy o gwiazdach i kolorowych bańkach mydlanych. Piękny tekst, dopełniony zdjęciami kwiatów w fiolecie, różu, bieli i zieleni. Dziękuję za tę chwilę wytchnienia i pozdrawiam :)
Wiesz, bardzo, bardzo się cieszę, ze tekst mógł się na coś przydać. Choć na chwilę zapomnienia, ale zawsze to coś. Tak, wszyscy pewnie mamy podobne marzenia i nie odkryłem Ameryki. Gdyby globalnie patrzyć. Bo gdyby indywidualnie, to odkrywanie swojego marzenia, dokładanie do niego elementów, a potem po latach ponowne jego odkurzenie odbieram jako odkrywanie, budowanie swojego wewnętrznego świata. Mała siedzi na parapecie i kiwa głową, ze mam rację. No więc mam, choć raz :D Serdecznie i bardzo ciepło Cię pozdrawiam i cieszę się, że moja pisanina mogła w maluteńkim stopniu na coś się przydać :)))
UsuńCiekawa jestem jakie to książki mądre byś czytał. Czy one już istnieją? Czy ktoś je napisał?
OdpowiedzUsuńCzy tylko czekają gdzieś w głębi bzu na swojego autora? Jeśli czekają chciałabym usiąść w tych kwiatach i łowić zapach tych książek.
Bardzo zapachniało poezją. Dziękuję za tak piękny komplement :)))
Usuń