Oślepnąć...

           Któregoś ranka obudziłem się i nic nie zobaczyłem. Nie, nie tak to powinno brzmieć. Powinienem to powiedzieć na przydechu szepcząc, by nikt nie usłyszał. Więc zacznę raz jeszcze, dobrze? Któregośrankaobudziłemsięinicniezobaczyłem. Tak było, nie kłamię. Choć w języku polskim znamy takie połączenia, które przeczą logice, tak jak to, wybrzmiałe. Ale nawet jeśli napisałbym w inny sposób, to sens będzie ten sam. Nie widziałem. Nie, nie zupełnie. Coś tam pełgało pod powiekami i myślałem, że to ze snu, że to oczy zaklejone jeszcze majakiem, który nie zdążył się do końca wyśnić. Albo to, co było we mnie, nie zdążyło się jeszcze prześnić… Ale nie, to nie było to. Widziałem jasne i ciemne plamy. Widziałem kolory i umiałem je ponazywać, ale wszystko tonęło w rozmazaniu. W szczęśliwej niestaranności. A może ofiarowano mi litościwie szaleństwo? A może odebrano mi wzrok, bym więcej nie pisał? Nie robił zdjęć, nie dostrzegał szczegółów? Nie rozpoznawał twarzy? A potem nie oddychał? Tonąłem. Tonąłem i nawet nie zdążyłem się wystraszyć. Zupełnie jak wtedy. Prawie. Ale nie chcę o tym mówić. Dopiero później wystraszyłem się, bo we mgle kolorów i światła usłyszałem głosy.  Wyraźne, dźwięczne, rezonujące. A więc ślepłem. A więc oślepłem. I wtedy dopiero wystraszyłem się zupełnie, że nie zobaczę konika polnego i trawy kołyszącej się na wietrze. I nie będę śledził ruchu obłoków, ani patrzył na piersi kobiet, kiedy lato smagnie ich skórę. Przyjdzie mi blaknąć razem ze swoim wzrokiem. A więc tak to się odbywa. Zupełnie jak w życiu, kiedy blakniesz dla innych. Powoli rozmywasz się, stajesz się nieważki, by sczeznąć w delikatnej mgiełce i nieistnieniu. Wykasują cię z telefonu z ulicy i domu. Wyrzucą wspomnienia, które bolą uśmiechem i radością. Zapomną się daty, tak dawniej istotne i zastąpią je datami kogoś innego. Puff – i nie ma cię. Kilka ruchów kciukiem i palcem wskazującym. Skazującym. I będą unikać starych ścieżek i późnych popołudni albo miejsc, by mgląca pamięć nie odzyskała ostrości. Tak łatwo jest oślepnąć. No więc tak sobie myślałem leżąc na szpitalnym łóżku mając zamknięte, niewidzące oczy. W moje ciało wsączały się jakieś płyny, maszyny działały bezrozumnie gadając w tajnym języku elektronicznych popiskiwań, a sąsiad opowiadał mi historię swojej choroby poczynając od pradziadka chorego na siekierę w plecach swojego brata. Wszystko było obok mnie, jakby mnie nie dotyczyło. Bo przecież mgliłem się, oddalałem, znikałem, tak jak świat w moich oczach i słowa w moich ustach. Po co to mówię? Bo idę lekkim krokiem i patrzę na drzewa i na trawę. Bo widzę kwiaty i to wszystko, czego zazwyczaj się nie dostrzega. Pomija się, bo to jest zawsze.  Zawsze, na zawsze. Ja też miałem być zawsze i na zawsze. Nie jestem. Może dlatego ten lekki krok? Tylko skąd ten ciężar w sercu? Może bym nie uleciał gdzieś tam? Jeszcze kiedyś chwycę latarnię i będę zapalał gwiazdy, jak kiedyś. Ale na razie widzę to, czego nie widzi dziecko z psem i młoda dziewczyna z telefonem. I nie widzi tego starsza pani z miną pieprzniętej madonny na haju i wątpliwy elegant w dresie. A może do tego trzeba być samemu? I słuchać nawołujących się ptaków? Nie wiem, do następnej opowieści, w której zadam inne pytania. Bo kto przestaje pytać, ten przestaje się dziwić. A przecież życie jest zdziwieniem. Nawet, jeśli się ślepnie... 








Komentarze

  1. Nie wiem co napisać , chcę tylko byś wiedział że byłam, czytałam i widziałam...
    Moje słowa tu nie są potrzebne.
    Dobranoc Witku

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to może być problematyczne i sam bym sobie nic nie napisał prawdopodobnie :))) Z całego serca dziękuję Ci za to, że czytasz i zostawiasz swój znak :)) Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam - tym razem nocnie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie oślepniesz, chociażbyś oślepł. Bo potrafisz patrzeć. A pisze ci to starsza pani bez miny pieprzniętej madonny na haju.
    I pięknie piszesz. Palec skazujący (!) Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uśmiałem się z przewrotnej i prawdziwej odpowiedzi :))) I zaskakujesz, jak zwykle zresztą. DZIĘKUJĘ Ci z całego serca i życzę Ci dobrego dnia :)) Do zobaczenia :))

      Usuń
  4. Dla mnie jeden z najlepszych Twoich tekstów, jeśli nie najlepszy. Jasny, przytomny, precyzyjny, głęboki i jednocześnie wyraźnie emocjonalny. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Rafale. Bardzo, bardzo Ci dziękuję. Nic więcej nie mogę dopisać, bo to, co przeczytałem w komentarzu, stanowi tak spójną całość, jest tak komplementarne, że nie mogę nic dodać. Kłaniam się za to głęboko w pas i wzorem dawnych zwyczajów kładę rękę na sercu - Dziękuję!

      Usuń
  5. Wiesz Witku, to było na pewno traumatyczne przeżycie, nawet nie umiem sobie wyobrazić Twojego lęku. Jedna chwila, a tak dużo zmienia. Wszystko nabiera nowego znaczenia i jeszcze mocniej docenia się codzienność. Czytałam z ogromnym wzruszeniem i naprawdę trudno mi pisać komentarz.
    Cieszę się bardzo, że ten czarny czas dla Ciebie minął.
    Kolejny wątek relacja, znajomości...takie czasy. Jesteśmy Numerem, Nickiem na chwilę, miesiąc, rok , potem klawisz DEL i już nas nie ma. Nie tylko w internecie. Bardzo smutne i nie wiem czy tak już musi być.
    Witku naprawdę nie trzeba być samemu, by widzieć kwiaty, motyla czy żabę. To wszystko się widzi lub nie, by widzieć trzeba umieć patrzeć nie tylko oczami, ale całym swoim istnieniem.
    Pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najśmieszniejsze jest to, że nie wystraszyłem się, ze mi się coś stało, czy że mogłem sobie umrzeć. Jakoś mało mnie to obeszło. Bardziej zabolało mnie, ze nie zobaczę tego, co wokół mnie. Twarze ludzi, zieleń trawy, czy drzewa. Tak naprawdę to doświadczenie w pewnym sensie uaktywniło mnie i uspokoiło, ale długo by o tym pisać. Bardziej martwi mnie to, o czym słusznie piszesz - o tej zawrotnej szybkości z jaką jestem i znikam dla niektórych ludzi. Wiesz, jestem związany mocno z literaturą i kiedy obserwuję stosunki międzyludzkie w XIX i XX wieku, to wyglądały one inaczej - dużo inaczej. Jakby mnie w ludziach cierpliwości, a przecież przyjaźń, miłość czy przywiązanie na cierpliwości właśnie bazują. Nie na podziwie i brawkach. Nie na chwaleniu się. Ale może za dużo naczytałem się powieści rodem z zeszłego wieku? Natomiast z tym byciem samotnym, to trochę inna sprawa, bo nawiązałem do myśli egzystencjalistów, dla których egzystencja oznaczała wieczne poszukiwanie, ale i bycie samotnym przez to, że jesteśmy ludźmi. Ale co ja tam będę filozofował :P Jest, jak jest i najważniejsze jest to, żeby nie przechodzić obojętnie wobec dobra, zła, piękna i brzydoty. Żeby widzieć. A przynajmniej starać się to zobaczyć. I, tu się całkowicie z Tobą zgodzę, widzieć to coś całym swoim istnieniem :))) Równie serdecznie Cię pozdrawiam i bardzo, bardzo dziękuję Ci za dobry komentarz :))))

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się pozajączkowało Grażynko z tekstem, ale przyjmuję, jako kroplę czystej abstrakcji i bardzo dziękuję za Twoje pozdrowienia :))))) ja zostawiam swoje i jedną rzecz, która muszę dopisać. gdybym nie chciał komentarzy, to bym je zablokował. Czyli nie jest to tekst niepolemiczny. Ale to szczegół :))) Zdrowia Grażynko i uśmiechu. To wciąż najważniejsze :)))

      Usuń
  7. Nie wiem, jak ugryźć ten tekst. Żartować nie wypada, roztkliwiać się też chyba nie bardzo. Wydaje mi się, że cokolwiek napiszę, to zrobię z siebie osobę nietaktowną. Powiem na pocieszenie, że zawsze mi się wydawało, że na starość pewnie oślepnę, ale ostatnio dotarło do mnie, że pewnie ogłuchnę. Cokolwiek się stanie (o ile w ogóle dożyję ślepoty i głuchoty), przyjmę to, bo wiem, że sobie zasłużyłam. Natomiast Tobie tego nie życzę, bo nie wyobrażam sobie, że mógłbyś przestać robić zdjęcia :)) Ile czasu zajęło Ci przegyzienie tego a propos? (Wiem, wiem, mój komentarz jest nie na miejscu, ale ja już tak mam.) Pozdrawiam Cię serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, robisz z tekstem to, co Ci w duszy gra. Nie urazisz, bo to jakby jest zupełnie inna kwestia i podchodzę z dystansem. Inaczej bym zresztą tego nie puścił. Masz zresztą rację, trzeba przyjąć to, co będzie nam dane, albo na co zostaniemy skazani. I dostosować się, jak zawsze. Ile mi zajęło przegryzienie się? Zależy o co pytasz. Bo kwestia choroby, to szybko, bo w sumie byłem w takim szoku, że jak minął, to poszło z automatu. Tak teraz myślę...trzy tygodnie, to był sam szok chorobowy. Reszta sama się zorganizowała. Najgorszy był wzrok, który długo wracał. Reszty nie będę pisał tu, bo lepiej to napisać na priv, co uczynię i powiem czemu :)) pozdrowienia z chęcią przyjmuję i sam wysyłam serdeczności i dobre myśli :))

      Usuń
  8. Myślę, że każdy z nas co najmniej raz w życiu oślepł (dosłownie czy nie) by potem odzyskać wzrok i zacząć widzieć więcej, cieszyć się tym i doceniać to co wokół. Dlatego też wydaję mi się, że ocena dziecka z psem, dziewczyny z telefonem, starszej Madonny i poczciwego Seby w dresie jest zbyt surowa. Być może dziecko jeszcze tego nie doświadczylo, ale gdyby poznać pozostałych lepiej, mogliby pozytywnie zaskoczyć swoim dostrzeganiem świata. Chyba, że mowa o konkretnych, znanych przypadkach zdegradowanych glonów emocjonalnych, o zerowej empatii i wrażliwości (bo oczywiście i tacy są wśród nas) na których oślepnięcie w żaden sposób nie wpłynie, niczego nie nauczy (no ale wiadomo z pustego to i Salomon nie naleje) to wtedy w porządku i zupełnie odpuszczam i się nie czepiam!
    Dobrego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, zacznę może od początku, bo warto może pewne rzeczy wyjaśnić. Niniejszy tekst dotyczy mnie, jako studium przypadku. Taka, swego rodzaju, wiwisekcja. Zrobiłem to celowo, by zbliżyć do siebie kategorie fizyczności i metaforyczności. I to dla mnie w tym tekście było ważne. I tylko to. Sedno. Natomiast osoby wymienione, to pewne studium przypadków rzeczywistych, o których wiem i znam, ale bliżej nie chciałem przedstawiać, bo ani to miejsce, ani czas ku temu. W tym tekście pełnią rolę pewnego uogólnienia, na co mogę sobie pozwolić, wierząc w inteligencję czytelników, że nie jest traktowane ad personam, a raczej jako zjawisko, któremu warto się przyjrzeć. Albo machnąć ręką, albo, jak słusznie zauważasz, przyjrzeć się i poznać. A madonna celowo została napisana małą literą, by przypadkiem nie łączyć jej z religią :)) Dziękuję za komentarz i również życzę udanego dnia :))

      Usuń
  9. Rozumiem, że tekst jest indywidualnym studium przypadku jednak jakoś tak po prostu łatwo i egocentrycznie przyszło mi odniesienie go do swoich doświadczeń.
    Co do Madonny wielką literą, wychodzi na to że słownik w moim telefonie jest zadziwiająco religijny, co moim zamiarem nie było, a co zupełnie umknęło mojej uwadze. I na koniec wychodzi, że telefon;) więc jedno z wyszczególnionych zjawisk i może stąd ten opór i (niesłuszne) poczucie ad personam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ dobrze się stało, bo wtedy tekst zaczyna żyć. Już nie życiem papierowo-bitowym, ale jest przez nas personalizowany i przetwarzany. Tak, wiem, koszmarnie brzmi, ale przecież o to chodzi żeby się w jakiś sposób do niego odnieść i do nas samych. Mnie jest poniekąd prościej, bo wiem o czym pisze. Natomiast czytelnik musi skroić ten tekst pod swoje doświadczenia. A czy one są egocentryczne? Wątpię. Po prostu Twoje i Twój sposób myślenia i widzenia świata. I zdziwiłbym się, gdybyś się tym nie kierowała :) Telefony bywają złośliwe, wiem, przerabiam to czasami :D Wiesz, bardzo dziękuję Ci za komentarz, bo uświadomiłaś mi, że można ten tekst odczytać też inaczej. To też wskazówka, by być bardziej precyzyjnym. Dziękuję Ci również za to, ze napisałaś i odwiedzasz, bo, co tu kryć, blogi w takim kształcie swój czas mają za sobą. Przesyłam uśmiech i dobre, bardzo dobre myśli :)))

      Usuń
  10. Usunęłam komentarz bo mi się mały chochlik wkradł. Choroba jest sprawdzianem dla nas i naszych przyjaciół i naszych wspólnych relacji. Ciężki okres do przeżycia i akceptacji własnej i otoczenia. Czasami się z tym godzimy i żyjemy dalej jakby się nic nie stało a czasami odchodzimy od świata, zgorzkniali, pełni pretensji do wszystkich i wszystkiego. Po traumatycznych przeżyciach już nigdy nie jesteśmy tacy sami. Takie przeżycia zmieniają, choć dla świata bywa to nie widoczne to jednak jest to w środku. Dystans - to chyba najlepsze słowo. Nabieramy dystansu i wewnętrznego spokoju. Pogodzeni z tym co nam los, Bóg podarował i próbujemy w tym wszystkim odnaleźć siebie i funkcjonować na nowo w otaczającym świecie. Mimo iż czasami się buntujemy to w efekcie końcowym wchodzimy na codzienność. Nie ma innej alternatywy jak tylko pogodzenie się z tym i łapanie chwil aby trwać dalej. Twój tekst to jak wnętrze i przemyślenia większości dotkniętych przez los. Całkowicie się z nim utożsamiam, choć inna choroba :) Pozdrawiam ciepło i wspaniałych łapanych chwil w kadrze też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to ja powinienem zamilknąć i się uczyć. Bo to, co napisałaś, to prawda. Sam rdzeń prawdy i tak to wygląda. I w chorobie i w życiu. Dziękuję Ci za odwagę i siłę, które podziwiam. Dziękuję!

      Usuń
  11. Nie potrafię sobie tego wyobrazić tak bardzo moje oczy są wszystkim. Dzięki nim mogę czytać i oglądać obrazy i to wydaje się najważniejsze, choć wiem, że drzewa, które mijam na spacerze są
    przecież równie istotne. Jednak do drzew wzrok się już przyzwyczaił. Nie zauważa. Tylko droga go wciąż denerwuje. Tyle na niej hałasu, ludzi, budynków obok. Dlaczego nie można przejść obojętnie jak obok drzewa. Bo drzewo jest bardziej naturalne niż droga?
    Tyle myśli po Twoim jednym spostrzeżeniu, że oczy już nie służą, a miały służyć wiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jako dziecko próbowałem zamykać oczy w formie zabawy próbując wyłączyć czasowo jeden ze zmysłów. Normalne dziecięce zabawy na podwórku. Doświadczenie dziwne, ale traktowane, jako coś, co szybko można odwrócić, bo przecież wystarczy otworzyć oczy, czy odwiązać szalik :))) Jednak w życiu już tak prosto nie jest i próbowałem w tym wpisie pokazać, coś, co stało się trudne do zrozumienia i do zaakceptowania. Tak, dobrze odczytałaś ten wpis, który pokazuje, że przecież wszystko to zwykłe obok nas i nie zwracamy na to uwagi, bo...bo to jest :)) Czy droga, czy drzewo, czy wiele innych rzeczy. One są, otaczają nas. I wiesz, dobrze je czasami dostrzec na nowo i powiedzieć "dobrze, że mogę cię zobaczyć, myślałem, że już nie zobaczę". Cieszę się, że pobudziłem tyle myśli i tyle skojarzeń, bo to jest również dla mnie nagroda, że inni ludzie może spojrzą na zwykły kamień, drogę, czy cokolwiek i się uśmiechną widząc go stale, ale na nowo :)) Dziękuję Ci za ładny komentarz i dziękuję, ze wchodzisz i czytasz. Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty