Wschodem...

            Łuna porządnie rozpaliła już niebo i ciemno rysowały się dalekie domy i las. Zawsze w takich chwilach żal mi odchodzącej nocy. Czasami ścigam ją jeszcze wzrokiem, jak odchodzi w stronę zachodu. Ale jasność bucha już zza horyzontu i ptaki na drzewach czekają na pierwsze promienie, by napełnić powietrze swoim śpiewem. Ulice są jeszcze puste, a telefony uparcie milczą. I gwiazdy bledną pod naporem dnia, by rozpłynąć się w świetle i błękicie. Przemiana. Zwyczajna i codzienna, której się nie dostrzega. Ale zazwyczaj przemian nikt nie dostrzega, ledwo udaje nam się odróżnić jasność dnia od czerni nocy. Ale tak musi być, bo inaczej wpadlibyśmy w głębię. Swoją własną. A potem zaczęłyby się dyskusje nad jasnością i ciemnością, dobrem i złem. Pytania, nieskończone pytania. Już widzę falę nawróceń i falę apostazji wstrząsającą ludzkimi sumieniami. Niech już lepiej jest, jak jest. Jest droga i dni mrówcze i czas mierzony nie oddechem, a zerknięciem na telefon. A potem płochy sen i trudne poranki i lista w głowie, co dziś trzeba. I wszystko to, czego nie trzeba, na święty-zawsze i święty-nigdy. I strach przed ciszą. A ja siedzę i czekam na słońce. W ciszy. Ptaki rozbudzone łuną są jeszcze ciche, a koniki polne zmarznięte. Dobrze mi pomiędzy nocą, a dniem. Dobrze mi w tej chwili przemiany. Wciąż od nowa i znów i znów i znów. Dobrze mi w złocie wschodu. Dobrze mi. Smakuję słowa obco mi brzmiące, a znajome. Zapomniałem, jak to jest. Zapomniałem zatrzymać się. Zapomniałem nie tęsknić. Zapomniałem nie czekać. Zapomniałem. Wszystko się zmieniało, a ja w swoim ciemnym śnie trwałem. Tysiąc dni. Plus, minus. I patrzę teraz w złoto wschodu i wiem, że oczy  zajdą mi łzami. Nie powinno patrzeć się w słońce. Nie powinno się wielu rzeczy, ale trzeba je przeżyć, by poczuć ich smak. Może to próba? Może to część planu, byśmy pokochali to wszystko, by potem odejść. I potem tęsknić na wieki za dotykiem, deszczem, promieniem słońca i gwiazdami. A może to wszystko przestaje się liczyć? A może to wszystko będzie w nas? Bo przecież jest. Każdy dotyk, każda chwila, każde spojrzenie i słowo. Na wieki wieków, aż do zetlałej pamięci. I wiesz, kiedy przyjdę do domu otworzę wszystkie okna i siądę na dywanie i będę patrzył, jak wiatr zamieszka w moim domu. Jak będą falowały firanki. Wdech i wydech. Wdech i wydech. A w oczach będę miał złoto wschodu. I pytania bez odpowiedzi…















Komentarze

  1. Dobrze, że sobie przypomniałeś, że zapomniałeś. I całe złoto wschodu masz w oczach i duszy.
    I, uwierz mi, masz jeszcze tam mnóstwo miejsca, które z czasem wypełnisz czymś pięknym i najpiękniejszym.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...i zwyczajne, nudne, mokre, ludzkie łzy...i pragnienie, żeby ktoś je czule wytarł palcem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Joasiu, masz rację. Nie chciałem tego dopisywać w nadziei, że nikt nie zauważy. Ale zauważyłaś... Dziękuję Ci za to i za Twoje wzruszenie. Dziękuję :*

      Usuń
  3. Kto jak nie Ty tak potrafi poruszyć i wzruszyć ....
    Tak sobie usiadłam z utęsknieniem w kąciku , by wyciszyć emocje z całego dnia i jakby ktoś czytał w moich myślach.
    Lubię takie wyciszenie , lubię takie tęsknoty i łzy. Takie słowa kreślone chwilą i zamyśleniem które są dla obrazu ostatnim muśnięciem pędzla .
    Tylko wrażliwy i pełen emocji człowiek potrafi dostrzegać świat w takim świetle i umiejętnie je przekazać.
    Dziękuję i pozdrawiam Witku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, znajdzie się takich Aniu, znajdzie...Dużo takich, ale potrafią doskonale się maskować. Bo emocje przeszkadzają, bo wrażliwość w każdym czasie przeszkadza. Mówię kierowany doświadczeniem raczej smutnym. Ale już dość o smutnych rzeczach :)) Dziękuję Ci za Twój czas i że sięgnęłaś. I dziękuję Ci również za Twój komentarz, który co prawda wprawił mnie w zakłopotanie, ale jest piękny. A wiesz czemu? Bo to Ty okazałaś się wrażliwym człowiekiem. Na obraz, na słowo, na skojarzenie. Ciesze się, że mam takiego czytelnika :))) pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę dobrego, miękkiego światła :)))

      Usuń
  4. "Zapomniałem. Wszystko się zmieniało, a ja w swoim ciemnym śnie trwałem. Tysiąc dni. "
    Każdy z nas ma w swoim życiu takie wydarzenie, które dzieli je na "przed" i "po". Nieważne ile trwa ten ciemny sen, to jest jednak bardzo ożywcze uczucie obudzić się z niego w końcu, w tym nowym życiu "po" i stwierdzić, że ostatecznie się przetrwało i że choć życie zmienione i inne to nadal znajdować w nim radość i drobne przyjemności.

    Wschód słońca latem to jest czyste piękno, zwłaszcza na Mazurach! Nigdy mi nie żal odchodzącej nocy, bo nowy, rodzący się dzień, z całym tym światłem, budzącym się życiem zawsze sprawia, że zalewa mnie fala dobrej nadziei, pozytywnych emocji i myśli, że aż trudno mi uwierzyć że cokolwiek złego może się stać, a ja bardzo lubię to uczucie słodkiej naiwności;)
    Ten tekst przypomniał mi jeszcze jedno, że jako dziecko nienawidziłam wschodów słońca zimą, o ile sama już wtedy nie spałam. Krew mnie zalewała, że słońce nic sobie nie robi z mojego ogromnego wysiłku, że wstałam przed nim i wschodzi sobie jakby nigdy nic. Mi się wtedy wydawało, że skoro wyprzedziłam słońce to z szacunku dla mojego zwycięstwa powinno nie wschodzić :D zwłaszcza że i tak planowało poświecić dość krótko, no zawracanie głowy po prostu! Ta dziecięca logika:)

    Zdjęcia wspaniale, mimo że jeszcze dość wcześnie to patrząc na nie, aż czuję babie lato na skórze:)

    Dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałem się długo, jak odpowiedzieć na Pani komentarz, bo właściwie jest on tak komplementarny i odnosi się do własnych doświadczeń, że nie mogę zrobić nic innego, tylko podziękować. Co niniejszym czynię :)) Natomiast nie mam doświadczeń z Mazurami. Nie znam tamtejszych świtów i zmierzchów. Żałuję. I obiecuję sobie, że kiedyś pojadę, ale jakoś się nie składa. Boję się też, że to nie mityczna kraina Osieckiej i Putramenta, a zupełnie inny kawałek świata. Ale to się zobaczy. Bieszczady zaliczyłem, więc może i Mazury? Kto wie, dziękuję za podpowiedź :)) Ach, dziecięca logika :)) Tu się uśmiecham, bo faktycznie doświadczenia dzieci i to, jak widzą świat są pełne sprzeczności, ale i niezachwianej pewności, że tak musi być :) Piękna ta Pani opowieść i za nią również dziękuję :) Dziękuję za życzenia dobrego dnia i sam zostawiam swój wielki ukłon i dobre myśli, które wysyłam w daleką podróż łączem internetowym dla Pani. Dziękuję!

      Usuń
  5. Będąc dzieckiem siadałam nad brzegiem stawu i patrzyłam przez szuwary na zachody, patrzyłam na wschody - piękne, niesamowite. Każdy niepowtarzalny. Wsłuchiwałam się w śpiew budzącego ptactwa, w odgłosy kumkających żab, świerszczy i próbowałam każdą z tych chwil zapamiętać na zawsze. Patrząc zastanawiałam się czy je zamiatam, czy zapamiętam te chwile. Wryły się w moja pamięć i są tam we mnie. Noc była ukojeniem, świt nadzieją, zapachem ziół i rosy i pierwszym ciepłem a niebo czarowało barwą każdego poranka inną. Chwila przemiany nocy w dzień ma w sobie moc magii. Pięknie opisałeś i sugestywnie ten moment. Przeniosłeś nas w swój świat i pozwoliłeś go zobaczyć Twoimi oczyma. 👏
    Pozdrowienia i uściski dla Ciebie i cudownych kolejnych wschodów z kojącej ciszy nocy 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro już druga osoba pisze o stawie, to nie ma siły, muszę jechać :D Chociaż nie, miałem coś na blogu z Eurydyką i dymiącym jeziorem... Aż musze poszukać, o co mi chodziło. Dziękuję Ci Grażynko, jesteś niezawodna! A wiesz czemu? Bo Ci się chce i widzisz to w wyobraźni. Znam sporo osób, które po przeczytaniu tekstu (obojętnie jakiego) wzruszają ramionami i tyle. Wiesz, to dziś nieczęste, by tekst poruszył, by działał na wyobraźnię. I to nie cecha tekstu, a czytającego. Może to wina komputerów i smartfonów zawężających wyobraźnię? Pięknie opisałaś świat swoich wspomnień. Poczułem zapach wody :)) I wiesz co? To faktycznie jest magia, kiedy noc z dniem się zlewają. To naprawdę magia... Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo życząc nieodmiennie zdrowia, siły i dobrych myśli od ludzi :)))

      Usuń
  6. Piękny jest Twój świt, wspaniałe przebudzenie...Można się zapatrzeć na blask jaśniejącego słońca i można to pewnie tłumaczyć nie tylko świtem, ale i nowym początkiem. Cudne pełne słonecznego ciepła zdjęcia...Dziękuję:)))
    Wiesz Witku zazdroszczę Ci, bo czytając właśnie uświadomiłam sobie, że ja tak naprawdę od długiego czasu nie lubię poranka i wszystkich lęków i obaw, które trzyma w tajemnicy.
    Dużo więcej radości przynosi mi wieczór, który pewnie dlatego często przedłużam w nieskończoność.

    "Zapomniałem, jak to jest. Zapomniałem zatrzymać się. Zapomniałem nie tęsknić. Zapomniałem nie czekać. Zapomniałem."
    To nieprawda...nie chciałeś pamiętać, bo ta prawda zbytnio bolała i choć tysiąc dni i więcej to dużo to przecież każdy inaczej budzi się na nowo.
    Cudna scena oddechu, życia i ten wiatr w pokoju targający firanki. Oczyszczenie i świeżość...Nadzieja!!!
    Dziękuję i pozdrawiam bardzo, bardzo:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Elu, doskonale Cię rozumiem, już mówię czemu. Otóż niewiele sypiam. Jakoś tak już się ułożyło, że snu wystarcza mi mało, a że zawsze byłem nocnym markiem, to i wielkiej szkody nie ma, kiedy zrobię sobie ranny rajd, kiedy jest jeszcze ciemno. Najgorzej jest jednak, kiedy przyjdzie wrzesień i październik z tym cudownym, leniwym światłem - zgroza! Jadę do pracy i wszystko we mnie krzyczy, że to nie tak, że zdjęcia, że mam dość. A a propos snu, to wytrzymałem kiedyś cztery dni bez snu. Pod koniec nie było już tak różowo. Myślałem, ze dociągnę do piątego dnia i prawie się udało gdyby nie to, że...zasnąłem :D Pięknie piszesz o tym moim pisaniu, a przecież to Twoja wyobraźnia maluje ten świat wschodu. To Ty zamykasz oczy i widzisz to wszystko. Ja tylko daję narzędzia, Ty jesteś autorką :)) Ale dziękuję Ci za piękne i dobre słowa i za to, że znalazłaś czas. Bardzo chciałbym, żeby to był początek, przebudzenie. Wiadomo, że tak prosto w życiu nie jest. Ale wiesz co? Starałem się pokazać to, co czuję i chyba mi się trochę udało. A scena z oddychającymi firanami rzeczywista. Siedziałem na dywanie i obserwowałem, jak się kurczą i wydymają, jakbym mieszkał w żywym domu, który oddycha. Dziękuję Ci bardzo, bardzo i wysyłam same dobre myśli :)))
    PS. A tu takie coś na zadumany wieczór :))
    https://www.youtube.com/watch?v=SnTCWiSqN3k

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję Witku za piękne nutki :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. W poranku chyba najbardziej lubię ten nagły wrzask ptaków. Wyczuwam pewne napięcie, czasem się tam jednemu wyrwie, a potem nagle wszystkie razem, potrafią mnie nawet obudzić. To pewne, że pewne rzeczy następują, żebyśmy mogli się zmienić, mam taką nadzieję, że ma to jakiś cel, może niekoniecznie sens, ale cel jakiś wyższy. Ładnie nazwałeś to przemianą i zapewne lepiej tego nie roztrząsać, niech już jest jak jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie napisałaś, że jest cel, ale brak sensu (przepraszam, odpowiadam z telefonu i cytowanie mi nie wychodzi) . Wiesz, tak sobie myślę, że skoro jesteśmy elementem przyrody, a ta przecież stale podlega przemianie, to może i my? Pewnie tylko w jakimś stopniu. Trzon zostaje ten sam, ale reszta... Tu by trzeba sięgnąć do "Milczenia owiec", gdzie bardzo fajnie pokazano ideę Imago. Ale jest to lata świetlne od mojego własnego tematu i bałbym się utożsamiania mojego bidnego tekstu z beletrystyką popartą teoriami psychologów (których unikam, jak diabeł święconej wody). Dziękuję Ci, że nie drążysz. Połudzę się jeszcze trochę :))) Dziękuję Ci również za komentarz - nieodmiennie z uśmiechem czytam, bo sprawiasz mi ogromną przyjemność komentując :)) Pozdrawiam Cię serdecznie i nie jest to li tylko czcza formułka :)))

      Usuń
  10. Nie widziałam nigdy wschodu słońca. Dla mnie to zbyt wcześnie na oglądanie lub słuchanie.
    Ja wtedy śpię i sny łapię. Za to w nocy lubię siedzieć długo jakbym urodziła się sową. Każdej nocy żal,
    że odchodzi i już trzeba kłaść się spać. A potem żal ze snu wychodzić i dzień nowy zaczynać. Może, gdy życie minie i ów żal minie. Na to liczę. Przykro, by było znów się z żalem odrodzić nawet w innym świecie.
    Dobrze, że piszesz o wschodzie, bo choć przez Twoje słowa mogę go zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, kiedyś uwielbiałem noce. Przeczytane, przesiedziane, przegadane. Ale potem życie zweryfikowało moje nawyki i jedynym odstępstwem jest to, że zobaczę wschód słońca i trochę w nocy posiedzę. Tyle snu, by dać radę udźwignąć dzień. Myślę, że wielu ludzi lubi noc nie dlatego, że ciemno, a dlatego, że jest spokój. Cisza. Chyba lepiej funkcjonujemy w ciszy. W każdym razie ja. Namiastka "drugiej strony"? Nie sądzę. Cokolwiek tam jest, i tak nas nie ominie. Nawet nicość. Niestety, tej wiedzy nam nie dano i uzupełniamy ją sobie wyobrażeniami, bo takie jest nasze ludzkie prawo. Cieszę się, że wschód pokazany na zdjęciach i w tekście Ci się spodobał :)) Miłego i spokojnego dnia Ci życzę i dużo, dużo dobrych myśli :)W każdym razie ja przesyłam swoje :)))

      Usuń

Prześlij komentarz

KOMENTARZE

Popularne posty